Uwaga

Proszę o pisanie w komentarzach, przy zamówieniach imię autorki, która ma dane zamówienie zrealizować :3
Hesperiata, czy Neko ^^

sobota, 29 marca 2014

To moja wina...2

Rozdział 1

Cześć! Jestem Lea, mam 16 lat i chodzę do jednej z najlepszych muzycznych szkół w Seulu. Moimi rodzicami są Daisy, pół Polka, pół Koreanka i Tao, były członek koreańskiego boysbandu o wdzięcznej nazwie, EXO. Rodzice poznali się pięć lat przed moim urodzeniem. Spotkało ich wiele nieszczęśliwych sytuacji, ale w końcu trafili na happy endzik. Tata oświadczył się mamie dokładnie osiemnaście lat temu, ale ich miłość z każdym dniem rośnie ku niebu. Można by rzec, że jesteśmy szczęśliwą i niczego więcej nie potrzebującą do życia rodzinką. Oprócz mnie jest jeszcze KiMinni, córka cioci mojej mamy, sławnej skrzypaczki, SungJi, pseudonim Loletta, moja najukochańsza przyjaciółka od serca, córka cioci Kitty i wujka Kaia i najmłodsza z nas wszystkich MinHi, córka cioci TaeJoon i wujka LuHana. Razem tworzymy grupę przyjaciółek od serca. Każda z nas ma inną osobowość, ale rozumiemy się bez słów. 
O, nie wspomniałam chyba o tym, iż razem chodzimy do szkoły, ale niestety do innych klas, więc nasza przyjaźń nie powinna mieć miejsca, ale jednak. Nie jesteśmy zwolenniczkami szkolnych reguł, ale co my możemy zrobić? Przecież jesteśmy tylko uczennicami pierwszej klasy. Ale koniec z tymi nudami, czas przejść do historii o przyjaźni, miłości i trudnościach, które wiążą się niestety z marzeniami wszystkich uczniów szkoły, Music World Star.

Wszystko zaczęło się po krótkiej przerwie wiosennej. Jak co dzień wstałam z łóżka około szóstej i po paru minut byłam już gotowa do wyjścia. Przejrzałam się w lustrze, zrobiłam ostatnie poprawki związane z fryzurą i ubraniem, mundurkiem szkolnym i zeszłam na dół, gdzie już czekali moi rodzice. Obydwoje byli ubrani w służbowe ubrania. Mama w ołówkową spódnicę i białą koszulę, a tata w garniturze. Odkąd półtora roku temu wróciliśmy do Korei, pracują w wytwórni SM. Tata był szczęśliwy, gdy prezes zaproponował mu powrót. Bardzo dobrze wspominał lata swojej kariery. Tam też spotkał swoich przyjaciół, pozostałych, byłych członków EXO. Wujek Lay pracował tam jako choreograf razem z wujkiem Kaim. Pewnego dnia rodzice zabrali mnie ze sobą do pracy. Wtedy poznałam wszystkich przyjaciół ojca i MinHi. Zaprzyjaźniłyśmy się od razu, mimo iż nie była zbyt rozmowną osóbką. Okazało się że jej rodzice zapisali ją do tej samej szkoły, do której uczęszczam ja, SungJi i KiMinni. 
Podbiegłam do mamy i ucałowałam ją w policzek, po czym ruszyłam do drzwi. 
- Nie zapomniałaś o czymś? - usłyszałam głos ojca i na jednej pięcie odwróciłam się w jego stronę. 
- O czym, Appa? 
Czarno włosy mężczyzna dotknął palcem swojego lewego policzka, a ja z uśmiechem na ustach podeszłam do niego i ucałowałam go tak jak mamę. 
- No teraz to już możesz iść - powiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło. 
- Papa... Wrócę około szesnastej - zawołałam wychodząc z domu. 

Podeszłam do stojącego na podjeździe bordowo-czarnego motoru i założywszy kask, ruszyłam do szkoły. Jak zwykle, gdy zajechałam na miejsce nie zastałam żadnego wolnego miejsca na parkingu, więc przejechałam kilkanaście metrów i zaparkowałam przed moją ulubioną cukiernią. Ekspedientka widząc mnie, z uśmiechem na ustach wyszła ze sklepiku i podała mi małą brązową torbę. 
- Nie trzeba było - powiedziałam.
- Bież i zajadaj.... Jesteś moim ulubionym klientem -odparła starsza kobieta. 
- Komawo - odparłam słodko i otworzyłam pakuneczek. W torebce znalazłam dwie cudownie pachnące i parujące bułeczki z budyniem. - Hmmm... Jeszcze gorące. 
Zawinęłam torebeczkę i włożywszy ją do torby, popatrzyłam na zegarek. 
- Omo... Za pięć minut dzwonek - zaćwierkałam i pomachawszy sprzedawczyni, ruszyłam biegiem do szkoły. 

Wbiegłam po schodach na górę i weszłam do gmachu szkoły, gdzie na dzień dobry zostałam powitana przeciągłymi i niemiłymi spojrzeniami. Przeszłam korytarzem i stwierdziłam, że nic się nie zmieniło. Gwiazdy klas, okrążone przez fanki, siedzące w tych samych miejscach co miesiąc temu. 
Przechodząc obok jednego z rzędów, idealnie ustawionych i pomalowanych szafek usłyszałam cichy głos MinHi. Podeszłam do miejsca z którego dochodził hałas. Zobaczyłam jak chłopak z klasy wokalno-raperskiej brutalnie popycha na szafki drobną czarnowłosą projektantkę. Szybko zareagowałam i podbiegłszy do kuzynki, stanęłam przed nią murem. Zdziwiony chłopak, popatrzył się na mnie z pogardą w oczach. 
- Oooo.... A co tu mamy... Jeszcze nie odeszłaś? - spytał z obrzydliwym uśmiechem na ustach. 
- Zostaw ją JoungYong... - wysyczałaś i popatrzyłaś wyzywająco, w jego oczy. 
- To nie twoja sprawa. To sprawa między mną i nową, więc się nie wtrącaj. 
- Będę się wtrącała osiłku, bo to moja kuzynka! - odparłaś.
- Haha... Kuzynka? - zapytał i z iskierkami w oczach popatrzył na drobną dziewczynę, kulącą się za moimi plecami, pod jego wzrokiem. 
- Nie waż się jej tknąć i twoi koledzy też niech trzymają się od niej z daleka... 
- Nie... Mamy sobie coś do wyjaśnienia. Widzisz ja po prostu chciałem jej powiedzieć jakie zasady obowiązują w tej szkole, bo kociaczek nie zdaje sobie z nich sprawy... 
- Powiem jej. Okej? Ale zostaw ją... - powiedziałaś prawie błagalnie. 
- Hmmmm.... Wydaje mi się, że ja muszę ją o tym poinformować.... Taki rozkaz...
- Rozkaz? Kto ci kazał? - spytałaś pełna gniewu. 
Wzrok JoungYong'a przesuwał się raz na ciebie, a raz na MinHi. Nagle ktoś walnął go z całej siły w głowę. Zezłoszczony chłopak odwrócił się w stronę napastnika. Była to SungJi. Jak zwykle uśmiechnięta i z irytacją w oczach. 
- Odwal się od nich dryblasie, bo nie ręczę za siebie. Rozumiesz? I powiedz temu swojemu.. Jak mu tam... JiKwang'owi, że mnie nie zastraszy. - powiedziała wyzywająco. 
Chłopak popatrzył się to na mnie, to na moją kuzynkę i spojrzawszy ponownie na SungJi, odwrócił się i przeszedł kilka kroków. 
- Jeszcze się spotkamy... Ta rozmowa nie dobiegła końca. - wysyczał i poszedł w stronę stołówki. Z ulgą wypuściłam powietrze i szczęśliwa rzuciłam się na szyję przyjaciółki.
- Komawo... komawo - krzyczałam, nie puszczając jej. 
- Arraso... Rozumiem, że jesteś wdzięczna, ale czy aby nie przesadzasz? Poradziłabyś sobie beze mnie...
- Chyba żartujesz - pisnęłam - Nie jestem taka odważna i pyskata jak ty, pewno bym się zawiesiła i patrzyła na niego świecącymi oczami, czekając aż się znudzi i sam odejdzie. 
- Masz racje... Nie poradziłabyś sobie - powiedziała gładząc mnie po włosach. Ja zezłoszczona odrzuciłam jej rękę. 
- Yah... Ale ty jesteś nieznośna... Przyjaciółka po byku!!!
- Też cię kocham, Lea - odparła z uśmiechem. 
Nie lubiłam jak to robiła. Non stop mi dogryzała i mnie ratowałam, ale była moją przyjaciółką i też ją kochałam. Rzuciłam się więc na nią. 
- Yah!!! - krzyknęła oburzona, jednak później śmiała się razem ze mną. 
Gdy się uspokoiłyśmy podeszłyśmy do wystraszonej MinHi. 
- Już dobrze? - spytałam z troską. 
Dziewczyna kiwnęła głową i popatrzyła się na mnie i SungJi. 
- Już dobrze. K-komawo... - wyszeptała. 
- A o co tak w ogóle mu chodziło? Co się stało? - spytała SungJi.
- Ja nie wiem... Po prostu ... Ja - zaczęła, ale nie skończyła ponieważ po policzkach spłynęły jej łzy. Była taka biedna. Moje serce zabolało. Podeszłam do niej i ją objęłam, a dziewczyna wtuliła się we mnie drżąc ze strachu. 
- Ciii.... Nie płacz... Pomożemy ci... - szeptałam jej do ucha, ale w głębi duszy wiedziałam, ze nic nie możemy zrobić, tylko stawać przed nią murem i sprzeciwiać się innym uczniom. 
Nagle przypomniałam sobie słowa ego typka. " Rozkaz " pomyślałam. 
- Wiem, kto mu kazał - wyszeptałam. 
- Co? - spytała zdezorientowana SungJi. 
- Loletto, zaopiekuj się MinHi - powiedziałam i ruszyłam korytarzem do stołówki, gdzie jak przewidziałam, siedział na swoim miejscu JiKwang. Jak zwykle otoczony przez wianuszek umalowanych dziewczyn, podstawiające mu piersi pod nos. A on? Jak zwykle, seksownie znudzony i obojętny, oparty plecami o ścianę, patrzący w dal. Na ten widok robiło mi się słabo. Podeszłam do niego i ręką zepchnęłam jego nogi ze stołu. Chłopak otworzył sennie oczy i obojętnie przewrócił oczami. 
- Jeżeli chcesz wyznać mi swoje uczucia to ustaw się w kolejce -  odparł i z powrotem zamknął oczy. 
Zdenerwowana jego obojętnością kopnęłam go z całej siły. 
- Kochaniutka, jeżeli tak bardzo tego pragniesz to usiądź koło mnie - zaproponował, jeżdżąc po  mym ciele wzrokiem. - Albo wiesz co? Na kolanach....
Chłopa  patrzył się na mnie wyczekująco, a ja tylko przewróciłam ze złością oczami. 
- Słuchaj!!! Nie wiem co masz do MinHi, ale jeżeli jeszcze raz zobaczę jak jeden z twoich osiłków kręci się koło niej, to nie ręczę za siebie. - wykrzyknęłaś, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych w stołówce. 
- MinHi? Ta nowa? Słodka i nieśmiała dziewczynka, która sprzeciwiła się mnie... Tak pamiętam... 
- No chyba pamiętasz.... W końcu zdarzyło się to kilkanaście minut temu! Mają trzymać się od niej z daleka. Wszyscy... Nie wykluczając złotych uczniów! - krzyknęła. 
Nagle do pomieszczenia wszedł czarnowłosy chłopak, którego już na wejściu powitały piski mdlejących dziewczyn. Chłopak ten miał na imię SangWoo, uczeń klasy wokalno-aktorskiej. Pierwszy w rankingu na najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Obiekt westchnień wszystkich dziewczyn w Seulu. Chłopak, który już rok temu podpisał kontrakt z wytwórnią SM, który ma już zapewnioną pozycję lidera, w przyszłym debiutanckim boysbandzie. Która dziewczyna by go nie kochała.... Ja... 
Popatrzyłam się na SangWoo, który podszedł do JiKwanga i poklepując go po ramieniu, popatrzył w moją stronę. 
- Znowu fanka? - spytał kolegi i przeszywając mnie wzrokiem, obszedł moją osobę dookoła. 
- Huang Lea, uczennica pierwszego roku, klasy wokalno-instrumentalnej. Lat szesnaście. Ojciec, Huang Zi Tao. Zakochana w... No ... w nikim... - powiedział bez ogródek.
Zdziwiło mnie to, ile o mnie wie. Miałam ochotę go walnąć, ale powstrzymałam się. Nie chciałam mieć na karku wszystkich obecnych tam dziewczyn, które były ślepo w nim zakochane. Nie miałam ani czasu, ani siły na pogaduszki z tymi idiotami, więc spojrzałam na JiKwanga.
- Masz ją zostawić... - powiedziałam i odwróciwszy się na pięcie, poszłam do klasy.
Na szczęście ja uczennica klasy wokalno-instrumentalnej nie musiałam znosić tego na lekcjach. U nas nie było złotego ucznia, nikomu nie chciało się wybijać. I słusznie... KiMinni i MinHi też nie miały tego problemu. Współczuje za to SungJi, która chodzi do jednej klasy z YongJae, gwiazdą taneczną. Przynajmniej tyle, że on jest najmilszy z całej grupki psycholi. Wiecznie wesoły i pomocny, co mnie bardzo wkurza....
Lekcje na szczęście minęły w spokoju i harmonii. Mała MinHi oswoiła się ze szkołą i zaczęła się uśmiechać. Niewinnie ale jednak.
Myślałam, ze nic nie zniszczy mi tego dnia, ale jednak. Razem z KiMinni, SungJi i MinHi poszliśmy do mojego domu. Rodziców jeszcze nie było, więc zrobiłyśmy sobie popcorn i obejrzałyśmy film, a potem kolejny itd.
Nagle do domu weszła roześmiana mama, a tuż za nią zarumieniony tata.
- Kochanie, jak mogłeś tego nie zauważyć?
- Nie wiem.. Nie ważne... - powiedział cicho.
- Oh... Już jesteś? I przyprowadziłaś MinHi i resztę... Zrobić wam coś słodkiego? - zaczęła nas męczyć mama.
- Nie mamusiu... Zaraz idziemy na górę się pouczyć
- Ah. Arraso... - zawołała wchodząc do kuchni.

Następnego dnia, razem z dziewczynami poszłam do więzienia... To znaczy szkoły... Małe przejęzyczenie. Wyszło na to, że u mnie nocowały, przez całą noc gawędziłyśmy o tym i o tamtym.
W szkole było tak jak wczoraj, pomijając incydent z psami, gwiazd, które uwzięły się na moją kuzynkę. Ogólnie jakoś ich tak dzisiaj nie widziałam.Więc było o wiele spokojniej, ale to była tylko cisza przed burzą.
Siedziałam wtedy w klasie. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam połączenie i w słuchawce usłyszałam głos mamy. Była bardzo wesoła. Trochę się, więc przestraszyłam. Powiedział, że kilka minut temu zwolniła mnie, SungJi, KiMinni i MinHi z ostatnich lekcji i że razem mamy przyjść do wytwórni. Posłuchałam jej i razem z dziewczynami ruszyłyśmy w drogę.
Kilka minut później weszłyśmy do gmachu wytwórni. Przeszłyśmy kawałek i spytawszy się sekretarki, poszłyśmy do biura prezesa. Nim weszłyśmy do pomieszczenia, stanęłyśmy przed drzwiami i wsłuchałyśmy się w rozmowę, za drzwiami. Rozpoznałam wesoły głos mamy i męskie śmiechy. Dużo męskich głosów. Pomyślałam, że to pewnie wujkowie. Nacisnęłam więc na klamkę i z dziewczynami wparowałyśmy doi środka. Jak mówiłam, w gabinecie siedziała jedenastka mężczyzn, moich wujków, prezes, mama i tata. Gdy usiadłyśmy na jednej z wolnych kanap, popatrzyli na siebie porozumiewawczo.
- Dziewczynki... Razem z byłymi członkami EXO postanowiliśmy, że nasza firma powinna założyć mieszany zespół. nabór został już dokonany i wy wszystkie będziecie jego członkiniami. - zaczął prezes.
- Mieszany? Czyli, że kto jeszcze będzie w tym zespole? - spytałaś ciesząc się zarazem.
- Pozostali członkowie, to będą chłopcy. Chłopcy z waszej szkoły.
Nasze miny z wesołych w jednej sekundzie zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Kto taki? - spytała SungJi.
- Zaraz powinni przyjść.... Na pewno ich polubicie... Są przystojni i bardzo utalentowani.
- Mieliśmy problem z kwestią dormu, ale ostatecznie uznaliśmy, że jeżeli zamieszkacie razem to wasze relacje będą lepsze... Ja i Kitty jednak nadal uważamy, ze to niewłaściwe, ale zostałyśmy przegłosowane - wtrąciła mama.
Piiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Usłyszeliśmy dzwonek. Prezes odebrał telefon i uśmiechnął się. 
- Już są - odparł odkładając telefon. 
Wszyscy oprócz naszej czwórki uśmiechnięci patrzyli się na drzwi. My siedziałyśmy jak na szpilkach. 
Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się. Naszym oczom pierwszy ukazał się MingKi, gwiazda klasy woklano-modelingowej, flower boy wśród chłopców. Nerwowo założyłam nogę na nogę, wyczekując kolejnych gości. Następny wszedł SamYoung, najinteligentniejszy chłopak w szkole, gwiazda klasy wokalno-ekonomicznej. Tuż po nim do pomieszczenia wszedł YongJae, gwiazdor klasy wokalno-tanecznej, który na nasz widok uśmiechnął się promiennie. Wyczekująco popatrzyłam na prezesa, który chyba jeszcze kogoś się spodziewał. 
- Chłopcy, gdzie pozostała dwójka? - spytał się przybyłych. 
- Zaraz powinni przyjść... Wystąpił pewien problem - odparł wesoło YongJae. 
Nagle drzwi się otworzyły. Oczy wyszły mi na wierzch. Z przerażeniem patrzyłam na JiKwanga, stojącego w wejściu, a tuż za nim idącego SangWoo. Moje serce na chwile się zatrzymało, ale nie było miłe uczucie. 
Oboje patrzyli się na mnie i resztę dziewczyn. Pierwszy z nich uśmiechnął się pod nosem, a w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Drugi zaś przeszył mnie wzrokiem i z rozbawieniem oblizał usta. 
- Kochani.... Zespół już jest w komplecie... - zaćwierkał prezes, a ja popatrzyłaś na niego morderczym wzrokiem, którego i tak nie zobaczył, bo był zbyt zajęty przemyśleniami. 
- Będziecie się nazywać EXO Junior, liderem jest SangWoo, głównym tancerzem SungJi, a maknae MinHi... - odparła mama, patrząc się na mnie z politowaniem.
Wiedziała, że nie jestem zadowolona z wyboru prezesa i miała racje, właśnie w tej chwili zżerał mnie gniew. Dlaczego oni? Dlaczego w jednym zespole? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. 


Koniec pierwszego rozdziału.... Mam nadzieję, zę się podobało i czekacie na więcej... Komentarze mile widziane.... Komawo <3

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się, strasznie mi się podoba :) z niecierpliwością czekam na rozwój akcji =] Hwaiting!! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa, chce więcej. Fabuła porywa już w pierwszym rozdziale, a co dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  3. no no nie źle widzę ze wszystkie opowiadania idą pełną para do przodu :):):) ale kocham i tak wszystkie części ::P:P:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ejj. Kiedy bedzie kolejny rozdzial? :((

    OdpowiedzUsuń