Dobra,
macie to zakończenie xd. Mam nadzieję, że wam się spodoba ;3
*W
poprzedniej części*
Wtedy
jedna z postaci, ubrana cała na czarno, zauważyła cię. Wyciągnęła coś zza
pleców, a ty z przerażeniem uświadomiłaś sobie, że to miecz. Mężczyzna
zamierzył się i rzucił bronią w Zico, który był najbliżej niego. Z twego gardła
wyrwał się krzyk i wtedy blondyn spojrzał na ciebie. Wirujące ostrze było coraz
bliżej, a ty przyspieszyłaś jeszcze i rozpaczliwym skokiem rzuciłaś się między
nie a lidera, zmieniając w locie postać.
~*~*~*~
Strzępy twoich ubrań rozsypały się na wszystkie strony, a ty poczułaś
mocne uderzenie. Upadłaś ciężko na ziemię kilka metrów dalej. Usłyszałaś
rozpaczliwe krzyki twoich przyjaciół i spojrzałaś na miecz wystający z twojej
piersi. Chwyciłaś go za rękojeść i szarpnęłaś. Poczułaś jedynie lekki ból, bo
ostrze na szczęście przebiło tylko skórę i wbiło się w mostek, nie czyniąc
poważniejszych szkód.
Twoją uwagę przykuł szybki ruch. Spojrzałaś w tamtą stronę i zobaczyłaś,
że jeden z towarzyszy ubranego na czarno mężczyzny zbliża się do Jiho z garotą
w ręku. Poderwałaś się jednym ruchem i z głuchym warknięciem skoczyłaś na
niego, tnąc mieczem w jego gardło. Niespodziewanie poczułaś szarpnięcie – garota
owinęła się wokół broni, niemal wyrywając ją z twych nie do końca ludzkich rąk.
Obróciłaś się, wyplątując ostrze i uderzając mężczyznę w twarz ogonem, po czym
kontynuując ruch, cięłaś go przez pierś, zostawiając długą, głęboką szramę, z
której natychmiast pociekła krew. Złapałaś go za gardło i ścisnęłaś,
przerywając jego pełne bólu wycie i spojrzałaś w oczy temu, który rzucił w Zico
mieczem.
- Całkiem niezła broń. Patric, o ile się nie mylę – powiedziałaś, ważąc
w dłoni zakrwawione ostrze. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale był to
pozbawiony wesołości, szyderczy grymas.
- Nie mylisz się, ______. Jak widzę, TJS udoskonaliło nieco swoje metody
i stworzyło kolejnego potwora.
Wyszczerzyłaś zęby, rzucając renegatowi pełne złości spojrzenie.
- To ty jesteś potworem, Patricu. Zmuszasz ludzi do nieudolnej imitacji
tego, co Jednostka oferuje tylko za dobrowolną zgodą agenta – syknęłaś. Patric
uniósł brwi, udając zdziwienie.
- Imitacji? Nie wydaje mi się. Moi podwładni są całkiem zadowoleni z
efektów. W każdym razie nie protestują.
- Bo im wyprałeś mozgi – warknęłaś, dźgając mieczem leżące u twych nóg
martwe ciało. Mężczyzna skrzywił się, wkładając ręce do kieszeni.
- Nawet jeśli, to co? Nic mi nie zrobisz. Twoi przyjaciele wkrótce
zginą, a ty zostaniesz moim nowym nabytkiem. Muszę przyznać, że będziesz cenną
zdobyczą – odezwał się, mierząc cię oceniającym spojrzeniem.
- Prędzej zginę – odparłaś, a wtedy sześciu pozostałych towarzyszy
Patrica ruszyło w twoją stronę z wyciągniętą bronią. Jedni mieli noże, inni
katany, a jeden mierzył do ciebie z pistoletu. Z warknięciem cofnęłaś się,
osłaniając przyjaciół. Pierwszy z nich podbiegł do ciebie, wymachując kataną. Uchyliłaś
się i uderzyłaś go skrzydłem w żebra, posyłając go na ziemię i zajęłaś się
następnym. Było to trochę jak trening, tylko z kilkoma przeciwnikami. Cięcie,
zasłona, pchnięcie, piruet, fruwałaś od jednego do drugiego, starając się nie
dopuścić, by którykolwiek zbliżył się do twoich przyjaciół. Nie obyło się bez
ran – na udzie brzydkie cięcie zakrzywionym sztyletem, drobne ranki i otarcia
na skrzydłach, draśnięcie od kuli na lewej ręce…
Gdy pozbyłaś się tamtych pięciu, ruszyłaś w stronę ostatniego – tego z
pistoletem. Tamten wystrzelał cały magazynek w twoją stronę, ale większość pocisków
udało ci się odbić mieczem i kataną, którą zabrałaś trupowi jednego z
napastników. Jedna tylko kula trafiła cię w zranione udo, uderzając w kość,
która pękła z nieprzyjemnym trzaskiem. Na szczęście złota sieć wokół twego
szkieletu utrzymywała ją we właściwym miejscu, Z twojego gardła wyrwało się coś
pomiędzy rykiem a skowytem, a noga pulsowała przy każdym ruchu.
Przeciwnik odrzucił pistolet i
zaczął się zmieniać, kompletnie cię zaskakując. Jego twarz wydłużyła się, ubranie popękało, ciało pokryło
się brązowawą sierścią… Już po chwili skoczył na ciebie w półwilczej postaci.
Odskoczyłaś, tnąc na oślep i odrąbana dłoń potoczyła się po betonie. Wynik
eksperymentów Patrica zawył z bólu i rzucił się na ciebie ponownie. Tym razem
nie dałaś się zaskoczyć i przetoczyłaś się pod nim, potrącając go skrzydłem, po
czym zatopiłaś ostrze katany w jego piersi, przygważdżając go do podłoża,
dopóki jego ciało nie znieruchomiało.
Wyciągnęłaś broń z martwego ciała i wycofałaś się na poprzednią pozycję.
Z niesmakiem stwiierdziłaś, że Patric bije brawo.
- Jestem pod wrażeniem. Zabiłaś siedmiu moich najlepszych ludzi. Wygląda
na to, że będę musiał załatwić to sam.
- Nigdy ci się to nie uda – warknęłaś.
- Co takiego? – zapytał renegat, unosząc brwi.
- Nigdy ci nie pozwolę skrzywdzić moich przyjaciół. Nigdy ci nie pozwolę
choćby tknąć palcem tego, który sprawił, że moje życie nabrało sensu.
- Pfff… Zabawna jesteś. Ludzie przychodzą i odchodzą, ich życia są
kruche jak porcelana. Nawet jeśli ten blondas przeżyje, myślisz, że zechce
takiego potwora, jak ty? Będzie chciał kogoś, kto na jego oczach zabił siedmiu
ludzi?
Każde jego słowo bardzo cię raniło, ale zignorowałaś ból i uśmiechnęłaś się tylko delikatnie.
- Nie musi mnie chcieć. Wystarczy, by żył. A wiedz, że jeśli ktoś
próbuje odebrać kobiecie sens jej życia, musi liczyć się z tym, że będzie ona
walczyć ze wszystkich sił, a nawet odda życie, by do tego nie dopuścić – powiedziałaś.
W tym momencie Patric zrzucił płaszcz i pomknął w twoją stronę. Kilka
metrów od ciebie wyskoczył w powietrze, zmieniając postać. Okazał się być
wielkim, uskrzydlonym, czarnym lwem. Wyskoczyłaś mu na spotkanie i zderzyliście się w
powietrzu.
Siła uderzenia była tak wielka, że wytrąciła ci broń z rąk.
Potoczyliście się po betonowym dachu, gryząc, drapiąc i okładając się nawzajem
skrzydłami. Renegat był od ciebie większy i silniejszy, poza tym był w pełni
sil, a ty byłaś ranna, ale myśl, że ten potwór miałby się choćby zbliżyć do
Zico, burzyła krew w twych żyłach i dodawała ci energii.
Były agent przycisnął cię do ziemi i sięgnął kłami do twego gardła, ale
szarpnęłaś się i zrzuciłaś go z siebie, po czym skoczyłaś w powietrze. Wiał
silny wiatr – burza była coraz bliżej. Kilka kilometrów od starej fabryki
uderzył piorun. Usłyszałaś, że Patric leci za tobą i wykonałaś szybki zwrot,
uderzając mocniej skrzydłami, by znaleźć się ponad nim, po czym zablokowałaś
je i runęłaś na niego. Czarny lew nie zdążył się odsunąć i zahaczyłaś
pazurami pokrytą czarnymi piórami strukturę, ściągając go w dół. Wirowaliście w powietrzu, raniąc
się nawzajem i starając się uzyskać przewagę. Gdy ziemia była już bardzo
blisko, oderwałaś się od niego i wzleciałaś w górę. Biłaś skrzydłami
najszybciej jak umiałaś, wzlatując ponad chmury. W pewnym momencie wyczułaś, że nikt za tobą nie
leci więc zwolniłaś i obróciłaś się w powietrzu, spadając głową w dół. Owinęłaś
się skrzydłami, by zmniejszyć opór i zaczęłaś obracać się jak śruba.
Uderzyłaś w Patrica z pełną prędkością w momencie, gdy miał skoczyć na
Jiho. Uderzenie zamroczyło was oboje. Bezwładnie potoczyliście się po betonie,
obijając się o niego boleśnie. Przekręciłaś się na brzuch i potrząsnęłaś głową, starając się odzyskać
ostrość widzenia, po czym ostrożnie podpełzłaś w stronę przyjaciół. Z trudem
wśliznęłaś się między słupy i zaczęłaś przegryzać liny, którymi chłopaki i
_._._._ byli przywiązani.
- Uciekajcie. Na dachu najwyższego budynku znajduje się moja torba.
Wyciągnijcie z niej telefon i zadzwońcie pod zapisany w nim numer. Wtedy szef z
resztą agentów przylecą i… - urwałaś i zerknęłaś na podnoszącego się właśnie
czarnego lwa. Z nieba zaczynał padać deszcz. Przegryzłaś ostatni sznur
i wyszłaś spomiędzy słupów, spinając się do skoku, ale zatrzymała cię czyjaś
dłoń.
- ______…
- Nic nie mów. Uciekaj – powiedziałaś, spoglądając na lidera ostatni raz
i z rykiem skoczyłaś na renegata. Zaczęliście się tarzać po ziemi, a wokół
trzaskały błyskawice. Jedna z nich uderzyła w metalowy słup, do którego jeszcze
kilka minut wcześniej przywiązany był P.O.
Patric wykorzystał chwilę twojej nieuwagi i zatopił kły w twym ramieniu. Próbowałaś się wyrwać, ale bez skutku. Były agent rozłożył skrzydła, by utrzymać równowagę, a ty zacisnęłaś szczęki na jednym z nich blisko nasady i szarpnęłaś z całej siły, niemal mu je wyrywając. Twój przeciwnik ryknął z bólu, odsłaniając gardło, do którego zaraz się rzuciłaś, jednak zostałaś odepchnięta. Pazury lwa rozorały ci policzek. Przetoczyłaś się po ziemi i znów na niego skoczyłaś. Wiedziałaś, że dopóki żyje, stanowi zagrożenie dla ciebie i dla twoich bliskich.
Patric wykorzystał chwilę twojej nieuwagi i zatopił kły w twym ramieniu. Próbowałaś się wyrwać, ale bez skutku. Były agent rozłożył skrzydła, by utrzymać równowagę, a ty zacisnęłaś szczęki na jednym z nich blisko nasady i szarpnęłaś z całej siły, niemal mu je wyrywając. Twój przeciwnik ryknął z bólu, odsłaniając gardło, do którego zaraz się rzuciłaś, jednak zostałaś odepchnięta. Pazury lwa rozorały ci policzek. Przetoczyłaś się po ziemi i znów na niego skoczyłaś. Wiedziałaś, że dopóki żyje, stanowi zagrożenie dla ciebie i dla twoich bliskich.
Zranione skrzydło Patrica ciągnęło się bezwładnie po ziemi, ale nie
przeszkadzało mu w odpieraniu twoich ataków. Nie pozwalał ci się już zbliżyć,
więc musiałaś go jakoś podejść. Warknęłaś i zamierzyłaś się łapą, odskakując
natychmiast przed jego wielkimi kłami, myśląc intensywnie. W głowie zaczął ci
się rysować pewien szalony plan. Wymagał on idealnego zgrania w czasie, a twój
obecny stan mocno ci to utrudniał. Złamana noga dokuczała coraz bardziej,
zaczęłaś tez odczuwać skutki upływu krwi.
Kiedy kolejny raz musiałaś uciekać przed pazurami rywala, uznałaś,
że nie masz wyjścia. Porwałaś z ziemi pierwszy metalowy przedmiot, który wpadł
ci w ręce i wzbiłaś się w powietrze. Liczyłaś, że uderzy w ciebie piorun –
dałoby ci to olbrzymią ilość energii, ale musiałaś potem w krótkim czasie
pokonać czarnego lwa, zanim zbyt dużo twej krwi wyparuje z powodu rozgrzanej
prądem złotej sieci.
Nie minęło wiele czasu i jedna z błyskawic dosięgła cię, wypełniając twe
ciało palącą energią. Przycisnęłaś skrzydła do ciała i pomknęłaś w stronę
Patrica, który w tym czasie przeskoczył już na najwyższy z budynków – ten, na
którym znajdowali się twoi przyjaciele. Spadłaś mu na grzbiet i
wgryzłaś się w kark, ale prędko zostałaś zrzucona i znalazłaś się pod nim.
Rzucałaś się rozpaczliwie, starając się odepchnąć byłego agenta, ale on wbijał
się w twoje ciało pazurami. Czułaś, jak słabniesz z każdą chwilą.
W pewnym
momencie usłyszałaś cichy świst i czarny lew ryknął z bólu, odwracając głowę w
stronę, z której nadleciał pocisk. Zebrałaś resztki sił i zrzuciłaś go z siebie,
zatapiając kły w jego gardle. Renegat próbował się uwolnić, ale nie puszczałaś,
mimo ostrych pazurów rozszarpujących twój brzuch. W końcu, po długiej,
ciągnącej się w nieskończoność chwili Patric znieruchomiał. Przytrzymałaś go
jeszcze, by upewnić się, że naprawdę nie żyje, po czym puściłaś go i odwróciłaś
się do przyjaciół. Zico biegł do ciebie z wyrazem niepokoju i strachu na twarzy. Uśmiechnęłaś
się i ostatkiem sił przeszłaś te kilka kroków dzielące cie od niego, upadając u
jego nóg. Jednak twoja głowa nie dotknęła ziemi – Jiho złapał cię i ułożył
sobie na kolanach.
Na twój
policzek spadło coś ciepłego, co wyparowało niemal natychmiast po zetknięciu z
twoją skórą. Z trudem podniosłaś dłoń do twarzy, z opóźnieniem dostrzegając, że raper płacze.
- ______,
wytrzymaj, proszę. Oni zaraz przyjadą, już niedługo…
- Zico… -
wyszeptałaś, uśmiechając się lekko. Chłopak przytulił cię do siebie, starając
się powstrzymać łzy.
- Ciii… Nic
nie mów, wszystko będzie dobrze…
- Zico… -
położyłaś dłoń na jego policzku, którą blondyn przytrzymał, wtulając się w nią.
- Jestem
szczęśliwa… - powiedziałaś, a twe oczy zwilgotniały. Z oddali dobiegł cię
odgłos zbliżającego się niewielkiego samolotu TJS. Chwilę potem podbiegli do
was agenci i delikatnie ułożyli cię na noszach. Zico wstał i chciał pobiec za
nimi, ale został zatrzymany przez jednego z mężczyzn. Przed oczami zaczęły pojawiać
ci się ciemne plamy, ale usłyszałaś, jak chłopak woła za tobą.
- Masz
przeżyć, słyszysz? Nie wolno ci umrzeć, nie wolno! Skoro umiałaś prawie umrzeć
dla mnie, to teraz masz żyć! Masz żyć, do cholery!
Próbowałaś
się poruszyć, odezwać, dać jakiś znak, ale nie miałaś już sił, by odpierać
ogarniającą cię ciemność. Poddałaś się, rzucając się w jej kojące objęcia i uwalniając
się od wszechogarniającego bólu.
~*~*~*~
Pierwszym,
co zarejestrowałaś, było otaczające cię ciepło. Zewsząd docierało do ciebie
mocne, jasne światło. Czy tak wygląda
niebo?
Jednak po
chwili poczułaś ból w całym ciele, niezawodny znak, że nadal jesteś wśród
żywych. Na twoją lewą dłoń napierało coś ciepłego. Powoli otworzyłaś oczy,
rozglądając się ostrożnie po pomieszczeniu. Leżałaś w dużej białej sali na
dużym białym łóżku, otulona ciepłą białą pościelą. Spojrzałaś na swoją dłoń,
nadal pokrytą białą sierścią, na której spoczywała inna, ludzka dłoń. Powiodłaś
wzrokiem wzdłuż silnego męskiego ramienia, zatrzymując się na twarzy Jiho,
który spał pochylony na niewygodnym plastikowym krześle. Uśmiechnęłaś się
lekko. Wyglądał tak słodko, ale jego podkrążone oczy dobitnie świadczyły o tym,
że zasnął dopiero niedawno.
W tym
momencie drzwi otworzyły się z trzaskiem. Zico podskoczył, ściskając mocniej
twą rękę i podniósł wzrok na lekarza, którego znałaś ze skrzydła szpitalnego w
kwaterze głównej TJS. Mężczyzna uśmiechnął się do ciebie i podszedł bliżej.
- Wygląda na
to, że wszystko w porządku. To jakiś cud, straciłaś tyle krwi, że powinnaś była
ze dwa razy umrzeć – powiedział po krótkich oględzinach, a w jego głosie
słychać było podziw.
- Widzi pan,
bo ja nie mogłam umrzeć… Dostałam rozkaz, by przeżyć i żyję – wychrypiałaś z
lekkim uśmiechem, patrząc ciepło w oczy lidera. Między wami zaległa cisza, dość niezręczna dla doktora.
- Ekhm… To
ja może już pójdę – mruknął po chwili lekarz i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Nie
musiałeś tu siedzieć przez cały czas. Ile byłam nieprzytomna? – spytałaś
siedzącego obok ciebie chłopaka.
- Dwa dni.
Powiedzieli, że twój stan jest bardzo niestabilny, a ja nie mogłem stąd odejść, po prostu nie mogłem.
Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś… gdybyś… - jego głos załamał się, a oczy zalśniły
od powstrzymywanych łez. Położyłaś dłoń na jego policzku, a on wtulił się w nią
rozpaczliwie.
- Ale żyję.
Dla ciebie – odezwałaś się, czując podejrzaną wilgoć w kącikach oczu. Blondyn
podniósł się i pochylił nad tobą, ale przytrzymałaś go, zanim jego usta
dotknęły twoich.
- Jesteś
tego pewny? Przecież widzisz, czym jestem. Nie zmienię tego, nawet gdybym
chciała… - wyszeptałaś, patrząc z żalem w jego ciemne oczy. On jednak
uśmiechnął się lekko.
- Jesteś
______. I nie chcę, byś się zmieniała. Zrobiłaś dla mnie już wystarczająco dużo
– mruknął i tym razem nie opierałaś się. Rozpłynęłaś się pod dotykiem jego
ciepłych, miękkich ust, wreszcie czując, że znalazłaś swoje miejsce na tym
świecie.
No i skończyłam. Jak
wam się podobało? Trochę wydaje mi się to melodramatyczne, ale cóż… Nie panuję
nad tym, co mi się śni ;3 Byłabym wdzięczna, gdybyście w komentarzach napisali,
co konkretnie wam się podobało, a nad czym powinnam jeszcze popracować <3
O ile Hespe nie
planuje czegoś wstawić, wkrótce pojawi się scenariusz z Luhanem :)
Pozdrawiam was
wszystkich i dziękuję, że chciało wam się czytać te wszystkie banialuki <333
P.S. Mam kilka pomysłów na scenariusze, ale nie wiem, z kim je zrobić. Prosiłabym was bardzo, żebyście napisali w komentarzach po JEDNEJ osobie, z którą chcielibyście przeczytać scenariusz w przyszłości oraz by (w miarę możliwości) te osoby się nie powtarzały. Z góry dziękuję ;* <333
Boże...jakie to bylo ciekawe 💕 jeśli moglabym to chcialabym cos z Kevinem ❤ trzymaj sie ibweny życzę 😁
OdpowiedzUsuńMałe pytanko. Może być deczko +18? ^^
UsuńOczywiscie. Jak najbardziej :3
UsuńZ Kevinem? Zrobi się ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam~
Witaj!
OdpowiedzUsuńJestem nieco nowa na tym blogu, jednak przeczytałam opowiadanka i baaardzo mi się podobają :)
Życzę więcej takich snów, bo pomysł jest bardzo ciekawy!
I jeżeli mogłabym prosić, to chciałabym coś z Sugą z BTS :)
Weny życzę!
Pozdrawiam,
Eva
Wedle życzenia :) Myślisz, że pasowałby do niego metafizyczny klimat? Nie wiem o nim zbyt wiele, ale poszperam trochę w necie.
UsuńRównież pozdrawiam~
Metafizyczny?
UsuńHmmm, brzmi ciekawie :)
Jeśli mogę Ci jakoś pomóc, to charakterystyczną "cechą" (chyba tak mogę to nazwać) Sugi jest posiadanie dużej ilości SWAGU, ale myślę, że metafizyka jest ciekawa bardzo, fajnie poczytać coś innego :)
Ale jeżeli nie znasz go zbytnio, zawsze mogę zaproponować kogoś innego :)
No coś ty... Ja przecież po to was proszę o sugestie, żeby lepiej poznać różne postaci! Bo wiesz, jeśli chodzi o mnie i dowiadywanie się czegoś na temat czegokolwiek, muszę mieć motywację, a powiem szczerze, że zwykle po prostu mi się nie chce, albo... mi się nie chce xd
UsuńA odnośnie tematu, przed chwilą wpisałam go w google i mam poważny problem moralny. No bo już ci napisałam o metafizyce, ale przyszło mi do głowy, że nadawałby się też na wampira... No i co ja mam zrobić? Co byś wolała? Bo ja serio nie wiem, co by bardziej do niego pasowało...
Ej, wiesz co, to z wampirem by nawet pasowało, bo Suga jest strasznie blady XDD
UsuńAle tak naprawdę, to nie mam pojęcia. Co rozumiesz przez pojęcie metafizyka? Czy możesz mi zdradzić, czy to już podchodzi pod fabułę? :)
PS. Jak ja Cię rozumiem z tym niechceniem. Często sama tak mam. :)
Co do metafizyki to nie bardzo mogę powiedzieć coś więcej, więc zapytam cię o coś. Czy Suga ma choć trochę depresyjną naturę?
UsuńCiężko stwierdzić. Częściej sprawia wrażenie, jakoby przejawiał postawę "mam na wszystko wyrąbane", albo to jedynie mi się tak wydaje. Jest bardzo pracowity, siedzi w wytwórni czasem po nocach, a potem cały dzień jest śpiący i nazywa małą poduszkę jego miłością. Ale czy ma depresyjną naturę? Nie wiem. Jeśli chodzi o moją opinię, to nie powiedziałabym tego.
UsuńJednakże moim zdaniem, jeśli chodzi o opowiadanie, to jakoś widziałabym go w takim wydaniu. Albo wampira. XD
Tak, wiem, nie bardzo pomagam, sorki :)
Pomagasz, i to bardzo, bo z ciekawostek nie zawsze można cokolwiek wywnioskować xd (a może to tylko ja tak mam?) W każdym razie zostajemy przy metafizyce.
UsuńPozdrawiam~
Cieszę się, że mogłam pomóc.
UsuńWeny życzę :)
Pozdrowionka!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńczy moge prosic o Mino (winner) ☺
OdpowiedzUsuńZrobi się ;) Pierwszy raz słyszę o takiej osobie, ale poszperam trochę w necie i będzie ok.
UsuńAaaa... TEN Mino xd Na początku nie skojarzyłam, bo ja zawsze mówiłam na niego "Minho" ;3 XDD
Usuń^^ proszę jednak pamiętać o wyborze autorki scenariusza. Przypominam, że są Nas teraz dwie ;)
OdpowiedzUsuńO bojciu poryczałam się T-T Wczoraj znalazłam tego bloga i... i to jest cudowneeee ;-; <3
OdpowiedzUsuńAwww... Dzięki ;3 Normalnie mam teraz gigantycznego banana na twarzy xd Co prawda moim skromnym zdaniem nie wyszło aż tak dobrze, jak bym chciała, ale co ja się będę z czytelnikami kłócić xd
UsuńPozdrawiam~