Uwaga

Proszę o pisanie w komentarzach, przy zamówieniach imię autorki, która ma dane zamówienie zrealizować :3
Hesperiata, czy Neko ^^

niedziela, 6 marca 2016

Taeyang (BigBang) Cz.2. Bycie dzikim ma swoje wady, ale zrozum, ja dopiero uczę się być człowiekiem


Oto i druga część tego jakże wspaniałego jak wysypka, fajnego jak fujara, słabego jak sól i tandetnego jak tłuszcz opowiadania/scenariusza (niepotrzebne skreślić i obrysować serduszkami). Mam nadzieję, że mimo wciąż się ujawniającej obsesji na punkcie tygrysów i tygrysopodobnych nadal będziecie chciały to czytać, bo wybaczcie, ale ja po prostu czasem nie umiem się powstrzymać xd

Życzę wam miłego czytania ;* <333


Rano obudziłaś się z potwornym bólem głowy i gardłem wyschniętym na wiór. Przysłoniłaś dłonią twarz i uchyliłaś powieki, z opóźnieniem rejestrując, że nie jesteś w swoim pokoju. Byłaś otulona ciepłą puchową kołdrą i półleżałaś na dużej, miękkiej poduszce. To musi być pokój Taeyanga, skojarzyłaś. Nigdy tu nie wchodziłaś, mimo że chłopak nigdy ci tego nie zabronił.
Dźwięk otwieranych drzwi zabrzmiał w twych uszach jak wystrzał z pistoletu. Skrzywiłaś się lekko, gdy czarnowłosy z niewiarygodnie głośnym szurnięciem przysunął sobie krzesło, stawiając na kolanach tacę z dzbankiem pełnym herbaty i miską ramenu.
- Dzień dobry, Hǔ er, jak tam twój kac? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale bardzo mnie boli głowa – mruknęłaś, spoglądając łakomie na herbatę. Koreańczyk zaśmiał się cicho i nalał ci pełen kubek, który wyrwałaś mu z ręki i opróżniłaś duszkiem.
- Jeszcze – sapnęłaś, patrząc na niego błagalnie.
- Dobrze, ale tym razem wolniej – powiedział, nalewając ci kolejną porcję. Przewróciłaś oczami, ale zmusiłaś się, żeby pić małymi łyczkami. Kiedy dzbanek był już pusty, zabrałaś się za ramen.
- Komawo – powiedziałaś po skończonym posiłku. Taeyang uśmiechnął się i odstawił tacę na biurko.
- Zakładam, że nie chcesz tabletki na ból głowy…
- Żadnych tabletek – potwierdziłaś. Nie ufałaś tym twardym, małym tworom o gorzkim smaku i dziwnym zapachu.
- W takim razie musisz sobie jakoś poradzić. Możesz spróbować iść jeszcze spać, albo, jeśli chcesz, mogę ci przynieść więcej herbaty… - kiwnęłaś głową, czego zaraz pożałowałaś, bo pulsowanie nasiliło się, a czarnowłosy zniknął za drzwiami. Co u… On nie jest na mnie zły za wczorajszy burdel?, przemknęło ci przez głowę, gdy zakopałaś się bezpiecznie pod kołdrą, z dala od rażącego światła i zbyt głośnych dźwięków. Niestety w zaśnięciu przeszkodziło ci skrzypniecie drzwi i coś dużego i ciepłego wskoczyło na łóżko, zanim zdążyłaś wyjrzeć spod pościeli. Baltob ugniatał chwilę łapami poduszkę obok ciebie, a potem legł przy tobie, przykrywając cię ogonem i wtulając zimny nos w twoją szyję. Zachichotałaś cicho i podrapałaś go za uchem, kryjąc twarz w jego sierści. Tygrys pachniał kiełbasą, którą pewnie dopiero co jadł, psem, wodą po goleniu Taeyanga i jakimś innym człowiekiem, ale przede wszystkim ciepłem i bezpieczeństwem.
Nagle znowu zaczęło cię strasznie suszyć. Z cichym jękiem zsunęłaś się z łóżka i powlokłaś się do łazienki. Nie miałaś siły ani ochoty, by podnosić się do pionu i szłaś na czworaka. Drzwi były uchylone, więc weszłaś do środka. Przed lustrem stał ów nieznajomy chłopak, którego zapach wyczułaś u „brata”. Nie chciało ci się podnosić głowy, po prostu pokonałaś krótki odcinek dzielący cię od wanny i wlazłaś do środka, czując na sobie wzrok Koreańczyka. Z kranu poleciała woda, którą zaczęłaś chciwie pić, a gdy już zaspokoiłaś pragnienie, zamknęłaś go i osunęłaś się na mokre dno wanny, układając głowę na ramieniu, od razu zasypiając.
- Hǔ er, przyniosłem ci… - odezwał się Taeyang, wsuwając głowę do łazienki, ale G-dragon uciszył go gestem.
- Śpi? – zapytał już ciszej czarnowłosy, wchodząc dalej, a drugi potwierdził skinieniem głowy. Przez chwilę obaj ci się przyglądali, aż w końcu Taeyang westchnął i spróbował cię podnieść, jednak wysunęłaś mu się z rąk i z cichym plaśnięciem opadłaś spowrotem na dno, mrucząc coś niewyraźnie przez sen. Chłopak ponowił próbę i wyjął cię z wanny, przyciskając do piersi i zaniósł cię spowrotem do swojego pokoju, gdzie ułożył cię obok Baltoba. Zamruczałaś jak kotka i wtuliłaś się w miękkie futro na piersi tygrysa.
- Ładna jest… - powiedział półgłosem GD, a czarnowłosy pacnął go w głowę.
- Nawet o tym nie myśl – burknął, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, a tamten uśmiechnął się niewinnie, uchylając się przed kolejnym uderzeniem.

~*~*~*~

Obudziłaś się w znacznie lepszym nastroju kilka godzin później. Przeciągnęłaś się i przetarłaś oczy dłonią, rejestrując brak Baltoba. Ziewnęłaś i przeturlałaś się po łóżku, lądując lekko na podłodze i wyszłaś przez otwarte drzwi na korytarz. Z dołu dobiegały głosy Taeyanga i tego drugiego chłopaka. W głowie zawirowały ci zamglone wspomnienia z poprzedniego wieczoru, ale potrząsnęłaś głową, odganiając je precz i zeszłaś na dół. W kuchni powitały cię uśmiechy azjatów, przyjazne szczeknięcie Homie’ego i ciche pomruki tygrysów. Zwierzęta leżały na podłodze, wygrzewając się w promieniach popołudniowego słońca wpadających przez okno.
Odgarnęłaś włosy opadające ci na czoło i wgramoliłaś się na krzesło, siadając na nim po turecku. Po chwili czarnowłosy postawił przed tobą ramen. Wymruczałaś ciche podziękowanie i zaczęłaś jeść. Nie minęło pięć minut, a już wylizywałaś miskę z resztek.
- Komawo – powiedziałaś z uśmiechem, odsuwając od siebie naczynie i opierając łokcie na blacie.
- Czemu chodzisz w tej skórze? Moja siostra chyba przyniosła ci ubrania… - spojrzałaś na nieznajomego, przekrzywiając lekko głowę.
- Siostra? – zapytałaś, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi.
- A, no tak. Jestem G-dragon, brat Dami – zreflektował się Koreańczyk. Pokiwałaś głową, zapamiętując nowe słowo.
- Chodzę w niej, bo tak mi wygodniej. W tamtych ubraniach muszę chodzić tak jak wy, a w tym mogę robić co chcę – powiedziałaś i zeskoczyłaś na podłogę, układając się między tygrysami i psem.
- Jak ty to robisz? Nawet temu tutaj – szturchnął Taeyanga w bok – nie pozwalają się tak traktować – słysząc zafascynowany głos gościa uśmiechnęłaś się lekko, przymykając oczy.
- To moi bracia. Dlaczego mieliby mi nie pozwolić? – odpowiedziałaś, zerkając z ukosa na G-dragona.
- Ale oni nie są twoimi prawdziwymi braćmi – zauważył tamten.
- Masz rację, nie jesteśmy z jednej matki. Kiedy ich złapali, zaopiekowałam się nimi i stali się dla mnie jakby młodszymi braćmi – wyjaśniłaś, przekręcając się na plecy.
- Ale… - chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć, ale czarnowłosy mu przerwał.
- Zostaw to. Widziałeś, w jakim wczoraj była stanie. Pewnie jeszcze ma kaca.
- Właśnie, co to jest ten kac? – zapytałaś zaciekawiona.
- Kac jest wtedy, kiedy wypijesz za dużo alkoholu – wytłumaczył azjata, spoglądając na ciebie znacząco.
- Ale ja nie piłam alkoholu, tylko wino – zaprotestowałaś, a GD parsknął śmiechem.
- W winie też jest alkohol – powiedział rozbawiony. Zastanowiłaś się chwilę, próbując przypomnieć sobie coś z poprzedniego wieczoru.
- Fajny jest ten alkohol. Tylko potem nie można normalnie chodzić i wszystko się rusza – stwierdziłaś w końcu.
- Oooo, Taeyang, chyba będziesz musiał zamykać barek na klucz, bo inaczej wszystko ci wypije – zaśmiał się Koreańczyk, a czarnowłosy prychnął.
- Ona więcej nie weźmie alkoholu bez pozwolenia. Prawda? – zaakcentował ostatnie słowo. Skrzywiłaś się, ale kiwnęłaś głową na zgodę, na co G-dragonowi zrzedła mina.
- Szkoda… Miałem nadzieję, że będę miał z kim pić – westchnął ciężko, puszczając ci oczko. Zachichotałaś i przeciągnęłaś się na chłodnych płytkach.
- Nudzi mi się. Pobawmy się w coś – zamarudziłaś, rzucając proszące spojrzenie Taeyangowi.
- A w co?
- Nie wiem… może w polowanie? – zaproponowałaś, a GD ci przyklasnął.
- To może być całkiem fajne. Jak się w to gra?
- No… Wy uciekacie, a ja was gonię – wyjaśniłaś, odwracając się na brzuch.
- No i świetnie! Tae, wstawaj, nie bądź baba – rzucił i wybiegł na korytarz. Zerwałaś się z miejsca i skoczyłaś mu na plecy. Ciało G-dragona upadło na podłogę z głuchym łupnięciem.
- Przegrałeś. Musisz być szybszy – powiedziałaś i puściłaś go. Azjata powoli zbierał się z podłogi.
- Wiesz… może jednak w coś innego… - zaczął, ale czarnowłosy wyminął was i wbiegł na schody. Na górze odwrócił się jeszcze i odezwał się z kpiącym uśmiechem.
- Co, już wymiękasz?
Zaśmiałaś się i popędziłaś za nim. Nie pierwszy raz w to graliście i Koreańczyk poznał już kilka sztuczek, dzięki którym nie udawało ci się już go tak łatwo złapać. Przeskoczyłaś przez przewrócone krzesło i pośliznęłaś się na rozrzuconych książkach, a w tym czasie chłopak już zbiegł na dół. Otrząsnęłaś się i stanęłaś u szczytu schodów, uśmiechając się szeroko.
- I tak cię złapię! – zawołałaś i zeskoczyłaś na sam dół. Wpadłaś do salonu i uderzyłaś głową o przestawiony fotel. Niespodziewanie nad tobą przeskoczył Eomni i zamachnął się na czarnowłosego, ale zaraz podążyłaś za nim i odepchnęłaś go, pomrukując z cicha.
- Ty się nie bawisz – warknęłaś, ale tygrys przewrócił cię na podłogę i polizał po twarzy. Zaśmiałaś się i wyśliznęłaś spod niego, zauważając, że azjatów już tu nie ma.
- No dobra, możesz z nami grać. Jak ich tu zagonisz, to dam ci kawałek kiełbasy – szepnęłaś kotu do ucha, a ten zwinnie pokonał przeszkodę i znalazł się po drugiej stronie fotelowej barykady. Przyczaiłaś się za kanapą, zastygając bez ruchu i czekając cierpliwie, aż twój „brat” odwali za ciebie robotę. Chwilę potem rozległy się śmiechy i Koreańczycy wbiegli do pokoju, ocierając się o fotel. Wyskoczyłaś z „kryjówki” i już siedziałaś na piersi Taeyanga.
- Znowu wygrałam – mruknęłaś zadowolona i zerknęłaś w stronę G-dragona zapędzonego do rogu przez tygrysa.
- Eomni też wygrał – zauważył lekko zdyszany chłopak, a w jego oczach błyszczały radosne iskierki.
- Ale ja wygrałam dwa razy – zaznaczyłaś, uwalniając go od swojego ciężaru. Znów czułaś to uczucie, palące cię od środka, a jednocześnie łaskoczące swoim ciepłem. Czarnowłosy usiadł i poczochrał ci włosy, na co odsunęłaś się lekko i zachichotałaś.
- Hej, może go ktoś zabrać? – jęknął GD, patrząc na was błagalnie

~*~*~*~

Od tamtej pory Taeyang przestał wyganiać cię z pokoju podczas odwiedzin gości, którymi najczęściej byli właśnie Dami i G-dragon oraz pozostali członkowie zespołu, który czarnowłosy nazwał BigBang. Dowiedziałaś się też nieco więcej o pracy chłopaka. Dosłownie pożerałaś wzrokiem teledyski do piosenek, które azjaci ci pokazywali, a na widok Taeyanga serce ci szybciej biło. Nie rozumiałaś, dlaczego tak się dzieje, dlatego odbyłaś kilka „damskich” rozmów z Koreanką. Dzięki temu dowiedziałaś się, że to ciepłe uczucie to zakochanie, a to gorące to pożądanie. Poprosiłaś też kobietę, by o niczym nie wspominała chłopakowi – czułaś się onieśmielona samą myślą, że mógłby się o tym dowiedzieć.
Ty i Dami szybko się zaprzyjaźniłyście i chętnie spędzałyście ze sobą czas również poza domem, bo czarnowłosy oficjalnie wyraził zgodę, że możesz wychodzić z nią kiedy chcesz. Odwiedziłaś też kilka razy dom azjatki, który ci się bardzo spodobał. Był miły i przytulny, ale i tak wolałaś dom Taeyanga. Przede wszystkim dlatego, że tamten lepiej znałaś, ale też z powodu, że po prostu był domem Taeyanga.
Polubiłaś również G-dragona. Wydawał ci się być strasznie zabawną osobą i często podśmiewałaś się z jego różnych zachowań, na przykład zamiłowania do porządku. Kiedy byłaś w pobliżu niego, często dla zabawy „przez przypadek specjalnie” zrzucałaś lub przewracałaś coś i śmiałaś się do rozpuku, kiedy zezłoszczony GD naprawiał wyrządzoną szkodę, sam nie wiedząc, czy jest bardziej zdenerwowany, czy rozbawiony.
Pozostałych kolegów Taeyanga trochę się bałaś i nie nawiązałaś z nimi jakichś bliższych relacji, chociaż trochę zaimponowała ci postać TOPa. Czułaś do niego swego rodzaju respekt, ale nie wiedziałaś, z jakiego powodu.

Jakiś czas później zostałaś zaproszona przez G-dragona na jego imprezę urodzinową i mimo że czarnowłosy wyraził na początku zdecydowany sprzeciw, udało ci się go ubłagać, by ci pozwolił iść. Szykowałyście się z Dami cały dzień, a gdy wreszcie skończyłyście, efekt był powalający. Zaczęłaś podskakiwać przed lustrem, czując rozsadzającą cię radość – w końcu szłaś na swoją pierwszą w życiu imprezę – ale Koreanka kazała ci się uspokoić i podała ci buty na niewielkim obcasie. Założyłaś je i na polecenie kobiety zrobiłaś kilka rundek wokół łazienki, a kiedy przestałaś się chwiać i wymachiwać rękami, azjatka uznała, że jesteś gotowa. Ucieszona wyszłaś na korytarz i stanęłaś u szczytu schodów, ukazując się czekającemu na dole Koreańczykowi.
Oniemiały Taeyang patrzył na ciebie z zachwytem. Byłaś ubrana w dopasowaną sukienkę przed kolano, na nogach miałaś niezbyt wysokie sandałki na szpilce, a dzięki fryzurze i makijażowi zrobionemu przez Dami wyglądałaś drapieżnie i zmysłowo. Powoli zeszłaś po schodach – chodzenie na obcasach wciąż jeszcze sprawiało ci małe trudności – i stanęłaś obok chłopaka.
- I jak ci się podoba? – zapytałaś, czując niespodziewany przypływ nieśmiałości.
- Ja… Ty… Wyglądasz wspaniale – wydukał czarnowłosy, wciąż nie mogąc wyjść z szoku, że ty – dzika dziewczyna z lasu – prezentujesz się lepiej od niejednej modelki. Spuściłaś wzrok, uśmiechając się lekko i nawijając kosmyk włosów na palec.
- To co, idziemy? – zapytała twoja dzisiejsza stylistka, wymijając was i otwierając drzwi.
- Panie przodem – mruknął Koreańczyk, unosząc kąciki ust. Poczułaś, że na twe policzki wypływa rumieniec i wyszłaś za kobietą.

Klub był głośny, zatłoczony i pełen rozmaitych zapachów. Rozejrzałaś się ciekawie dookoła, wypatrując dzisiejszego solenizanta. Po chwili G-dragon pojawił się przed tobą z szerokim uśmiechem.
- No, no… Pokaż mi się – powiedział zamiast powitania.
Uśmiechnęłaś się z zadowoleniem i obróciłaś dookoła, ukazując się w całej okazałości.
- Myślałem, że znam możliwości mojej siostry, ale teraz przeszła samą siebie – usłyszałaś jego pełen uznania głos.
- No weź już tak nie słódź, lepiej chodźmy potańczyć – odezwała się Dami i pociągnęła cię na parkiet.
- Dami… jest mały problem. Ja nie umiem tańczyć – mruknęłaś azjatce do ucha, na co tamta machnęła ręką.
- Po prostu wczuj się w muzykę i rób to, co wszyscy – poradziła ci z uśmiechem. Pokiwałaś głową i przymknęłaś oczy, koncentrując się na zmyśle słuchu. Już niedługo twoje ciało zaczęło się samo poruszać w rytmie wydobywających się z głośników dźwięków.
W pewnym momencie poczułaś obok siebie zapach Taeyanga. Uśmiechnęłaś się, nie otwierając oczu i dopasowałaś swoje ruchy do nowego partnera. Nagle piosenka się skończyła i rozbrzmiały nieco szybsze rytmy. Rozejrzałaś się dookoła, próbując dostosować się do nowej melodii, kiedy zostałaś uchwycona za dłoń i obrócona wokół osi. Spojrzałaś lekko zdziwiona na czarnowłosego, w którego oczach błysnęły wesołe iskierki i uśmiechnęłaś się szeroko, pozwalając się poprowadzić chłopakowi.
Kilka chwil później Taeyanga zastąpił GD.
- Odbijany! – zawołał ze złośliwym uśmieszkiem. Czarnowłosy wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę jego siostry. Zachichotałaś cicho, wirując w tańcu z Koreańczykiem.
- I jak ci się podoba moja impreza? – zagaił G-dragon.
- Jest super! Cieszę się, że Taeyang zgodził się, żebym poszła – powiedziałaś z uśmiechem, spoglądając w kierunku wspomnianego azjaty. Z lekkim niezadowoleniem stwierdziłaś, że tańczy teraz z jakąś obcą długonogą żółtowłosą dziewczyną w butach na najcieńszej i najokropniejszej szpilce, jaką w życiu widziałaś. Szczegół, że widziałaś ich tylko tyle, co wtedy, gdy z Dami chodziłyście na zakupy. Poczułaś, jak coś zakłuło cię w sercu i zaczęłaś lawirować tak, by znaleźć się w jej pobliżu. Gdy byłaś już wystarczająco blisko, niby przypadkiem zawadziłaś nogą o cienki obcas, sprawiając, że pękł z cichym trzaskiem. Zauważyłaś, że twój partner uśmiecha się znacząco, więc zrobiłaś minę niewiniątka, już po chwili słysząc satysfakcjonujące łupnięcie i stłumione przekleństwo. Odwróciłaś się, dostrzegając że blondyna siedzi na ziemi, trzymając się za kostkę, a obok niej leży fragment obcasa.
- Nic ci nie jest? – zapytał czarnowłosy, pochylając się nad dziewczyną.
- Chyba skręciłam kostkę – mruknęła tamta, wstając z pomocą chłopaka, który odprowadził ją na bok. Przyglądałaś się temu z lekkim niesmakiem i z nadąsaną minką. W końcu odwróciłaś się i skierowałaś kroki do baru, siadając na wysokim krześle. Po chwili obok ciebie zjawił się G-dragon (a któżby inny?) i zamówił dwa drinki. Odmówiłaś gestem, ale Koreańczyk i tak podsunął ci jedno z naczyń.
- Wypij, co ci szkodzi? – mruknął, posyłając ci ledwo dostrzegalny uśmiech. Prychnęłaś cicho, ale wzięłaś kieliszek, ostrożnie smakując zawartość. Nie było takie złe, więc pociągnęłaś większy łyk. W pewnym momencie twą uwagę przyciągnęły okrzyki grupki chłopaków siedzących przy stoliku nieopodal. Zaciekawiona zeskoczyłaś z krzesła i podeszłaś bliżej, szybko zapominając o tamtym zdarzeniu. Dwóch azjatów siedziało naprzeciwko siebie, a ich prawice zwarły się w uścisku. Po chwili jeden z nich zaczął spychać dłoń drugiego na blat stołu, aż wreszcie ze zwycięskim okrzykiem przycisnął ją do podłoża. Przyglądałaś się temu uważnie, po jakimś czasie zaczynając rozumieć zasady tej dziwnej gry. Po każdej rozgrywce zwycięzca zostawał na miejscu, a przegrany odchodził i na jego miejsce dosiadał się kolejny.
Kiedy kolejny raz miejsce się zwolniło, szybko wśliznęłaś się na krzesło, zaskakując powiększającą się grupkę. Owszem, były tam również dziewczyny, ale one z reguły tylko się przyglądały.
- Na pewno chcesz się siłować? – spytał z powątpiewaniem niewysoki, ale dobrze zbudowany chłopak siedzący naprzeciw ciebie.
- Chcę spróbować – odparłaś spokojnie, a w twych oczach błysnęły figlarne iskierki. Tamten wzruszył ramionami.
- Długo tu nie posiedzisz… - mruknął, wzbudzając powszechne rozbawienie. Uśmiechnęłaś się kącikiem ust i splotłaś prawą dłoń z dłonią przeciwnika. Chłopak obok dał znak i napięłaś mięśnie ramienia. Lekceważący uśmieszek powoli schodził z twarzy Koreańczyka, kiedy mimo prób nie udało mu się przepchnąć twej dłoni nawet o milimetr. Nawet cię to rozbawiło, więc użyłaś trochę więcej siły, z satysfakcją obserwując wyraz niedowierzania na twarzy rywala, kiedy jego przedramię uderzyło z głuchym łupnięciem o blat. Wśród zebranych rozległy się szmery zaskoczenia i podziwu. Uśmiechnęłaś się pod nosem, gdy twój przeciwnik wstał i odszedł, rozcierając zewnętrzną część dłoni.
Rozegrałaś jeszcze kilkanaście pojedynków – każdy z chłopaków chciał spróbować swoich sił w starciu z tobą. Każdy z nich wygrałaś bez większego wysiłku. Lata spędzone na chodzeniu jak zwierzę zahartowały twoje mięśnie, dając im ogromną siłę i wytrzymałość, dzięki czemu nie męczyłaś się zbytnio podczas rozgrywek. Gdzieś w międzyczasie GD przyniósł ci kolejnego drinka. Nie chciałaś go wypić, ale solenizant obruszył się, słysząc twoją odmowę.
- No co, za moje zdrowie nie wypijesz?
Na taki argument nie miałaś odpowiedzi i koniec końców, z dwóch drinków zrobiło się cztery, potem sześć, a potem straciłaś rachubę. Towarzystwo dookoła również nie próżnowało i już wkrótce wszędzie rozbrzmiewały wybuchy pijackiego śmiechu.
Kiedy wreszcie Taeyangowi udało się do ciebie dopchać, byłaś zalana w trupa, bredziłaś bez sensu po chińsku i w niczym nie przypominałaś zjawiskowej dziewczyny, którą byłaś jeszcze kilka godzin wcześniej. Czarnowłosy bez większych ceregieli odepchnął zataczającego się G-dragona i podniósł cię z ziemi, roztrącając podchmielone towarzystwo.
Chłodne nocne powietrze nieco cię otrzeźwiło. Przestałaś wymachiwać kończynami bez ładu i składu i grzecznie pozwoliłaś się posadzić na siedzeniu i zapiąć sobie pasy. Chłopak zatrzasnął drzwi i obszedł samochód, wsiadając z drugiej strony.
- Jedź – rzucił do Dami, która chyba jako jedyna nie tknęła tego wieczoru alkoholu – w końcu ktoś musiał rozwieźć pijane towarzystwo do domów.
- Tylko pilnuj, żeby mi nie zabrudziła tapicerki – mruknęła kobieta, wciskając pedał gazu.

Gdy w końcu dotarliście do domu, wytoczyłaś się z samochodu i zataczając się, ruszyłaś w stronę drzwi, jednak okazało się to zadaniem ponad twoje siły – przecież nie da się normalnie chodzić, kiedy wszystko się rusza i wiruje. Na szczęście poczułaś, że Taeyang chwyta cię za ramię, zapewniając jako takie podparcie. Przywarłaś do niego całym ciałem, starając się nie upaść na ziemię, która uparcie uciekała ci spod nóg.
- Źźziękuje śssi. Sso ja bym bess cssiebie zsrobiła? – w tym stanie nawet twój chiński nie brzmiał zbyt zrozumiale. Zarzuciłaś ręce na szyję chłopaka i spróbowałaś go pocałować w policzek, tak jak to widziałaś w jednej dramie, ale zachwiałaś się i uderzyłaś nosem w jego klatkę piersiową.
- Kchhholera – zaklęłaś, próbując ustać na huśtającej się powierzchni. Nagle poczułaś, że czarnowłosy bierze cię na ręce i wnosi do domu. Wtuliłaś się w niego jak kotek, przymykając oczy i czując ogarniającą cię senność. Niespodziewanie zostałaś pozbawiona przyjemnego ciepła i położona wśród tygrysów. Jęknęłaś niezadowolona i przetarłaś oczy, próbując skupić oburzony wzrok na twarzy Koreańczyka.
- Zssostań… - poprosiłaś, łapiąc go za skraj koszulki. Azjata zastanawiał się dłuższą chwilę, a kiedy po twych policzkach spłynęły łzy, westchnął i znów cię podniósł, tym razem kierując się do swojego pokoju. Posadził cię na łóżku i pomógł pozbyć się niewygodnych butów, a ty, mimo jego protestów, ściągnęłaś sukienkę, zostając w samej bieliźnie i wśliznęłaś się pod ciepłą kołdrę. Wkrótce dołączył do ciebie Taeyang, w którego wtuliłaś się, układając głowę na jego piersi i ze szczęściem wymalowanym  na twarzy zasnęłaś.

~*~*~*~

Rano miałaś gigantycznego kaca. Kiedy ciepłe promienie słońca cię obudziły, skrzywiłaś się i naciągnęłaś kołdrę na głowę, wciskając twarz w poduszkę. Zaraz, w poduszkę?!
Usiadłaś gwałtownie, natychmiast żałując tego ruchu, bo nagła zmiana ciśnienia niemal rozsadziła ci głowę. Zakwiliłaś z bólu i zakryłaś twarz dłońmi, czując, jak twe oczy wypełniają się łzami. Takiego cierpienia jeszcze nigdy nie doświadczyłaś, ani na wolności, ani w cyrku, ani nawet wtedy, kiedy poprzednio pokutowałaś za nadużycie alkoholu. Podciągnęłaś kolana pod brodę, obiecując sobie, że nie tkniesz już więcej tego świństwa.
Powoli wracały do ciebie urywki wydarzeń minionego wieczoru. Taniec. Złamany obcas. Siłowanie się na rękę. Wesołość i ciepło. Samotność i smutek. I Taeyang. Na samo wspomnienie idiotycznej sceny przed domem twoje policzki nabrały żywszego odcienia. Pewnie teraz myśli, że jestem głupia…
Twoje rozważania przerwało wkroczenie jakby przywołanego twymi myślami chłopaka. Na jego widok jeszcze mocniej się zarumieniłaś i odwróciłaś twarz do ściany. Nie potrafiłaś spojrzeć mu w oczy po tych wszystkich głupstwach, które wyczyniałaś wczoraj.
- Mianhe – mruknęłaś cicho, czując napływające łzy, tym razem z powodu poczucia beznadziei.
- No, masz za co. Ale to moja wina, powinienem cię lepiej pilnować – westchnął czarnowłosy, nalewając herbaty do kubka. Odgłos płynu sprawił, że twoje gardło stało się jak papier ścierny, ale nie odwróciłaś się.
- Ciągle tylko przysparzam ci kłopotów… - ciągnęłaś dalej, zatapiając się w otchłani rozpaczy.
- Hǔ er, przestań… - zaczął Koreańczyk, ale zignorowałaś go.
- No bo co ja robię pożytecznego? Nic. I albo rozwalam ci dom, albo robię coś, przez co musisz się mną zajmować, jakbym była dzieckiem. A do tego musisz wydawać dużo pieniędzy na jedzenie dla moich braci. I jeszcze…
- Powiedziałem: przestań – stanowczy głos Taeyanga skutecznie cię uciszył. Zagryzłaś usta, próbując powstrzymać się od płaczu, niestety z mizernym skutkiem. Już po chwili twym skulonym ciałem wstrząsnął szloch. Azjata westchnął, nie bardzo wiedząc, jak się zachować, więc po prostu usiadł obok ciebie i otoczył cię ramionami. Wtuliłaś twarz w jego ramię, rozklejając się na dobre.
- Ćśśś… Już dobrze… - powtarzał kojącym głosem, delikatnie kołysząc cię w ramionach, aż wreszcie się uspokoiłaś.
- Gdyby mi to aż tak bardzo przeszkadzało, wyrzuciłbym cię już pierwszego dnia – mruknął, przyciskając cię mocniej i opierając podbródek na twej skroni.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale długo się zastanawiałem, czy cię przygarnąć i w momencie, kiedy to robiłem, liczyłem się z konsekwencjami. Dlatego teraz nie ma opcji, żebym cię wywalił, bez względu na to, co zrobisz. Owszem, czasem narzekam na różne rzeczy, ale nie przejmuj się, ludzie tak mają.
Chłopak ucałował cię w czubek głowy, co wywołało w tobie falę ciepła. Przywarłaś do czarnowłosego, wdychając jego zapach i na nowo odzyskując spokój.
- Komawo. Jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam – wyszeptałaś, wyczuwając, że Taeyang się uśmiecha.
- To co, herbaty? – zaproponował, sprawiając, że twoje gardło zaczęło gwałtownie domagać się płynu. Pokiwałaś głową, spoglądając łakomie na kubek, a Koreańczyk roześmiał się wesoło.

~*~*~*~

Zbliżały się urodziny Taeyanga i zastanawiałaś się, co mogłabyś dla niego zrobić. Chciałaś mu dać coś wyjątkowego w podzięce za wciąż przedłużającą się gościnę. Spędziłaś wiele godzin na szukaniu prezentu w internecie, ale nie było tam nic, co mogłaś zrobić – w końcu nie miałaś pieniędzy i nie mogłaś mu niczego kupić.
Któregoś dnia, kiedy razem z siostrą G-dragona przechodziłyście koło cukierni, olśniło cię.
- Wiem! – zawołałaś, klaszcząc w dłonie. Odwróciłaś się do kobiety z błyszczącymi z podekscytowania oczami.
- Dami, nauczysz mnie robić ciasto? – zapytałaś, patrząc na nią z nadzieją.
- Aaaa… chcesz mu zrobić tort – uśmiechnęła się Koreanka. Zmarszczyłaś lekko brwi.
- A co to jest tort?
- Takie ciasto, które się robi na urodziny – wyjaśniła azjatka, mrugając do ciebie porozumiewawczo. Pokiwałaś głową, a Dami zaprowadziła cię do samochodu.
- Mam w domu książkę kucharską, tam na pewno się coś znajdzie – powiedziała, rzucając ci przyjazne spojrzenie.

Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany dzień. Siostra G-dragona zaproponowała, że ci pomoże, ale odmówiłaś. Chciałaś wszystko zrobić sama.
Rano, zanim Taeyang wyszedł na trening, po kryjomu wyciągnęłaś mu portfel z kieszeni, a gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, popędziłaś do pokoju, przebrać się w „normalne” ubranie.
- Przykro mi, nie mogę was ze sobą zabrać – mruknęłaś cicho do „braci”, pogładziłaś ich na pożegnanie, podrapałaś Homie’ego za uchem i wybiegłaś na zewnątrz. W pobliskim sklepie kupiłaś potrzebne składniki i w podskokach wróciłaś do domu. Po rozpakowaniu zakupów przyniosłaś do kuchni książkę, założyłaś czapkę szefa kuchni, którą ostatnio dostałaś od czarnowłosego w nagrodę za „w miarę przyzwoite zachowanie” i zabrałaś się do roboty.

Po południu Taeyang wrócił do domu. Był zły. Ten dzień – jego dzień – okazał się być najbardziej pechowym w jego życiu. Spóźnił się na autobus i musiał iść do wytwórni na piechotę, prawie został przejechany przez samochód, gdy biegł na salę, wpadł na jakąś dziewczynę z kawą, oprócz tego dostał opieprz za spóźnienie, rozerwał na kolanie ulubione spodnie, a na koniec odkrył, że nie ma portfela i musiał wracać do domu tak, jak przyszedł, a jakby tego było mało, w połowie drogi zaczął padać deszcz.
Chłopak zdjął przemoczone buty, bluzę i koszulkę, poczochrał wilgotne włosy i skierował się do swojego pokoju, jednak przechodząc obok kuchni zatrzymał się w pół kroku. Pomieszczenie było całe zachlapane czymś jasnym, obok lodówki walały się skorupki po jajku, w kącie leżały strzępy torebki po mące, którą pokryta była niemal cała podłoga, a przy stole siedział komitet powitalny liczący jedną osobę… i trzy zwierzęta. Każde miało na głowie kolorową trójkątną czapeczkę, a ty nakrycie głowy szefa kuchni. Na widok czarnowłosego uśmiechnęłaś się nieśmiało.
- Pewnie jesteś na mnie zły o ten bałagan, ale nie zdążyłam posprzątać. Masz dzisiaj urodziny i chciałam ci podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, czego mnie nauczyłeś i przeprosić cię, że musiałeś znosić nasze wybryki. Mam nadzieję, że uda mi się ci to jakoś wynagrodzić – powiedziałaś cicho, przesuwając w jego stronę efekt swojej kilkugodzinnej pracy. Był to tort, a raczej coś, co go z daleka przypominało – było krzywe, nierówno pokryte masą tortową, z krzywym napisem „Wszystkiego Najlepszego”, ale dla Taeyanga był to najpiękniejszy prezent, jaki mogłaś mu dać. Jego oczy zalśniły od powstrzymywanych łez, kiedy rzucił na podłogę ubrania i podszedł do ciebie, zamykając w mocnym uścisku, który po krótkiej chwili odwzajemniłaś.
- Hǔ er… Nie musiałaś… - jego urywany szept zabrzmiał tuż obok twego ucha.
- Ale chciałam. Chciałam dać ci coś wyjątkowego. Ale chyba nie do końca mi wyszło… - powiedziałaś równie cicho, upajając się jego zapachem. Chłopak tylko pokręcił głową, śmiejąc się z cicha i zmierzwił ci włosy, zrzucając białą czapkę. Parsknęłaś z udawanym niezadowoleniem i również potargałaś mu czarną grzywę. Już po chwili wylądowaliście na podłodze, przepychając się nawzajem i próbując dosięgnąć głowy drugiego, śmiejąc się przy tym do rozpuku.

~*~*~*~

Taeyang, w przeciwieństwie do G-dragona, nie lubił świętować w tygodniu, więc jego impreza odbyła się w sobotę. I tym razem zostałaś odpowiednio przygotowana przez Dami, jednak twoja kreacja znacznie różniła się od poprzedniej. Byłaś ubrana w zwiewną sukienkę bez ramiączek z półprzezroczystego materiału, przewiązaną w pasie zieloną, aksamitną wstążką, a na stopach miałaś delikatne, wymyślne sandałki projektu przyjaciółki. We włosy miałaś wpięte kilka żywych gałązek, a twój makijaż był równie delikatny, jak cała reszta. Całość przywodziła na myśl rusałkę, delikatną i tajemniczą, kryjącą jednak mroczny sekret.
Tym razem zeszło się wam trochę dłużej, niż planowałyście, więc siostra G-dragona kazała mu jechać bez was. Zbiegłaś lekko po schodach, nieomal potykając się na rozwalonego na dole Eomniego. Było ci trochę przykro, że kolejny raz zwierzęta zostawały same w domu, dlatego obiecałaś im, że wkrótce wybierzecie się na kolejną nocną eskapadę. Pogładziłaś przelotnie miękką sierść tygrysa i w podskokach podążyłaś do samochodu Koreanki, która wkrótce do ciebie dołączyła.
Klub, do którego się wybrałyście, był równie głośny i jeszcze bardziej zatłoczony niż poprzedni. Z trudem przeciskałyście się między ściśniętymi ludźmi, wypatrując solenizanta, niestety bezskutecznie. Zaczęłyście tańczyć, ale twoje serce coraz mocnej ściskał niepokój. Rozglądałaś się na wszystkie strony, mając nadzieję na dostrzeżenie charakterystycznej sylwetki czarnowłosego, jednak widziałaś tylko kłębowisko ciał bawiących się ludzi.
- Co się dzieje?! – usłyszałaś, jak Dami przekrzykuje hałas. Przygryzłaś wargę.
- Nie ma go! – odkrzyknęłaś, rzucając azjatce zmartwione spojrzenie.
- Nic mu nie będzie! Odpręż się! – poradziła tamta, ale ty pokręciłaś głową i zaczęłaś powoli zmierzać w stronę baru. Poprosiłaś o szklankę wody – w końcu obiecałaś sobie nie tykać więcej alkoholu – jeszcze raz rozejrzałaś się dookoła. Nagle dostrzegłaś go siedzącego z resztą BigBang przy najbardziej odległym stoliku. Uspokojona miałaś właśnie wrócić na parkiet, ale zobaczyłaś, że dosiadła się do nich grupka skąpo ubranych dziewczyn. Serce cię zakłuło, oczy  pociemniały, a wargi uniosły nieco, odsłaniając zęby. Już miałaś do nich iść, ale powstrzymała cię dłoń Dami, która zacisnęła się na twym ramieniu.
- Hǔ er, co się dzieje? – usłyszałaś jej zaniepokojony głos przy swoim uchu. Wydałaś z siebie gniewny pomruk, a kobieta podążyła za twoim spojrzeniem i zachichotała cicho, zbijając cię z tropu. Spojrzałaś na nią urażona, a tamta pokręciła tylko głową.
- Dziewczyno, ty jesteś zwyczajnie zazdrosna – powiedziała z rozbawieniem. Popatrzyłaś na nią sceptycznie.
- Możliwe… A nawet jeśli, to co z tego? – rzuciłaś zaczepnie, krzyżując ręce na piersiach. Koreanka roześmiała się wesoło i przytuliła cię mocno.
- Daj mu spokój, przynajmniej dzisiaj. To jego święto, nie psuj mu zabawy. Po prostu baw się razem z nim i udawaj, że nic się nie stało.
- Mam… udawać? – nie byłaś do końca przekonana do propozycji przyjaciółki, ale widząc jej proszące spojrzenie westchnęłaś cicho i się zgodziłaś. Przywołałaś na twarz grymas przypominający uśmiech i pozwoliłaś się pociągnąć w stronę tamtego stolika.
- Pomyśl o czymś zabawnym lub przyjemnym – szepnęła azjatka, widząc twój wyraz twarzy. Wyobraziłaś sobie tamte dziewczyny uciekające przed tobą w tych ich niebotycznie wysokich szpilach przez las i twój humor momentalnie się poprawił.
- Łooo… A co to za piękne panie? – rzucił G-dragon, a lekko już podpite towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Puściłaś oczko panience siedzącej przy Taeyangu i bezceremonialnie wcisnęłaś się między niego a Topa, „przypadkiem” następując wypindrzonej laluni na odkryte palce. Kiedy tamta syknęła z bólu i spiorunowała cię wzrokiem, uśmiechnęłaś się tylko niewinnie, przytulając się do ramienia czarnowłosego.

~*~*~*~

Tym razem to ty odprowadzałaś pijanego chłopaka do domu. Tak jak obiecałaś Dami, darowałaś sobie większą rozróbę, choć momentami naprawdę cię korciło. Koniec końców, dziewczyna ostrząca sobie zęby na Taeyanga odpuściła, ale na odchodne posłała ci spojrzenie mówiące „jeszcze się policzymy”. Szczerze, to mało cię to obeszło.
Od momentu opuszczenia auta siostry G-dragona, która znowu robiła za taksówkarza, czarnowłosy nie mógł się od ciebie odkleić. Nie żeby ci się to nie podobało, ale byłaś zmęczona i chciałaś już odpocząć. W końcu zirytowana przerzuciłaś go sobie przez ramię i z niemałym trudem (bo chłopak trochę ważył) wniosłaś do domu. Zaraz  w progu zostałaś przewrócona przez tygrysy, które domagały się pieszczot po tak długim czasie nudzenia się w domu.
- Aish… Nie teraz… - mruknęłaś, spychając z siebie koty i głaszcząc przelotnie Homie’ego. Z tyłu dobiegł cię niewyraźny jęk – bolesne spotkanie z ziemią nieco otrzeźwiło Koreańczyka, który niezgrabnie gramolił się na nogi.
- Yah! Nie rzucaj mną gzzie popadnie! – wybełkotał, próbując spiorunować cię wzrokiem, ale nie za bardzo mu wyszło.
- Nie gadaj, tylko właź do tego domu – syknęłaś, ciągnąc go za nadgarstek. Miałaś już dość dzisiejszego dnia. Wydarzyło się w nim stanowczo za dużo. Wepchnęłaś chłopaka bezceremonialnie do pokoju, przyniosłaś mu dzbanek wody i czym prędzej zrzuciłaś z siebie ubranie, wciskając się w starą tygrysią skórę. Chęć wyrwania się z narzuconej roli wzięła górę nad zmęczeniem. Potrzebowałaś odskoczni od tego całego „ludzkiego życia”. Kilka minut później mknęłaś wraz z braćmi po dachach domów, upajając się wolnością i swobodą, jakie oferowała Seulska noc.

~*~*~*~

Przemykaliście szybko między budynkami i już wkrótce znaleźliście się w parku niedaleko domu. Zwolniliście do truchtu, przemierzając alejki wciąż pogrążone w mroku. W pewnym momencie przystanęłaś, dostrzegając na ławeczce nieopodal skuloną postać. Zaciekawiona podeszłaś bliżej, a postać poruszyła się. Był to chłopiec, około dziesięcioletni, z niezbyt dużym plecakiem.
- Nie powinieneś być w domu? – zapytałaś, przysiadając przed nim. Dzieciak westchnął.
- Może i powinienem, ale nie mogę tam wrócić.
- Dlaczego? Stało się coś złego? – przekrzywiłaś głowę, usiłując odgadnąć jego emocje.
- Nie, ale nie mogę wrócić – powtórzył.
- To chodź ze mną. Zmarzniesz tutaj i się rozchorujesz – mruknęłaś z troską i bezwiednie podrapałaś za uchem Eomniego, który wcisnął łeb pod twoje ramię. Oczy chłopca rozszerzyły się w zachwycie.
- To twój tygrys? – zapytał, wpatrując się z podziwem w zwierzaka. Pokiwałaś delikatnie głową.
- Ma na imię Eomni, a tamten drugi to Baltob – przedstawiłaś „braci” i podniosłaś się z kolan.
- To idziesz? – wyciągnęłaś rękę, którą tamten ujął po chwili wahania.
- Jestem SamDong, a ty?
- Hǔ er – powiedziałaś, idąc w kierunku domu.
- Czemu nie masz butów? I czemu twoje ubranie wygląda jak skóra tygrysa? – usłyszałaś zaciekawiony głos chłopca.
- Bo to jest tygrysia skóra. A boso mi wygodniej – odparłaś, uśmiechając się kącikiem ust.
- Czemu uciekłeś z domu? – zapytałaś po chwili.
- Szukałem siostry – odpowiedział SamDong po krótkiej ciszy. Milczałaś, mając nadzieję, że chłopiec powie ci więcej i nie zawiodłaś się.
- Wczoraj znalazłem stary album ze zdjęciami, na których byli mama, tata i jakaś dziewczynka. Zapytałem mamy, kto to jest, a ona powiedziała, że to moja starsza siostra i żebym więcej nie pytał. Potem poszła do taty i się rozpłakała i powiedziała, że ona już tego nie wytrzyma i że powinni mi powiedzieć, ale on jej zabronił. I się pokłócili, a ja uciekłem do swojego pokoju. Później mama przyszła do mnie i powiedziała, że moja siostra zgubiła się dawno temu, kiedy byli na wycieczce i że bardzo za nią tęskni. Powiedziała, że bardzo chciałaby, żebym ją poznał i żałuje, że to niemożliwe.
SamDong zamilkł na chwilę, kiedy tygrys otarł się lekko o jego nogę i pobiegł naprzód, goniąc drugiego kota.
- No to poszedłem jej poszukać. Nie chciałem, żeby mama była smutna…
- A może ona się teraz o ciebie martwi? – zapytałaś, ale chłopiec pokręcił głową.
- Powiedziałem jej, że będę nocował u kolegi. Nie powinna się martwić, jestem już duży i dam sobie radę.
Wkrótce doszliście do domu Taeyanga. Otworzyłaś ostrożne furtkę, uważając, żeby nie skrzypnęła i wśliznęłaś się na niewielkie podwórko. Tygrysy przybiegły wcześniej i zostawiły drzwi otwarte, więc wpuściłaś SamDonga i zamknęłaś je najciszej jak umiałaś. Poprowadziłaś go na górę do swojego pokoju, gdzie twoi „bracia” już smacznie spali i gestem pokazałaś mu, że będzie spał z wami, po czym sama ułożyłaś się obok ciepłych, miękkich, unoszących się w miarowym oddechu ciał kotów.

~*~*~*~

Skacowany Taeyang był zaskoczony, kiedy rano zobaczył śpiącego obok ciebie i tygrysów chłopca, ale nie zadawał pytań. Chyba zdążył się już przyzwyczaić do niespodzianek, jakie mu sprawiałaś.
Po śniadaniu opowiedziałaś mu o tym, dlaczego SamDong znalazł się u was. Czarnowłosy wysłuchał cię uważnie i zaproponował, że odwiezie chłopca do domu. Dzieciak chwilę protestował, że jeszcze nie znalazł siostry, ale Taeyang wytłumaczył mu, że i tak by jej sam nie znalazł. W końcu wsiedliście do samochodu i pojechaliście, kierując się instrukcjami SamDonga.
W końcu zatrzymaliście się przed ładnym, niedużym domkiem z ogródkiem. Chłopiec wysiadł, a ty za nim i odprowadziłaś go pod drzwi. Nacisnęłaś dzwonek i kilka sekund później w wejściu stanęła kobieta, około czterdziestoletnia i porwała w ramiona SamDonga, który wtulił się w nią jak kotek.
- Synku… Tak się martwiłam… - wyszeptała matka, gładząc dzieciaka po włosach.
- Przepraszam. Ja tylko chciałem znaleźć siostrę, żebyś już nigdy nie była smutna – powiedział chłopiec. Koreanka uśmiechnęła się i uniosła wzrok na ciebie z zamiarem podziękowania za przyprowadzenie syna, ale gdy wasze oczy się spotkały…
Uderzyła cię fala wspomnień, bardzo starych, odległych, prawie zapomnianych. Setki, tysiące sytuacji, kiedy patrzyłaś w te oczy, przepełnione miłością i czułością, oczy matki…
Kobieta wstała powoli, a na jej twarzy malowały się te same uczucia, co na twojej. Niepewność. Niedowierzanie. Nadzieja.
- ______ - wyszeptała i rozpłakała się. Wpadłaś w jej ramiona, czując jak po twych policzkach spływają gorące łzy.
- Mamo… - odszepnęłaś i rozkleiłaś się na dobre.
- Kochanie, co się tam dzieje? – z pokoju obok wyjrzał mężczyzna, a na twój widok na jego twarzy odmalowała się cała gama emocji. Podszedł do was szybkim krokiem i objął mocno dwie najważniejsze kobiety w jego życiu – jedną, którą zawsze miał przy sobie i drugą, którą stracił na wiele lat.
- Więc jesteś moją siostrą? – zapytał zdziwiony SamDong, patrząc na ciebie oczami jak spodki.
- Wygląda na to, że tak – powiedziałaś, pociągając nosem.
- Hǔ er, co się… - usłyszałaś zdumiony głos Taeyanga, który przyglądał się zszokowany tej niezwykłej scenie. Odwróciłaś twarz w jego stronę i wyswobodziłaś się delikatnie z objęć rodziców, po czym podeszłaś do niego wolnym krokiem. Pokręciłaś głową, czując, jak łzy szczęścia znów napływają ci do oczu.
- Moi… rodzice… - wydusiłaś i wtuliłaś się w niego z całej siły. On również cię objął i pogładził po włosach.
- Tyle lat… - załkałaś w jego ramię.
- Kochanie, nie płacz. To wspaniale, że odnalazłaś rodziców – wyszeptał ci do ucha, a ty dopiero po chwili zorientowałaś się, jak cię nazwał. Odsunęłaś się nieznacznie, spoglądając mu w oczy z nadzieją.
- Ty też…? – zapytałaś, ocierając łzy wierzchem dłoni. Na ustach czarnowłosego wykwitł uśmiech – niewielki, ale mówiący więcej niż tysiące słów.
- Saranghae, ty moje małe tygrysie dziecko – wymruczał z czułością. Uśmiechnęłaś się szeroko i zarzuciłaś mu ręce na szyję, wspinając się na palce i składając na jego ustach ostrożny pocałunek, który chłopak od razu odwzajemnił.
- Yah! Ty tam, odczep się od mojej córki! – zawołał twój tata, wywołując u was wybuch niepohamowanego śmiechu. Nareszcie wszystko było tak, jak powinno być.

Tak oto zakończyła się historia tygrysiej wychowanki i jej wiernych towarzyszy. Odnalazła dom, rodzinę i przestała być już dzieckiem dżungli, choć nigdy nie udało jej się pozbyć niektórych nawyków. Jej dwaj bracia dożyli późnej starości, pod koniec życia bawiąc dwójkę małych, czarnowłosych szkrabów...

P.S. Na początku brat Hǔ er miał mieć na imię SamSung, ale za bardzo się śmiałam, przez co wkurzona Hespe kazała mi zmienić na coś mniej śmiechowego xd (tak naprawdę to nie kazała, po prostu stwierdziłam, że to głupio wygląda ;p)

2 komentarze:

  1. Szczerze, to w drugiej części, zanim zaczęłam ją czytać, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. No, na pewno nie tego, że odnajdzie swoich rodziców xD Obstawiałam raczej, że na jednym z nocnych wypadów znajdzie ją ktoś z cyrku, bo w poprzedniej części było, że ona i tygrysy są poszukiwani. A potem jakiś ratunek ze strony Taeyanga, czy coś xD
    No, w każdym razie. Bardzo mi się podobało - jak zwykle z resztą, z tą tylko różnicą, że tym razem, dzięki tobie, nabrałam trochę weny i chęci do pisania, więc może dzisiaj coś z tego wyjdzie ^^
    Życzę wiele weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dobrze, że cię zaskoczyłam, tak myślę. Znaczy, mam nadzieję, że tak jest dobrze xd Cieszę się, że mimo wszystko ci się spodobało. Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy i bardzo pomaga mi czytanie opinii czytelników. Dzięki temu wiem, czy wyszło lepiej, czy gorzej, ale przede wszystkim mam pewność, że ktoś to czyta. To dla mnie bardzo ważne, czasem po kilka razy dziennie sprawdzam, czy ktoś czegoś nie napisał xd Takie zboczenie zawodowe, chyba mogę tak powiedzieć ;p
      Również życzę ci weny i trzymam kciuki, by i tobie udało się coś napisać. (Jak zawsze, przeczytam to z ogromną przyjemnością ;3)
      Pozdrawiam~

      Usuń