Oto i druga część tego jakże
wspaniałego jak wysypka, fajnego jak fujara, słabego jak sól i tandetnego jak
tłuszcz opowiadania/scenariusza (niepotrzebne skreślić i obrysować
serduszkami). Mam nadzieję, że mimo wciąż się ujawniającej obsesji na punkcie
tygrysów i tygrysopodobnych nadal będziecie chciały to czytać, bo wybaczcie,
ale ja po prostu czasem nie umiem się powstrzymać xd
Życzę wam miłego czytania ;*
<333
Rano obudziłaś się z potwornym
bólem głowy i gardłem wyschniętym na wiór. Przysłoniłaś dłonią twarz i
uchyliłaś powieki, z opóźnieniem rejestrując, że nie jesteś w swoim pokoju.
Byłaś otulona ciepłą puchową kołdrą i półleżałaś na dużej, miękkiej poduszce. To musi być pokój Taeyanga, skojarzyłaś.
Nigdy tu nie wchodziłaś, mimo że chłopak nigdy ci tego nie zabronił.
Dźwięk otwieranych drzwi zabrzmiał w twych uszach jak wystrzał z pistoletu. Skrzywiłaś się lekko, gdy czarnowłosy z niewiarygodnie głośnym szurnięciem przysunął sobie krzesło, stawiając na kolanach tacę z dzbankiem pełnym herbaty i miską ramenu.
Dźwięk otwieranych drzwi zabrzmiał w twych uszach jak wystrzał z pistoletu. Skrzywiłaś się lekko, gdy czarnowłosy z niewiarygodnie głośnym szurnięciem przysunął sobie krzesło, stawiając na kolanach tacę z dzbankiem pełnym herbaty i miską ramenu.
- Dzień dobry, Hǔ er, jak tam
twój kac? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem.
- Nie wiem, o czym mówisz, ale
bardzo mnie boli głowa – mruknęłaś, spoglądając łakomie na herbatę. Koreańczyk zaśmiał się cicho i
nalał ci pełen kubek, który wyrwałaś mu z ręki i opróżniłaś duszkiem.
- Jeszcze – sapnęłaś, patrząc na
niego błagalnie.
- Dobrze, ale tym razem wolniej –
powiedział, nalewając ci kolejną porcję. Przewróciłaś oczami, ale zmusiłaś się,
żeby pić małymi łyczkami. Kiedy dzbanek był już pusty, zabrałaś się za ramen.
- Komawo – powiedziałaś po
skończonym posiłku. Taeyang uśmiechnął się i odstawił tacę na biurko.
- Zakładam, że nie chcesz
tabletki na ból głowy…
- Żadnych tabletek –
potwierdziłaś. Nie ufałaś tym twardym, małym tworom o gorzkim smaku i dziwnym
zapachu.
- W takim razie musisz sobie
jakoś poradzić. Możesz spróbować iść jeszcze spać, albo, jeśli chcesz, mogę ci
przynieść więcej herbaty… - kiwnęłaś głową, czego zaraz pożałowałaś, bo
pulsowanie nasiliło się, a czarnowłosy zniknął za drzwiami. Co u… On nie jest na mnie zły za wczorajszy
burdel?, przemknęło ci przez głowę, gdy zakopałaś się bezpiecznie pod
kołdrą, z dala od rażącego światła i zbyt głośnych dźwięków. Niestety w
zaśnięciu przeszkodziło ci skrzypniecie drzwi i coś dużego i ciepłego wskoczyło
na łóżko, zanim zdążyłaś wyjrzeć spod pościeli. Baltob ugniatał chwilę łapami poduszkę
obok ciebie, a potem legł przy tobie, przykrywając cię ogonem i wtulając zimny
nos w twoją szyję. Zachichotałaś cicho i podrapałaś go za uchem, kryjąc twarz w
jego sierści. Tygrys pachniał kiełbasą, którą pewnie dopiero co jadł, psem,
wodą po goleniu Taeyanga i jakimś innym człowiekiem, ale przede wszystkim
ciepłem i bezpieczeństwem.
Nagle znowu zaczęło cię strasznie
suszyć. Z cichym jękiem zsunęłaś się z łóżka i powlokłaś się do łazienki. Nie
miałaś siły ani ochoty, by podnosić się do pionu i szłaś na czworaka. Drzwi
były uchylone, więc weszłaś do środka. Przed lustrem stał ów nieznajomy
chłopak, którego zapach wyczułaś u „brata”. Nie chciało ci się podnosić głowy,
po prostu pokonałaś krótki odcinek dzielący cię od wanny i wlazłaś do środka,
czując na sobie wzrok Koreańczyka. Z kranu poleciała woda, którą zaczęłaś
chciwie pić, a gdy już zaspokoiłaś pragnienie, zamknęłaś go i osunęłaś się na
mokre dno wanny, układając głowę na ramieniu, od razu zasypiając.
- Hǔ er, przyniosłem ci… -
odezwał się Taeyang, wsuwając głowę do łazienki, ale G-dragon uciszył go
gestem.
- Śpi? – zapytał już ciszej czarnowłosy,
wchodząc dalej, a drugi potwierdził skinieniem głowy. Przez chwilę obaj ci się
przyglądali, aż w końcu Taeyang westchnął i spróbował cię podnieść, jednak
wysunęłaś mu się z rąk i z cichym plaśnięciem opadłaś spowrotem na dno, mrucząc
coś niewyraźnie przez sen. Chłopak ponowił próbę i wyjął cię z wanny,
przyciskając do piersi i zaniósł cię spowrotem do swojego pokoju, gdzie ułożył
cię obok Baltoba. Zamruczałaś jak kotka i wtuliłaś się w miękkie futro na
piersi tygrysa.
- Ładna jest… - powiedział
półgłosem GD, a czarnowłosy pacnął go w głowę.
- Nawet o tym nie myśl – burknął,
rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, a tamten uśmiechnął się niewinnie, uchylając
się przed kolejnym uderzeniem.
~*~*~*~
Obudziłaś się w znacznie lepszym
nastroju kilka godzin później. Przeciągnęłaś się i przetarłaś oczy dłonią,
rejestrując brak Baltoba. Ziewnęłaś i przeturlałaś się po łóżku, lądując lekko na podłodze
i wyszłaś przez otwarte drzwi na korytarz. Z dołu dobiegały głosy Taeyanga i
tego drugiego chłopaka. W głowie zawirowały ci zamglone wspomnienia z
poprzedniego wieczoru, ale potrząsnęłaś głową, odganiając je precz i zeszłaś na dół. W kuchni
powitały cię uśmiechy azjatów, przyjazne szczeknięcie Homie’ego i ciche pomruki
tygrysów. Zwierzęta leżały na podłodze, wygrzewając się w promieniach
popołudniowego słońca wpadających przez okno.
Odgarnęłaś włosy opadające ci na
czoło i wgramoliłaś się na krzesło, siadając na nim po turecku. Po chwili
czarnowłosy postawił przed tobą ramen. Wymruczałaś ciche podziękowanie i
zaczęłaś jeść. Nie minęło pięć minut, a już wylizywałaś miskę z resztek.
- Komawo – powiedziałaś z
uśmiechem, odsuwając od siebie naczynie i opierając łokcie na blacie.
- Czemu chodzisz w tej skórze?
Moja siostra chyba przyniosła ci ubrania… - spojrzałaś na nieznajomego,
przekrzywiając lekko głowę.
- Siostra? – zapytałaś, nie
bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi.
- A, no tak. Jestem G-dragon,
brat Dami – zreflektował się Koreańczyk. Pokiwałaś głową, zapamiętując nowe
słowo.
- Chodzę w niej, bo tak mi
wygodniej. W tamtych ubraniach muszę chodzić tak jak wy, a w tym mogę robić co
chcę – powiedziałaś i zeskoczyłaś na podłogę, układając się między tygrysami i
psem.
- Jak ty to robisz? Nawet temu
tutaj – szturchnął Taeyanga w bok – nie pozwalają się tak traktować – słysząc zafascynowany głos gościa uśmiechnęłaś
się lekko, przymykając oczy.
- To moi bracia. Dlaczego mieliby
mi nie pozwolić? – odpowiedziałaś, zerkając z ukosa na G-dragona.
- Ale oni nie są twoimi
prawdziwymi braćmi – zauważył tamten.
- Masz rację, nie jesteśmy z
jednej matki. Kiedy ich złapali, zaopiekowałam się nimi i stali się dla mnie
jakby młodszymi braćmi – wyjaśniłaś, przekręcając się na plecy.
- Ale… - chłopak chciał jeszcze
coś powiedzieć, ale czarnowłosy mu przerwał.
- Zostaw to. Widziałeś, w jakim
wczoraj była stanie. Pewnie jeszcze ma kaca.
- Właśnie, co to jest ten kac? –
zapytałaś zaciekawiona.
- Kac jest wtedy, kiedy wypijesz
za dużo alkoholu – wytłumaczył azjata, spoglądając na ciebie znacząco.
- Ale ja nie piłam alkoholu,
tylko wino – zaprotestowałaś, a GD parsknął śmiechem.
- W winie też jest alkohol –
powiedział rozbawiony. Zastanowiłaś się chwilę, próbując przypomnieć sobie coś
z poprzedniego wieczoru.
- Fajny jest ten alkohol. Tylko
potem nie można normalnie chodzić i wszystko się rusza – stwierdziłaś w końcu.
- Oooo, Taeyang, chyba będziesz
musiał zamykać barek na klucz, bo inaczej wszystko ci wypije – zaśmiał się
Koreańczyk, a czarnowłosy prychnął.
- Ona więcej nie weźmie alkoholu
bez pozwolenia. Prawda? – zaakcentował ostatnie słowo. Skrzywiłaś się, ale
kiwnęłaś głową na zgodę, na co G-dragonowi zrzedła mina.
- Szkoda… Miałem nadzieję, że
będę miał z kim pić – westchnął ciężko, puszczając ci oczko. Zachichotałaś i
przeciągnęłaś się na chłodnych płytkach.
- Nudzi mi się. Pobawmy się w coś
– zamarudziłaś, rzucając proszące spojrzenie Taeyangowi.
- A w co?
- Nie wiem… może w polowanie? –
zaproponowałaś, a GD ci przyklasnął.
- To może być całkiem fajne. Jak
się w to gra?
- No… Wy uciekacie, a ja was
gonię – wyjaśniłaś, odwracając się na brzuch.
- No i świetnie! Tae, wstawaj,
nie bądź baba – rzucił i wybiegł na korytarz. Zerwałaś się z miejsca i
skoczyłaś mu na plecy. Ciało G-dragona upadło na podłogę z głuchym łupnięciem.
- Przegrałeś. Musisz być szybszy –
powiedziałaś i puściłaś go. Azjata powoli zbierał się z podłogi.
- Wiesz… może jednak w coś
innego… - zaczął, ale czarnowłosy wyminął was i wbiegł na schody. Na górze
odwrócił się jeszcze i odezwał się z kpiącym uśmiechem.
- Co, już wymiękasz?
Zaśmiałaś się i popędziłaś za
nim. Nie pierwszy raz w to graliście i Koreańczyk poznał już kilka sztuczek,
dzięki którym nie udawało ci się już go tak łatwo złapać. Przeskoczyłaś przez
przewrócone krzesło i pośliznęłaś się na rozrzuconych książkach, a w tym czasie
chłopak już zbiegł na dół. Otrząsnęłaś się i stanęłaś u szczytu schodów,
uśmiechając się szeroko.
- I tak cię złapię! – zawołałaś i
zeskoczyłaś na sam dół. Wpadłaś do salonu i uderzyłaś głową o przestawiony
fotel. Niespodziewanie nad tobą przeskoczył Eomni i zamachnął się na
czarnowłosego, ale zaraz podążyłaś za nim i odepchnęłaś go, pomrukując z cicha.
- Ty się nie bawisz – warknęłaś,
ale tygrys przewrócił cię na podłogę i polizał po twarzy. Zaśmiałaś się i
wyśliznęłaś spod niego, zauważając, że azjatów już tu nie ma.
- No dobra, możesz z nami grać.
Jak ich tu zagonisz, to dam ci kawałek kiełbasy – szepnęłaś kotu do ucha, a ten
zwinnie pokonał przeszkodę i znalazł się po drugiej stronie fotelowej barykady.
Przyczaiłaś się za kanapą, zastygając bez ruchu i czekając cierpliwie, aż twój
„brat” odwali za ciebie robotę. Chwilę potem rozległy się śmiechy i Koreańczycy
wbiegli do pokoju, ocierając się o fotel. Wyskoczyłaś z „kryjówki” i już
siedziałaś na piersi Taeyanga.
- Znowu wygrałam – mruknęłaś
zadowolona i zerknęłaś w stronę G-dragona zapędzonego do rogu przez tygrysa.
- Eomni też wygrał – zauważył
lekko zdyszany chłopak, a w jego oczach błyszczały radosne iskierki.
- Ale ja wygrałam dwa razy –
zaznaczyłaś, uwalniając go od swojego ciężaru. Znów czułaś to uczucie, palące
cię od środka, a jednocześnie łaskoczące swoim ciepłem. Czarnowłosy usiadł i
poczochrał ci włosy, na co odsunęłaś się lekko i zachichotałaś.
- Hej, może go ktoś zabrać? –
jęknął GD, patrząc na was błagalnie
~*~*~*~
Od tamtej pory Taeyang przestał
wyganiać cię z pokoju podczas odwiedzin gości, którymi najczęściej byli właśnie
Dami i G-dragon oraz pozostali członkowie zespołu, który czarnowłosy nazwał
BigBang. Dowiedziałaś się też nieco więcej o pracy chłopaka. Dosłownie
pożerałaś wzrokiem teledyski do piosenek, które azjaci ci pokazywali, a na
widok Taeyanga serce ci szybciej biło. Nie rozumiałaś, dlaczego tak się dzieje,
dlatego odbyłaś kilka „damskich” rozmów z Koreanką. Dzięki temu dowiedziałaś
się, że to ciepłe uczucie to zakochanie, a to gorące to pożądanie. Poprosiłaś
też kobietę, by o niczym nie wspominała chłopakowi – czułaś się onieśmielona
samą myślą, że mógłby się o tym dowiedzieć.
Ty i Dami szybko się
zaprzyjaźniłyście i chętnie spędzałyście ze sobą czas również poza domem, bo
czarnowłosy oficjalnie wyraził zgodę, że możesz wychodzić z nią kiedy chcesz.
Odwiedziłaś też kilka razy dom azjatki, który ci się bardzo spodobał. Był miły
i przytulny, ale i tak wolałaś dom Taeyanga. Przede wszystkim dlatego, że tamten
lepiej znałaś, ale też z powodu, że po prostu był domem Taeyanga.
Polubiłaś również G-dragona.
Wydawał ci się być strasznie zabawną osobą i często podśmiewałaś się z jego
różnych zachowań, na przykład zamiłowania do porządku. Kiedy byłaś w pobliżu
niego, często dla zabawy „przez przypadek specjalnie” zrzucałaś lub
przewracałaś coś i śmiałaś się do rozpuku, kiedy zezłoszczony GD naprawiał
wyrządzoną szkodę, sam nie wiedząc, czy jest bardziej zdenerwowany, czy
rozbawiony.
Pozostałych kolegów Taeyanga
trochę się bałaś i nie nawiązałaś z nimi jakichś bliższych relacji, chociaż
trochę zaimponowała ci postać TOPa. Czułaś do niego swego rodzaju respekt, ale
nie wiedziałaś, z jakiego powodu.
Jakiś czas później zostałaś
zaproszona przez G-dragona na jego imprezę urodzinową i mimo że czarnowłosy
wyraził na początku zdecydowany sprzeciw, udało ci się go ubłagać, by ci
pozwolił iść. Szykowałyście się z Dami cały dzień, a gdy wreszcie
skończyłyście, efekt był powalający. Zaczęłaś podskakiwać przed lustrem, czując
rozsadzającą cię radość – w końcu szłaś na swoją pierwszą w życiu imprezę – ale
Koreanka kazała ci się uspokoić i podała ci buty na niewielkim obcasie.
Założyłaś je i na polecenie kobiety zrobiłaś kilka rundek wokół łazienki, a
kiedy przestałaś się chwiać i wymachiwać rękami, azjatka uznała, że jesteś
gotowa. Ucieszona wyszłaś na korytarz i stanęłaś u szczytu schodów, ukazując
się czekającemu na dole Koreańczykowi.
Oniemiały Taeyang patrzył na
ciebie z zachwytem. Byłaś ubrana w dopasowaną sukienkę przed kolano, na nogach
miałaś niezbyt wysokie sandałki na szpilce, a dzięki fryzurze i makijażowi
zrobionemu przez Dami wyglądałaś drapieżnie i zmysłowo. Powoli zeszłaś po
schodach – chodzenie na obcasach wciąż jeszcze sprawiało ci małe trudności – i
stanęłaś obok chłopaka.
- I jak ci się podoba? –
zapytałaś, czując niespodziewany przypływ nieśmiałości.
- Ja… Ty… Wyglądasz wspaniale –
wydukał czarnowłosy, wciąż nie mogąc wyjść z szoku, że ty – dzika dziewczyna z
lasu – prezentujesz się lepiej od niejednej modelki. Spuściłaś wzrok,
uśmiechając się lekko i nawijając kosmyk włosów na palec.
- To co, idziemy? – zapytała
twoja dzisiejsza stylistka, wymijając was i otwierając drzwi.
- Panie przodem – mruknął
Koreańczyk, unosząc kąciki ust. Poczułaś, że na twe policzki wypływa rumieniec
i wyszłaś za kobietą.
Klub był głośny, zatłoczony i
pełen rozmaitych zapachów. Rozejrzałaś się ciekawie dookoła, wypatrując
dzisiejszego solenizanta. Po chwili G-dragon pojawił się przed tobą z szerokim
uśmiechem.
- No, no… Pokaż mi się –
powiedział zamiast powitania.
Uśmiechnęłaś się z zadowoleniem i
obróciłaś dookoła, ukazując się w całej okazałości.
- Myślałem, że znam możliwości
mojej siostry, ale teraz przeszła samą siebie – usłyszałaś jego pełen uznania
głos.
- No weź już tak nie słódź,
lepiej chodźmy potańczyć – odezwała się Dami i pociągnęła cię na parkiet.
- Dami… jest mały problem. Ja nie
umiem tańczyć – mruknęłaś azjatce do ucha, na co tamta machnęła ręką.
- Po prostu wczuj się w muzykę i
rób to, co wszyscy – poradziła ci z uśmiechem. Pokiwałaś głową i przymknęłaś
oczy, koncentrując się na zmyśle słuchu. Już niedługo twoje ciało zaczęło się samo
poruszać w rytmie wydobywających się z głośników dźwięków.
W pewnym momencie poczułaś obok
siebie zapach Taeyanga. Uśmiechnęłaś się, nie otwierając oczu i dopasowałaś
swoje ruchy do nowego partnera. Nagle piosenka się skończyła i rozbrzmiały
nieco szybsze rytmy. Rozejrzałaś się dookoła, próbując dostosować się do nowej
melodii, kiedy zostałaś uchwycona za dłoń i obrócona wokół osi. Spojrzałaś
lekko zdziwiona na czarnowłosego, w którego oczach błysnęły wesołe iskierki i uśmiechnęłaś
się szeroko, pozwalając się poprowadzić chłopakowi.
Kilka chwil później Taeyanga
zastąpił GD.
- Odbijany! – zawołał ze
złośliwym uśmieszkiem. Czarnowłosy wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę
jego siostry. Zachichotałaś cicho, wirując w tańcu z Koreańczykiem.
- I jak ci się podoba moja
impreza? – zagaił G-dragon.
- Jest super! Cieszę się, że
Taeyang zgodził się, żebym poszła – powiedziałaś z uśmiechem, spoglądając w
kierunku wspomnianego azjaty. Z lekkim niezadowoleniem stwierdziłaś, że tańczy
teraz z jakąś obcą długonogą żółtowłosą dziewczyną w butach na najcieńszej i
najokropniejszej szpilce, jaką w życiu widziałaś. Szczegół, że widziałaś ich tylko tyle, co wtedy, gdy z Dami chodziłyście na zakupy. Poczułaś, jak coś zakłuło cię
w sercu i zaczęłaś lawirować tak, by znaleźć się w jej pobliżu. Gdy byłaś już
wystarczająco blisko, niby przypadkiem zawadziłaś nogą o cienki obcas,
sprawiając, że pękł z cichym trzaskiem. Zauważyłaś, że twój partner uśmiecha
się znacząco, więc zrobiłaś minę niewiniątka, już po chwili słysząc
satysfakcjonujące łupnięcie i stłumione przekleństwo. Odwróciłaś się,
dostrzegając że blondyna siedzi na ziemi, trzymając się za kostkę, a obok niej
leży fragment obcasa.
- Nic ci nie jest? – zapytał
czarnowłosy, pochylając się nad dziewczyną.
- Chyba skręciłam kostkę –
mruknęła tamta, wstając z pomocą chłopaka, który odprowadził ją na bok.
Przyglądałaś się temu z lekkim niesmakiem i z nadąsaną minką. W końcu
odwróciłaś się i skierowałaś kroki do baru, siadając na wysokim krześle. Po
chwili obok ciebie zjawił się G-dragon (a któżby inny?) i zamówił dwa drinki.
Odmówiłaś gestem, ale Koreańczyk i tak podsunął ci jedno z naczyń.
- Wypij, co ci szkodzi? –
mruknął, posyłając ci ledwo dostrzegalny uśmiech. Prychnęłaś cicho, ale wzięłaś
kieliszek, ostrożnie smakując zawartość. Nie było takie złe, więc pociągnęłaś
większy łyk. W pewnym momencie twą uwagę przyciągnęły okrzyki grupki chłopaków
siedzących przy stoliku nieopodal. Zaciekawiona zeskoczyłaś z krzesła i
podeszłaś bliżej, szybko zapominając o tamtym zdarzeniu. Dwóch azjatów siedziało naprzeciwko siebie, a ich prawice
zwarły się w uścisku. Po chwili jeden z nich zaczął spychać dłoń drugiego na blat
stołu, aż wreszcie ze zwycięskim okrzykiem przycisnął ją do podłoża.
Przyglądałaś się temu uważnie, po jakimś czasie zaczynając rozumieć zasady tej
dziwnej gry. Po każdej rozgrywce zwycięzca zostawał na miejscu, a przegrany
odchodził i na jego miejsce dosiadał się kolejny.
Kiedy kolejny raz miejsce się
zwolniło, szybko wśliznęłaś się na krzesło, zaskakując powiększającą się
grupkę. Owszem, były tam również dziewczyny, ale one z reguły tylko się
przyglądały.
- Na pewno chcesz się siłować? –
spytał z powątpiewaniem niewysoki, ale dobrze zbudowany chłopak siedzący naprzeciw ciebie.
- Chcę spróbować – odparłaś
spokojnie, a w twych oczach błysnęły figlarne iskierki. Tamten wzruszył
ramionami.
- Długo tu nie posiedzisz… -
mruknął, wzbudzając powszechne rozbawienie. Uśmiechnęłaś się kącikiem ust i
splotłaś prawą dłoń z dłonią przeciwnika. Chłopak obok dał znak i napięłaś
mięśnie ramienia. Lekceważący uśmieszek powoli schodził z twarzy Koreańczyka,
kiedy mimo prób nie udało mu się przepchnąć twej dłoni nawet o milimetr. Nawet
cię to rozbawiło, więc użyłaś trochę więcej siły, z satysfakcją obserwując
wyraz niedowierzania na twarzy rywala, kiedy jego przedramię uderzyło z głuchym
łupnięciem o blat. Wśród zebranych rozległy się szmery zaskoczenia i podziwu.
Uśmiechnęłaś się pod nosem, gdy twój przeciwnik wstał i odszedł, rozcierając
zewnętrzną część dłoni.
Rozegrałaś jeszcze kilkanaście
pojedynków – każdy z chłopaków chciał spróbować swoich sił w starciu z tobą.
Każdy z nich wygrałaś bez większego wysiłku. Lata spędzone na chodzeniu jak
zwierzę zahartowały twoje mięśnie, dając im ogromną siłę i wytrzymałość, dzięki
czemu nie męczyłaś się zbytnio podczas rozgrywek. Gdzieś w międzyczasie GD
przyniósł ci kolejnego drinka. Nie chciałaś go wypić, ale solenizant obruszył
się, słysząc twoją odmowę.
- No co, za moje zdrowie nie
wypijesz?
Na taki argument nie miałaś
odpowiedzi i koniec końców, z dwóch drinków zrobiło się cztery, potem sześć, a
potem straciłaś rachubę. Towarzystwo dookoła również nie próżnowało i już
wkrótce wszędzie rozbrzmiewały wybuchy pijackiego śmiechu.
Kiedy wreszcie Taeyangowi udało
się do ciebie dopchać, byłaś zalana w trupa, bredziłaś bez sensu po chińsku i w
niczym nie przypominałaś zjawiskowej dziewczyny, którą byłaś jeszcze kilka
godzin wcześniej. Czarnowłosy bez większych ceregieli odepchnął zataczającego
się G-dragona i podniósł cię z ziemi, roztrącając podchmielone towarzystwo.
Chłodne nocne powietrze nieco cię
otrzeźwiło. Przestałaś wymachiwać kończynami bez ładu i składu i grzecznie
pozwoliłaś się posadzić na siedzeniu i zapiąć sobie pasy. Chłopak zatrzasnął
drzwi i obszedł samochód, wsiadając z drugiej strony.
- Jedź – rzucił do Dami, która
chyba jako jedyna nie tknęła tego wieczoru alkoholu – w końcu ktoś musiał
rozwieźć pijane towarzystwo do domów.
- Tylko pilnuj, żeby mi nie
zabrudziła tapicerki – mruknęła kobieta, wciskając pedał gazu.
Gdy w końcu dotarliście do domu,
wytoczyłaś się z samochodu i zataczając się, ruszyłaś w stronę drzwi, jednak
okazało się to zadaniem ponad twoje siły – przecież nie da się normalnie
chodzić, kiedy wszystko się rusza i wiruje. Na szczęście poczułaś, że Taeyang
chwyta cię za ramię, zapewniając jako takie podparcie. Przywarłaś do niego
całym ciałem, starając się nie upaść na ziemię, która uparcie uciekała ci spod
nóg.
- Źźziękuje śssi. Sso ja bym bess
cssiebie zsrobiła? – w tym stanie nawet twój chiński nie brzmiał zbyt
zrozumiale. Zarzuciłaś ręce na szyję chłopaka i spróbowałaś go pocałować w
policzek, tak jak to widziałaś w jednej dramie, ale zachwiałaś się i uderzyłaś
nosem w jego klatkę piersiową.
- Kchhholera – zaklęłaś, próbując
ustać na huśtającej się powierzchni. Nagle poczułaś, że czarnowłosy bierze cię
na ręce i wnosi do domu. Wtuliłaś się w niego jak kotek, przymykając oczy i
czując ogarniającą cię senność. Niespodziewanie zostałaś pozbawiona przyjemnego
ciepła i położona wśród tygrysów. Jęknęłaś niezadowolona i przetarłaś oczy,
próbując skupić oburzony wzrok na twarzy Koreańczyka.
- Zssostań… - poprosiłaś, łapiąc
go za skraj koszulki. Azjata zastanawiał się dłuższą chwilę, a kiedy po twych
policzkach spłynęły łzy, westchnął i znów cię podniósł, tym razem kierując się
do swojego pokoju. Posadził cię na łóżku i pomógł pozbyć się niewygodnych
butów, a ty, mimo jego protestów, ściągnęłaś sukienkę, zostając w samej bieliźnie
i wśliznęłaś się pod ciepłą kołdrę. Wkrótce dołączył do ciebie Taeyang, w
którego wtuliłaś się, układając głowę na jego piersi i ze szczęściem
wymalowanym na twarzy zasnęłaś.
~*~*~*~
Rano miałaś gigantycznego kaca.
Kiedy ciepłe promienie słońca cię obudziły, skrzywiłaś się i naciągnęłaś kołdrę
na głowę, wciskając twarz w poduszkę. Zaraz, w poduszkę?!
Usiadłaś gwałtownie, natychmiast
żałując tego ruchu, bo nagła zmiana ciśnienia niemal rozsadziła ci głowę.
Zakwiliłaś z bólu i zakryłaś twarz dłońmi, czując, jak twe oczy wypełniają się
łzami. Takiego cierpienia jeszcze nigdy nie doświadczyłaś, ani na wolności, ani
w cyrku, ani nawet wtedy, kiedy poprzednio pokutowałaś za nadużycie alkoholu.
Podciągnęłaś kolana pod brodę, obiecując sobie, że nie tkniesz już więcej tego
świństwa.
Powoli wracały do ciebie urywki
wydarzeń minionego wieczoru. Taniec. Złamany obcas. Siłowanie się na rękę.
Wesołość i ciepło. Samotność i smutek. I Taeyang. Na samo wspomnienie
idiotycznej sceny przed domem twoje policzki nabrały żywszego odcienia. Pewnie teraz myśli, że jestem głupia…
Twoje rozważania przerwało
wkroczenie jakby przywołanego twymi myślami chłopaka. Na jego widok jeszcze
mocniej się zarumieniłaś i odwróciłaś twarz do ściany. Nie potrafiłaś spojrzeć
mu w oczy po tych wszystkich głupstwach, które wyczyniałaś wczoraj.
- Mianhe – mruknęłaś cicho,
czując napływające łzy, tym razem z powodu poczucia beznadziei.
- No, masz za co. Ale to moja
wina, powinienem cię lepiej pilnować – westchnął czarnowłosy, nalewając herbaty
do kubka. Odgłos płynu sprawił, że twoje gardło stało się jak papier ścierny,
ale nie odwróciłaś się.
- Ciągle tylko przysparzam ci
kłopotów… - ciągnęłaś dalej, zatapiając się w otchłani rozpaczy.
- Hǔ er, przestań… - zaczął
Koreańczyk, ale zignorowałaś go.
- No bo co ja robię pożytecznego?
Nic. I albo rozwalam ci dom, albo robię coś, przez co musisz się mną zajmować,
jakbym była dzieckiem. A do tego musisz wydawać dużo pieniędzy na jedzenie dla
moich braci. I jeszcze…
- Powiedziałem: przestań –
stanowczy głos Taeyanga skutecznie cię uciszył. Zagryzłaś usta, próbując
powstrzymać się od płaczu, niestety z mizernym skutkiem. Już po chwili twym
skulonym ciałem wstrząsnął szloch. Azjata westchnął, nie bardzo wiedząc, jak
się zachować, więc po prostu usiadł obok ciebie i otoczył cię ramionami.
Wtuliłaś twarz w jego ramię, rozklejając się na dobre.
- Ćśśś… Już dobrze… - powtarzał
kojącym głosem, delikatnie kołysząc cię w ramionach, aż wreszcie się
uspokoiłaś.
- Gdyby mi to aż tak bardzo
przeszkadzało, wyrzuciłbym cię już pierwszego dnia – mruknął, przyciskając cię
mocniej i opierając podbródek na twej skroni.
- Możesz mi wierzyć lub nie, ale
długo się zastanawiałem, czy cię przygarnąć i w momencie, kiedy to robiłem,
liczyłem się z konsekwencjami. Dlatego teraz nie ma opcji, żebym cię wywalił,
bez względu na to, co zrobisz. Owszem, czasem narzekam na różne rzeczy, ale nie
przejmuj się, ludzie tak mają.
Chłopak ucałował cię w czubek
głowy, co wywołało w tobie falę ciepła. Przywarłaś do czarnowłosego, wdychając
jego zapach i na nowo odzyskując spokój.
- Komawo. Jesteś najlepszym
człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam – wyszeptałaś, wyczuwając, że Taeyang
się uśmiecha.
- To co, herbaty? – zaproponował,
sprawiając, że twoje gardło zaczęło gwałtownie domagać się płynu. Pokiwałaś głową,
spoglądając łakomie na kubek, a Koreańczyk roześmiał się wesoło.
~*~*~*~
Zbliżały się urodziny Taeyanga i
zastanawiałaś się, co mogłabyś dla niego zrobić. Chciałaś mu dać coś
wyjątkowego w podzięce za wciąż przedłużającą się gościnę. Spędziłaś wiele
godzin na szukaniu prezentu w internecie, ale nie było tam nic, co mogłaś
zrobić – w końcu nie miałaś pieniędzy i nie mogłaś mu niczego kupić.
Któregoś dnia, kiedy razem z
siostrą G-dragona przechodziłyście koło cukierni, olśniło cię.
- Wiem! – zawołałaś, klaszcząc w
dłonie. Odwróciłaś się do kobiety z błyszczącymi z podekscytowania oczami.
- Dami, nauczysz mnie robić
ciasto? – zapytałaś, patrząc na nią z nadzieją.
- Aaaa… chcesz mu zrobić tort –
uśmiechnęła się Koreanka. Zmarszczyłaś lekko brwi.
- A co to jest tort?
- Takie ciasto, które się robi na
urodziny – wyjaśniła azjatka, mrugając do ciebie porozumiewawczo. Pokiwałaś
głową, a Dami zaprowadziła cię do samochodu.
- Mam w domu książkę kucharską,
tam na pewno się coś znajdzie – powiedziała, rzucając ci przyjazne spojrzenie.
Wreszcie nadszedł ten wyczekiwany
dzień. Siostra G-dragona zaproponowała, że ci pomoże, ale odmówiłaś. Chciałaś
wszystko zrobić sama.
Rano, zanim Taeyang wyszedł na
trening, po kryjomu wyciągnęłaś mu portfel z kieszeni, a gdy tylko zamknęły się
za nim drzwi, popędziłaś do pokoju, przebrać się w „normalne” ubranie.
- Przykro mi, nie mogę was ze
sobą zabrać – mruknęłaś cicho do „braci”, pogładziłaś ich na pożegnanie,
podrapałaś Homie’ego za uchem i wybiegłaś na zewnątrz. W pobliskim sklepie
kupiłaś potrzebne składniki i w podskokach wróciłaś do domu. Po rozpakowaniu
zakupów przyniosłaś do kuchni książkę, założyłaś czapkę szefa kuchni, którą
ostatnio dostałaś od czarnowłosego w nagrodę za „w miarę przyzwoite zachowanie”
i zabrałaś się do roboty.
Po południu Taeyang wrócił do
domu. Był zły. Ten dzień – jego dzień – okazał się być najbardziej pechowym w
jego życiu. Spóźnił się na autobus i musiał iść do wytwórni na piechotę, prawie
został przejechany przez samochód, gdy biegł na salę, wpadł na jakąś dziewczynę
z kawą, oprócz tego dostał opieprz za spóźnienie, rozerwał na kolanie ulubione
spodnie, a na koniec odkrył, że nie ma portfela i musiał wracać do domu tak,
jak przyszedł, a jakby tego było mało, w połowie drogi zaczął padać deszcz.
Chłopak zdjął przemoczone buty,
bluzę i koszulkę, poczochrał wilgotne włosy i skierował się do swojego pokoju,
jednak przechodząc obok kuchni zatrzymał się w pół kroku. Pomieszczenie było całe
zachlapane czymś jasnym, obok lodówki walały się skorupki po jajku, w kącie
leżały strzępy torebki po mące, którą pokryta była niemal cała podłoga, a przy
stole siedział komitet powitalny liczący jedną osobę… i trzy zwierzęta. Każde
miało na głowie kolorową trójkątną czapeczkę, a ty nakrycie głowy szefa kuchni.
Na widok czarnowłosego uśmiechnęłaś się nieśmiało.
- Pewnie jesteś na mnie zły o ten bałagan, ale
nie zdążyłam posprzątać. Masz dzisiaj urodziny i chciałam ci podziękować za
wszystko, co dla mnie zrobiłeś, czego mnie nauczyłeś i przeprosić cię, że musiałeś
znosić nasze wybryki. Mam nadzieję, że uda mi się ci to jakoś wynagrodzić –
powiedziałaś cicho, przesuwając w jego stronę efekt swojej kilkugodzinnej
pracy. Był to tort, a raczej coś, co go z daleka przypominało – było krzywe,
nierówno pokryte masą tortową, z krzywym napisem „Wszystkiego Najlepszego”, ale
dla Taeyanga był to najpiękniejszy prezent, jaki mogłaś mu dać. Jego oczy
zalśniły od powstrzymywanych łez, kiedy rzucił na podłogę ubrania i podszedł do
ciebie, zamykając w mocnym uścisku, który po krótkiej chwili odwzajemniłaś.
- Hǔ er… Nie musiałaś… - jego
urywany szept zabrzmiał tuż obok twego ucha.
- Ale chciałam. Chciałam dać ci
coś wyjątkowego. Ale chyba nie do końca mi wyszło… - powiedziałaś równie cicho,
upajając się jego zapachem. Chłopak tylko pokręcił głową, śmiejąc się z cicha i
zmierzwił ci włosy, zrzucając białą czapkę. Parsknęłaś z udawanym
niezadowoleniem i również potargałaś mu czarną grzywę. Już po chwili
wylądowaliście na podłodze, przepychając się nawzajem i próbując dosięgnąć głowy
drugiego, śmiejąc się przy tym do rozpuku.
~*~*~*~
Taeyang, w przeciwieństwie do
G-dragona, nie lubił świętować w tygodniu, więc jego impreza odbyła się w
sobotę. I tym razem zostałaś odpowiednio przygotowana przez Dami, jednak twoja
kreacja znacznie różniła się od poprzedniej. Byłaś ubrana w zwiewną sukienkę bez
ramiączek z półprzezroczystego materiału, przewiązaną w pasie zieloną,
aksamitną wstążką, a na stopach miałaś delikatne, wymyślne sandałki projektu
przyjaciółki. We włosy miałaś wpięte kilka żywych gałązek, a twój makijaż był
równie delikatny, jak cała reszta. Całość przywodziła na myśl rusałkę,
delikatną i tajemniczą, kryjącą jednak mroczny sekret.
Tym razem zeszło się wam trochę
dłużej, niż planowałyście, więc siostra G-dragona kazała mu jechać bez was.
Zbiegłaś lekko po schodach, nieomal potykając się na rozwalonego na dole Eomniego.
Było ci trochę przykro, że kolejny raz zwierzęta zostawały same w domu, dlatego
obiecałaś im, że wkrótce wybierzecie się na kolejną nocną eskapadę. Pogładziłaś
przelotnie miękką sierść tygrysa i w podskokach podążyłaś do samochodu
Koreanki, która wkrótce do ciebie dołączyła.
Klub, do którego się wybrałyście,
był równie głośny i jeszcze bardziej zatłoczony niż poprzedni. Z trudem
przeciskałyście się między ściśniętymi ludźmi, wypatrując solenizanta, niestety
bezskutecznie. Zaczęłyście tańczyć, ale twoje serce coraz mocnej ściskał
niepokój. Rozglądałaś się na wszystkie strony, mając nadzieję na dostrzeżenie
charakterystycznej sylwetki czarnowłosego, jednak widziałaś tylko kłębowisko
ciał bawiących się ludzi.
- Co się dzieje?! – usłyszałaś,
jak Dami przekrzykuje hałas. Przygryzłaś wargę.
- Nie ma go! – odkrzyknęłaś,
rzucając azjatce zmartwione spojrzenie.
- Nic mu nie będzie! Odpręż się!
– poradziła tamta, ale ty pokręciłaś głową i zaczęłaś powoli zmierzać w stronę
baru. Poprosiłaś o szklankę wody – w końcu obiecałaś sobie nie tykać więcej
alkoholu – jeszcze raz rozejrzałaś się dookoła. Nagle dostrzegłaś go siedzącego
z resztą BigBang przy najbardziej odległym stoliku. Uspokojona miałaś właśnie
wrócić na parkiet, ale zobaczyłaś, że dosiadła się do nich grupka skąpo
ubranych dziewczyn. Serce cię zakłuło, oczy
pociemniały, a wargi uniosły nieco, odsłaniając zęby. Już miałaś do nich
iść, ale powstrzymała cię dłoń Dami, która zacisnęła się na twym ramieniu.
- Hǔ er, co się dzieje? –
usłyszałaś jej zaniepokojony głos przy swoim uchu. Wydałaś z siebie gniewny
pomruk, a kobieta podążyła za twoim spojrzeniem i zachichotała cicho, zbijając
cię z tropu. Spojrzałaś na nią urażona, a tamta pokręciła tylko głową.
- Dziewczyno, ty jesteś
zwyczajnie zazdrosna – powiedziała z rozbawieniem. Popatrzyłaś na nią
sceptycznie.
- Możliwe… A nawet jeśli, to co z
tego? – rzuciłaś zaczepnie, krzyżując ręce na piersiach. Koreanka roześmiała
się wesoło i przytuliła cię mocno.
- Daj mu spokój, przynajmniej
dzisiaj. To jego święto, nie psuj mu zabawy. Po prostu baw się razem z nim i
udawaj, że nic się nie stało.
- Mam… udawać? – nie byłaś do
końca przekonana do propozycji przyjaciółki, ale widząc jej proszące spojrzenie
westchnęłaś cicho i się zgodziłaś. Przywołałaś na twarz grymas przypominający
uśmiech i pozwoliłaś się pociągnąć w stronę tamtego stolika.
- Pomyśl o czymś zabawnym lub
przyjemnym – szepnęła azjatka, widząc twój wyraz twarzy. Wyobraziłaś sobie
tamte dziewczyny uciekające przed tobą w tych ich niebotycznie wysokich szpilach
przez las i twój humor momentalnie się poprawił.
- Łooo… A co to za piękne panie?
– rzucił G-dragon, a lekko już podpite towarzystwo wybuchnęło śmiechem.
Puściłaś oczko panience siedzącej przy Taeyangu i bezceremonialnie wcisnęłaś
się między niego a Topa, „przypadkiem” następując wypindrzonej laluni na odkryte palce.
Kiedy tamta syknęła z bólu i spiorunowała cię wzrokiem, uśmiechnęłaś się tylko
niewinnie, przytulając się do ramienia czarnowłosego.
~*~*~*~
Tym razem to ty odprowadzałaś
pijanego chłopaka do domu. Tak jak obiecałaś Dami, darowałaś sobie większą
rozróbę, choć momentami naprawdę cię korciło. Koniec końców, dziewczyna
ostrząca sobie zęby na Taeyanga odpuściła, ale na odchodne posłała ci
spojrzenie mówiące „jeszcze się policzymy”. Szczerze, to mało cię to obeszło.
Od momentu opuszczenia auta
siostry G-dragona, która znowu robiła za taksówkarza, czarnowłosy nie mógł się
od ciebie odkleić. Nie żeby ci się to nie podobało, ale byłaś zmęczona i
chciałaś już odpocząć. W końcu zirytowana przerzuciłaś go sobie przez ramię i z
niemałym trudem (bo chłopak trochę ważył) wniosłaś do domu. Zaraz w progu zostałaś przewrócona przez tygrysy,
które domagały się pieszczot po tak długim czasie nudzenia się w domu.
- Aish… Nie teraz… - mruknęłaś,
spychając z siebie koty i głaszcząc przelotnie Homie’ego. Z tyłu dobiegł cię
niewyraźny jęk – bolesne spotkanie z ziemią nieco otrzeźwiło Koreańczyka, który
niezgrabnie gramolił się na nogi.
- Yah! Nie rzucaj mną gzzie
popadnie! – wybełkotał, próbując spiorunować cię wzrokiem, ale nie za bardzo mu
wyszło.
- Nie gadaj, tylko właź do tego
domu – syknęłaś, ciągnąc go za nadgarstek. Miałaś już dość dzisiejszego dnia.
Wydarzyło się w nim stanowczo za dużo. Wepchnęłaś chłopaka bezceremonialnie do
pokoju, przyniosłaś mu dzbanek wody i czym prędzej zrzuciłaś z siebie ubranie, wciskając
się w starą tygrysią skórę. Chęć wyrwania się z narzuconej roli wzięła górę nad zmęczeniem. Potrzebowałaś odskoczni od tego całego „ludzkiego
życia”. Kilka minut później mknęłaś wraz z braćmi po dachach domów, upajając
się wolnością i swobodą, jakie oferowała Seulska noc.
~*~*~*~
Przemykaliście szybko między
budynkami i już wkrótce znaleźliście się w parku niedaleko domu. Zwolniliście
do truchtu, przemierzając alejki wciąż pogrążone w mroku. W pewnym momencie
przystanęłaś, dostrzegając na ławeczce nieopodal skuloną postać. Zaciekawiona
podeszłaś bliżej, a postać poruszyła się. Był to chłopiec, około
dziesięcioletni, z niezbyt dużym plecakiem.
- Nie powinieneś być w domu? –
zapytałaś, przysiadając przed nim. Dzieciak westchnął.
- Może i powinienem, ale nie mogę
tam wrócić.
- Dlaczego? Stało się coś złego?
– przekrzywiłaś głowę, usiłując odgadnąć jego emocje.
- Nie, ale nie mogę wrócić –
powtórzył.
- To chodź ze mną. Zmarzniesz
tutaj i się rozchorujesz – mruknęłaś z troską i bezwiednie podrapałaś za uchem
Eomniego, który wcisnął łeb pod twoje ramię. Oczy chłopca rozszerzyły się w
zachwycie.
- To twój tygrys? – zapytał,
wpatrując się z podziwem w zwierzaka. Pokiwałaś delikatnie głową.
- Ma na imię Eomni, a tamten
drugi to Baltob – przedstawiłaś „braci” i podniosłaś się z kolan.
- To idziesz? – wyciągnęłaś rękę,
którą tamten ujął po chwili wahania.
- Jestem SamDong, a ty?
- Hǔ er – powiedziałaś, idąc w
kierunku domu.
- Czemu nie masz butów? I czemu
twoje ubranie wygląda jak skóra tygrysa? – usłyszałaś zaciekawiony głos
chłopca.
- Bo to jest tygrysia skóra. A
boso mi wygodniej – odparłaś, uśmiechając się kącikiem ust.
- Czemu uciekłeś z domu? –
zapytałaś po chwili.
- Szukałem siostry – odpowiedział
SamDong po krótkiej ciszy. Milczałaś, mając nadzieję, że chłopiec powie ci
więcej i nie zawiodłaś się.
- Wczoraj znalazłem stary album
ze zdjęciami, na których byli mama, tata i jakaś dziewczynka. Zapytałem mamy,
kto to jest, a ona powiedziała, że to moja starsza siostra i żebym więcej nie
pytał. Potem poszła do taty i się rozpłakała i powiedziała, że ona już tego nie
wytrzyma i że powinni mi powiedzieć, ale on jej zabronił. I się pokłócili, a ja
uciekłem do swojego pokoju. Później mama przyszła do mnie i powiedziała, że
moja siostra zgubiła się dawno temu, kiedy byli na wycieczce i że bardzo za nią
tęskni. Powiedziała, że bardzo chciałaby, żebym ją poznał i żałuje, że to
niemożliwe.
SamDong zamilkł na chwilę, kiedy
tygrys otarł się lekko o jego nogę i pobiegł naprzód, goniąc drugiego kota.
- No to poszedłem jej poszukać.
Nie chciałem, żeby mama była smutna…
- A może ona się teraz o ciebie
martwi? – zapytałaś, ale chłopiec pokręcił głową.
- Powiedziałem jej, że będę
nocował u kolegi. Nie powinna się martwić, jestem już duży i dam sobie radę.
Wkrótce doszliście do domu
Taeyanga. Otworzyłaś ostrożne furtkę, uważając, żeby nie skrzypnęła i
wśliznęłaś się na niewielkie podwórko. Tygrysy przybiegły wcześniej i zostawiły
drzwi otwarte, więc wpuściłaś SamDonga i zamknęłaś je najciszej jak umiałaś.
Poprowadziłaś go na górę do swojego pokoju, gdzie twoi „bracia” już smacznie
spali i gestem pokazałaś mu, że będzie spał z wami, po czym sama ułożyłaś się
obok ciepłych, miękkich, unoszących się w miarowym oddechu ciał kotów.
~*~*~*~
Skacowany Taeyang był zaskoczony,
kiedy rano zobaczył śpiącego obok ciebie i tygrysów chłopca, ale nie zadawał
pytań. Chyba zdążył się już przyzwyczaić do niespodzianek, jakie mu sprawiałaś.
Po śniadaniu opowiedziałaś mu o
tym, dlaczego SamDong znalazł się u was. Czarnowłosy wysłuchał cię uważnie i
zaproponował, że odwiezie chłopca do domu. Dzieciak chwilę protestował, że
jeszcze nie znalazł siostry, ale Taeyang wytłumaczył mu, że i tak by jej sam
nie znalazł. W końcu wsiedliście do samochodu i pojechaliście, kierując się
instrukcjami SamDonga.
W końcu zatrzymaliście się przed
ładnym, niedużym domkiem z ogródkiem. Chłopiec wysiadł, a ty za nim i
odprowadziłaś go pod drzwi. Nacisnęłaś dzwonek i kilka sekund później w wejściu
stanęła kobieta, około czterdziestoletnia i porwała w ramiona SamDonga, który
wtulił się w nią jak kotek.
- Synku… Tak się martwiłam… -
wyszeptała matka, gładząc dzieciaka po włosach.
- Przepraszam. Ja tylko chciałem
znaleźć siostrę, żebyś już nigdy nie była smutna – powiedział chłopiec.
Koreanka uśmiechnęła się i uniosła wzrok na ciebie z zamiarem podziękowania za
przyprowadzenie syna, ale gdy wasze oczy się spotkały…
Uderzyła cię fala wspomnień,
bardzo starych, odległych, prawie zapomnianych. Setki, tysiące sytuacji, kiedy
patrzyłaś w te oczy, przepełnione miłością i czułością, oczy matki…
Kobieta wstała powoli, a na jej
twarzy malowały się te same uczucia, co na twojej. Niepewność. Niedowierzanie.
Nadzieja.
- ______ - wyszeptała i
rozpłakała się. Wpadłaś w jej ramiona, czując jak po twych policzkach spływają
gorące łzy.
- Mamo… - odszepnęłaś i
rozkleiłaś się na dobre.
- Kochanie, co się tam dzieje? –
z pokoju obok wyjrzał mężczyzna, a na twój widok na jego twarzy odmalowała się
cała gama emocji. Podszedł do was szybkim krokiem i objął mocno dwie
najważniejsze kobiety w jego życiu – jedną, którą zawsze miał przy sobie i
drugą, którą stracił na wiele lat.
- Więc jesteś moją siostrą? –
zapytał zdziwiony SamDong, patrząc na ciebie oczami jak spodki.
- Wygląda na to, że tak –
powiedziałaś, pociągając nosem.
- Hǔ er, co się… - usłyszałaś
zdumiony głos Taeyanga, który przyglądał się zszokowany tej niezwykłej scenie.
Odwróciłaś twarz w jego stronę i wyswobodziłaś się delikatnie z objęć rodziców,
po czym podeszłaś do niego wolnym krokiem. Pokręciłaś głową, czując, jak łzy
szczęścia znów napływają ci do oczu.
- Moi… rodzice… - wydusiłaś i wtuliłaś
się w niego z całej siły. On również cię objął i pogładził po włosach.
- Tyle lat… - załkałaś w jego
ramię.
- Kochanie, nie płacz. To
wspaniale, że odnalazłaś rodziców – wyszeptał ci do ucha, a ty dopiero po
chwili zorientowałaś się, jak cię nazwał. Odsunęłaś się nieznacznie,
spoglądając mu w oczy z nadzieją.
- Ty też…? – zapytałaś, ocierając
łzy wierzchem dłoni. Na ustach czarnowłosego wykwitł uśmiech – niewielki, ale
mówiący więcej niż tysiące słów.
- Saranghae, ty moje małe
tygrysie dziecko – wymruczał z czułością. Uśmiechnęłaś się szeroko i zarzuciłaś
mu ręce na szyję, wspinając się na palce i składając na jego ustach ostrożny
pocałunek, który chłopak od razu odwzajemnił.
- Yah! Ty tam, odczep się od
mojej córki! – zawołał twój tata, wywołując u was wybuch niepohamowanego
śmiechu. Nareszcie wszystko było tak, jak powinno być.
Tak oto zakończyła się historia tygrysiej wychowanki i jej wiernych towarzyszy. Odnalazła dom, rodzinę i przestała być już dzieckiem dżungli, choć nigdy nie udało jej się pozbyć niektórych nawyków. Jej dwaj bracia dożyli późnej starości, pod koniec życia bawiąc dwójkę małych, czarnowłosych szkrabów...
P.S. Na początku brat Hǔ er miał mieć na imię SamSung, ale za bardzo się śmiałam, przez co wkurzona Hespe kazała mi zmienić na coś mniej śmiechowego xd (tak naprawdę to nie kazała, po prostu stwierdziłam, że to głupio wygląda ;p)
Szczerze, to w drugiej części, zanim zaczęłam ją czytać, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. No, na pewno nie tego, że odnajdzie swoich rodziców xD Obstawiałam raczej, że na jednym z nocnych wypadów znajdzie ją ktoś z cyrku, bo w poprzedniej części było, że ona i tygrysy są poszukiwani. A potem jakiś ratunek ze strony Taeyanga, czy coś xD
OdpowiedzUsuńNo, w każdym razie. Bardzo mi się podobało - jak zwykle z resztą, z tą tylko różnicą, że tym razem, dzięki tobie, nabrałam trochę weny i chęci do pisania, więc może dzisiaj coś z tego wyjdzie ^^
Życzę wiele weny <3
To chyba dobrze, że cię zaskoczyłam, tak myślę. Znaczy, mam nadzieję, że tak jest dobrze xd Cieszę się, że mimo wszystko ci się spodobało. Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy i bardzo pomaga mi czytanie opinii czytelników. Dzięki temu wiem, czy wyszło lepiej, czy gorzej, ale przede wszystkim mam pewność, że ktoś to czyta. To dla mnie bardzo ważne, czasem po kilka razy dziennie sprawdzam, czy ktoś czegoś nie napisał xd Takie zboczenie zawodowe, chyba mogę tak powiedzieć ;p
UsuńRównież życzę ci weny i trzymam kciuki, by i tobie udało się coś napisać. (Jak zawsze, przeczytam to z ogromną przyjemnością ;3)
Pozdrawiam~