Hej hej, cześć i czołem! Hespe się pochorowała i pojechała do domu i zostałam sama w pokoju (szczegół, że sama jej kazałam, ale co miałam zrobić z przeziębionym szczeniaczkiem z bolącymi stawami i świecącymi oczami i deczko (?) rozmazanym makijażem? Przecież nie może się załatwić na amen, no to kazałam jej jechać xd), ale... właśnie wtedy przyjechała moja druga współlokatorka (też po chorobie) i razem z naszą Specem Od Filmów i Osobą Robiącą Sobie Jaja Ze Wszystkiego Co Się Rusza I Nie Rusza oglądałyśmy "8 milę" I teraz siedzę i słucham Eminema xd
Dobra, żeby nie przedłużać (i tak, będziemy słuchać Eminema durne jedne, puściłyście mi ten film to teraz cierpcie >.<) oto część właściwa scenariusza z Sugą z BTS (ale to już pewnie wiecie).
Mam nadzieję, że się wam spodoba i liczę na informację zwrotną (komentarze od Was), bo to naprawdę pomaga. Czytanie Waszych opinii na temat moich prac, pozytywnych czy negatywnych, sprawia mi wiele radości, wtedy czuję, że mam z Wami jakiś kontakt, a nie wrzucam tylko tak sobie dla fanu.
P.S. Sorry za błędy, nie sprawdziłam przed wstawieniem ;3
Miłego czytania <3
~Dla Evy. Mam nadzieję, że nie jest najgorzej ;)
Miał już
dość. Dość studiów, dość mieszkania w jednym domu z sześcioma kolegami, dość
naprawiania wszystkiego, dość rodziny, która go nie rozumiała, dość
wszystkiego, co składało się na jego pieprzone życie. Dość tego, że wszyscy
uważają, że nic go nie obchodzi. Dość tego, że to on musiał być tym, który
wytyka błędy. Dość tego, że nikt nie zauważał, jak on się czuje. I dość tego,
że HyeRin traktowała go jak śmiecia.
Suga
potrząsnął głową, odganiając łzy kręcące się w kącikach oczu i wyjął z szafki
opakowanie tabletek nasennych, nalał sobie szklankę wody i zaniósł to wszystko
do pokoju, który dzielił z Jungkookiem i Namjoonem. Tam wysypał na dłoń
kilkanaście tabletek i wrzucił do ust, popijając wodą. Odetchnął głęboko kilka
razy i powoli położył się na łóżku. Uwielbiał spać i chciał, by była to
ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.
~*~*~*~
Dusza chwiejnym krokiem zbliżała się do
jeziora, mrugając niedowierzająco oczami. Był to chłopak, niewiele wyższy od
ciebie. Jego rysów twarzy niemal nie dało się dojrzeć, jego „ciało” prawie w
całości spowijał mrok. Tylko serce jaśniało słabo, migocząc jak płomień świecy,
tak jakby i ono miało za chwilę zgasnąć.
Przyglądałaś się mu z otwartymi ustami,
przerażona jego stanem. Wiedziałaś, że nie uda ci się dać mu ukojenia przed
zakończeniem rytuału, który miał się rozpocząć lada moment. Zwykle dzień trwał,
dopóki ostatnia dusza nie osiągnęła wewnętrznego spokoju, ale zachodzące słońce
mówiło, że tym razem jest inaczej.
~ Już czas ~ Bohoja wynurzył się z wody z
cichym pluskiem.
~ Ale… ale… on nie jest gotowy… ~
zaprotestowałaś, spoglądając zdezorientowana na Anioła Stróża.
~ Zaufaj mi… ~ smok zaszeleścił skrzydłami i
pochylił głowę w niemej modlitwie. Wahałaś się jeszcze chwilę, po czym
dołączyłaś do niego.
~ … Pater noster, qui es in caelis,
sanctificetur nomen tuum. Adveniat regnum tuum. Fiat voluntas
tua, sicut in caelo et in terra… ~ wypowiadając słowa modlitwy,
dotykałaś kolejno najjaśniej świecących punktów na duszach, przyprowadzanych
przez ich Aniołów. Dotknięte dusze pochylały głowy w niemym podziękowaniu i
wraz ze swymi Stróżami wsiadały do łodzi zrobionych z nieziemskiego minerału,
emanującego łagodnym blaskiem w odcieniu odrobinę liliowym. Łódki przypływały i
odpływały, wioząc swych pasażerów na środek jeziora, z którego wznosił się słup
oślepiającego światła i znikały w nim, wywołując małą eksplozję pulsujących promieni.
Gdy już wszyscy odpłynęli, nadeszła kolej na
ogarniętego mrokiem chłopaka, jednak on wciąż stał kilka kroków dalej,
przyglądając się z zachwytem widowisku. Nigdzie też nie widziałaś jego Anioła
Stróża. Nagle coś cię tknęło. Podeszłaś do niego i położyłaś dłoń na jego
piersi, próbując przeniknąć palcami mrok i dotrzeć do niewielkiej iskierki w
środku, jednak bezskutecznie.
~ Co ty robisz? ~ zaskoczona podniosłaś
wzrok. Dusza patrzyła na ciebie z mieszanką zdziwienia, rozbawienia i lekkiej
niechęci. Nie wiedziałaś, co masz zrobić. Wciąż zastanawiałaś się, jak
dosięgnąć do maleńkiego płomyka.
~ Chodź ~ powiedziałaś wreszcie, ale chłopak
wsadził dłonie do kieszeni, spoglądając na ciebie lekceważąco. Zacisnęłaś usta
i pociągnęłaś go za nadgarstek w stronę jeziora. Bohoja przyglądał się wam,
uderzając miarowo końcówką ogona o taflę wody.
~ Jak? ~ zapytałaś, wymieniając spojrzenia z
Aniołem, który wskazał ruchem głowy wciąż drgający ogon zakończony kolcem o
przekroju czteroramiennej gwiazdy. Kucnęłaś na samym brzegu, tak iż woda prawie
dotykała twych stóp i sięgnęłaś po niego. Niespodziewanie poczułaś na plecach
mocne pchnięcie i z głośnym pluskiem wpadłaś do jeziora. Natychmiast wycofałaś
się na suchy piasek, prychając i rozpryskując wodę na wszystkie strony.
Wściekła spojrzałaś na zwijającego się ze śmiechu chłopaka, czując jak
struktura twej postaci zmienia się i staje się świetlistym kryształem.
~ To nie było zabawne ~ warknęłaś i złapałaś
go za kołnierz, powalając na ziemię i przyciskając kolanem, po czym chwyciłaś
smoka za kolec na ogonie i jednym ruchem wbiłaś w pierś duszy, dosięgając
tlącej się w jej sercu iskierki.
Wtedy wszystko wybuchło i rozsypało się na
milion kawałeczków. W jednej chwili przez głowę przeleciało ci całe życie
chłopaka, wszystkie wspomnienia, wszystkie emocje, wszystkie myśli…
Jednocześnie poczułaś, że on zniknął i pojawił się gdzieś indziej. W innym
miejscu, daleko stąd…
~*~*~*~
…Yoongi poczuł
mocne uderzenie w pierś. Wypuścił głośno powietrze z płuc i rozpaczliwie
wciągnął haust ożywczego tlenu. Miał wrażenie, jakby nie oddychał całe wieki.
Uchylił powieki i jego oczom ukazało się wnętrze karetki, dwóch ratowników i
Namjoon, którzy odetchnęli z wyraźną ulgą.
- Ty durniu!
Co ci strzeliło do głowy, by brać tyle tabletek naraz?! Chciałeś się zabić? –
zawołał przyjaciel, potrząsając ramionami Sugi, który wpatrywał się w niego
zszokowany.
- Chciałem
się… Co? – wyszeptał, z przestrachem patrząc w oczy Rap Mona. Tamten tylko
westchnął i pokręcił głową, odwracając wzrok.
- Debilu… Wiesz,
jak nas wystraszyłeś? – powiedział cicho, a jego oczy zalśniły od
powstrzymywanych łez.
- Ja…
Przepraszam… - mruknął czarnowłosy, wpatrując się w odległy punkt. Niedługo
potem karetka się zatrzymała i Yoongi został przewieziony do szpitala. Chwilę
później obok niej zatrzymał się samochód, z którego wypadła pozostała piątka
chłopaków i pognała za odjeżdżającym przyjacielem. Już po chwili znaleźli się w
sterylnej sali, a Suga właśnie został przeniesiony na szpitalne łóżko.
- Bogu
dzięki, żyje… - odetchnął Jimin, przecierając twarz dłonią.
- Ty
kretynie! Co ty sobie myślałeś?! Pojebało cię, czy co?! Jeszcze raz wywiniesz
taki numer, a uduszę cię własnymi rękami! – darł się J-Hope, przytrzymywany
przez Jungkooka i Taehyunga.
- Długo
zostanie w szpitalu? – zapytał Jin lekarza, który właśnie przyszedł.
- To zależy.
Przyjął bardzo dużą dawkę środków nasennych i nie wiemy, jak to wpłynęło na
jego organizm. Zrobimy badania i wtedy będzie wszystko wiadomo. Myślę, że
poleży tu przynajmniej tydzień, jak nie więcej – odparł mężczyzna i zaczął
osłuchiwać leżącego Yoongiego, który apatycznie wodził wzrokiem po twarzach
zgromadzonych.
~*~*~*~
Kilka godzin
później, po solidnym opierdzielu, jaki Yoongiemu zafundował Hoseok i
wypowiedzeniu po raz miliardowy słowa „przepraszam”, do sali wszedł lekarz.
Chłopaki, za wyjątkiem Sugi, zerwali się z miejsc i spojrzeli wyczekująco na
mężczyznę.
- I co? –
zapytał Namjoon. Doktor otworzył i zamknął usta, spojrzał niedowierzająco na
leżącego i pokręcił głową.
- Jak źle
jest? – spytał Jin, patrząc z niepokojem na lekarza. Ten zaśmiał się tylko
nerwowo.
- Jak źle?
Chyba jak dobrze… To… to niepojęte, ale w jego organizmie nie ma żadnych śladów
substancji.
- Ale…
Przecież na jego szafce leżało prawie puste opakowanie… Jak to możliwe? –
wyjąkał Jungkook. To on właśnie znalazł Yoongiego, u którego wtedy puls był
bardzo słaby, a oddech niemal niewyczuwalny.
- Nie mam
pojęcia. Reaguje tak, jak po połknięciu połowy tabletki, a nie piętnastu, a w
jego krwi nie ma ani grama tej substancji. Po prostu… Po prostu masz cholerne
szczęście, chłopcze. Albo chody tam u góry, sam już nie wiem – mężczyzna
pokręcił ponownie głową i wyszedł. Przyjaciele popatrzyli po sobie i jak na
komendę wybuchnęli histerycznym śmiechem. Taehyung upadł na kolana i uderzył
czołem o podłogę, a z oczu Kookiego pociekły łzy.
- Ty
cholerny farciarzu. Ty popierdolony gnojku. Ty… - Hobiemu aż zabrakło słów. Suga
przyglądał się temu z lekkim uśmiechem. Jego emocje były przytłumione, a
reakcje opóźnione, ale cieszył się razem z chłopakami, że tym razem uszło mu na
suho (sorki, nie mogłam się powstrzymać xd).
~*~*~*~
Yoongi
został w szpitalu jeszcze dwa dni na rutynową obserwację. Potem wrócił do domu
i wszystko wróciło do zwykłego rytmu. Jednak coś się zmieniło w nim samym. Jeszcze
nie wiedział co, ale czuł zmianę, czuł różnicę w stosunku do tego, co było
przedtem. Pomijając fakt, że każdej nocy śniła mu się białowłosa dziewczyna o
skórze jak z jakiegoś kryształu.
Tej nocy nie
mógł zasnąć. Leżał tylko i rozmyślał nad tym, co się wydarzyło. Dzisiaj po
zajęciach spotkał HyeRin. Niby nic nadzwyczajnego, w końcu chodzili na tą samą
uczelnię, ale tym razem było inaczej. Dziewczyna go nie wyśmiała, jak to miała
w zwyczaju, ani nie rzuciła żadnej złośliwej uwagi, co już samo w sobie było
dziwne, ale oprócz tego zapytała go, jak się czuje, pozostawiając go w
mentalnej rozsypce. Chłopak przez kilka sekund po prostu wpatrywał się tępo w
jej niesamowicie zielone oczy, to otwierając, to zamykając usta, aż wreszcie
udało mu się wydukać kilka słów. Czarnowłosa pokiwała głową z uśmiechem i
wyminęła go bez słowa. Suga odprowadził ją wzrokiem, mając wrażenie, jakby
serce miało mu się wyrwać z piersi. Jej uśmiech, jej ruchy, jej ciało były
takie… idealne. Przez kilka minut stał tam i uśmiechał się jak głupek, aż z
transu wyrwał go dźwięk klaksonu.
- Co się tak
szczerzysz? – zawołał Rap Mon z samochodu. Yoongi westchnął i wsiadł do auta,
jednak przed oczami wciąż miał twarz HyeRin.
Chłopak
westchnął i przekręcił się na drugi bok, czując ogarniającą go senność. Już po
chwili jego oczy zamknęły się, oddech uspokoił, a umysł przeniósł się do…
… krainy między światami. Znalazł się w
znajomym już miejscu w lesie otaczającym jezioro. Ruszył przed siebie
niespiesznym krokiem, muskając palcami liście, aż wyszedł na otwartą
przestrzeń. Znów ujrzał kryształową dziewczynę, jak ją nazwał w myślach,
kończącą odprawiać rytuał. Kiedy ostatnia łódka odpłynęła, białowłosa skłoniła
się przed smokiem, który zniknął w odmętach wody. Dziewczyna odwróciła się i z
cieniem uśmiechu podeszła do Sugi.
~ Znów tu jesteś ~ powiedziałaś na powitanie.
Czarnowłosy wzruszył ramionami i wsadził ręce do kieszeni. Nie wiedzieć czemu,
zawsze pojawiał się tu w tym samym ubraniu. Ty również zawsze miała na sobie tę
samą białą sukienkę i białą pelerynkę z futrzanym kołnierzem.
~ Dzisiaj stało się coś niezwykłego ~ to
było stwierdzenie, nie pytanie, ale chłopak i tak pokiwał głową. Zaczęliście
się przechadzać wśród roślin zalanych mlecznobiałym światłem księżyca w pełni.
~ Opowiedz ~ zażądałaś, a Yoongi zarumienił
się ledwo dostrzegalnie. Z jakiegoś powodu czuł się onieśmielony w twoim
towarzystwie. Pokrótce opowiedział o spotkaniu przed uczelnią, zacinając się
przy niektórych fragmentach. Pokiwałaś głową z namysłem, bo choć przez cały
czas, jaki czarnowłosy spędzał na Ziemi, miałaś dostęp do jego myśli, nie
bardzo zwracałaś na nie uwagę - byłaś zajęta pocieszaniem niewinnych – jednak
na tą sytuację zwróciłaś uwagę. Mimo że patrzyłaś na świat oczami Sugi, widziałaś
wszystko nieco inaczej. Czarnowłosa dziewczyna miała w sobie coś dziwnego, sama
jej obecność przyprawiała cię o gęsią skórkę.
~ Ona jest taka… idealna ~ rozmarzył się
chłopak, a kąciki twych ust podjechały do góry w kpiącym uśmieszku.
~ Doprawdy?
Zadziwiające, jak jedno słowo może
sprowadzić człowieka z obłoków i trzepnąć nim o ziemię. Yoongi rzucił ci
urażone spojrzenie i przyspieszył, zostawiając cię w tyle. Przystanęłaś,
śmiejąc się cicho.
~ Żegnaj! ~ zawołałaś za nim. Rozważałaś
przez chwilę, czy nie dodać czegoś jeszcze, ale zrezygnowałaś i powróciłaś nad
jezioro, z którego wynurzył się Bohoja.
~ Witaj, Aniele Stróżu.
~ Witaj, drogie dziecko ~ powitał cię smok.
Usiadłaś przed nim na piasku i tak jak zwykle, zaczęłaś wspominać wszystko, co
się wydarzyło od ostatniej rozmowy, pozwalając Aniołowi poznać swój dzień. Smok
długo milczał, zastanawiając się nad słowami.
~ Powinnaś była go ostrzec przed tą
dziewczyną ~ powiedział wreszcie.
~ Nie byłam pewna, czy mogę… ~ zaoponowałaś,
spuszczając wzrok.
~ Powinnaś, ale nie wprost. Nie wolno nam
ingerować w życie podopiecznych bardziej niż to konieczne. Trochę przesadziłaś
z tymi środkami nasennymi i choć rozumiem twoje motywy, nie było to zbyt
rozsądne ~ Bohoja skarcił cię łagodnie. Pokiwałaś głową, przyznając mu rację.
~ Jesteś dopiero początkującym Opiekunem. Z
czasem nauczysz się, co można robić, a czego się nie powinno ~ pocieszył cię
smok i zanurzył się spowrotem w wodzie, szepcząc słowa pożegnania. Wstałaś i
otrzepałaś z piasku ubrania, po czym zwróciłaś twarz w stronę wschodzącego
właśnie słońca, witając nowy dzień.
~*~*~*~
Suga obudził
się rano w doskonałym nastroju. Tej nocy śniła mu się HyeRin. Na samą myśl o
tym, co tam się działo, na jego twarz wypływał szeroki uśmiech. Oczywiście
śniła mu się też białowłosa dziewczyna, ale nie pamiętał z tego zbyt wiele.
Tylko tyle, że rozmawiali, ale o czym i jak długo - to pozostawało dla niego
tajemnicą.
Chłopak
niechętnie zwlekł się z łóżka i poczłapał do kuchni. Tam zastał Jina
przygotowującego sobie śniadanie i bezczelnie zabrał mu jedną z kanapek.
- Hej! –
zawołał tamten, ale Yoongi wywinął mu się i oparł niedbale o ścianę, puszczając
mu oczko.
- A co ty
dzisiaj taki wesoły? – zagadnął Namjoon, wchodząc do pomieszczenia.
- Pewnie
znowu śniła mu się ta jego kryształowa panienka… Albo HyeRin… - odpowiedział za
niego J-Hope, poruszając znacząco brwiami i wpychając się przed pozostałych.
Oczywiście wszyscy przyjaciele wiedzieli o zauroczeniu czarnowłosego i jego
dziwnych snach. Zresztą ciężko byłoby ukryć to pierwsze, a co do drugiego… Cóż,
mówienie przez sen to chyba wystarczające wyjaśnienie.
- A może
jedno i drugie? – mruknął Suga, przeciągając się leniwie.
- No to
wszystko jasne – skwitował Jungkook, wywołując lekkie uśmiechy na twarzach
przyjaciół. Rap Mon przewrócił oczami, mrucząc coś w stylu „panienek mu się
zachciało” i wyszedł.
- Po prostu
jesteś zazdrosny! – zawołał za nim Yoongi, wywołując chichoty u pozostałych,
ale odpowiedziało mu tylko trzaśnięcie drzwi.
~*~*~*~
Mijały dni i
tygodnie, a między Yoongim a HyeRin układało się coraz lepiej. Chłopak w snach
coraz krócej przebywał w tym dziwnym miejscu, a coraz częściej głównym tematem
jego majaków była zielonooka studentka o kruczoczarnych kręconych włosach. Sama
myśl o niej wywoływała u niego szybsze bicie serca i choć inne aspekty jego
życia się nie zmieniły – wciąż wiele osób uważało go za nieczułego dupka,
przyjaciele go irytowali, a rodzina mało się nim interesowała, ta jedna rzecz
sprawiała, że chciało mu się żyć. Przestał się aż tak bardzo wszystkim
przejmować i zaczął dostrzegać jaśniejsze strony życia.
Często
spędzał czas razem z HyeRin i jej „paczką” na robieniu rzeczy niekoniecznie
zgodnych z prawem. Ostatnio główną rozrywką stało się włamywanie do piwnic lub
strychów starych domów. Na początku chłopak czuł lekkie opory, ale czarnowłosa
przekonała go, że tych rzeczy i tak nikt nie używa i to nawet dobrze, że oni je
zabierają i wykorzystują – przynajmniej się nie zmarnują.
Zwykle
chodzili później do klubu potańczyć i oblać udany „wypad”. Suga coraz częściej
wracał do domu podpity albo pijany, zaczął urywać się z zajęć, parę razy wrócił
na haju. Jego przyjaciołom coraz mniej się to podobało. Któregoś razu Namjoon
naskoczył na niego, że świadomie rujnuje sobie życie, ale ten zbył go
machnięciem ręki. Mimo to wziął sobie do serca słowa przyjaciela i już nie
tykał narkotyków, starał się też ograniczać ilość alkoholu, ale z wagarów nie
zrezygnował.
Przyglądałaś się temu z rosnącym smutkiem.
Na każdym spotkaniu ostrzegałaś go przed mroczną pięknością, ale on albo nie
wiedział, o kogo chodzi, albo po przebudzeniu tego nie pamiętał, albo
zwyczajnie cię ignorował. Jego wizyty zwykle ograniczały się do kilku zdań, a
gdy znów poruszyłaś temat czarnowłosej, odchodził bez słowa z ustami
zaciśniętymi w wąską kreskę. Martwiło cię to, ale i tak zawsze o niej
wspominałaś. Miałaś nadzieję, że za którymś razem odniesie to pożądany skutek,
ale jak na razie bezskutecznie.
Z niepokojem śledziłaś jego każdy dzień, czując
ogrom przytłaczającej bezsilności. Dawanie ukojenia nie dawało ci już takiej
radości, co wcześniej, cały czas byłaś jednym wielkim kłębkiem nerwów.
Spędzałaś wiele czasu na rozmowach z Aniołem Stróżem, dyskutując z nim na temat
twojego podopiecznego. Niestety, Bohoja nie mógł ci pomóc.
Coraz bardziej irytował cię fakt, że nie
możesz się wtrącać. Wielokrotnie z trudem powstrzymywałaś się od interwencji,
ograniczając się do drobnych znaków sygnalizujących, że coś jest nie tak. Ale
Yoongi albo ich nie zauważał, albo je ignorował. Kilka razy wydarłaś się na
niego podczas spotkania, ale on tylko wysłuchał cię z kamienną twarzą, a kiedy
się uspokoiłaś, odszedł bez słowa. Zrozumiałaś, jak trudne jest życie Anioła
Stróża i patrzyłaś z jeszcze większym szacunkiem na smoka, podziwiając jego
spokój. Ty tak nie potrafiłaś.
Któregoś razu obserwowałaś poczynania
chłopaka, który tego dnia wyjątkowo zjawił się na wykładach. Jednak wcale nie
słuchał profesora, o nie. Jego myśli zajmowała zielonooka posiadaczka burzy
czarnych kręconych włosów. Zazgrzytałaś zębami, czując złość, że nawet w tym
jednym z nielicznych dni, w których był obecny na uczelni, wciąż myślał o
HyeRin. Aż cię roznosiło od słuchania jego zbereźnych myśli, co by zrobił,
gdyby mógł… Prychnęłaś wściekle, czując nieprzyjemne ukłucie w sercu i wróciłaś
do swoich obowiązków, spychając łączącą was więź na samo dno świadomości.
Yoongi nawet
nie próbował ukryć potężnego ziewnięcia. Znudzony śledził wskazówki zegara
odmierzającego wlokące się sekundy, zastanawiając się, czemu właściwie dzisiaj
tu przyszedł? Ach, no tak. Żeby chłopaki dali mu spokój. Zaczynał mieć ich
powoli dość. Wkurzało go, że się go czepiają o każdą bzdurę. Bo kogo obchodzi,
że nie poszedł na wykłady? Przecież jeżeli już to komuś szkodzi, to tylko i
wyłącznie jemu. Nie spędzał z nimi zbyt wiele czasu, chyba że akurat szli razem
na imprezę albo nie wybierał się z HyeRin i innymi na wypad.
Suga
przetarł twarz, próbując nie zasnąć i oddał się fantazjom z nim i zielonooką
Koreanką w roli głównej. Od razu poprawił mu się humor, gdy wyobraził sobie, co
by zrobił, gdyby znalazł się z nią sam na sam w jednym pomieszczeniu. Mmmm…
Gdy wreszcie
zajęcia dobiegły końca, szybkim krokiem opuścił salę i odetchnął z ulgą, gdy
znalazł się na powietrzu. Nagle usłyszał czyjeś wołanie. Spojrzał w tamtą
stronę i jego wargi wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. HyeRin machała do niego,
a na jej ustach malował się radosny uśmiech. Chłopak podszedł do niej, taksując
rozmarzonym wzrokiem jej sylwetkę. Strój, który miała na sobie zdecydowanie
odsłaniał zbyt wiele i nie był zbyt odpowiedni na uczelnię, ale to akurat mało
go obchodziło.
- Hej,
Yoongi! W ten piątek mam urodziny i urządzam imprezę. Przyjdziesz? – zapytała z
przymilnym uśmiechem.
- Jeszcze
się pytasz… No jasne, że tak – odparł Suga, z trudem powstrzymując się, by nie
gapić się na jej zbyt duży dekolt.
- Aha, i weź
ze sobą chłopaków. Trzeba ich trochę rozruszać, bo jeszcze zrobią się z nich
stare pierniki. A tak na marginesie… - tu dziewczyna przybliżyła się do niego i
wyszeptała mu wprost do ucha - …moja kumpela leci na jednego z nich. Nie powiem
ci na którego, ale to potwierdzone info – mrugnęła do niego, poruszając
znacząco brwiami.
- Jak
chcesz… W sumie to im dobrze zrobi. Może przestaną marudzić… przynajmniej na
jakiś czas – odmruknął Yoongi, błyskając zębami w uśmiechu.
- Przyjdźcie
wszyscy, będzie fajnie – powiedziała czarnowłosa, klepiąc go po przyjacielsku w
ramię i podążyła w stronę czekającego na nią grona koleżanek.
~*~*~*~
Hol był już
pełen bawiących się studentów, kiedy siedmiu przyjaciół stanęło wreszcie na
progu domu, czy raczej apartamentu HyeRin. Zaimponowało im to trochę, bo choć
to, że dziewczynie pieniędzy nie brakowało nie było tajemnicą, nie sądzili, że
ma tego aż tyle.
Suga
rozejrzał się niecierpliwie dookoła, a między jego brwiami pojawiła się
niewielka pionowa zmarszczka, która zaraz się wygładziła, gdy w polu widzenia
pojawiła się burza czarnych kręconych włosów, a za chwilę gospodyni zjawiła się
przed chłopakami, witając ich z radością.
- Cieszę
się, że wpadliście. Bez was impreza nie byłaby taka fajna – powiedziała z
uśmiechem, rzucając figlarne spojrzenie Yoongiemu, czym wywołała na jego twarzy
niewielki uśmiech.
Nie minęło
wiele czasu, a towarzystwo rozlazło się po całym domu. Oprócz podstawowych
rozrywek takich jak taniec i alkohol, dostępne było także przestronne patio i
płaski dach z basenem, gdzie ulokowała się większa część towarzystwa. Suga
włóczył się po całym domu, wyglądając charakterystycznej czarnej czupryny.
HyeRin zniknęła mu z oczu, kiedy poszedł po piwo i teraz nie mógł jej znaleźć.
Jakiś czas
później wpadł na nią na patio. Tańczyła ze swoimi kumpelami, poruszając ciałem
w sposób, który najlepiej określało słowo „seksowny”. Zerknęła spod długich
rzęs na Yoongiego, wijąc się jak wąż, co przyprawiło chłopaka o szybsze bicie
serca i wywołało przyjemne ciepło w dolnych partiach brzucha. W którymś
momencie dziewczyna znalazła się tuż obok niego, ocierając się lekko o jego
klatkę piersiową. Wkrótce potem złapała go za rękę i pociągnęła na piętro, a
jej uśmiech sugerował różne rzeczy, od których zrobiło mu się gorąco.
~*~*~*~
Twą uwagę zwróciło nieprzyjemne pieczenie na
prawej dłoni. Uniosłaś głowę, zaniepokojona myślami podopiecznego. Cała twoja
złość uleciała i zastąpiło ją przerażenie. Chciałaś go ostrzec, ale choć
zdzierałaś sobie gardło, do świadomości chłopaka nie przedarło się nawet
najsłabsze echo. Nagle pomyślałaś o smoku. Bohoja może dałby radę ci pomóc. Zawróciłaś
i szybkim krokiem podążyłaś w kierunku jeziora.
HyeRin była
taka… pociągająca. Była uosobieniem ognia – naprzemian ciepła i gorąca,
przyjemnie ogrzewająca i parząca, dzika i nieokiełznana. Zmienna i
niebezpieczna. Raniąca i łagodząca ból.
Rzucająca
się między światłem a ciemnością. Porywająca i zniewalająca. Myśląc o niej, Suga
czuł przypływ podniecenia i adrenaliny. Z nią można było robić wszystko.
Przyspieszyłaś, prawie biegnąc przez
rzednący las. Miałaś nadzieję, że zdążysz, zanim stanie się najgorsze.
Gdy tylko
zamknęły się za nimi drzwi, chłopak objął dziewczynę w pasie, przyciągając ją
bliżej.
Potknęłaś się i upadłaś ciężko na ziemię,
boleśnie odczuwając każde dotknięcie czarnowłosej na ciele Yoongiego.
Ich usta
złączyły się w pocałunku, najpierw ostrożnym, potem coraz bardziej namiętnym i
gwałtownym.
Z uczuciem, jakby twoje ciało płonęło, podniosłaś
się chwiejnie i pokuśtykałaś dalej w stronę jeziora.
Suga
przyparł Koreankę do ściany i zaczął ściągać z niej ubrania. Ona nie pozostała
mu dłużna i zerwała koszulę z jego torsu, niemal wyrywając guziki. Jej dłoń ozdobiona
długimi, polakierowanymi na czarno paznokciami musnęła miejsce tuż nad sercem,
gdzie przed kilkoma tygodniami został wbity smoczy kolec.
Zawyłaś z bólu i chwyciłaś się za serce,
kuląc się wśród zarośli. Fale niewyobrażalnego cierpienia zalewały twoje
wnętrze tak, jak fala przypływu uderza o podnóże klifu.
Azjata
zamruczał cicho, chwytając dziewczynę za udo i owijając jej nogę wokół swojego
pasa. Czarnowłosa wplotła jedną dłoń w jego włosy, a drugą wędrowała po jego
ciele, zjeżdżając coraz niżej i niżej.
Krzyknęłaś jeszcze raz i spróbowałaś się
podnieść, jednak nogi odmówiły ci posłuszeństwa. Zaczęłaś się czołgać, próbując
ignorować narastające cierpienie. Gdy wysunęłaś się z zarośli, z ulgą ujrzałaś
jezioro i zaniepokojonego Bohoję, wynurzającego się z wody.
Ręka HyeRin
zręcznie rozpięła spodnie Sugi i wsunęła się do środka. Chłopak jęknął i ukrył
twarz w zagłębieniu jej szyi, oddychając szybko.
Zacisnęłaś zęby i pokonałaś ten krótki
odcinek najszybciej, jak mogłaś, próbując nie zwijać się z bólu.
Jego dłonie
zacisnęły się na jej pośladkach, a otwarte usta spazmatycznie łapały powietrze.
Ostatkiem sił dobrnęłaś do brzegu,
wyciągając rozpaczliwie rękę do smoka, który łaskawie pochylił głowę i pozwolił
się dotknąć. Ogarnęło cię niesamowite poczucie mocy i więzi z Aniołem, a ból
zszedł na dalszy plan. Miałaś wrażenie, jakbyście się zlali w jedno.
Nabraliście powietrza w płuca i z całych sił krzyknęliście:
- Yoongi!!!
Chłopak
drgnął, jakby ocknął się z transu. Otworzył oczy i przerażony oderwał się od dziewczyny.
Teraz poczuł słodkawy zapach rozkładu, unoszący się wokół niej. Czarnowłosa
przechyliła głowę, a blask księżyca odbił się w jej oczach, w głębi których
Koreańczyk ujrzał wszechogarniającą pustkę.
- Coś się
stało? Zrobiłam coś nie tak? – zapytała z udawaną troską, robiąc krok w jego
stronę, ale on cofnął się o kilka kroków.
- Nie
zbliżaj się do mnie… - powiedział, czując za plecami ścianę. Zacisnął mocno
powieki, a gdy je otworzył, ujrzał świat w innym świetle. HyeRin już nie była
dziewczyną. Była potworem owianym smoliście czarną mgiełką, co chwilę
zmieniającym kształt, który nieustannie zmniejszał odległość między nimi. W
pewnym momencie przybrał humanoidalną formę, pokrytą zgniłozielonymi łuskami
ociekającymi śluzem.
-
Powiedziałem: nie zbliżaj się! – powtórzył głośniej, próbując powstrzymać
mdłości. Upiorzyca uśmiechnęła się potwornie, ukazując wężowe kły.
- Nic ci to
nie da – wysyczała, przystając tuż przed nim i wodząc zakrzywionym szponem
wzdłuż jego szczęki. Chłopak przez chwilę walczył ze sobą, aż w końcu
obrzydzenie zwyciężyło.
- Odejdź! I
nigdy nie wracaj! – krzyknął Suga, odpychając paskudną istotę. Wtedy stało się
coś dziwnego – z jego piersi wyrwał się widmowy, świetlisty kształt,
przybierając postać ryczącego smoka. Potworzyca cofnęła się z przestrachem.
- Ale… ale… przecież ty nie masz… - jąkała
się, nie spuszczając wzroku z widma promieniującego łagodnym blaskiem, które
wciąż krążyło, oddzielając go od poczwary. Chłopak pozbierał rzeczy, ubrał się
czym prędzej i wyszedł, nie zaszczycając postaci nawet spojrzeniem.
Na parterze
powitał go hałas i widok tańczących studentów. Wyglądało na to, że nikt nie
słyszał tego, co się działo w pokoju.
- I jak? –
zapytał J-Hope, pociągając łyk piwa z trzymanej w ręku puszki i poruszając znacząco
brwiami. Yoongi wyminął go bez słowa, założył swoją skórzaną kurtkę i wyszedł. W
jego głowie panował totalny chaos i potrzebował pobyć trochę sam.
Przemierzał
ulice Seulu, nie zastanawiając się nad tym, w którą stronę idzie. Jego głowę
zaprzątały inne, bardzo pogmatwane i mało zrozumiałe sprawy, ale wciąż
powtarzało się jedno pytanie. Co tam się
do cholery stało?!
Dlaczego,
kiedy działo się to, o czym marzył od dawna, nagle z niewiadomego powodu poczuł
niepokój, a nawet strach przed HyeRin? Dlaczego zamieniła się ona w jakiegoś
potwora? I co to był za widmowy smok?
- Nie, z
moją głową na bank jest coś nie halo – mruknął do siebie Koreańczyk, próbując
to sobie poukładać we w miarę sensowną całość. Sensowną?! Co ja w ogóle odpierdalam? Przecież tego NIE DA się
poukładać sensownie, to wszystko jest totalnie pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Po prostu mam zwidy i tyle! Ech, straciłem taką okazję…
Chłopak
pokręcił głową, rozczarowany zachowaniem swojego głupiego mózgu. Jednak za
każdym razem, kiedy próbował przywołać twarz HyeRin, stawała mu przed oczami ta
oślizła maszkara, a w nozdrza uderzał odór rozkładającego się ciała.
Suga
westchnął ciężko. Nie miał już nawet siły się złościć. Od natłoku
niezrozumiałych wydarzeń zaczynała go boleć głowa. No bo z której strony to
było logiczne?
- Koniecznie
muszę iść do jakiegoś psychiatry czy coś, bo tak się nie da normalnie żyć –
postanowił w końcu, ale nawet to nie uspokoiło jego rozszalałych myśli. Za nic
nie mógł się wyciszyć.
Nogi
bezwiednie zaprowadziły go do odległego parku z jeziorkiem. Yoongi zatrzymał
się tuż przy brzegu, wpatrując się w księżyc w pełni, odbijający się w
spokojnej tafli wody. To przywiodło mu na myśl kryształową dziewczynę. Przed
oczami zamigotała mu jej postać z najdrobniejszymi szczegółami. Białe włosy
powiewały na wietrze, kiedy zbliżała się do niego lekkim krokiem, a światło
księżyca rozświetlało ją nieziemskim blaskiem, rzucając łagodną poświatę na
rozchodzące się kręgi na wodzie. Kręgi na
wodzie?!
Suga cofnął
się o krok, równie zszokowany, co przerażony. Potrząsnął głową, próbując
przegonić zjawę, ale ty nadal tam byłaś.
Nie uciekaj. Nie musisz się mnie bać.
Twój szept
rozbrzmiał w nocnej ciszy jak szelest liści, jak powiew wiatru, ulotny, a
jednak zauważalny. Oczy chłopaka rozszerzyły się jeszcze bardziej, ale
posłusznie stanął w miejscu.
- K-kim
jesteś? – wyjąkał, starając się nad sobą zapanować. Uśmiechnęłaś się
delikatnie.
Samobójcą, jak ty. I twoim Aniołem Stróżem,
odrzekłaś.
- Ale ja nie
jestem samobójcą! Przecież stoję tu, oddycham, mówię… - Yoongi urwał,
przypominając sobie coś, co wcześniej wydawało mu się tylko snem. Pierwszą
wizytę w dziwnym świecie i dziewczynę, która wtedy jeszcze nie była kryształową
dziewczyną. Uczucie spadania, gdy wbiła mu jaśniejący kolec w pierś. Wrażenie,
jakby wynurzył się spod wody.
Jako jeden z niewielu dostałeś drugą szansę.
Nie zmarnuj jej przez swoją głupotę.
- Ale… Jak?
Trzymaj się z dala od zbłąkanych dusz. Im
już nic nie może pomóc i one dobrze o tym wiedzą. Zależy im tylko i wyłącznie
na tym, by pociągnąć za sobą jak najwięcej ludzi.
Twoja postać
zaczęła się rozmywać, stawała się coraz bardziej mglista i ulotna, aż wreszcie
zniknęła. Suga tylko na to patrzył, zbyt zdezorientowany, by się odezwać. Tak
wiele informacji, a on nadal nic nie rozumiał. Chłopak spuścił głowę i wsadził
ręce do kieszeni, kopiąc bezmyślnie kamyki ścielące się pod jego stopami. W
końcu westchnął i ruszył do domu – musiał się z tym wszystkim przespać.
~*~*~*~
Z westchnieniem opadłaś na piasek.
Przeniesienie się do realnego świata było bardzo wyczerpujące. I nie do końca
zgodne z zasadami Aniołów Stróżów. Całe szczęście, że Bohoja, choć z lekkim
oporem, zgodził się ci pomóc. I póki co Szef zdawał się przymknąć na to oko.
~ No tak, przecież jemu nie chodzi o to, by
udupić jak najwięcej ludzi, tylko żeby jak najwięcej uratować. No i kurde
podłapałam od niego te durne słowa. Aish, Yoongi… Ty mały dupku…
~*~*~*~
Przyjaciele
martwili się o Sugę. Chłopak od kilku dni był wyjątkowo małomówny i nieobecny
duchem. Przez większość czasu siedział w bezruchu i patrzył się tępo w jeden
punkt, czasem mówiąc kilka słów, które nie miały większego sensu. Nie reagował
na pytania i zaczepki, jakby ich nie słyszał, a szturchnięty sprawiał wrażenie
wyrwanego z głębokiego snu.
Kiedy
Jungkook wszedł do pokoju, zastał Yoongiego w takiej samej pozycji, jak go
zostawił. Siedział z łokciami opartymi na kolanach, wpatrując się szeroko
otwartymi oczami w dal. Kookie przystanął przed nim i pomachał mu ręką przed
twarzą. Zero reakcji. Koreańczyk zaczął robić głupie miny, aż w końcu wystawił
w jego kierunku środkowy palec i dotknął nim nosa siedzącego. Bezskutecznie.
Wreszcie
zirytowany Jungkook uderzył go lekko w twarz. Podziałało. Chłopak potrząsnął
głową, przetarł twarz dłonią i popatrzył w miarę przytomnie na młodszego.
- Jesteś
przerażający, wiesz? – rzucił Kookie, rzucając się z impetem na własne łóżko.
- Emmm… Co?
– głos Sugi był trochę zachrypnięty od długiego nieużywania.
- Ciągle
tylko siedzisz i gapisz się gdzieś przed siebie. Ogarnij się, zrób coś, nie
wiem, wyjdź na spacer albo coś, tylko błagam, nie wyłączaj się tak. Ty nawet
nie wiesz, jak to wygląda! Jak czasem podczas jedzenia zastygasz w bezruchu i
wlepiasz te swoje ogromniaste gały w jakieś odległe światy i nie kontaktujesz z
rzeczywistością! To. Jest. Straszne. Kropka. I masz coś z tym zrobić. Nie wiem,
idź do psychiatry, albo kogoś takiego i zacznij wreszcie funkcjonować
normalnie. Ewentualnie zdradź nam powód swojego nie-zachowania – powiedział
chłopak ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.
Yoongi
wpatrywał się zaskoczony w Jungkooka. Nie sądził, że dożyje dnia, kiedy
najmłodszy z przyjaciół będzie mu prawił kazania. I nie przypuszczał, że jego
zachowanie tak martwi chłopaków. Choć ciało pozostawało nieruchome, jego umysł
od paru dni pracował na najwyższych obrotach, powoli przyswajając i godząc się
wewnętrznie z nową wizją rzeczywistości. Nawet we śnie nie miał odpoczynku –
każdej nocy wędrował do „zaświatów” i długo rozmawiał z białowłosą.
- Ja…
Spróbuję coś z tym zrobić – powiedział wreszcie, przecierając oczy dłonią.
-To nie
wystarczy. Jeśli do jutra twoje zachowanie się nie zmieni, Namjoon załatwi ci
psychiatrę. Bez dyskusji – stanowczy głos Kookiego przeszył Sugę na wskroś,
pozostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie chłodu. Z ciężkim westchnieniem
chłopak podniósł się z miejsca, złapał swoją ulubioną skórzaną kurtkę i z
krótkim „wychodzę!” opuścił dom.
Nogi same
zaniosły go do parku ze stawem. Było chłodne listopadowe popołudnie i w parku
panował względny spokój, czasem tylko przerywany przez śmiechy dzieci lub
szczekanie psów. Czarnowłosy usiadł na ławeczce najbliżej wody i powiódł
wzrokiem dookoła, zatrzymując się na spokojnej tafli jeziorka. Czuł lekkie
wyrzuty sumienia, że przez ostatnie kilka dni tak traktował przyjaciół. Dotarło
do niego, że mimo iż on większość czasu spędzał w swoim własnym świecie,
rzeczywistość nadal istnieje i porusza się z taką samą prędkością, jak dawniej,
a on nie może tego tak po prostu olać. Mimo że wydarzyło się tyle rzeczy i
większość z nich nie należała do tego świata, on nadal w nim żyje i przebywa.
Kryształowa dziewczyna powiedziała, że dano mu drugą szansę. Drugie życie. Nie
może go zmarnować. Czas wziąć się w garść, powrócić do nudnej, szarej
rzeczywistości i uczynić ją bardziej kolorową!
Zdecydował
zrobić wszystko, by nie musiał iść do psychiatry. Co prawda, kilka dni
wcześniej sam rozważał taką opcję, ale nie chciał kłamać lekarzowi. A był
pewien, że gdyby powiedział prawdę, wsadziliby go w kaftanik bezpieczeństwa i
wysłali do szpitala dla czubków.
Ale nie
zamierzał rezygnować z wycieczek do „zaświatów”, o nie. Nawet nie był pewien,
czy to możliwe. Po prostu… tamten świat, w którym panowała zawsze ta sama
pogoda i ten sam księżyc w pełni, stał się mu bardzo bliski. A konkretnie pewna
osoba…
Przed oczami
Yoongiego mignęła kryształowa, półprzezroczysta twarz okolona burzą białych
świetlistych włosów. Wesoły błysk w oku. Poważny ton głosu. Delikatny uśmiech.
Wszystko to sprawiało, że kąciki jego ust unosiły się do góry, a oczy
przybierały łagodniejszy wyraz. W pewnym sensie była uosobieniem piękna – ale
nie mrocznego, niebezpiecznego i szalenie pociągającego, jak HyeRin. Piękna
jasnego, ciepłego i szczęśliwego w swej prostocie. Nie zaślepiającego
pożądaniem, ale urzekającego. Była jak woda, jednocześnie miękka i twarda,
łagodna i porywająca. Pełna sprzeczności, ale nie zniewalająca.
Suga sam się
dziwił, że wcześniej tego nie zauważył. Przy niej czuł się tak swobodnie, jak
przy nikim innym, a jednocześnie onieśmielał go i trochę zawstydzał fakt, że
swoim zachowaniem tak bardzo ją martwił. Tak, nie omieszkała mu tego wygarnąć.
Ale koniec końców, nie była na niego aż tak zła, jak się obawiał. Opowiadała mu
wiele o tamtym miejscu, które nazwała Enklawą. O Aniołach Stróżach. O
samobójcach. Nawet udało mu się z niej wyciągnąć kilka rzeczy na temat jej
ziemskiego życia. Żyła w czasach drugiej wojny światowej w odległym kraju,
który nazwała Polską, a w chwili śmierci miała dziewiętnaście lat. Ale imienia
nie chciała mu zdradzić.
Yoongi
popatrzył w zamyśleniu na ostatnie promienie słońca odbijające się w wodzie i z
westchnieniem powlókł się do domu. Zbliżała się sesja, a on miał mnóstwo
wykładów do nadrobienia.
~*~*~*~
Kilka
tygodni później zaczęły się wakacje, także i dla Sugi. Co prawda zarwał
kilka(naście) nocy, ale udało mu się zdać sesję na jakim takim poziomie. Teraz
oblewał to z resztą chłopaków, którzy tak jak on, a nawet bardziej cieszyli
się, że Yoongi wrócił do normalności.
HyeRin
zniknęła. Któregoś pięknego dnia po prostu nie przyszła na zajęcia i wszelki
ślad po niej zaginął. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Yoongiemu było
to nawet na rękę – nie było już osoby łączącej go z tym fragmentem życia, o
którym próbował zapomnieć. Mimo to czasem czuł lekki żal z tego powodu. Był to
czas, w którym żył pełną piersią i nie przejmował się zasadami, czas
największej w życiu swobody i choć wiedział, że było to dla niego destrukcyjne,
czasami odczuwał tęsknotę za tą adrenaliną, za szybszym biciem serca…
Którejś
nocy, kiedy tak jak zawsze powędrował do krainy między niebem a ziemią…
…zdarzyło się coś dziwnego. Kiedy wyszedł z
lasu na otwartą przestrzeń okalającą jezioro, kryształowa dziewczyna nie
podeszła do niego i nie przywitała się, zupełnie jakby go tam nie było.
Siedziała na brzegu, kreśląc jakieś wzory na piasku. Chłopak podszedł bliżej i
z zaskoczeniem rozpoznał w rysunku siebie. Twoje zręczne palce w kilku ruchach
idealnie oddały sylwetkę i postawę Sugi, jego rysy twarzy i delikatny uśmiech
błąkający się gdzieś w kącikach ust. Koreańczyk przykucnął przy tobie i
dmuchnął ci we włosy, sprawiając, że zbłąkane kosmyki opadły ci na twarz.
Uśmiechnęłaś się smętnie i kilkoma delikatnymi pociągnięciami dokończyłaś
wizerunek.
~ Masz cholerne szczęście, Yoongi ~
szepnęłaś, nabierając w dłoń garść piasku i powoli zasypując to, co przed
chwilą narysowałaś.
~ Nigdy niczego od życia nie chciałam, może
poza szczęściem i spokojem, jak każdy. Teraz żałuję, że nie miałam większych
ambicji, nie zrobiłam niczego ważnego, nie wykorzystałam w pełni swoich
umiejętności… Teraz już nie mam na to szans. Za to ty… ~ uniosłaś głowę,
spoglądając prosto w oczy azjaty ~ ty dostałeś drugie życie. Możesz robić co
chcesz. Możesz skończyć studia i zostać profesorem. Możesz wykorzystać swoje
umiejętności i stać się sławnym. Możesz znaleźć kobietę, poślubić ją i stworzyć
piękną, szczęśliwą rodzinę… Możesz wszystko.
Urwałaś na chwilę, przez ułamek sekundy
zastanawiając się, czy to, co zamierzasz zrobić jest dozwolone, ale uznałaś, że
masz gdzieś te wszystkie zasady i ograniczenia. Wzięłaś głęboki oddech i
wyrzuciłaś z siebie to, co chciałaś mu powiedzieć, odkąd patrząc na jego życie
zorientowałaś się, jak wielki błąd popełniłaś, odbierając sobie własne.
~ Nigdy cię o nic nie prosiłam, ale teraz,
jeśli mogę, chciałabym ci powiedzieć jedno – bądź szczęśliwy. Rób wszystko, co
tylko możesz i postaraj się nie zniszczyć sobie życia. Wykorzystaj je najlepiej
jak umiesz i nigdy niczego nie żałuj. Rób to, co kochasz i pozwól mi cieszyć
się tym razem z tobą.
Po twoim policzku spłynęła samotna łza,
skrząca się podobnie jak twoja skóra. Wtedy coś w nim pękło, uwalniając falę
uczuć, które zaskoczyły samego chłopaka. Suga podniósł rękę i delikatnie otarł
ją palcem, czując, że jego oczy również wilgotnieją.
~ Będzie raczej trudno, ale spróbuję. Dla ciebie
~ mruknął, unosząc lekko kąciki ust, po czym nachylił się i złożył na twych
kryształowych wargach ostrożny pocałunek. Przymknęłaś oczy, nie potrafiąc
oprzeć się całkowicie nowemu uczuciu, które ogarnęło twoje serce. Po chwili
odsunęłaś od chłopaka, spuszczając wzrok.
~ Zabawne… Całować się pierwszy raz dopiero
po śmierci ~ zaśmiałaś się nerwowo, czując, że jeszcze chwila i rozkleisz się
na dobre.
~ Tak wiele straciłam przez jedną głupią
decyzję… ~ szepnęłaś, spoglądając lśniącymi od łez oczami na księżyc w pełni.
Yoongiemu ścisnęło się serce. Pierwszy raz widział cię w takim stanie. Bywałaś
radosna, spokojna, rozgniewana, ale nigdy smutna. Nie wiedział, co ma w takiej
sytuacji zrobić.
~ Ja… ~ zaczął, ale przerwał mu głośny plusk
wyłaniającego się z wody smoka. Bohoja parsknął i rozłożył skrzydła,
spoglądając z góry na dwie dusze.
~ ______, zawiodłem się na tobie. Przed
chwilą złamaliście chyba wszystkie możliwe zasady, jakie tylko istnieją ~
zagrzmiał, obrzucając was srogim spojrzeniem.
~ Nic mnie to nie obchodzi ~ mruknęłaś
obojętnie, wciąż wpatrując się w świetlistą kulę na niebie. Anioł Stróż uderzył
gniewnie ogonem o taflę wody.
~ Jeszcze nie zdecydowano, co z tobą zrobić,
ale możesz być pewna, że kara cię nie minie. I nawet moje wstawiennictwo ci nie
pomoże ~ warknął.
~ Nic mnie to nie obchodzi ~ powtórzyłaś,
unosząc wzrok na kryształowego smoka. Dłoń Sugi odnalazła twoją dłoń i splotła
się z nią, dodając ci otuchy.
~ Doskonale ~ zasyczał Bohoja wytrącony z
równowagi. Nie mieściło mu się w głowie, że ktoś, a zwłaszcza jego podopieczna
może ot tak łamać zasady i nie przejmować się konsekwencjami. Aniołów Stróżów
obejmowały twarde reguły, za których złamanie groziły surowe kary i choć byłaś
tylko zwykłą, ludzką duszą, byłaś też Opiekunem i powinnaś się do nich
stosować. Przez chwilę smok piorunował wzrokiem Yoongiego i wasze splecione
dłonie, po czym prychnął i z impetem zanurzył się w jeziorze.
Chłopak odetchnął z ulgą. Jeszcze nie widział
Anioła tak rozgniewanego i cieszył się, że już sobie poszedł.
~ Wybacz. Przeze mnie masz teraz kłopoty ~
mruknął, spoglądając na ciebie ze skruchą.
~ No i co z tego? Nic mi nie będzie,
przecież już i tak jestem martwa ~ wzruszyłaś ramionami i wstałaś, otrzepując
ubranie z piasku, doskonale zdając sobie sprawę, że są rzeczy znacznie gorsze
od śmierci.
~ Powinieneś już iść, zaraz wzejdzie słońce
~ dodałaś po chwili, odwracając się do Koreańczyka tyłem. Nie umiałaś mu
spojrzeć w oczy i byłaś pewna, że gdyby twoja skóra nie była kryształowa, twoja
twarz byłaby cała czerwona. Nagle poczułaś, że Suga obejmuje cię od tyłu,
przyciskając mocno do siebie. Wciągnęłaś głośno powietrze, czując jak twoje
ciało sztywnieje.
~ Idź ~ powtórzyłaś ze zdecydowaniem,
którego nie czułaś. Chłopak, choć niechętnie, posłuchał cię i z ociąganiem
zniknął wśród drzew, zostawiając po sobie tylko delikatną woń, której po tylu
latach spędzonych w Enklawie nie umiałaś zidentyfikować. Westchnęłaś cichutko,
modląc się w duchu, by dzisiejszy wybryk nie odbił się zbyt negatywnie na życiu
Yoongiego. Był młody, miał tyle przed sobą i nie wybaczyłabyś sobie, gdyby z
twojego powodu zostało mu to odebrane. Przez te kilka miesięcy poznałaś
chłopaka na wylot i mimo że jeszcze parę dni temu nie przyznałabyś się do tego,
bardzo się do niego przywiązałaś. Nie pozostawało ci nic innego, jak prosić o
pomoc najbardziej wpływową kobietę w Niebie. Ona na pewno cię zrozumie…
~*~*~*~
Rano Suga
obudził się w podłym nastroju. Z niewiadomego powodu wszystko go bolało, a
najbardziej głowa. Niewiele pamiętał z tego, co mu się śniło. Tylko smoka, jej
smutną twarz i… pocałunek. Bezwiednie dotknął palcami swych ust, odtwarzając w
pamięci tamten moment. Niestety jego kontemplacja nie trwała długo.
- Nie śpisz
już? – słowa Namjoona dotarły do czarnowłosego z opóźnieniem, kiedy chłopak
wparował do pokoju i z impetem rzucił się na łóżko, wzdychając z ulgą. Yoongi
mruknął coś niezrozumiałego i z niechęcią wyplątał się z ciepłych objęć
pościeli.
- Parę
godzin temu był tu jakiś gościu i pytał o ciebie – Suga zamarł w pół ruchu, by
po chwili wrócić do przerwanej czynności, jaką było ubieranie się.
- Czego
chciał? – mruknął niby obojętnie, jednak w środku nadal spięty.
- W sumie
nic konkretnego, gadał coś o jakiejś kryształowej niespodziance, czy czymś
takim…
Yoongi
odwrócił się gwałtownie i postąpił kilka kroków naprzód, wbijając badawczy
wzrok w Rap Mona, który aż się cofnął na łóżku.
- Hej, hej,
spokojnie… Co ja takiego powiedziałem? – powiedział z lekkim wyrzutem.
- Co on
dokładnie powiedział? – zapytał Koreańczyk nieswoim głosem, nie spuszczając
wzroku z leżącego przyjaciela. W głowie rozbrzmiały mu słowa kryształowego
smoka: Jeszcze nie zdecydowano, co z tobą
zrobić, ale możesz być pewna, że kara cię nie minie. Bał się o białowłosą,
tak jak nigdy o nikogo wcześniej.
- Dokładnie
to ci nie powiem, ale coś w stylu, że dziś w nocy stanie się coś, czego się nie
spodziewasz i że będzie to taka kryształowa niespodzianka. Masz pojęcie, o co
mu chodziło?
Suga
wypuścił powietrze z płuc i usiadł ciężko obok Namjoona.
- Domyślam
się z czym to ma związek, choć nijak nie potrafię powiedzieć, co to może być –
westchnął.
- Chcesz o
tym pogadać? – zapytał drugi. Martwił się o przyjaciela i nie chciał, by ten
zrobił znowu jakieś głupstwo.
- Raczej
nie… Nie dzisiaj. Może jutro… - mruknął Yoongi kręcąc głową i wychodząc z
pokoju. Mam nadzieję, że nic się jej nie
stanie…
Całą resztę
dnia Suga spędził w parku z jeziorkiem. Siedział na „swojej” ławeczce i układał
bardziej lub mniej pesymistyczne scenariusze dotyczące tej „niespodzianki”.
Prawie nie zwracał uwagi na mijających go ludzi, pogrążony we własnych myślach.
Po jakimś czasie udało mu się dokładnie odtworzyć w głowie nocne spotkanie w
Enklawie i doszedł do wniosku, że jedyną bezwzględnie pozytywną rzeczą poza
pocałunkiem było to, że wreszcie poznał jej imię. ______ brzmiało tak…
niecodziennie. Koreańczyk z przyjemnością obracał je na języku, wyobrażając
sobie, jakby to było, gdyby mógł się tak do niej zwracać już zawsze, do końca
życia mieć ją obok siebie…
Nagle
spochmurniał, przypominając sobie, że właściwie nie wiadomo, czy będzie mógł ją
jeszcze kiedyś zobaczyć. Owszem, mówiła, żeby się nie martwił, ale on nie
potrafił tego zrobić. Nie potrafił przestać zadręczać się myślami w stylu „co
by było, gdyby…” i „a co się stanie, jeżeli…”. W pewnym momencie naszła go taka
refleksja, co właściwie czuje do ______? Czy faktycznie jest tylko jego Aniołem
Stróżem, czy może kryje się za tym coś więcej? A jeśli tak, to co to może być?
Jak nazwać to tajemnicze uczucie, które towarzyszyło mu przy każdym spotkaniu
od „wyparowania” HyeRin i za każdym razem, gdy przywoływał w myślach jej twarz?
Dlaczego przy niej nie umiał być aż tak chamski i złośliwy, jak przy innych?
Czemu czuł smutek, kiedy w swoich żartach posunął się choć trochę za daleko? Co
sprawiło, że martwił się o nią tak bardzo, że gdyby to było możliwe, z chęcią
wziąłby jej karę na siebie?
Nawet nie
zauważył, kiedy zapadł zmrok i na niebie pojawiła się idealnie okrągła tarcza
księżyca. W pewnej chwili jego blask
padł idealnie na środek jeziorka, odbijając się ze zdwojoną siłą i nieomal
oślepiając Sugę. Chłopak wstał i z wahaniem podszedł do samego brzegu,
osłaniając dłonią oczy przed coraz mocniejszym światłem. Wtedy stało się coś,
czego się kompletnie nie spodziewał…
~*~*~*~
Klęczałaś na piasku z pochyloną głową, w
milczeniu słuchając anielskiej reprymendy. Zdawałaś sobie sprawę, że nie
powinnaś był dopuścić do takiej sytuacji, bla, bla, bla, że to było bardzo
nieodpowiedzialne z twojej strony i co ty sobie myślałaś, pozwalając
śmiertelnikowi na coś takiego i tak dalej, i tak dalej…
~…wcześniej przymykaliśmy oko na twoje
wybryki, ale teraz złamałaś niemal wszystkie obowiązujące cię zasady. Według
naszych praw powinnaś ponieść surową karę…
Zerknęłaś ukradkiem w stronę Najświętszej
Panienki, która z niewiadomego powodu również była obecna. Kobieta posłała ci
pokrzepiający uśmiech, którego nie mogłaś nie odwzajemnić. Miałaś cichą
nadzieję, że twoje modlitwy zostały wysłuchane.
~…jednak przez wzgląd na wstawiennictwo i
prośbę o wyrozumiałość wyrok został złagodzony. Pokutą dla ciebie będzie
zesłanie na Ziemię, gdzie będziesz żyć wśród zwykłych ludzi i na koniec
zostaniesz osądzona, jak oni.
Uniosłaś głowę zaskoczona. Nie tego się
spodziewałaś. Wymieniłaś spojrzenia z Matką, a uśmiech na twej twarzy stawał
się coraz szerszy. Zerwałaś się na nogi i wpadłaś w objęcia kobiety, śmiejąc
się radośnie.
~ Dziękuję… ~ szepnęłaś, czując łzy
ściekające po twych kryształowych policzkach.
~ Bóg ma swoje sposoby, by ukarać kogoś,
spełniając jednocześnie jego marzenia ~ odparła, gładząc cię uspokajająco po
białych włosach. Zachichotałaś i odsunęłaś się o krok, spoglądając w pełną
czułości twarz Marii.
~ Więc naprawdę mogę… Naprawdę tam wrócę? ~
kobieta skinęła głową ~ A co się stanie z Enklawą? ~ zapytałaś. Odpowiedzi
udzielił ci Anioł.
~ Zniknie. Była przeznaczona dla ciebie i
tylko dla ciebie.
~ A Bohoja? Co z nim będzie? ~ zmartwiłaś
się losem swojego Anioła Stróża. W końcu nie dokończyłaś pokuty, a teraz
otrzymałaś inną. Nie wiedziałaś, gdzie znajdzie się smok po twoim powrocie na
Ziemię.
~ Powróci do domu i stamtąd dalej będzie
pełnił swe obowiązki ~ padła odpowiedź. Uradowana odwróciłaś się w stronę
kryształowej postaci unoszącej się majestatycznie na wodzie.
~ Słyszałeś? ~ zawołałaś, podbiegając na sam
brzeg. Bohoja zaszeleścił skrzydłami, podpływając bliżej.
~ Słyszałem. Wygląda na to, że czas się
pożegnać ~ w jego głębokim głosie zadźwięczała ciepła nutka. Pociągnęłaś nosem,
z trudem powstrzymując łzy i ostatni raz przytuliłaś się do dostojnego
kryształowego łba.
~ Będę tęsknić ~ wyszeptałaś. Anioł parsknął
cicho, spoglądając na ciebie lśniącym okiem.
~ Będę przy tobie, tak jak zawsze od dnia
twoich narodzin ~ pocieszył cię i uderzył ogonem o taflę wody, która powoli
przybrała kształt kryształowego klifu. Przyglądałaś się temu z mieszanymi
uczuciami. Byłaś szczęśliwa, że dostałaś drugą szansę i będziesz mogła zrealizować
swoje marzenia, a może i… Może nawet spędzić życie u boku Yoongiego? Ale z
drugiej strony bałaś się, ze tak się nie stanie, bałaś się, że się nie
odnajdziesz w tym świecie, który przecież bardzo zmienił się od twojej śmierci,
poza tym trochę smutno ci było, że miejsce, które już dawno stało się dla
ciebie domem tak po prostu zniknie. I Bohoja… Obejrzałaś się na smoka, próbując
przekazać mu spojrzeniem całą swoją wdzięczność i wszystkie te słowa, które z
różnych powodów nie zostały wypowiedziane.
~ Idź… ~ pogonił cię Anioł, machając
skrzydłami. Skinęłaś mu głową na pożegnanie i odwróciłaś się w stronę skalnego
klifu. Puściłaś się biegiem przed siebie, lekko pokonując wznoszący się teren.
Przyspieszyłaś. Skoczyłaś przed siebie, spadając w dół z ogromną prędkością i…
~*~*~*~
…z głośnym
pluskiem uderzyłaś w taflę wody. Zimna woda otoczyła cię ze wszystkich stron,
wypychając powietrze z twych płuc. Zamachałaś rękami rozpaczliwie, wynurzając
twarz na powierzchnię i chwytając rozpaczliwie powietrze, by zaraz zniknąć
spowrotem w odmętach. Nagle rozległa się seria plusków – ktoś „biegł” ci na
pomoc. Już po chwili czyjaś dłoń złapała cię za nadgarstek i odholowała do
brzegu. Czyjeś silne ramiona uniosły cię w górę i przycisnęły do piersi.
Oddychając szybko, przetarłaś dłonią oczy i uniosłaś wzrok na twarz twego
wybawcy. Yoongi uśmiechnął się lekko, wychodząc na brzeg i sadzając na ławce.
Podniósł porzuconą kurtkę z ziemi i otulił cię nią, otaczając jednocześnie
ramionami.
Odgarnęłaś z
twarzy mokre kosmyki włosów, z zaskoczeniem stwierdzając, że są mlecznobiałe.
Twoja wciąż wilgotna skóra lśniła w blasku księżyca jak najprawdziwszy
kryształ. Byłaś ubrana w tą samą sukienkę i pelerynę, co w Enklawie i tak jak
tam byłaś bosa. Tylko twoje oczy ze srebrzystych stały się jasnoniebieskie.
- Nie takiej
kary się spodziewałem – usłyszałaś wesoły głos chłopaka.
- Ja też nie
– mruknęłaś, odwzajemniając jego uśmiech. Nagły powiew wiatru przyprawił cię o
gęsią skórkę. Przyciągnęłaś kolana do piersi i oparłaś głowę o ramię Sugi,
czując jak powoli się rozgrzewasz.
- Ale nie
żałuję – wymruczał Koreańczyk, przytulając policzek do twych ociekających wodą
włosów.
- Ja też nie
– powtórzyłaś cicho, czując jak twoja twarz oblewa się delikatnym rumieńcem,
doskonale widocznym na twej bladej twarzy. Trwaliście tak długą chwilę,
wpatrując się bezwiednie w księżyc.
- Wiesz…
Trochę się boję – wyznałaś cicho, otulając się szczelniej ramionami.
- Nie musisz.
Przecież jestem tutaj – odszepnął Yoongi. Parsknęłaś urywanym śmiechem, kręcąc
głową.
- Tak,
jesteś, ale… Co jeśli nie uda mi się tu odnaleźć? Jeśli nie znajdę pracy,
mieszkania, nie będę miała za co żyć? Co jeśli…
- Ćśśś…
Najważniejsze, że będziesz przy mnie – odparł chłopak, przytykając ci palec do
ust. Zmierzyłaś go zaskoczonym i pełnym nadziei spojrzeniem jasnobłękitnych
oczu.
- Czekaj,
czy ty… Czy ty właśnie… - urwałaś, nie bardzo wiedząc, jak ubrać w słowa to, co
chciałaś powiedzieć, ale on i tak zrozumiał, o co pytasz i pokiwał twierdząco
głową. Na twych ustach wykwitł delikatny uśmiech, kiedy wtuliłaś się ufnie w
jego pierś.
- Ale i tak…
- zaczęłaś, ale nie było ci dane skończyć, bo Koreańczyk znów przerwał ci w pół
słowa.
- Póki co
zamieszkasz z nami. Nie gadałem jeszcze z chłopakami, ale myślę, że się zgodzą.
Pieniędzy na razie nie potrzebujesz, co do Internetu i innych cudów techniki,
nauczymy cię wszystkiego, trochę gorzej będzie z pracą. Wątpię, by była jakaś
dla osób z twoim wykształceniem, ale na pewno coś wymyślimy. Jakieś jeszcze
pytania?
Zaśmiałaś
się tylko wesoło i pokręciłaś głową. Zastanawiałaś się, czy on to wcześniej
zaplanował, czy teraz wymyślił na szybko. W sumie, co za różnica? Wstałaś
zdecydowanie i potrząsnęłaś lekko głową, pozbywając się wciąż tam pozostających
pojedynczych kropelek wody.
- No to nie
ma na co czekać. Lepiej będzie, jeśli jak najszybciej poinformujemy twoich
przyjaciół o tym, że się wprowadzam – powiedziałaś pogodnie i już po chwili
szliście z Sugą rozświetloną księżycowym światłem alejką, trzymając się za
ręce. Przy wyjściu z parku odwróciłaś się jeszcze ostatni raz i przez chwilę na
spokojnej tafli jeziorka mignęła ci sylwetka kryształowego smoka. Dziękuję, pomyślałaś, uśmiechając się
lekko i ruszyłaś przed siebie w nieznane, ku nowemu życiu.
Ej, to było super! xD Tak bardzo w moim stylu *-* Idealnie trafiłaś w mój wybredny gust! Chcę więcej! Chcę wiedzieć, jak chłopacy zareagowali na kryształową, na to, że Suga w ogóle ją przyprowadził! Chcę także wiedzieć, czy zorientują się/dowiedzą, że to ona śniła się czarnowłosemu ;; Nie pozwól mi żyć w niewiedzy! Bardzo jej nie znoszę D:
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej twoich prac, bo serio, jest co czytać :D Jest to obecnie jeden z niewielu blogów, które odwiedzam, bo obecnie wolę wattpada xD
Życzę wiele weny, czasu i chęci <3
Pozdrawiam!
Heeej!
OdpowiedzUsuńUff, w końcu dotarłam z komentarzem. Wybacz, proszę, że tak długo mi to zajęło, ale jestem.
I wiesz co?
DEADŁAM.
SKISŁAM.
AISH.
TO. JEST. BOSKIE.
10/10.
Jeeez. Serio. Wielbię. Nie przesadzam, podobało mi się bardzo! Ciekawy, oryginalny koncept, no i Suga... Czego chcieć więcej? Hmmm, już wiem, tego, co koleżanka wyżej: chciałabym wiedzieć, co by się dalej działo. Ale można to sobie też wyobrażać :D
Dziękuję Ci za napisanie tego cuda fla mnie, DZIĘKUJĘ <3
Sorki za mało merytoryczny komentarz, ale nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać.
Weny życzę!
Pozdrowionka,
Eva
Dzięki za miłe słowa ;3 Ja osobiście co do kilku fragmentów miałam wątpliwości, bo nie wyszły mi do końca tak, jak chciałam, ale co ja się będę z czytelnikami kłócić xd Co do dalszej części, to nie planowałam nic takiego i nie sądzę, by się pojawiła. Cóż, przykro mi Reiko, będziesz sobie musiała dopowiedzieć sama ;3 Nie no, ale tak poważnie, zakończenie na początku planowałam zupełnie inne, w którym być może (podkreślam, być może) byłoby wyjaśnione więcej, ale jakoś tak się stało, że teraz, gdybym spróbowała coś dopisać/zmienić/wcisnąć, mam wrażenie, ze całość by się rozleciała... Eh, jak by to powiedziała Pewna Osoba, "ciężkie życie nastolatki" xd
UsuńNo nic, pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt ;3
P.S Sorki, że nic nie wstawiłam na święta. Planowałam to zrobić, ale odcięło mi internet i dopiero dzisiaj mojemu bratu udało się go naprawić xd
Pozdrawiam~
Jezus Chryste.
OdpowiedzUsuń*Eksplozja za 3, 2, 1...*
TO BYŁO TAKIE CUDOWNIE PIĘKNE! BOŻE NAJKOCHAŃSZY!
AISH, KOCHAM CIĘ, BŁAGAM, PISZ TAKICH WIĘCEJ! *^*
Naprawdę, Boskie, no słów nie mam ;-; <3
Omo... Dzięki ;3 Nie sądziłam, że zajrzysz, zwłaszcza po tym, jak zostawiłam ci taki chamski spam xd
UsuńW każdym razie bardzo mi miło, że tak uważasz. Bardzo potrzebowałam dzisiaj motywacji i oto jest ;p Aż chce się pisać ;3