Uwaga

Proszę o pisanie w komentarzach, przy zamówieniach imię autorki, która ma dane zamówienie zrealizować :3
Hesperiata, czy Neko ^^

piątek, 8 sierpnia 2014

Kunpimo... Mwoh?! ( BamBam z GOT7 )



Leżałaś nieruchomo, wpatrując się w czyste, niebieskie niebo. Po lewej stronie widziałaś szerokie korony drzew, zapełnione zielonymi liśćmi. Pod plecami czułaś masywną, betonową płytę, która w dużej części składała się na prostą kładkę, zakończoną po obu stronach schodami. Promienie słońca padały ci na twarz, co doprowadzało cię do euforii. Dodatkowym plusem była samotność. Nikogo  promieniu kilku kilometrów. Z błogością wsłuchiwałaś się w szmery liści, gwizdy wiatru i szum potoku płynącego pod mostem. Po prawej stronie, słyszałaś jak woda uderzała o taflę, spływając po niskich, śliskich kamieniach. Wyglądało to jak mały wodospad.

Z zamkniętymi oczami wdychałaś do płuc  powietrze wypełnione zapachami traw, wody i kwiatów. Zapragnęłaś poczuć zimną wodę, na palcach. Zeszłaś, więc pod prowizoryczny most i zanurzyłaś rękę w krystalicznie czystym strumieniu.  Nagle do twoich uszu dobiegł nowy dźwięk. Był to dźwięk kroków. Jako, że miałaś dobry słuch wiedziałaś, że gościem jest chłopak. Słyszałaś jak nieznajomy, wchodzi na beton i siada na środku płyty. Włączył on piosenkę i zaczął ją nucić, wierzgając delikatnie nogami. Zaciekawiona uniosłaś głowę i przyjrzałaś się chłopakowi. Miał on krótkie, żołto-brązowe włosy, zaczesane do góry i słodką, młodą twarz. Jego zmysłowe usta były wykrzywione w smutnym uśmiechu, a oczy przeszklone od łez. Widok ten szarpnął twym sercem, tak bardzo, że aż zapragnęłaś pocieszyć go. Nigdy tak nie myślałaś. Wolałaś być zawsze z boku . Nie mieszać się w problemy innych, ale tym razem chciałaś się wtrącić. Chciałaś aby podzielił się z tobą bólem, oddal ci część cierpienia.
Wydawało ci się to śmieszne. Nie mogłaś uwierzyć w to, że taka lubiąca samotność dziewczyna, jak ty, może tak bardzo się zmienić, od jednego spojrzenia na tego pięknego chłopaka.
Chwila ta nie trwała jednak długo. Nieznajomy odszedł, a ty patrząc na telefon, zrozumiałaś, że już czas do szkoły. Sen się skończył i bałaś się, że już się on nie powtórzy.
Dzień w szkole był bardzo ciężki. Otuchy nie dodawało ci ciągłe zamartwianie się ty, dlaczego tajemniczy nieznajomy był tak smutny. Dlaczego jego piękny głos, łamał się, od płaczu. Chciałaś go zobaczyć.
Przez reszt ę dnia starałaś się jak mogłaś, aby dobrze się uczyć i uważać na lekcjach i gdy tylko zostaliście wypuszczeni do domu poszłaś nad strumień, gdzie usiadłaś tam, gdzie rano siedział brązowowłosy chłopak. Dotykając dłonią betonu, wyobrażałaś sobie, że to jego ręka spoczywa pod twą dłonią. Wyobrażałaś sobie, że go pocieszasz.
Niespodziewanie do twych uszu dobiegło odchrząknięcie. Szybko poderwałaś głowę, wytarłaś zbłąkaną łzę wierzchem dłoni i spojrzałaś w stronę gościa, z nadzieją iż jest nim ten sam chłopak. Z szczęściem twierdziłaś, że się nie myliłaś i gdy tylko popatrzyłaś na chłopaka, rozpoznałaś w nim tę słodką twarz, którą widziałaś rano.
Dzień chylił się już ku zachodowi, więc wiedziałaś, że nie powinnaś być w tym miejscu… Dodatkowo jeszcze z nieznajomym chłopakiem. Nie mieszkałaś długo w Korei, ale byłaś świadoma zasad, które obowiązywały w twoim nowym domu. Cieszyłaś się jednak z tych zasad, ponieważ w sierocińcu nie martwili się o was zbytnio. Twoi nowi rodzice, tak samo jak dziadkowie i reszta rodziny to Koreańczycy, a ty mimo polskiego pochodzenia byłaś jej częścią i robiłaś wszystko, aby byli z ciebie dumni i było im lżej. Nie sprawiałaś żadnych problemów. Dlaczego więc, w towarzystwie tego chłopaka nie czułaś zawstydzenia z zaistniałej sytuacji i nie martwiłaś się tym co powiedzą rodzice jak wrócisz później do domu? Chciałaś odkryć przyczynę takiego twojego zachowania.
- Annyeonghasejo – przywitałaś się grzecznie, spuszczając wzrok. Z zawstydzeniem patrzyłaś na dłonie, na których widniały kropelki potu.
- Annyeong – odpowiedział ci tym samym, ale mniej formalnym tonem, co zachęciło cię do dalszego działania.
- Może dosiądziesz się? Razem popatrzymy na zachód słońca. – zaproponowałaś z nadzieją w głosie. Nie patrzyłaś jednak na chłopaka, twarz wzroczna miałaś w stronę słońca.
- Z chęcią – usłyszałaś,  a słowa te sprawiły, że spojrzałaś na nieznajomego.
- Chincha? – spytałaś zdziwiona. Nie byłaś do tego przyzwyczajona. Wiedziałaś jednak, że to w dużej mierze twoja wina, ponieważ do tej pory z żadnym rówieśnikiem nie wymieniłaś tak dużej ilości słów.
- Ne… - odparł chłopak  posłał ci bardzo uroczy i szczery uśmiech. Nie mogłaś zrobić inaczej. Odwzajemniłaś go. Na twych ustach zakwitł rzadki dla ciebie, dziewczęcy uśmiech, który bardzo szybko się poszerzył. Chwilę później przedstawiliście się.  Wreszcie poczułaś się swobodnie. Chłopak szybkim i zdecydowanym krokiem wszedł na most i usiadł koło ciebie, zachowując, jednak między wami dystans. Pierwszy raz od dawna nie czułaś się samotna. Przesiedzieliście tak cały wieczór. Rozmawialiście, śmialiście się, opowiadaliście sobie nawzajem różne historie z życia. Czuliście, że możecie powiedzieć sobie o wszystkim.
Powiedziałaś mu o sierocińcu, a nowej rodzinie. Dla niego stałaś się otwartą księgą. Chłopak odwzajemnił się tym samym. Opowiedział o swych problemach i nieszczęściach. Między wami pojawiła się nić. Nić, która tego wieczoru zawiązała między wami prawdziwą przyjaźń.
- Ja tu się otwieram. Mówię ci o wszystkim, a nie znam nawet twojego prawdziwego imienia, BamBam  - odparłaś z udawanym oburzeniem, po czym zachichotałaś.
Chłopak odpowiedział tym samym, po czym spoważniał.
- Przysięgnij, że nie będziesz się śmiać  - powiedział, a ty szturchnęłaś go łokciem ze zniecierpliwieniem
- Przysięgam, że nie będę się śmiać – odpowiedziałaś, po czym złapałaś się z chłopakiem za mały palec.
- Arraso…. Mam na imię Kunpimook Bhuwakul – odparł po czym spuścił głowę.
- Kunpimo… Co? – spytałaś, mimowolnie chichocząc pod nosem.
Najwidoczniej zawstydzony chłopak, spuścił głowę jeszcze niżej i nie patrząc na ciebie odparł:
- Obiecałaś, że nie będziesz się śmiała…
Po jego policzkach spłynęły łzy. Czułaś się jak idiotka. Zmniejszyłaś szybko dystans między wami i przytuliłaś chłopaka.
- Mianhae… Ja … Ja zachichotałam, bo zaskoczyłeś mnie… Mianhae…
Chłopak uniósł lekko głowę i popatrzył na ciebie, a widząc twój strach i skruchę w oczach odchrząknął i wytarł łzy. Nie siedziałaś bezczynnie. Pomogłaś mu wycierając jego zbłąkane łzy wierzchem dłoni.
- Jebal, Uljima*… Nie chcę żebyś przeze mnie płakał.
Ten złapał cię za rękę i trzymając ja ciągle w swej dłoni, spojrzał ci w oczy.
- ______... Już dobrze… Nic mi nie jest  - odparł uśmiechając się ciepło do ciebie. Ty odwzajemniłaś uśmiech i promieniejąc wstałaś.
- Mianhae… ale muszę już iść. Do zobaczenia jutro Kun… - ostatnie słowa wypowiedziałaś głośno, gdy byłaś już dość daleko, po czym uciekłaś do domu.

Na szczęście rodzice nie złościli się. Wręcz przeciwnie z zaciekawieniem słuchali twojej historii. Bardzo zapragnęli poznać chłopaka, który sprawił, że ich córeczka tak promiennie się uśmiecha. Uradowana tym faktem zjadłaś razem z nimi kolację i poszłaś spać. A twoje sny, pierwszy raz w życiu nie były koszmarami.
 Następnego dnia jak i kolejnego… i kolejnego… i kolejnego rano i wieczorem przesiadywałaś z Kun’em. Postanowiłaś, że tak będziesz go nazywać. Jest to w pewnym sensie coś osobistego. Tylko ty tak do niego mówiłaś. Z każdym kolejnym dniem wasza przyjaźń stawała się głębsza. Cieszyło cię, ale też bałaś się. Bałaś się tego, w co mogło się to przerodzić. Twoje założenia były słuszne.
To już nie była przyjaźń, a ty nie byłaś na to jeszcze gotowa. Musiałaś mu to powiedzieć. Powiedzieć, że jak na razie dla ciebie jest ważna szkoła i tylko szkoła.
Zamierzałaś mu to powiedzieć we wtorkowy wieczór. Było dość chłodno, więc czekałaś na niego ubrana w grubą bluzę z logo szkoły i zakola nówki. Nie dawało ci to jednak za dużo ciepła, więc cała dygotałaś z zimna. Gdy zobaczyłaś idącego w twą stronę chłopaka, poczułaś kolejne dreszcze. Były to jednak dreszcze nie tyle z zimna, co ze strachu.
- Annyeong – odparł wesoło, a ty zawtórowałaś mu, z trochę mniejszym entuzjazmem.
BamBam od razu zrozumiał, że coś jest nie tak. Z troską, popatrzył się na ciebie.
- Co się dzieje? – spytał.
- Kun... Kunpimook …
- Ojć, jest źle… Użyłaś mojego pełnego imienia, co oznacza, że jest źle… - zachichotał.
- Proszę, możesz być poważny?
- Arraso… Już jestem poważny…
- Kunpimook… Ja… Ty wiesz jak bardzo jest dla mnie ważna szkoła… Muszę się na niej skupić. Skupić na nauce. Dostać się na dobry uniwersytet.
- Ne… Wiem. O tym… Zapomniałaś? Wiem o tobie wszystko…
- Ne… Wiesz o mnie wszystko, dlatego proszę… Nie złość się i mnie zrozum.
- Żeby cię zrozumieć  muszę wiedzieć najpierw o co ci chodzi…
- Ja nie mogę sobie pozwolić na to, aby jakikolwiek chłopak mnie rozpraszał…. – zaczęłaś prosto z mostu – Cenię naszą przyjaźń… Saranghae… Kocham cię jak brata, przyjaciela od serca, ale nic więcej… Chcę to wyjaśnić już teraz, ponieważ tak jak mówiłam… Naprawdę cenię sobie naszą przyjaźń… Boję się tego, do czego zmierza nasza przyjaźń…
- _______... Nie mówisz tego naprawdę…. Ja… Ja cię kocham … Jak kobietę, nie siostrę… Nie mówisz na poważnie – mówił chłopak, a w kącikach jego oczu, pojawiły się lśniące łzy.
- Kun… Mianhae, ale jestem za młoda… Ja nie widzę w tobie mężczyzny, tylko brata… Nie widzę, ponieważ jestem jeszcze młoda… Zrozum to… Proszę, nie niszczmy naszej przyjaźni… - łkałaś.
- Nie rozumiesz?! Przyjaźni już nie ma! – usłyszałaś zdenerwowany głos chłopaka, wypełniony bólem – Ja nie mogę być twoim przyjacielem.. Nie potrafię… Przyjaźń?! Nie żartuj sobie...
Po tych słowach z łzami spływającymi po policzkach i policzkami czerwonymi od gniewu, zostawił cie na środku mostu. Twoja twarz wyglądała tak samo. Oczy piekły cię od łez, a policzki były gorące…
Twoje ciało opuściła cała energia. Bezwładnie opadłaś na kolana. Zakrywałaś twarz dłońmi. Próbowałaś  powstrzymać płacz, ale nie dawałaś rady. Właśnie straciłaś przyjaciela… Najważniejszą osobę w twoim życiu.

___ ^.^ ___

Z uśmiechem, szłaś polną drogą. Do twoich uszu dolatywały już odgłosy strumyka i szmer liści. W nozdrzach poczułaś słodką woń łąkowych kwiatów. Chwilę później twoim oczom ukazał się spory, betonowy most. Z łzami w oczach weszłaś po schodach na kładkę. Przeszkadzała ci trochę w tym, ołówkowa spódnica, w kolorze beżu, która krępowała ci ruchy.
Nie przejmowałaś się tym, że się ubrudzisz. Podciągnęłaś delikatnie mankiety białej koszuli, po czym usiadłaś na samym środku betonowej płyty. W twojej Głowie pojawiły się obrazy. Wspomnienia. Te wesołe, pełne miłości i te pełne bólu i smutku. Przed oczyma zobaczyłaś scenę sprzed sześciu lat, gdy wybrałaś szkołę. Zraniłaś osobę, którą szczerze kochałaś. Teraz rozumiesz, że się myliłaś. Owszem byłaś młoda, nie rozumiałaś nowych uczuć. Chciałaś wyrosnąć na „kogoś”. I tak się stało. Czerpałaś z życia wszystko to co najlepsze. Stałaś się kobietą sukcesu, ale dlaczego byłaś niespełniona? Dlaczego czegoś ci brakowało?
 Nagle z zamyśleń, wyrwały cię męskie kroki. Nieznajomy zbliżał się do mostu. Bez zastanowienia odwróciłaś się, a twym oczom ukazał się, przystojny młody mężczyzna, o pięknych, zmysłowych ustach, wykrzywionych w smutnym uśmiechu. Mimowolnie wasze spojrzenia spotkały się, a ty wstrzymałaś oddech.
- Annyeonghasejo – przywitałaś się grzecznie, kłaniając się lekko.
- Annyeong – odpowiedział nieformalnie mężczyzna.
- Jak masz na imię, jeśli można wiedzieć?
- BamBam… - odparł, trochę przeciągle, patrząc się na ciebie z ciekawością i podejrzeniem.
Uśmiechnęłaś się, gdy to usłyszałaś.
- Proszę o prawdziwe imię, proszę pana – ciągnęłaś, z jeszcze większym uśmiechem na ustach.
- Tylko proszę się nie śmiać – powiedział poważnym tonem, podtrzymując tą grę. Na dźwięk tych słów uradowałaś się. Rozpoznał… ta myśl kręciła się w twej głowie.
- Oczywiście… Nie zaśmieję się… Więc?
- Na imię mam Kunpimook Bhuwakul…
- Kunpimo…Co? – spytałaś się, chichocząc.
- Obiecałaś, że nie będziesz się śmiała – usłyszałaś smutny głos bruneta, po czym do twych uszu doleciał piękny i wdzięczny śmiech, który dźwięczał, gdy był niesiony przez wiatr.   Mimowolnie zawtórowałaś mu i nie mogąc się już powstrzymać, zbiegłaś po schodach z mostu i podbiegłaś do mężczyzny. Rzuciłaś się mu na szyję, łkając ze szczęścia.
- Mianhae…. Mianhae, Kun – szeptałaś, wtulając się w jego tors. Był taki inny, za razem taki sam. Jego ramiona sprawiły, iż przypomniałaś sobie wszystkie wasze wspólne chwile. Twoje uczucia wróciły i wreszcie mogliście o nich otwarcie powiedzieć i razem je pielęgnować. Napawało cię to jeszcze większym szczęściem. Jednak jedna rzecz cieszyła cię najbardziej… Po tym wszystkim byłaś pewna, że nadal nie jesteś mu obojętna. Że Kun nadal cię kocha, a ty masz wreszcie szansę, na to aby wynagrodzić mu te wszystkie lata, które spędziliście osobno, jako nieprzyjaciele.

*Jebal - Błagam, Proszę
*Uljima - Nie płacz

^^ Dla Dominiki Domagały ^^

3 komentarze:

  1. Uwielbiam czytać twojego bloga xd. Unnie jesteś najlepszą! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże znalazłam niedawno twojego bloga i poprostu cieszę się jak głupi do sera bo trafiasz w scenariuszach na moich biasów. Do tego bardzo dobrze piszesz i można się naprawde wczuć Fighting! (@-@)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne i smutne opko ^^ fajny pomysł choć końcówka mogłaby być bardziej rozwinięta ;)

    OdpowiedzUsuń