Leżałaś
nieruchomo, wpatrując się w czyste, niebieskie niebo. Po lewej stronie
widziałaś szerokie korony drzew, zapełnione zielonymi liśćmi. Pod plecami
czułaś masywną, betonową płytę, która w dużej części składała się na prostą
kładkę, zakończoną po obu stronach schodami. Promienie słońca padały ci na
twarz, co doprowadzało cię do euforii. Dodatkowym plusem była samotność.
Nikogo promieniu kilku kilometrów. Z
błogością wsłuchiwałaś się w szmery liści, gwizdy wiatru i szum potoku
płynącego pod mostem. Po prawej stronie, słyszałaś jak woda uderzała o taflę,
spływając po niskich, śliskich kamieniach. Wyglądało to jak mały wodospad.
Z
zamkniętymi oczami wdychałaś do płuc
powietrze wypełnione zapachami traw, wody i kwiatów. Zapragnęłaś poczuć
zimną wodę, na palcach. Zeszłaś, więc pod prowizoryczny most i zanurzyłaś rękę
w krystalicznie czystym strumieniu. Nagle do twoich uszu dobiegł nowy dźwięk. Był
to dźwięk kroków. Jako, że miałaś dobry słuch wiedziałaś, że gościem jest
chłopak. Słyszałaś jak nieznajomy, wchodzi na beton i siada na środku płyty.
Włączył on piosenkę i zaczął ją nucić, wierzgając delikatnie nogami.
Zaciekawiona uniosłaś głowę i przyjrzałaś się chłopakowi. Miał on krótkie,
żołto-brązowe włosy, zaczesane do góry i słodką, młodą twarz. Jego zmysłowe
usta były wykrzywione w smutnym uśmiechu, a oczy przeszklone od łez. Widok ten
szarpnął twym sercem, tak bardzo, że aż zapragnęłaś pocieszyć go. Nigdy tak nie
myślałaś. Wolałaś być zawsze z boku . Nie mieszać się w problemy innych, ale
tym razem chciałaś się wtrącić. Chciałaś aby podzielił się z tobą bólem, oddal
ci część cierpienia.
Wydawało
ci się to śmieszne. Nie mogłaś uwierzyć w to, że taka lubiąca samotność
dziewczyna, jak ty, może tak bardzo się zmienić, od jednego spojrzenia na tego
pięknego chłopaka.
Chwila ta
nie trwała jednak długo. Nieznajomy odszedł, a ty patrząc na telefon, zrozumiałaś,
że już czas do szkoły. Sen się skończył i bałaś się, że już się on nie
powtórzy.
Dzień w
szkole był bardzo ciężki. Otuchy nie dodawało ci ciągłe zamartwianie się ty,
dlaczego tajemniczy nieznajomy był tak smutny. Dlaczego jego piękny głos, łamał
się, od płaczu. Chciałaś go zobaczyć.
Przez
reszt ę dnia starałaś się jak mogłaś, aby dobrze się uczyć i uważać na lekcjach
i gdy tylko zostaliście wypuszczeni do domu poszłaś nad strumień, gdzie
usiadłaś tam, gdzie rano siedział brązowowłosy chłopak. Dotykając dłonią
betonu, wyobrażałaś sobie, że to jego ręka spoczywa pod twą dłonią. Wyobrażałaś
sobie, że go pocieszasz.
Niespodziewanie
do twych uszu dobiegło odchrząknięcie. Szybko poderwałaś głowę, wytarłaś
zbłąkaną łzę wierzchem dłoni i spojrzałaś w stronę gościa, z nadzieją iż jest
nim ten sam chłopak. Z szczęściem twierdziłaś, że się nie myliłaś i gdy tylko
popatrzyłaś na chłopaka, rozpoznałaś w nim tę słodką twarz, którą widziałaś
rano.
Dzień
chylił się już ku zachodowi, więc wiedziałaś, że nie powinnaś być w tym
miejscu… Dodatkowo jeszcze z nieznajomym chłopakiem. Nie mieszkałaś długo w
Korei, ale byłaś świadoma zasad, które obowiązywały w twoim nowym domu.
Cieszyłaś się jednak z tych zasad, ponieważ w sierocińcu nie martwili się o was
zbytnio. Twoi nowi rodzice, tak samo jak dziadkowie i reszta rodziny to
Koreańczycy, a ty mimo polskiego pochodzenia byłaś jej częścią i robiłaś
wszystko, aby byli z ciebie dumni i było im lżej. Nie sprawiałaś żadnych
problemów. Dlaczego więc, w towarzystwie tego chłopaka nie czułaś zawstydzenia
z zaistniałej sytuacji i nie martwiłaś się tym co powiedzą rodzice jak wrócisz
później do domu? Chciałaś odkryć przyczynę takiego twojego zachowania.
-
Annyeonghasejo – przywitałaś się grzecznie, spuszczając wzrok. Z zawstydzeniem
patrzyłaś na dłonie, na których widniały kropelki potu.
-
Annyeong – odpowiedział ci tym samym, ale mniej formalnym tonem, co zachęciło
cię do dalszego działania.
- Może
dosiądziesz się? Razem popatrzymy na zachód słońca. – zaproponowałaś z nadzieją
w głosie. Nie patrzyłaś jednak na chłopaka, twarz wzroczna miałaś w stronę
słońca.
- Z
chęcią – usłyszałaś, a słowa te
sprawiły, że spojrzałaś na nieznajomego.
-
Chincha? – spytałaś zdziwiona. Nie byłaś do tego przyzwyczajona. Wiedziałaś
jednak, że to w dużej mierze twoja wina, ponieważ do tej pory z żadnym
rówieśnikiem nie wymieniłaś tak dużej ilości słów.
- Ne… -
odparł chłopak posłał ci bardzo uroczy i
szczery uśmiech. Nie mogłaś zrobić inaczej. Odwzajemniłaś go. Na twych ustach
zakwitł rzadki dla ciebie, dziewczęcy uśmiech, który bardzo szybko się
poszerzył. Chwilę później przedstawiliście się.
Wreszcie poczułaś się swobodnie. Chłopak szybkim i zdecydowanym krokiem
wszedł na most i usiadł koło ciebie, zachowując, jednak między wami dystans.
Pierwszy raz od dawna nie czułaś się samotna. Przesiedzieliście tak cały
wieczór. Rozmawialiście, śmialiście się, opowiadaliście sobie nawzajem różne
historie z życia. Czuliście, że możecie powiedzieć sobie o wszystkim.
Powiedziałaś
mu o sierocińcu, a nowej rodzinie. Dla niego stałaś się otwartą księgą. Chłopak
odwzajemnił się tym samym. Opowiedział o swych problemach i nieszczęściach.
Między wami pojawiła się nić. Nić, która tego wieczoru zawiązała między wami
prawdziwą przyjaźń.
- Ja tu
się otwieram. Mówię ci o wszystkim, a nie znam nawet twojego prawdziwego
imienia, BamBam - odparłaś z udawanym
oburzeniem, po czym zachichotałaś.
Chłopak
odpowiedział tym samym, po czym spoważniał.
- Przysięgnij,
że nie będziesz się śmiać - powiedział,
a ty szturchnęłaś go łokciem ze zniecierpliwieniem
-
Przysięgam, że nie będę się śmiać – odpowiedziałaś, po czym złapałaś się z
chłopakiem za mały palec.
-
Arraso…. Mam na imię Kunpimook Bhuwakul – odparł po czym spuścił głowę.
-
Kunpimo… Co? – spytałaś, mimowolnie chichocząc pod nosem.
Najwidoczniej
zawstydzony chłopak, spuścił głowę jeszcze niżej i nie patrząc na ciebie
odparł:
-
Obiecałaś, że nie będziesz się śmiała…
Po jego
policzkach spłynęły łzy. Czułaś się jak idiotka. Zmniejszyłaś szybko dystans
między wami i przytuliłaś chłopaka.
-
Mianhae… Ja … Ja zachichotałam, bo zaskoczyłeś mnie… Mianhae…
Chłopak
uniósł lekko głowę i popatrzył na ciebie, a widząc twój strach i skruchę w
oczach odchrząknął i wytarł łzy. Nie siedziałaś bezczynnie. Pomogłaś mu
wycierając jego zbłąkane łzy wierzchem dłoni.
- Jebal, Uljima*… Nie chcę żebyś przeze mnie płakał.
Ten
złapał cię za rękę i trzymając ja ciągle w swej dłoni, spojrzał ci w oczy.
-
______... Już dobrze… Nic mi nie jest -
odparł uśmiechając się ciepło do ciebie. Ty odwzajemniłaś uśmiech i
promieniejąc wstałaś.
-
Mianhae… ale muszę już iść. Do zobaczenia jutro Kun… - ostatnie słowa
wypowiedziałaś głośno, gdy byłaś już dość daleko, po czym uciekłaś do domu.
Na
szczęście rodzice nie złościli się. Wręcz przeciwnie z zaciekawieniem słuchali
twojej historii. Bardzo zapragnęli poznać chłopaka, który sprawił, że ich
córeczka tak promiennie się uśmiecha. Uradowana tym faktem zjadłaś razem z nimi
kolację i poszłaś spać. A twoje sny, pierwszy raz w życiu nie były koszmarami.
Następnego dnia jak i kolejnego… i kolejnego…
i kolejnego rano i wieczorem przesiadywałaś z Kun’em. Postanowiłaś, że tak
będziesz go nazywać. Jest to w pewnym sensie coś osobistego. Tylko ty tak do
niego mówiłaś. Z każdym kolejnym dniem wasza przyjaźń stawała się głębsza.
Cieszyło cię, ale też bałaś się. Bałaś się tego, w co mogło się to przerodzić.
Twoje założenia były słuszne.
To już
nie była przyjaźń, a ty nie byłaś na to jeszcze gotowa. Musiałaś mu to
powiedzieć. Powiedzieć, że jak na razie dla ciebie jest ważna szkoła i tylko
szkoła.
Zamierzałaś
mu to powiedzieć we wtorkowy wieczór. Było dość chłodno, więc czekałaś na niego
ubrana w grubą bluzę z logo szkoły i zakola nówki. Nie dawało ci to jednak za
dużo ciepła, więc cała dygotałaś z zimna. Gdy zobaczyłaś idącego w twą stronę
chłopaka, poczułaś kolejne dreszcze. Były to jednak dreszcze nie tyle z zimna,
co ze strachu.
-
Annyeong – odparł wesoło, a ty zawtórowałaś mu, z trochę mniejszym entuzjazmem.
BamBam od
razu zrozumiał, że coś jest nie tak. Z troską, popatrzył się na ciebie.
- Co się
dzieje? – spytał.
- Kun...
Kunpimook …
- Ojć,
jest źle… Użyłaś mojego pełnego imienia, co oznacza, że jest źle… -
zachichotał.
- Proszę,
możesz być poważny?
- Arraso…
Już jestem poważny…
-
Kunpimook… Ja… Ty wiesz jak bardzo jest dla mnie ważna szkoła… Muszę się na
niej skupić. Skupić na nauce. Dostać się na dobry uniwersytet.
- Ne…
Wiem. O tym… Zapomniałaś? Wiem o tobie wszystko…
- Ne…
Wiesz o mnie wszystko, dlatego proszę… Nie złość się i mnie zrozum.
- Żeby
cię zrozumieć muszę wiedzieć najpierw o
co ci chodzi…
- Ja nie
mogę sobie pozwolić na to, aby jakikolwiek chłopak mnie rozpraszał…. – zaczęłaś
prosto z mostu – Cenię naszą przyjaźń… Saranghae… Kocham cię jak brata,
przyjaciela od serca, ale nic więcej… Chcę to wyjaśnić już teraz, ponieważ tak
jak mówiłam… Naprawdę cenię sobie naszą przyjaźń… Boję się tego, do czego
zmierza nasza przyjaźń…
-
_______... Nie mówisz tego naprawdę…. Ja… Ja cię kocham … Jak kobietę, nie
siostrę… Nie mówisz na poważnie – mówił chłopak, a w kącikach jego oczu, pojawiły
się lśniące łzy.
- Kun…
Mianhae, ale jestem za młoda… Ja nie widzę w tobie mężczyzny, tylko brata… Nie
widzę, ponieważ jestem jeszcze młoda… Zrozum to… Proszę, nie niszczmy naszej
przyjaźni… - łkałaś.
- Nie
rozumiesz?! Przyjaźni już nie ma! – usłyszałaś zdenerwowany głos chłopaka,
wypełniony bólem – Ja nie mogę być twoim przyjacielem.. Nie potrafię…
Przyjaźń?! Nie żartuj sobie...
Po tych
słowach z łzami spływającymi po policzkach i policzkami czerwonymi od gniewu,
zostawił cie na środku mostu. Twoja twarz wyglądała tak samo. Oczy piekły cię
od łez, a policzki były gorące…
Twoje
ciało opuściła cała energia. Bezwładnie opadłaś na kolana. Zakrywałaś twarz
dłońmi. Próbowałaś powstrzymać płacz,
ale nie dawałaś rady. Właśnie straciłaś przyjaciela… Najważniejszą osobę w
twoim życiu.
___ ^.^ ___
Z
uśmiechem, szłaś polną drogą. Do twoich uszu dolatywały już odgłosy strumyka i
szmer liści. W nozdrzach poczułaś słodką woń łąkowych kwiatów. Chwilę później
twoim oczom ukazał się spory, betonowy most. Z łzami w oczach weszłaś po
schodach na kładkę. Przeszkadzała ci trochę w tym, ołówkowa spódnica, w kolorze
beżu, która krępowała ci ruchy.
Nie
przejmowałaś się tym, że się ubrudzisz. Podciągnęłaś delikatnie mankiety białej
koszuli, po czym usiadłaś na samym środku betonowej płyty. W twojej Głowie
pojawiły się obrazy. Wspomnienia. Te wesołe, pełne miłości i te pełne bólu i
smutku. Przed oczyma zobaczyłaś scenę sprzed sześciu lat, gdy wybrałaś szkołę.
Zraniłaś osobę, którą szczerze kochałaś. Teraz rozumiesz, że się myliłaś.
Owszem byłaś młoda, nie rozumiałaś nowych uczuć. Chciałaś wyrosnąć na „kogoś”.
I tak się stało. Czerpałaś z życia wszystko to co najlepsze. Stałaś się kobietą
sukcesu, ale dlaczego byłaś niespełniona? Dlaczego czegoś ci brakowało?
Nagle z zamyśleń, wyrwały cię męskie kroki.
Nieznajomy zbliżał się do mostu. Bez zastanowienia odwróciłaś się, a twym oczom
ukazał się, przystojny młody mężczyzna, o pięknych, zmysłowych ustach,
wykrzywionych w smutnym uśmiechu. Mimowolnie wasze spojrzenia spotkały się, a
ty wstrzymałaś oddech.
-
Annyeonghasejo – przywitałaś się grzecznie, kłaniając się lekko.
-
Annyeong – odpowiedział nieformalnie mężczyzna.
- Jak
masz na imię, jeśli można wiedzieć?
- BamBam…
- odparł, trochę przeciągle, patrząc się na ciebie z ciekawością i
podejrzeniem.
Uśmiechnęłaś
się, gdy to usłyszałaś.
- Proszę
o prawdziwe imię, proszę pana – ciągnęłaś, z jeszcze większym uśmiechem na
ustach.
- Tylko
proszę się nie śmiać – powiedział poważnym tonem, podtrzymując tą grę. Na
dźwięk tych słów uradowałaś się. Rozpoznał… ta myśl kręciła się w twej głowie.
-
Oczywiście… Nie zaśmieję się… Więc?
- Na imię
mam Kunpimook Bhuwakul…
-
Kunpimo…Co? – spytałaś się, chichocząc.
-
Obiecałaś, że nie będziesz się śmiała – usłyszałaś smutny głos bruneta, po czym
do twych uszu doleciał piękny i wdzięczny śmiech, który dźwięczał, gdy był niesiony
przez wiatr. Mimowolnie zawtórowałaś mu
i nie mogąc się już powstrzymać, zbiegłaś po schodach z mostu i podbiegłaś do
mężczyzny. Rzuciłaś się mu na szyję, łkając ze szczęścia.
-
Mianhae…. Mianhae, Kun – szeptałaś, wtulając się w jego tors. Był taki inny, za
razem taki sam. Jego ramiona sprawiły, iż przypomniałaś sobie wszystkie wasze
wspólne chwile. Twoje uczucia wróciły i wreszcie mogliście o nich otwarcie
powiedzieć i razem je pielęgnować. Napawało cię to jeszcze większym szczęściem.
Jednak jedna rzecz cieszyła cię najbardziej… Po tym wszystkim byłaś pewna, że
nadal nie jesteś mu obojętna. Że Kun nadal cię kocha, a ty masz wreszcie
szansę, na to aby wynagrodzić mu te wszystkie lata, które spędziliście osobno,
jako nieprzyjaciele.
*Jebal - Błagam, Proszę
*Uljima - Nie płacz
Uwielbiam czytać twojego bloga xd. Unnie jesteś najlepszą! ;3
OdpowiedzUsuńBoże znalazłam niedawno twojego bloga i poprostu cieszę się jak głupi do sera bo trafiasz w scenariuszach na moich biasów. Do tego bardzo dobrze piszesz i można się naprawde wczuć Fighting! (@-@)
OdpowiedzUsuńŚliczne i smutne opko ^^ fajny pomysł choć końcówka mogłaby być bardziej rozwinięta ;)
OdpowiedzUsuń