To. Jest. Słabe. Maxsłabe. Tak słabe, że bardziej się nie da. Nie podoba mi się to. Wstawiam to tylko dlatego, że miałam to napisane już dawno i o ile pamiętam coś o tym wspominałam, a jako że w ten weekend "Zabawka" się nie ukazała, stwierdziłam, że trochę Luhana nie zaszkodzi xd
Miłego czytania <3
(Jak dla mnie to jest blond…)
Wakacje,
wakacje i po wakacjach. Ale mimo to pierwszy września nigdy chyba nie
przedstawiał się tak ekscytująco. Do twojej klasy w tym roku dołączał nowy
uczeń. Niby nic, ale chłopak był obcokrajowcem. Jego rodzina przeprowadziła się
do twojego miasta kilka tygodni temu z Chin. Trochę się obawiałaś, jak przyjmą
go w szkole. Mimo że go nigdy nie spotkałaś, współczułaś mu. Wiedziałaś jak
okrutni potrafią być nastolatkowie, zwłaszcza że dość duża grupa chłopaków
należała do swego rodzaju „gangu” prezentującego skrajnie nacjonalistyczne i
rasistowskie poglądy. Już za samo mówienie dobrze o innych narodowościach mogło
ściągnąć na siebie ich wulgarną, irytującą, a czasem brutalną uwagę. Nauczyciele
wielokrotnie próbowali rozwiązać tę grupę, niestety z mizernym skutkiem.
Pełna
niepokoju i ciekawości ubrałaś się, zjadłaś śniadanie i wyszłaś z domu,
żegnając się z tatą, który tylko burknął coś pod nosem. Westchnęłaś tylko i
szybkim krokiem ruszyłaś w stronę szkoły. Ojciec taki już był, a raczej stał
się taki po śmierci mamy. Minęło już prawie pięć lat od kiedy dowiedziała się
że ma bardzo zaawansowaną białaczkę. Umarła po kilku tygodniach, ale z
uśmiechem na ustach, ciesząc się ostatnimi chwilami spędzonymi w waszym
towarzystwie. Bardzo za nią tęskniłaś i byłaś pewna, że twój tata też, ale mimo
to cieszyłaś się każdą chwilą, w każdym dniu znajdowałaś coś dobrego.
Z zamyślenia
wyrwały cię jakieś krzyki. Przed szkołą zebrała się duża grupa uczniów. Z trudem
przepchnęłaś się przed gęstniejący tłum i twoim oczom ukazało się dwóch
chłopaków z „gangu” popychających trzeciego, wyraźnie zdezorientowanego
blondyna. Jego azjatyckie rysy twarzy dawały jasno do zrozumienia, że jest tym
nowym uczniem, który miał dołączyć do twej klasy.
- Hej! Co wy
robicie? – krzyknęłaś, zanim zdążyłaś pomyśleć. Napastnicy odwrócili się do
ciebie zaskoczeni. Byli wysocy i umięśnieni, kojarzyłaś ich, bo czasem cię
zaczepiali na przerwach.
- A co cię
to obchodzi? To twój chłopak? – warknął pogardliwie wyższy z nich, a
zgromadzeni parsknęli śmiechem. Twoją twarz pokrył rumieniec gniewu. Głupota,
nie głupota, teraz na pewno nie odpuścisz.
- A nawet
jeśli? Odwal się od niego, nic ci nie zrobił – odparłaś, patrząc mu śmiało w
oczy. Twój „rozmówca” powiódł wzrokiem po zebranych ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ooo,
patrzcie, zdrajczyni narodu…
Niespodziewanie
zamierzył się na ciebie, a ty skuliłaś się i przymknęłaś oczy w oczekiwaniu na
cios. Jednak po chwili otworzyłaś je, patrząc z niedowierzaniem na drobnego
obcokrajowca, który trzymał rękę napastnika w żelaznym uścisku, mierząc go
rozgniewanym wzrokiem.
- Ty chciał
bić kobieta? Ja nie pozwolić! Nie pozwolić! – powiedział łamaną polszczyzną, a
tłum dookoła wybuchnął śmiechem. Ten, który chciał cię uderzyć, ocierał łzy,
rechocząc tak samo jak reszta.
- Ty? Ty to
se możesz na…gwizdać. Naucz się najpierw mówić, dopiero przychodź, dzidziusiu –
prychnął do nieco zbitego z tropu Chińczyka, po czym popchnął go w twoją
stronę.
- Idź do
mamusi, niech cię obroni – dodał drugi, po czym wszyscy ruszyli w stronę sali
gimnastycznej, zanosząc się śmiechem.
- Wszystko
ok? – zapytałaś z troską. Chłopak pokiwał głową, uśmiechając się niepewnie.
- Jestem
______, a ty?
- Luhan – przedstawił
się, ściskając twoją wyciągniętą dłoń.
- Dziękuję
ci. Gdyby nie ty, pewnie miałabym na twarzy ogromnego siniaka – powiedziałaś,
uśmiechając się do blondyna, który pokręcił głową.
- Nie, nie.
Ja dziękuję. Ty odważna, bardzo odważna – odparł, a ty zachichotałaś.
- Raczej głupia,
ale nieważne. Chodź, bo się spóźnimy – złapałaś Luhana za rękę i pociągnęłaś za
sobą do szkoły.
~*~*~*~
Rozpoczęcie
roku było, jak zwykle, nudne i za długie, ale wreszcie się skończyło. Jeszcze
tylko spotkanie z wychowawcą. W klasie Luhan usiadł z tobą w ławce. Nie miałaś
nic przeciwko temu, bo dziewczyna, z którą dzieliłaś ławkę w ubiegłym roku
niestety nie zdała. Nie byłaś zbyt lubiana i i tak nie miałabyś z kim siedzieć, a teraz mogłaś pilnować,
by twoja w większości rasistowska klasa nie zrobiła blondynowi krzywdy.
Wyglądał strasznie uroczo, gdy z tym swoim rozbrajającym uśmiechem uważnie
przysłuchiwał się słowom nauczycielki.
Wychowawczyni
widząc to, poleciła ci oprowadzić nowego ucznia po szkole i ogólnie pomóc mu
przystosować się do nowych warunków. Zgodziłaś się od razu, bo i tak miałaś
zamiar to zrobić. Było coś w tym chłopaku, co kazało ci się nim opiekować.
Kiedy
wreszcie opuściliście szkołę, odetchnęłaś z ulgą i zabrałaś Luhana na lody. Z
miejsca poczułaś do niego sympatię i propozycja spędzenia z nim czasu wydała ci
się jak najbardziej naturalna. Wydawało ci się, jakbyś znała go całe życie. Na
jego nieszczęście (ale twoje szczęście) trafił do najbardziej rasistowskiej
szkoły w całym mieście.
Gdy blondyn
zapytał, czy mogłabyś mu pomóc w nauce języka, zgodziłaś się bez wahania.
Zaproponowałaś, by codziennie po lekcjach przychodził do ciebie do domu, bo tak
będzie łatwiej. Chińczyk, przyglądał ci się chwilę, po czym kiwnął głową.
- Ty inna.
Ja bardzo cieszyć się, że ty… - urwał, próbując właściwie dobrać słowa - …że ty
tam być wtedy. Ja wdzięczny za pomoc.
Uśmiechnęłaś
się szeroko.
- Nie ma za
co. Cieszę się, że mogłam zrobić coś dobrego – odparłaś.
Przechadzaliście
się bez celu po mieście, rozmawiając, żartując, poznając się nawzajem. Gdy
słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, skierowaliście swe kroki w stronę domu.
Okazało się, że Luhan mieszka tylko kilka ulic od ciebie. Przytuliłaś go na
pożegnanie i weszłaś do mieszkania. Ojca jak zwykle nie było, pracował do późna
i widywałaś go tylko rano, przed pójściem do szkoły. Było ci przykro, że tata
cię unika, ale wiedziałaś, że za bardzo przypominasz mu mamę. Rana w jego sercu
ciągle jeszcze się nie zagoiła, ale ciągle miałaś nadzieję, że niedługo się to
stanie.
~*~*~*~
Mijały dni i
tygodnie a Luhan coraz lepiej radził sobie z polskim, nawet czytanie nie
sprawiało mu już tylu problemów. Członkowie „gangu” zaczepiali was niemal codziennie,
ale zwykle ograniczali się do obraźliwych słów rzuconych w waszą stronę.
- Pedał!
- Dzidziuś!
- Niedojeb!
Oczy Luhana
pociemniały i z trudem udało ci się go przytrzymać, by nie rzucił się na grupkę
chłopaków stojącą niedaleko was.
- Luhan,
uspokój się. Nie warto… - szepnęłaś mu do ucha. Chłopak parsknął ze złością.
- Kiedy oni
wreszcie przestaną?
- Wtedy, gdy
zobaczą, że to już na ciebie nie działa. Znudzi im się, zobaczysz… Tylko musisz
ich ignorować.
Uśmiechnęłaś
się pokrzepiająco do blondyna, który przetrawiał chwilę twoje słowa. Po chwili
jego twarz rozpogodziła się nieco, złapał cię za rękę i pociągnął w stronę
biblioteki.
- Tam chyba
nie będą nas nękać – mruknął z nadzieją. Uderzyłaś się otwartą dłonią w czoło.
- Ej no,
czemu ja wcześniej na to nie wpadłam? Przecież to oczywiste!
- Jeśli
chodzi ci o to, że oni nie wyglądają, jakby kiedykolwiek mieli w rękach
książkę, to masz rację. To oczywiste.
- Ależ
Luhanie… nie podejrzewałabym cię o taką złośliwość… - powiedziałaś z uznaniem,
posyłając mu ciepły uśmiech. Chińczyk wzruszył ramionami.
- Nie jestem
złośliwy, ale tamci zasłużyli… A może jednak jestem złośliwy, tylko niektórych
łaskawie oszczędzam… - Luhan udał, że się zastanawia, zerkając na ciebie z
ukosa. Zachichotałaś i pokręciłaś głową z rozbawieniem, zastanawiając się, co
mu jeszcze w tej głowie siedzi.
Również
wasza znajomość rozwijała się. Bardzo się ze sobą zżyliście, wasza przyjaźń
rozkwitała z każdym dniem. Dowiedziałaś się o nim bardzo dużo, sama też wiele
mu o sobie mówiłaś.
Któregoś
dnia, gdy byliście na spacerze z twoim psem, ………, powiedziałaś mu o swojej
mamie. Przez jakiś czas szliście w milczeniu, aż w końcu ciszę przerwało
pytanie blondyna.
-Jak ty to
robisz?
Spojrzałaś
na chłopaka pytająco.
- Ale co?
- Jak udaje
ci się być tak radosną, wesołą po tym… wszystkim – wykonał nieokreślony gest
ręką. Uśmiechnęłaś się lekko, spoglądając w dal.
- To nie ma
znaczenia, co się stało. Staram się zawsze być sobą. Żyć tak, by mama była ze
mnie dumna. Ona nie chciałaby, bym była smutna i przybita, myślę, że chciałaby,
bym spokojnie patrzyła w przyszłość, nie bała się tego, co nadejdzie i cieszyła
się życiem. Nigdy nie zapomnę tego, co mi powiedziała. Że jestem śliczna, kiedy
się uśmiecham i że pragnie, bym robiła to jak najczęściej, wtedy i ona będzie
się uśmiechać, nawet jeśli ja tego nie zobaczę. Kiedyś na pewno ją spotkam i
chciałabym móc spojrzeć jej w oczy i zobaczyć, jak uśmiecha się wraz ze mną.
Spojrzałaś w
szeroko otwarte oczy Luhana, dostrzegając w nich ciepło i… coś jeszcze. Coś,
czego nie umiałaś nazwać.
-
Zazdroszczę ci. Tej pewności – powiedział. Wzruszyłaś ramionami, spuszczając
wzrok.
- Nie zawsze
tak jest. Są dni, kiedy dopada mnie poczucie, że to wszystko było kłamstwem, że
niebo nie istnieje, a poza tym życiem nic nie ma. Wtedy przeglądam album ze
zdjęciami, który dostałam od niej na urodziny. I wiara wraca. Jak pies, który
odbiegł na chwilę, by poszaleć na wolności, ale zaraz przybiega, by bawić się z
tobą.
Jak na
zawołanie ……… podbiegł do was, szczekając radośnie. Zaśmiałaś się i pobiegłaś
za nim, słysząc za sobą kroki przyjaciela. Byłaś szczęśliwa, że Bóg postawił
kogoś takiego w twoim życiu. Czasami się kłóciliście, ale zaraz się godziliście
– w końcu poza sobą nawzajem nie mieliście innych przyjaciół. Poza tym nie
umiałaś się na niego długo złościć, był zbyt uroczy. A najbardziej wtedy, gdy
utrzymywał, że jest męski.
Pewnego razu
byliście w jakiejś knajpce. W czasie gdy czekaliście na zamówienie, minęła was
matka z dwiema córkami.
-Mamo, mamo,
patrz, jaką ten pan ma śliczną buzię! – zawołała jedna z dziewczynek, szarpiąc
kobietę za rękaw. Zażenowana matka przeprosiła Luhana i skarciła dziecko.
Chińczyk uśmiechnął się i powiedział, że nic się nie stało, ale pod nosem
burknął:
- Nie jestem
śliczny. Jestem męski.
Rozbawiło cię
to, więc zapytałaś:
-Dlaczego
uważasz, że jesteś męski?
Luhan
spojrzał na ciebie z konsternacją.
- Bo jestem
– mruknął, niezbyt przekonany.
- Ale
dlaczego?
Chłopak zrobił
nadąsaną minę.
- Nie wiem.
Ale jestem męski. A ty tak nie uważasz?
- Ależ
oczywiście - uśmiechnęłaś się lekko do niego.
- Dlaczego?
Wypuściłaś
powietrze z płuc i ukryłaś twarz w dłoniach.
- Błagam,
nie każ mi tego mówić…
- Czekam.
Pokręciłaś
głową z rezygnacją.
- No dobra...
Jesteś męski, bo nigdy nie odmawiasz pomocy kobiecie w potrzebie. Bo nie boisz
się konfrontacji. Bo wiele razy dostrzegałam w tobie niezłomną siłę…– zawahałaś
się lekko, a na twej twarzy wykwitły rumieńce. Chłopak ponaglił cię gestem, na
co westchnęłaś i przycisnęłaś palce do oczu, aż zobaczyłaś kolorowe plamy.
- …bo pod
ubraniem skrywasz najbardziej zabójczy abs, jaki kiedykolwiek widziałam –
wyszeptałaś, a Chińczyk zaczerwienił się lekko i spuścił wzrok na swoje dłonie.
- Wcale nie
jest aż tak… - wymruczał zażenowany.
- Ależ jest.
Między innymi dlatego, że patrząc na twoją śliczną twarz nikt by się tego nie
spodziewał – powiedziałaś z miną znawcy, udając, że wcale nie peszy cię ta
sytuacja, co wprawiło go w jeszcze większe zakłopotanie. Szczegół, ze nigdy
wcześniej nie widziałaś żadnego faceta bez koszulki. Nie kręciło cię surfowanie po necie i oglądanie zdjęć półnagich obcych mężczyzn.
- Dzięki –
szepnął, nie podnosząc wzroku.
- Nie ma za
co. Zawsze do usług – udałaś, że zdejmujesz z głowy kapelusz i ukłoniłaś się na
tyle, na ile pozwolił ci stolik.
Wtedy
właśnie kelner podał wam zamówione danie, które zaczęliście z apetytem jeść. W
którymś momencie Luhan zaczął ci się przyglądać. Zerknęłaś na niego raz i
drugi, aż wreszcie nie wytrzymałaś.
- Co?
Chłopak
przygryzł wargę i wystawił koniuszek języka, jakby zastanawiał się, czy ci
powiedzieć.
- Ummm… Tak
mi przyszło do głowy… Skąd wiesz, jak wygląda mój abs? Przecież nigdy nie
chodziłem przy tobie bez koszulki…
Parsknęłaś
śmiechem, omal nie przewracając szklanki z napojem.
Wyjęłaś
telefon, włączyłaś aplikację i pokazałaś blondynowi.
- Instagram?
Niedowierzanie
i zaskoczenie w jego głosie było tak autentyczne, że znów się zaśmiałaś.
- Chyba na
przyszłość będę musiał zwracać większą uwagę na to, co wrzucam do internetu… -
mruknął, a ty zachichotałaś z rozbawieniem.
~*~*~*~
Rok minął
szybko i ani się obejrzeliście, druga klasa była już za wami. W wakacje, jak co
roku od śmierci mamy, byłaś w domu, Luhan też nigdzie nie wyjeżdżał, więc
spędzaliście ze sobą każdą wolną chwilę. Coraz częściej przyłapywałaś go na dyskretnym
zerkaniu w twoją stronę, co sprawiało, że serce zaczynało ci mocniej bić,
jednak ukrywałaś to. Bałaś się, że jeśli to jest to, o czym myślałaś, może to
zniszczyć waszą przyjaźń. Nie zmieniało to faktu, że od pewnego czasu patrzyłaś
na Chińczyka inaczej. Wmawiałaś sobie, że to tylko twoja wyobraźnia, bo
przecież niemożliwe, żeby ktoś taki jak Luhan interesował się kimś takim jak ty
w ten sposób… Prawda?
Któregoś
dnia przechadzaliście się niespiesznie po parku, a ……… biegał dookoła, goniąc
wiewiórki, wróble i inne zwierzątka. Wodziłaś za nim wzrokiem z uśmiechem,
ciesząc się razem z nim. Nagle usłyszałaś głos przyjaciela.
- Twoja mama
miała rację. Wyglądasz ślicznie, kiedy się uśmiechasz.
Zarumieniłaś
się lekko i wbiłaś wzrok w swoje buty, splatając ręce za plecami.
- Dzięki –
szepnęłaś i odważyłaś się zerknąć na niego. Uśmiechał się, a jego oczy
przepełnione były ciepłem i owym uczuciem, którego nadal nie rozszyfrowałaś.
Czerwień na twych policzkach stała się wyraźniejsza, a twoje stare trampki znów
pochłonęły twą uwagę. Przystanęłaś i w twoim polu widzenia ukazały się buty
chłopaka, który objął cię i ucałował w czubek głowy. Z lekkim wahaniem
odwzajemniłaś uścisk, wdychając jego zapach. Przy nim czułaś się tak
bezpiecznie…
Niespodziewanie
rozdzwonił się twój telefon. Odsunęliście się od siebie, byś mogła swobodnie
porozmawiać.
- Halo?
- Dzień
dobry, czy rozmawiam z ______ _______?
- Tak, to ja
– odpowiedziałaś, czując niepokojący uścisk w gardle.
- Pani
ojciec próbował popełnić samobójstwo.
Świat
zatrzymał się w tym momencie. Te straszne słowa odbijały się echem po twojej
głowie. Oprócz nich panowała tam teraz niewyobrażalna pustka. Patrzyłaś na
wszystko jakby z oddali. Ledwie zarejestrowałaś, w jakim szpitalu leży, po czym
skierowałaś się w stronę przystanku autobusowego. Luhan biegł za tobą, zadając
pytania, ale żadnego nie usłyszałaś. Byłaś zbyt zszokowana tamtymi słowami.
- ______!
Ocknij się, do cholery!
Poczułaś,
jak czyjaś ręka chwyta twe ramię i cię odwraca. Pozwoliłaś na to, patrząc na
przyjaciela wzrokiem pozbawionym wyrazu.
- Co się
stało? – zapytał z troską. Sens pytania dotarł do ciebie z opóźnieniem. Co się stało?
- Mój ojciec
próbował popełnić samobójstwo – powiedziałaś i nagle twe oczy wypełniły się
łzami, a broda zaczęła drżeć niebezpiecznie. Widziałaś w oczach Chińczyka szok,
niedowierzanie i szczerą troskę. Utonęłaś w jego ramionach, płacząc
rozpaczliwie i pogrążając się w bólu. Dlaczego?!
Dlaczego mi to zrobił?! Czy aż tak bardzo przypominam matkę, że nie chce mnie
więcej widzieć? A może znudziło mu się życie i chce do niej dołączyć? Jak
mogłam tego nie zauważyć? Czy jestem aż tak złą córką? Dlaczego nie poświęcałam
mu więcej czasu? Dlaczego nigdy mu nie powiedziałam, że go kocham? Dlaczego
zaniedbałam nasze relacje? Jak mogłam zostawić własnego ojca?!
Obwiniałaś
się za to, co prawie zrobił twój tata. Zawsze tak było. Zawsze obwiniałaś się o
jego zły stan, o to, że nie umiałaś sprawić, by był szczęśliwy, o to, że nic,
co robiłaś, nie umiało wywołać uśmiechu na jego twarzy. Ale ukrywałaś to
poczucie winy, spychałaś je w najdalszy kąt umysłu, by nie przeszkadzało ci w
byciu szczęśliwą. Czułaś się podle, bo wszystkie te sytuacje, gdzie, twoim
zdaniem, zawiodłaś jako córka wróciły ze zdwojoną siłą. Każde z nich krzyczało:
to twoja wina! To przez ciebie!
To co się
później działo, zostawiło ledwie nikły ślad w twej pamięci. Następne, co
zarejestrowałaś, to pokój szpitalny, a w nim tata, przeraźliwie blady, z
poharatanymi rękami i mnóstwem rurek podpiętych do ciała. Przywołało to wspomnienie
mamy, która też tak kiedyś leżała.
Z twego
gardła wyrwał się zdławiony szloch, gdy potykając się, przypadłaś do leżącego
mężczyzny. Złapałaś go za zimną rękę i podniosłaś do ust, patrząc błagalnie na
jego nieruchomą twarz.
- Tato… -
wychrypiałaś i znów się rozpłakałaś. Luhan stał w drzwiach, przyglądając się
wam ze łzami w oczach, ale ty go nie widziałaś. Dla ciebie był tylko tata i
gdyby nie pikanie aparatury, uwierzyłabyś, że nie żyje.
- Tato, nie
zostawiaj mnie – załkałaś – Przepraszam, że byłam złą córką, przepraszam, ale
nie zostawiaj mnie!
Już nie
płakałaś. Po prostu wyłaś. Nagle poczułaś, że dłoń ojca zaciska się na twojej,
uciszając cię skutecznie. Spojrzałaś na niego przez łzy.
- ______… -
wyszeptał.
- Jestem,
tato – odparłaś, pociągając nosem.
- ______… to
nie twoja wina… to nigdy nie była twoja wina… to ja…
Szlochałaś
bezgłośnie, wciągając spazmatycznie powietrze. Tata wziął głęboki oddech.
- To moja
wina. Zaniedbywałem cię przez te wszystkie lata. I ja… zazdrościłem ci. I
jednocześnie byłem na ciebie zły. Byłaś taka radosna, jakby śmierć _._._._ (imię
matki) niewiele cię obeszła. Wiedziałem, że i dla ciebie był to wielki cios,
ale za każdym razem widziałem cię szczęśliwą. Wesołą. Jakbyś nie odczuwała
mojego smutku. W dodatku jesteś tak do niej podobna… A ja chciałem ją znów
zobaczyć… I zobaczyłem. Przez chwilę. Kazała mi wracać do ciebie. Opiekować się
tobą.
Po jego
policzkach również zaczęły spływać łzy.
- ______, ja
wiem, że nie byłem dobrym ojcem, ale chcę… chcę to naprawić. Wybaczysz mi?
Wtuliłaś się
rozpaczliwie w ramię taty, czując, jak czarne myśli cię opuszczają, a w sercu
na nowo rozkwita radość. Radość z odzyskania ojca. Radość, bo mama tam jest i
cię kocha. Radość, bo to nie twoja wina. Radość, bo po prostu żyjesz.
~*~*~*~
Przychodziłaś
do ojca codziennie po szkole, opowiadając mu o swoim życiu i poznając go na
nowo. Czasami Luhan przychodził z tobą i wtedy mężczyźni pogrążali się w
rozmowach na „męskie” tematy. Patrzyłaś na to z uśmiechem na ustach, bo
cieszyłaś się, że twój tata zaakceptował Chińczyka, a nawet go polubił. Czasem
nawet żartował, jaka to ładna z was para, a ty zawsze odpowiadałaś rumieńcem i
zażenowanym: „Tato!”, jednak w głębi serca skakałaś z radości, bo przyjaciel
nigdy nie zaprotestował, patrzył tylko na ciebie z uśmiechem i dziwnym błyskiem
w oku.
Pewnego
wieczoru wracaliście razem do domu. Następnego dnia twój tata miał być wypisany
ze szpitala. Dom już był posprzątany i przygotowany na przyjęcie ojca, więc
nigdzie ci się nie spieszyło. Spacerowaliście niespiesznie, ciesząc się swoim
towarzystwem. Za kilka dni rozpoczynał się rok szkolny i znów będziecie musieli
rzucić się w wir nauki, dlatego z radością wykorzystywaliście ostatnie chwile
odpoczynku.
W pewnym
momencie zauważyłaś, że blondyna nie ma obok ciebie. Odwróciłaś się i
zobaczyłaś go stojącego na granicy światła latarni i mroku nocy. Wyglądał tak
pięknie i jednocześnie tak samotnie, że nie zastanawiając się nad tym, co
robisz, podbiegłaś do niego i wtuliłaś się z ufnością w jego drobne, ale silne ciało.
Poczułaś, jak jego ramiona obejmują cię, a usta szepczą coś cicho do twego
ucha. Szepczą:
- Dziękuję
ci, że jesteś moim aniołem… Najpiękniejszą istotą na ziemi… Kocham cię, ______…
Uniosłaś
głowę, patrząc w jego oczy błyszczące jak gwiazdy, nie czując już strachu.
- Ja ciebie
też kocham, Luhanie… - odszepnęłaś, czując, jak łzy szczęścia napływają ci do
oczu. Po krótkiej chwili poczułaś miękkie usta chłopaka na swoich. Pocałunek
był krótki i delikatny, ulotny jak skrzydła motyla, ale sprawił ci więcej
szczęścia niż cokolwiek w całym twoim życiu.
- Czy to
znaczy, że jesteśmy parą? – zapytał cicho blondyn, uśmiechając się do ciebie z
uwielbieniem. Odpowiedziałaś mu tym samym i pocałowałaś go. Tak po prostu.
Dobra, to nie jest… do
końca to, o co mi chodziło. Wydaje mi się, że wyszło strasznie dziecinnie :(
Cóż, jeśli tak, to
przepraszam. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się podobało ;3
A mi, o dziwo, bardzo się podoba! Jest bardzo realistyczny i przyjemnie się go czyta, a Luhan jest przesłodki(*cough*męski*cough*) w tej twojej kreacji. Oby tak dalej Neko, a Wam Obu życzę weny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Omo... Dzięki ;3 Wiesz, mnie się to wydawało zbyt zwyczajne, zbyt szare i zbyt codzienne, ale jeśli to dobrze, to się cieszę xd Nie jestem dobra w pisaniu takich pseudorealisycznych sytuacji, zdecydowanie lepiej wychodzą mi opowiadania z wątkiem fantastycznym i/lub metafizycznym, coś niezdarzalnego itd. Po prostu jakoś tak... łatwiej jest mi to sobie wyobrazić. Czy to oznaka dziwactwa? W sumie whatever, już się oswoiłam z myślą, że jestem dziwna xd
UsuńPozdrawiam~
Już myślałam, że tylko ja tak mam z tą dziwnością :D
UsuńKiedyś czytałam, że wprowadzanie właśnie takiej codzienności do swoich prac nadaje większego realizmu tej pracy i łatwiej jest się utożsamić z głównym bohaterem/główną bohaterką. Ile jest w tym prawdy, nie mam zbytnio pojęcia, bo też uwielbiam rejony fantastyki, ale staram się sprawdzić we wszystkich stylach, dlatego właśnie założyłam bloga ze scenariuszami...
Ale wracając so tego scenariusza, to zdecydowanie jest jednym z tych bardzo udanych, więc gratuluję! :D
Pozdrawiam,
Dlaczego ja tego wcześniej nie widziałaam!
OdpowiedzUsuńJeju, to było tak... Tak... Tak...
LUHAN JEST... męski *kaszel*
Nie potrafię nigdy wyrazić moich uczuć w komentarzach, błagam, wybacz D:
Ale powiem ci tylko, że to jest MEGA *^*
Omo... Dziękuję. Nie sądziłam, że jednak tu zajrzysz *u* Bardzo się cieszę, że ci się podobało ;3
UsuńPozdrawiam~