- A sprawdziłaś, w szafie, między spodniami i bluzkami? - usłyszałaś łagodny głos mamy, w którym nie dało się wyczuć ani krzty złości i gniewu.
- Są!!! - zawołałaś radośnie, znalazłszy zgubę.
Po czym pędem wybiegłaś z pokoju i ruszyłaś w kierunku drzwi.
- Poczekaj.... - powiedziała mama, wybiegając za tobą na korytarz - A co ze śniadaniem... i lunchem?
- Mamo... Nie jestem głodna - powiedziałaś, jak zwykle, gdy padało to pytanie z ust kobiety, a zdarzało się to codziennie... Po trzy razy.
Chwilę później ucałowałaś ją w policzek, mówiąc, że na prawdę nie jesteś głodna i otworzywszy drzwi, poszłaś w stronę Szkoły Baletowej.
Idąc ruchliwą ulicą myślałaś nad tym co mogłabyś przedstawić na pokazach końcowych... Wahałaś się między partią z Jeziora Łabędziego, a tą z Dziadka do Orzechów. Przeznaczałaś na takie bezsensowne myśli prawie cały swój, dłużący się czas, ponieważ nic więcej nie musiałaś robić. Twoja rodzina należała do elity Seulu. Odkąd mama wyszła za Kim SamJunga, żyłyście jak księżniczki. Już nawet nie pamiętałaś jak żyło się w Polsce, w mało zamożnej rodzinie. Mimo wszystko pamiętałaś swojego ojca.
Nie zarabiał dużo, ale był szlachetną osobą. Długo płakał po waszym odejściu i próbował odzyskać najważniejsze kobiety w jego życiu,niestety nie udało się mu, ale nie narzekasz. Twój ojczym również nie był złą osobą. Pomagał tobie i mamie, robił wszystko aby żyło wam się dobrze i co najważniejsze szczerze was kochał. Od waszej przeprowadzki di Seulu dostawałaś wszystko co najlepsze. Za namową mamy, zapisał cię do najlepszej szkoły tańca. Na początku uważałaś, że to zły pomysł, bo nie przepadałaś za baletem, zrobiłaś to, by ucieszyć mamę. Z czasem jednak bardzo te lekcje polubiłaś i do teraz nie opuszczasz żadnych zajęć.
Nagle usłyszałaś jakąś muzykę, wydobywającą się zza rogu. Gdy tam podeszłaś zobaczyłaś otwarte drzwi, nad którymi wisiał szyld z napisem: "Taniec zmysłów - szkoła taneczna". Zaciekawiona wychyliłaś głowę przez drzwi i spojrzałaś na salę. Z zachwytem patrzyłaś się na pary wirujące w rytmie dotąd nieznanej tobie muzyki.
Byli tak blisko siebie. Ich ciała dotykały się w wielu miejscach, byli jednością. Wyglądali jak zakochani. Ich ruchy świadczyły o namiętności między nimi.
Niespodziewanie spojrzał w twą stronę, jeden z chłopaków, będących na sali. Widząc zachowanie pozostałych, wywnioskowałaś iż jest on nauczycielem, instruktorem.
Był idealny. Jego ciemne, brązowe włosy opadały na czoło, przysłaniając oczy. A jego klatka piersiowa unosiła się, ze zmęczenia, bardzo wysoko, dzięki czemu, można było zobaczyć zarys jego mięśni, na czarnej koszuli. Wyglądał jak jeden z tych słynnych bogów greckich. Wspaniale umięśniony, przystojny, zero jakiejkolwiek niezgodności.
Patrzył się on, na ciebie tak intensywnie, że od samego patrzenia w toń jego oczu, uginały się pod tobą kolana. Skruszona ukłoniłaś się i szepcząc słowo przepraszam, pobiegłaś do szkoły, w której było twoje miejsce.
Niestety lekcje dłużyły ci się niemiłosiernie. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej pragnęła, zobaczyć tego chłopaka. Gdy wreszcie zajęcia się skończyły, razem z grupką koleżanek, poszłaś na miasto, aby napić się kawy.
Oczywiście przechodziłyście koło tego pamiętnego rogu, namówiłaś więc, dziewczyny, aby poszły zobaczyć z tobą co tam jest. Gdy byłyście już pod drzwiami, zachłannie chłonęłyście wszystkie ruchy, chłopaków których tam zastałyście. Na samym przedzie grupy tańczył brunet. Każdy z nich miał swój styl, ale żaden nie odstawał od grupy. Wszystko łączyło się ze sobą, tworząc dynamiczną i energiczną całość. Nawet nie zauważyli waszej obecności, tak pochłonął ich taniec.
- Omo... Popatrzcie... Ten brunet, w czarnej koszuli... - zaczęła piszczeć jedna z twoich koleżanek -Jaki on przystojny....
- Omo... Prawda... Taki przystojny... - zawtórowały jej pozostałe.
- Powinnyśmy już iść... - powiedziałaś cicho do dziewczyn, czując, że za niedługo coś się stanie, albo w końcu odkryją, że ich podglądacie. Zrezygnowana, brakiem reakcji ze strony koleżanek, wypuściłaś powietrze. W ty samym momencie ich piski i chichoty stały się głośniejsze, aż w końcu ucichły. Zdziwiona podniosłaś wzrok i wtedy zobaczyłaś przed sobą bruneta.
- Ehmmm... To ty... - powiedział, patrząc się na ciebie z zaciekawieniem.
- Wy się znacie? - usłyszałaś oburzone głosy.
- Aniyo... Ja po prostu ... Rano znalazłam to miejsce...
- To ty tu byłaś i nam nie powiedziałaś? Ja mogłaś?!
- Mianhae... - powiedziałaś do chłopaka - Za nie.... I za to, że was nachodzimy... Ja już pójdę...
Gdy skończyłaś mówić, ukłoniłaś się i szybko wycofałaś się z uliczki.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy... - usłyszałaś za sobą, ale nie byłaś pewna tego, kto to powiedział... Miałaś tylko nadzieję, że to ten brązowowłosy chłopak.
Następnego dnia ta myśl i nadzieja nie dawała ci spokoju. Tak bardzo chciałaś żeby to się spełniło...
Byłaś tak zajęta tym rozmyślaniem, że nawet nie usłyszałaś dzwonka, który informował o końcu lekcji. Gdy uświadomiłaś sobie, że jesteś sama w klasie, szybko się spakowałaś i poszłaś do Szkoły Baletowej, gdzie czas również szybko ci minął. Skoczyliście nawet trochę wcześniej, więc wykorzystałaś okazję i poszłaś w stronę uliczki, gdzie mieściła się szkoła taneczna bruneta.
Zbliżyłaś się do rogu, ale gdy tylko usłyszałaś nieprzyjemny męski głos, znieruchomiałaś. Wychyliłaś się lekko do przodu, na tyle aby nikt cię nie zobaczył, ale wystarczająco abyś ty coś widziała.
Zobaczyłaś jakiegoś wysokiego mężczyznę, po wyglądzie wywnioskowałaś iż był to jego ojciec. Był on ubrany w garnitur, wyglądał na kogoś, kto nie przyjmuje sprzeciwu i jest kimś wpływowym.
- Nie mam zamiaru z tym kończyć! - krzyknął chłopak, patrząc się wyzywająco i odważnie na ojca.
- Nie?! Nie?! Zobaczymy!!! Jako mój syn i spadkobierca, masz się szkolić na prezesa firmy, a nie tracić czas na jakiś tam taniec... Ta nie ma przyszłości!
- Appa... Ja nie widzę swojej przyszłości bez tańca - powiedział młody, tym razem jego ton nie był podniesiony.
- Ostatnia szansa... To ostatnia szansa.. Słyszysz? Jeżeli ci się nie uda... Jeżeli kolejny raz przegrasz, to wrócić do firmy i bez narzekania będziesz się szkolił.
- Arraso, Appa... Obiecuję... - powiedział przychylnie...
Po tych słowach, mężczyzna wyszedł z uliczki i nie widząc cię, podszedł do auta, którym chwilę później odjechał.
Z dziwnym, mieszanym uczuciem, poparzyłaś ponownie, na bruneta, który.... płakał? Nie spodziewałaś się takiego widoku.... ale przecież mimo, że uważasz go za boga bez skazy, ma on uczucia.
I szczerze cieszyło cię to, że ich nie ukrywa i nie boi się pokazywać co czuja.
Pełna odwagi wkroczyłaś na uliczkę. Gdy chłopak cię zobaczył otrząsnął się szybko i popatrzył na ciebie zdziwiony.
- Ohhh... To znowu ty?... Wiedziałem, że znowu się zobaczymy... - powiedział, po czym uśmiechnął się.
- Yhm... Tak... - odpowiedziałaś cicho, trochę nieśmiało.
- Mam na imię Kai - powiedział, podchodząc do ciebie i wyciągając w twą stronę smukłą dłoń.
- Ehmmm... Ja jestem.... To znaczy.....Ja mam na imię ________.
- Ładne imię..... - wyszeptał, po czym powtórzył kilkakrotnie - _________...________. Bardzo ładnie.
Popatrzyłaś się na niego speszona, jednak szybko spuściłaś głowę, ponieważ na twych policzkach pojawił się lekki rumieniec.
- Wejdziesz? - ponownie słyszałaś jego głos, ale tym razem podniosłaś głowę i popatrzyłaś mu prosto w oczy.... W tym samym czasie pomyślałaś o reakcji mamy, która z pewnością skarciłaby cię za takie "zuchwałe" spojrzenia.
- Bardzo chętnie... - odparłaś grzecznie i pozwoliłaś, aby chłopak otworzył ci drzwi - Pięknie tu.... Już za pierwszym razem podobało mi się to miejsce.
- Słyszałaś moją rozmowę z ojcem....
- Tak... Przepraszam, to nie było celowo - odpowiedziałaś mu pełna skruchy, ale wiedziałaś, że to nie było pytanie.
- Więc wiesz, że za niedługo będę musiał zamknąć szkołę.
- A o co chodziło, z tym wygrywaniem? - spytałaś zanim zdążyłaś ugryźć się w język.
- O konkurs... Dla szkół tanecznych... Gdybym wygrał, mógłbym zatrzymać szkołę.... - powiedział, bez ogródek - Ale niestety, nie mam partnerki....
- A ta dziewczyna, z którą tańczyłeś w parze na zajęciach? - spytałaś coraz bardziej podekscytowana, ale również zmieszana, gdy przypomniałaś sobie jak razem tańczyli. Ciało z ciałem.
- To tylko uczennica... - powiedział patrząc się na ciebie tak jakby chciał ci tym przekazać: "Nic mnie z nią nie łączy"
- Hmmmm.... Więc to tak...I nie możesz wziąć udziału w konkursie, bo nie masz partnerki... - powtórzyłaś zastanawiając się nad tym, czy możesz coś dla niego zrobić. Pomysł bardzo szybko przyszedł ci do głowy, więc od razu podzieliłaś się nim z Kaim.
- Może ja... ja bym mogła pomóc?
- Tańczysz? - podjął pomysł, wpatrując się w ciebie badawczo.
- Tak
- Co?
- Balet
- Coś jeszcze?
- Niestety, tylko balet, ale szybko się uczę.
- Chodź za mną... - rozkazał i pewnym krokiem podszedł do jednych z drzwi, które jak się okazało prowadziły do garderoby. Szybko wyciągnął z jednego z pudeł czarną krótką sukienkę, z rozcięciem po prawej stronie. Zakończona była falbanką, która spływała coraz niżej. Gorset był zrobiony z miękkiego, oddychającego materiału. Była piękna, a gdy po jej włożeniu przejrzałaś się w lustrze, oniemiałaś. Leżała na tobie znakomicie, była jakby uszyta specjalnie dla ciebie.
Nagle za tobą stanął Kai, który z uśmiechem na ustach westchnął.
- Widziałem, że będzie na ciebie pasowała.
Gdy tylko i on się przebrał wzięliście się do pracy. A było to nie lada wyzwanie.
- Za sztywno... Rozluźnij się, nie szykujesz się do piruetu, tylko do obrotu... Yah!!! Nie prostuj nogi - mówił, a ty z zapałem poprawiałaś każdy błąd, nawet kilkakrotnie, aby dojść do perfekcji.
W końcu po trzech tygodniach byłaś gotowa, jednak mimo wszystko wiedziałaś, że czegoś ci brakuje. Nie wiedziałaś tylko czego.
W dniu konkursu bardzo się denerwowałaś. Całe twoje ciało trzęsło się jak galareta. Z niepokojem czekałaś na waszą kolej.
Po wejściu na scenę strach opuścił cię. Od tej chwili byłaś w swoim żywiole, jednak nadal ręce trzęsły ci się niemiłosiernie.
- Wszystko będzie dobrze... Tylko pamiętaj o nie prostowaniu nóg, przy obrocie... - wyszeptał ci do ucha Kai i wtedy na znak jury zabrzmiała muzyka, do tańca towarzyskiego.
Wasze ciała zaczęły płynąć po parkiecie w rytm melodii. Tańcząc widziałaś iskierki w oczach partner. Wiedziałaś, że to jest coś co kocha... Co oboje kochacie... Zamknąwszy oczy oddałaś się w ręce Kaia, który pewnymi krokami wyznaczał waszą trasę.
Gdy muzyka ucichła cali zdyszani, zakończyliście taniec głębokim obrotem, a gdy zatrzymałaś się, łapczywie łapiąc powietrze, on patrzył się wprost w twoje oczy. Wasze oddechy zlewały się w jeden, tak jak rytm bicia serca. Jego czoło i twarz błyszczały od kropelek potu, a ciało było gorące. Ale nie był to niemiły gorąc, tylko dodający otuchy, pełen miłości do tańca strumień ciepła, który zawładnął waszymi ciałami.
Po zejściu ze sceny jeszcze długo ciepło was nie opuszczało, aż w końcu nadszedł czas na werdykt. Na podwyższeniu stanął mężczyzna w średnim wieku i wyciągnąwszy z koperty białą kartkę, wyczytał imiona i nazwiska zwycięzców.
- Piąty Seulski Konkurs Taneczny, wygrywa para..........- zrobił pauzę i po wypuszczeniu powietrza skończył - Kim JaeSong i Min JiKang!!! Brawo!!!
W sali rozległy się dźwięki oklasków, gwizdy i wesołe krzyki. Wszyscy gratulowali parze wchodzącej na scenę. Parze zwycięzców.
Ty patrzyłaś na to wszystko z boku, wtulona w szeroką pierś bruneta, który głaszcząc cię po głowie szeptał:
- To nic... Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy...
Nie pomagało ci to jednak... Z każdym kolejnym jego słowem, łzy coraz szybciej i gęściej spływały po twych zaczerwienionych policzkach.
- Wszystko moja wina... Gdybym bardziej się przyłożyła....
- Nie mów tak... to nie twoja wina.... Po prostu brakowało nam czegoś...
W jednej chwili popatrzyłaś się w jego oczy. W ich kącikach dostrzegłaś błyszczące krople łez, które na siłę próbował powstrzymać...
- Poradzę sobie.... - powiedział - Komawo....
Po tych słowach podziękowania podniósł twą twarz tak, że wasze oczy ponownie się spotkały i z czułością pocałował cię w czoło. Wiedziałaś, że było to pożegnanie.
Następnego dnia z oczami pełnymi łez, stałaś na lotnisku, czekając razem z chłopakiem na odlot samolotu... Gdy miał już zniknąć z twych oczu na zawsze, odwrócił się i podbiegłszy do ciebie złapał cię za rękę, za którą cię pociągnął tak, że wpadłaś mu w ramiona.
- Spotkamy się za kilka lat... Obiecaj mi, że nadal będziesz tańczyła i cieszyła się z tego... Zajmij się też naszą szkołą tańca pod moją nieobecność.... Jeszcze się spotkamy... wrócę i już nigdy cię nie zostawię...
Ty oczami zaczerwienionymi od łez ostatni raz przyjrzałaś się jego twarzy. Chciałaś zapamiętać, pochłonąć każdy jej milimetr.
Po kilku minutach takiego wpatrywania się w siebie, pożegnaliście się ostatni raz. Kai szybkim ruchem przysunął twą twarz ku sobie i ucałował cię w usta. Był to twój pierwszy pocałunek. Pocałunek, który od samego początku waszej znajomości, był dla niego przeznaczony.
- Nie mam zamiaru mówić żegnaj - powiedział, gdy odsunęliście się od siebie.
- Ja również - przyznałaś głosem pełnym smutku.
- Więc powiem po prostu, że cieszę się, że cię poznałem... Kocham cię... - odparł, ale nim zdążyłaś uświadomić sobie znaczenia tych słów, jego już nie było.
* Pięć lat później *
Patrząc się we własne odbicie, w dużej szybie, wykonałaś ostatni krok. Gdy tylko skończyłaś podeszłaś do magnetofonu i wyłączywszy muzykę, otarłaś twarz białym ręcznikiem. Wzięłaś butelkę z wodę i podeszłaś do okna. Przez długi czas patrzyłaś na uśpiony Seul pijąc wodę małymi łyczkami.
Od wyjazdu Kaia, tańczyłaś dwa a nawet trzy razy częściej. Wkładałaś w to całe serce, które od zawsze i na zawsze będzie należało do przystojnego bruneta, którego poznałaś pięć lat temu,gdy byłaś młodą, niedoświadczoną licealistką.
Ten starszy od ciebie chłopak, mienił całe twoje życie. To dzięki niemu wybrałaś drogę, którą chcesz przez życie. Od raz po liceum, poszłaś do Akademii Tańca, gdzie rok temu ukończyłaś naukę. Teraz prowadziłaś szkołę, którą powierzył ci Kai. Szkoła ta tętniła własnym życiem, a ludzie chętnie ją odwiedzali. Ty zaś byłaś nauczycielką... Nauczycielką tańca, choreografką... Sobą.
Po kilku minutach milej ciszy ponownie zabrałaś się za kończenie układu. Nagle w szybie okna ukazało się zupełnie nowe odbicie. Odbicie przedstawiające młodego mężczyznę w czarnej rozpiętej marynarce, czarnych spodniach dżinsowych zwężanych u dołu i czarnej koszuli rozpiętej pod szyją. Momentalnie odwróciłaś się w stronę gościa i ze łzami w oczach wstrzymałaś powietrze.
Przed tobą stał Kai. On również płakał.
- Mówiłem, że wrócę. - powiedział do ciebie, a na sam dźwięk jego głosu, twoje ciało oblało przyjemne, znajome ciepło.
- Kai... - zdołałaś wydusić przez ściśnięte ze szczęścia gardło.
Nie zastanawiając się nad tym co robisz podbiegłaś do chłopaka i rzuciwszy się mu na szyję, wtuliłaś się w niego.
- Kocham Cię... Ja też cię kocham... Tak bardzo chciałam ci to powiedzieć... Kocham Cię - szeptałaś, a on uśmiechając się przez łzy całował twoje czoło, uszy, policzki, nos, ręce, ramiona, aż w końcu złożył na twych ustach długo oczekiwany pocałunek, pełen tęsknoty, czułości i szczęścia. Pocałunek, który nie był ostatni.
^ dla Park HaNy ^^
Oczywiście przechodziłyście koło tego pamiętnego rogu, namówiłaś więc, dziewczyny, aby poszły zobaczyć z tobą co tam jest. Gdy byłyście już pod drzwiami, zachłannie chłonęłyście wszystkie ruchy, chłopaków których tam zastałyście. Na samym przedzie grupy tańczył brunet. Każdy z nich miał swój styl, ale żaden nie odstawał od grupy. Wszystko łączyło się ze sobą, tworząc dynamiczną i energiczną całość. Nawet nie zauważyli waszej obecności, tak pochłonął ich taniec.
- Omo... Popatrzcie... Ten brunet, w czarnej koszuli... - zaczęła piszczeć jedna z twoich koleżanek -Jaki on przystojny....
- Omo... Prawda... Taki przystojny... - zawtórowały jej pozostałe.
- Powinnyśmy już iść... - powiedziałaś cicho do dziewczyn, czując, że za niedługo coś się stanie, albo w końcu odkryją, że ich podglądacie. Zrezygnowana, brakiem reakcji ze strony koleżanek, wypuściłaś powietrze. W ty samym momencie ich piski i chichoty stały się głośniejsze, aż w końcu ucichły. Zdziwiona podniosłaś wzrok i wtedy zobaczyłaś przed sobą bruneta.
- Ehmmm... To ty... - powiedział, patrząc się na ciebie z zaciekawieniem.
- Wy się znacie? - usłyszałaś oburzone głosy.
- Aniyo... Ja po prostu ... Rano znalazłam to miejsce...
- To ty tu byłaś i nam nie powiedziałaś? Ja mogłaś?!
- Mianhae... - powiedziałaś do chłopaka - Za nie.... I za to, że was nachodzimy... Ja już pójdę...
Gdy skończyłaś mówić, ukłoniłaś się i szybko wycofałaś się z uliczki.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy... - usłyszałaś za sobą, ale nie byłaś pewna tego, kto to powiedział... Miałaś tylko nadzieję, że to ten brązowowłosy chłopak.
Następnego dnia ta myśl i nadzieja nie dawała ci spokoju. Tak bardzo chciałaś żeby to się spełniło...
Byłaś tak zajęta tym rozmyślaniem, że nawet nie usłyszałaś dzwonka, który informował o końcu lekcji. Gdy uświadomiłaś sobie, że jesteś sama w klasie, szybko się spakowałaś i poszłaś do Szkoły Baletowej, gdzie czas również szybko ci minął. Skoczyliście nawet trochę wcześniej, więc wykorzystałaś okazję i poszłaś w stronę uliczki, gdzie mieściła się szkoła taneczna bruneta.
Zbliżyłaś się do rogu, ale gdy tylko usłyszałaś nieprzyjemny męski głos, znieruchomiałaś. Wychyliłaś się lekko do przodu, na tyle aby nikt cię nie zobaczył, ale wystarczająco abyś ty coś widziała.
Zobaczyłaś jakiegoś wysokiego mężczyznę, po wyglądzie wywnioskowałaś iż był to jego ojciec. Był on ubrany w garnitur, wyglądał na kogoś, kto nie przyjmuje sprzeciwu i jest kimś wpływowym.
- Nie mam zamiaru z tym kończyć! - krzyknął chłopak, patrząc się wyzywająco i odważnie na ojca.
- Nie?! Nie?! Zobaczymy!!! Jako mój syn i spadkobierca, masz się szkolić na prezesa firmy, a nie tracić czas na jakiś tam taniec... Ta nie ma przyszłości!
- Appa... Ja nie widzę swojej przyszłości bez tańca - powiedział młody, tym razem jego ton nie był podniesiony.
- Ostatnia szansa... To ostatnia szansa.. Słyszysz? Jeżeli ci się nie uda... Jeżeli kolejny raz przegrasz, to wrócić do firmy i bez narzekania będziesz się szkolił.
- Arraso, Appa... Obiecuję... - powiedział przychylnie...
Po tych słowach, mężczyzna wyszedł z uliczki i nie widząc cię, podszedł do auta, którym chwilę później odjechał.
Z dziwnym, mieszanym uczuciem, poparzyłaś ponownie, na bruneta, który.... płakał? Nie spodziewałaś się takiego widoku.... ale przecież mimo, że uważasz go za boga bez skazy, ma on uczucia.
I szczerze cieszyło cię to, że ich nie ukrywa i nie boi się pokazywać co czuja.
Pełna odwagi wkroczyłaś na uliczkę. Gdy chłopak cię zobaczył otrząsnął się szybko i popatrzył na ciebie zdziwiony.
- Ohhh... To znowu ty?... Wiedziałem, że znowu się zobaczymy... - powiedział, po czym uśmiechnął się.
- Yhm... Tak... - odpowiedziałaś cicho, trochę nieśmiało.
- Mam na imię Kai - powiedział, podchodząc do ciebie i wyciągając w twą stronę smukłą dłoń.
- Ehmmm... Ja jestem.... To znaczy.....Ja mam na imię ________.
- Ładne imię..... - wyszeptał, po czym powtórzył kilkakrotnie - _________...________. Bardzo ładnie.
Popatrzyłaś się na niego speszona, jednak szybko spuściłaś głowę, ponieważ na twych policzkach pojawił się lekki rumieniec.
- Wejdziesz? - ponownie słyszałaś jego głos, ale tym razem podniosłaś głowę i popatrzyłaś mu prosto w oczy.... W tym samym czasie pomyślałaś o reakcji mamy, która z pewnością skarciłaby cię za takie "zuchwałe" spojrzenia.
- Bardzo chętnie... - odparłaś grzecznie i pozwoliłaś, aby chłopak otworzył ci drzwi - Pięknie tu.... Już za pierwszym razem podobało mi się to miejsce.
- Słyszałaś moją rozmowę z ojcem....
- Tak... Przepraszam, to nie było celowo - odpowiedziałaś mu pełna skruchy, ale wiedziałaś, że to nie było pytanie.
- Więc wiesz, że za niedługo będę musiał zamknąć szkołę.
- A o co chodziło, z tym wygrywaniem? - spytałaś zanim zdążyłaś ugryźć się w język.
- O konkurs... Dla szkół tanecznych... Gdybym wygrał, mógłbym zatrzymać szkołę.... - powiedział, bez ogródek - Ale niestety, nie mam partnerki....
- A ta dziewczyna, z którą tańczyłeś w parze na zajęciach? - spytałaś coraz bardziej podekscytowana, ale również zmieszana, gdy przypomniałaś sobie jak razem tańczyli. Ciało z ciałem.
- To tylko uczennica... - powiedział patrząc się na ciebie tak jakby chciał ci tym przekazać: "Nic mnie z nią nie łączy"
- Hmmmm.... Więc to tak...I nie możesz wziąć udziału w konkursie, bo nie masz partnerki... - powtórzyłaś zastanawiając się nad tym, czy możesz coś dla niego zrobić. Pomysł bardzo szybko przyszedł ci do głowy, więc od razu podzieliłaś się nim z Kaim.
- Może ja... ja bym mogła pomóc?
- Tańczysz? - podjął pomysł, wpatrując się w ciebie badawczo.
- Tak
- Co?
- Balet
- Coś jeszcze?
- Niestety, tylko balet, ale szybko się uczę.
- Chodź za mną... - rozkazał i pewnym krokiem podszedł do jednych z drzwi, które jak się okazało prowadziły do garderoby. Szybko wyciągnął z jednego z pudeł czarną krótką sukienkę, z rozcięciem po prawej stronie. Zakończona była falbanką, która spływała coraz niżej. Gorset był zrobiony z miękkiego, oddychającego materiału. Była piękna, a gdy po jej włożeniu przejrzałaś się w lustrze, oniemiałaś. Leżała na tobie znakomicie, była jakby uszyta specjalnie dla ciebie.
Nagle za tobą stanął Kai, który z uśmiechem na ustach westchnął.
- Widziałem, że będzie na ciebie pasowała.
Gdy tylko i on się przebrał wzięliście się do pracy. A było to nie lada wyzwanie.
- Za sztywno... Rozluźnij się, nie szykujesz się do piruetu, tylko do obrotu... Yah!!! Nie prostuj nogi - mówił, a ty z zapałem poprawiałaś każdy błąd, nawet kilkakrotnie, aby dojść do perfekcji.
W końcu po trzech tygodniach byłaś gotowa, jednak mimo wszystko wiedziałaś, że czegoś ci brakuje. Nie wiedziałaś tylko czego.
W dniu konkursu bardzo się denerwowałaś. Całe twoje ciało trzęsło się jak galareta. Z niepokojem czekałaś na waszą kolej.
Po wejściu na scenę strach opuścił cię. Od tej chwili byłaś w swoim żywiole, jednak nadal ręce trzęsły ci się niemiłosiernie.
- Wszystko będzie dobrze... Tylko pamiętaj o nie prostowaniu nóg, przy obrocie... - wyszeptał ci do ucha Kai i wtedy na znak jury zabrzmiała muzyka, do tańca towarzyskiego.
Wasze ciała zaczęły płynąć po parkiecie w rytm melodii. Tańcząc widziałaś iskierki w oczach partner. Wiedziałaś, że to jest coś co kocha... Co oboje kochacie... Zamknąwszy oczy oddałaś się w ręce Kaia, który pewnymi krokami wyznaczał waszą trasę.
Gdy muzyka ucichła cali zdyszani, zakończyliście taniec głębokim obrotem, a gdy zatrzymałaś się, łapczywie łapiąc powietrze, on patrzył się wprost w twoje oczy. Wasze oddechy zlewały się w jeden, tak jak rytm bicia serca. Jego czoło i twarz błyszczały od kropelek potu, a ciało było gorące. Ale nie był to niemiły gorąc, tylko dodający otuchy, pełen miłości do tańca strumień ciepła, który zawładnął waszymi ciałami.
Po zejściu ze sceny jeszcze długo ciepło was nie opuszczało, aż w końcu nadszedł czas na werdykt. Na podwyższeniu stanął mężczyzna w średnim wieku i wyciągnąwszy z koperty białą kartkę, wyczytał imiona i nazwiska zwycięzców.
- Piąty Seulski Konkurs Taneczny, wygrywa para..........- zrobił pauzę i po wypuszczeniu powietrza skończył - Kim JaeSong i Min JiKang!!! Brawo!!!
W sali rozległy się dźwięki oklasków, gwizdy i wesołe krzyki. Wszyscy gratulowali parze wchodzącej na scenę. Parze zwycięzców.
Ty patrzyłaś na to wszystko z boku, wtulona w szeroką pierś bruneta, który głaszcząc cię po głowie szeptał:
- To nic... Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy...
Nie pomagało ci to jednak... Z każdym kolejnym jego słowem, łzy coraz szybciej i gęściej spływały po twych zaczerwienionych policzkach.
- Wszystko moja wina... Gdybym bardziej się przyłożyła....
- Nie mów tak... to nie twoja wina.... Po prostu brakowało nam czegoś...
W jednej chwili popatrzyłaś się w jego oczy. W ich kącikach dostrzegłaś błyszczące krople łez, które na siłę próbował powstrzymać...
- Poradzę sobie.... - powiedział - Komawo....
Po tych słowach podziękowania podniósł twą twarz tak, że wasze oczy ponownie się spotkały i z czułością pocałował cię w czoło. Wiedziałaś, że było to pożegnanie.
Następnego dnia z oczami pełnymi łez, stałaś na lotnisku, czekając razem z chłopakiem na odlot samolotu... Gdy miał już zniknąć z twych oczu na zawsze, odwrócił się i podbiegłszy do ciebie złapał cię za rękę, za którą cię pociągnął tak, że wpadłaś mu w ramiona.
- Spotkamy się za kilka lat... Obiecaj mi, że nadal będziesz tańczyła i cieszyła się z tego... Zajmij się też naszą szkołą tańca pod moją nieobecność.... Jeszcze się spotkamy... wrócę i już nigdy cię nie zostawię...
Ty oczami zaczerwienionymi od łez ostatni raz przyjrzałaś się jego twarzy. Chciałaś zapamiętać, pochłonąć każdy jej milimetr.
Po kilku minutach takiego wpatrywania się w siebie, pożegnaliście się ostatni raz. Kai szybkim ruchem przysunął twą twarz ku sobie i ucałował cię w usta. Był to twój pierwszy pocałunek. Pocałunek, który od samego początku waszej znajomości, był dla niego przeznaczony.
- Nie mam zamiaru mówić żegnaj - powiedział, gdy odsunęliście się od siebie.
- Ja również - przyznałaś głosem pełnym smutku.
- Więc powiem po prostu, że cieszę się, że cię poznałem... Kocham cię... - odparł, ale nim zdążyłaś uświadomić sobie znaczenia tych słów, jego już nie było.
* Pięć lat później *
Patrząc się we własne odbicie, w dużej szybie, wykonałaś ostatni krok. Gdy tylko skończyłaś podeszłaś do magnetofonu i wyłączywszy muzykę, otarłaś twarz białym ręcznikiem. Wzięłaś butelkę z wodę i podeszłaś do okna. Przez długi czas patrzyłaś na uśpiony Seul pijąc wodę małymi łyczkami.
Od wyjazdu Kaia, tańczyłaś dwa a nawet trzy razy częściej. Wkładałaś w to całe serce, które od zawsze i na zawsze będzie należało do przystojnego bruneta, którego poznałaś pięć lat temu,gdy byłaś młodą, niedoświadczoną licealistką.
Ten starszy od ciebie chłopak, mienił całe twoje życie. To dzięki niemu wybrałaś drogę, którą chcesz przez życie. Od raz po liceum, poszłaś do Akademii Tańca, gdzie rok temu ukończyłaś naukę. Teraz prowadziłaś szkołę, którą powierzył ci Kai. Szkoła ta tętniła własnym życiem, a ludzie chętnie ją odwiedzali. Ty zaś byłaś nauczycielką... Nauczycielką tańca, choreografką... Sobą.
Po kilku minutach milej ciszy ponownie zabrałaś się za kończenie układu. Nagle w szybie okna ukazało się zupełnie nowe odbicie. Odbicie przedstawiające młodego mężczyznę w czarnej rozpiętej marynarce, czarnych spodniach dżinsowych zwężanych u dołu i czarnej koszuli rozpiętej pod szyją. Momentalnie odwróciłaś się w stronę gościa i ze łzami w oczach wstrzymałaś powietrze.
Przed tobą stał Kai. On również płakał.
- Mówiłem, że wrócę. - powiedział do ciebie, a na sam dźwięk jego głosu, twoje ciało oblało przyjemne, znajome ciepło.
- Kai... - zdołałaś wydusić przez ściśnięte ze szczęścia gardło.
Nie zastanawiając się nad tym co robisz podbiegłaś do chłopaka i rzuciwszy się mu na szyję, wtuliłaś się w niego.
- Kocham Cię... Ja też cię kocham... Tak bardzo chciałam ci to powiedzieć... Kocham Cię - szeptałaś, a on uśmiechając się przez łzy całował twoje czoło, uszy, policzki, nos, ręce, ramiona, aż w końcu złożył na twych ustach długo oczekiwany pocałunek, pełen tęsknoty, czułości i szczęścia. Pocałunek, który nie był ostatni.
^ dla Park HaNy ^^
Hej. Czytam twoje scenariusze od jakiegoś czasu i dochodzę do wniosku, że są... nudnawe. Masz naprawdę lekkie piórko i przyjemnie się Ciebie czyta, jednakże po jakimkolwiek przeczytanym tekście nie czuję jakiś specjalnych emocji. Czytelnik, a przynajmniej ja, wiem, co się stanie w danym momencie na końcu już bez czytania końcówki. Jeszcze w ogóle nie dałam się zaskoczyć jakimś nagłym zwrotem akcji w opowiadaniach. Masz też sporo literówek. W pewnych momentach wydaje mi się, że źle wyrażasz zachowanie Koreańczyków. Jakoś mi nie pasuje. Mają te swoje dziwne zwyczaje, które dobrze by było gdybyś potrafiła je nam (czytelnikom) zobrazować. Zawsze też przyjemnie się czyta gdy zaszalejesz z koreańskimi zwrotami.
OdpowiedzUsuńNiektóre Twoje teksty fabularnie są kompletnie niemożliwe xD Wiem, że wszystkie scenariusze są mało prawdopodobne, ale twoje szczególnie.
Przepraszam za takie z mojej strony wytykanie błędów, ale widzę, że się starasz i w przeciwieństwie do innych dość szybko piszesz posty. Podoba mi się to. Mam nadzieję, że się nie zrazisz do pisania przeze mnie ;) Chcę Cię czytać, ale w lepszym wydaniu. Więc Hwaiting! Będę tu wpadać.
Dziękuje, za twe słowa... bardzo ważna jest dla mnie twoja krytyka, bo jak teraz na to patrzę to uważam, że masz rację... No ale jak zrobić coś zaskakującego, skoro piszemy o miłości, która ma jeden ciąg. Poznanie, lub bycie ze sobą.... czasem rozstania, kłótnie, ale w końcu ponowne zjednoczenie.... XD Wiem że to monotonne i próbuję jak mogę namieszać i zaciekawić... Niestety nie zawsze to się udaje, ale nie rezygnuję. Przyznam szczerze, że wolę pisać coś smutnego, wolnego, w czym miłość jest, ale nie odgrywa głównej roli.... w takich pracach mogę puścić wodze fantazji i zaskoczyć.... Nie mniej jednak, nie biorę do siebie twojego komentarza i mam zamiar wziąć się za siebie i mimo zmęczonego mózgu, postaram się wykrzesać z siebie co nie co.... W wakacje na pewno będę miała aż nadto czasu na wymyślanie zdarzeń.... a co do prawdopodobieństwa zdarzeń z moich scenariuszy, to jest chyba skutek tego iż interesuję się książkami fantastycznymi i sama takie też piszę prywatnie... Może to dlatego.... Na pewno postaram się poprawić i powoli będę starała się dojść do perfekcji. Mam nadzieję, że będziesz mi w tym pomagać i wspierać swoimi komentarzami... Pisz śmiało ( jeżeli coś ci się nie podoba, albo jeżeli twoim zdaniem coś się poprawiło ) <3
OdpowiedzUsuń*Ujawnia się* Cieszę się, że znasz samokrytykę :) I to puszczanie wodzy fantazhi chyba jest najlepsze w tych całych scenariuszach. Sama ich nie piszę [dosłownie - chciałabym pisać z kimś], ale wiernie śledzę innych.
OdpowiedzUsuńPerfekcja sama się z czasem w tobie wyrobi. Wystarczy nie przestawać pisać, a w szczególności dużo czytać.
Hehe, jesteś w jakim wieku...? Wydaje mi się, że jesteś młodsza ode mnie. Mów mi Eonni *.*. Chętnie będę komentować twoje prace.
A tak poza tym mogę zamówić scenariusz? Proszę ;]
Nie słucham zbytnio EXO i tym bardziej nie orientuje się kto jest kim ale to nie przeszkadzało mi w przeczytaniu tego scenariusza. Fakt było kilka literówek ale każdemu się zdaża no i jakoś bardzo mnie to nie razi. W każdym razie mi się podobało, byłam w stanie zobrazować sobie wszystko czytając a to ogromny plus czytając nie widzieć liter a scene o której się czyta :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia przy dalszych scenariuszach :)
Wow świetne, zapraszam na bloga http://zaczarowana-azja.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńgdzie macie możliwość tworzenia historii z innymi ;)
to było mega a ten tytuł od razu mi się skojarzył z filmem step up taniec zmysłów który kocham <3
OdpowiedzUsuńUroczy scenariusz ^^ zresztą jak wszystkie inne od ciebie :) Strasznie kojarzy mi się z filmami o tańcu jest w tym jakiś urok :)
OdpowiedzUsuńmy-dream-is-love.blogspot.com