Uwaga

Proszę o pisanie w komentarzach, przy zamówieniach imię autorki, która ma dane zamówienie zrealizować :3
Hesperiata, czy Neko ^^

piątek, 6 stycznia 2017

Street Racing 3/5 ( Cream z M.I.B )


( Z góry przepraszam za interpunkcję i inne błędy :* Jak minęły Wam święta? 
Ja mam więcej energii i jestem pozytywnie nastawiona do tego roku. Mam zamiar na poważnie wziąć się za siebie, a jdnym z mych priorytetów jest blog. Mam nadzieję, że nadal ze mną ( i Neko <3 ) jesteście ;3
Ps.: Druga część scenariusza przeszła mały tuning. Jeżeli nie czytaliście jeszcze nowej wersji to zapraszam^^ 
http://hesperiatastory.blogspot.com/2016/10/street-racing-25-cream-z-mib.html?m=0)


Dla: Khey Choi
Autor: Hesperiata


Wstałaś dość wcześnie rano, gdyż od samego początku dnia czekał cię zawsze ten sam poranny rytuał - przyszykowanie śniadania dla jeszcze smacznie śpiącego malca, przyszykowanie go do przedszkola i zawiezienie prosto pod drzwi, gdzie zawsze trudno ci było się z nim rozstać. Potem powrót do domu, sprzątanie, gotowanie obiadu i praca, którą wykonywałaś w domu z pomocą skype'a i innych internetowych udogodnień. Dość szybko przyzwyczaiłaś się do takiego trybu życia, chodź nie było to łatwe. 

Na początku bałaś się. Bałaś się macierzyństwa tak bardzo, że rozpatrywałaś wszystkie możliwe opcje. Nie byłaś dumna z niektórych z nich, ale co mogłaś zrobić? Byłaś samotną nastolatką w ciąży i bałaś się niezrozumienia i wyparcia ze strony rodziców. Ten bezpodstawny strach stał się powodem twych cierpień przez niemal jedną trzecią ciąży, aż w końcu postanowiłaś wszystko wyjaśnić. Moment, w którym pozwoliłaś słowom popłynąć był trudny, lecz niepewności i przerażeniu towarzyszyło jednocześnie uczucie ulgi.
Oczywiście, rodzice nie byli zadowoleni z zaistniałej sytuacji, ale nie zostawili cię. Nie wyparli się ciebie i nie wyrzucili cię z domu, czego się najbardziej bałaś. Co więcej... Pokochali twe dziecko już od pierwszej wizyty u ginekologa, gdzie to po raz pierwszy, razem zobaczyliście i usłyszeliście szybkie bicie serduszka nienarodzonego jeszcze szkraba.
To była najpiękniejsza chwila w twym życiu, a wspomnienie o nim napawało cię szczęściem, ponieważ właśnie wtedy, po raz pierwszy - tak naprawdę - uświadomiłaś sobie, że zostaniesz matką. Podobne odczucia wywołał w tobie moment, w którym tuż po narodzinach trzymałaś synka w rękach. Płakałaś i śmiałaś się jednocześnie, ponieważ nie mogłaś sobie wyobrazić piękniejszej i słodszej istotki. Tak, miałaś mnóstwo wątpliwości, od samego początku, gdy to dowiedziałaś się o tym, że jesteś w ciąży, ale wystarczyło jedno spojrzenie na malca, poczucie jego delikatnego, słabiutkiego oddechu na piersi i wszystko było już jasne. Wszelkie wątpliwości odpłynęły, pozostawiając czystą, matczyną miłość. 

Wspomnienia z tego dnia były jak żywe, nic więc dziwnego, że za każdym razem tak cię absorbowały. Stałaś na czerwonych światłach, na jednej z Tokijskich dróg, gdy nagle usłyszałaś klakson. Zmusiło cię to do spojrzenia w górę, gdzie zamiast czerwonego, żarzył się zielony sygnał. Nacisnęłaś gaz a twój czarny samochód pomknął w stronę przedszkola, które znajdowało się kilka przecznic od domu. Jeszcze kilkanaście lat temu bałabyś się wsiąść do samochodu i przejechać ten dystans za kierownicą, ale teraz... Teraz nie miałaś z tym żadnego problemu. Znajomość z blondwłosym Azjatą zmieniła twoje życie. 
Zwinnie wjechałaś autem na parking, skąd miałaś zaledwie dwie minuty do budynku. Już na wstępie, gdy tylko KiSeok  cię zobaczył, ruszył w twą stronę, słodko przy tym podskakując. 
- Mama - zawołał i cię objął, na co szeroko się uśmiechnęłaś. 
- Dobrze się bawiłeś w przedszkolu? - zapytałaś, czekając aż chłopczyk założy buty i ubierze płaszczyk.
- Pani dała mi dzisiaj gwiazdkę - pochwalił się ciemnowłosy, unosząc do góry bródkę. 
- Ooo... A za co? - dopytywałaś się, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. 
- Pomogłem w robieniu łańcucha na choinkę, a potem w sprzątaniu - rzucił Koreańczyk, cały czas walcząc z ostatnim guzikiem płaszcza. 

****

Będąc już w domu podałaś synkowi obiad, który zjadł ze smakiem, by po chwili zniknąć w swoim pokoju w morzu zabawek, których mu nie brakowała. 
Miałaś wreszcie chwilę dla siebie, którą wykorzystywałaś w różny sposób. Dziś miałaś ochotę na kąpiel, więc bez zbędnych myśli poszłaś w stronę łazienki, gdzie odkręciłaś kurek z gorącą wodą i wsypałaś do wanny sól w kształcie perfumowanych kuleczek. 
Po upewnieniu się, że u KiSeok'a  jest wszystko w porządku, mogłaś już spokojnie zażyć kąpiel. Zanurzyłaś się cała w pianie, włącznie z długimi włosami. Zamknęłaś oczy, a wtedy twymi myślami zawładnęła kolejna fala wspomnień, której bez wahania się oddałaś. 

Ponownie szłaś korytarzem, w domu nieznajomego ci chłopaka. W całym budynku słychać było dudniącą muzykę, która nie należała do twych ulubionych. Miałaś ochotę się położyć, lecz do jakiego pokoju byś nie poszła, wszystkie były już zajęte przez spite, napalone pary nieznajomych dla siebie ludzi. Ten widok jednocześnie cię bawił i sprawiał, że czułaś się zdegustowana. 
Straciłaś nadzieję na chwilę spokoju, gdy nagle przed twoimi oczami pojawiły się kolejne drzwi, prowadzące do niewielkiego pokoiku, w którym bez zastanowienia się zaszyłaś. 
Ściany pomalowane były na granatowo, na suficie ktoś namalował gwiazdki w różnych kształtach, które świeciły po zgaszeniu światła. W prawym kącie stało biurko, a po przeciwnej stronie jednoosobowe łóżko, obok którego siedziały i leżały misie. Jeden z czerwoną kokardką, inny z serduszkiem w łapkach, jeszcze inny z oklapniętym uszkiem. Uśmiechnęłaś się... Najwidoczniej byłaś w pokoju dziecięcym. Mimowolnie z twych ust wyrwało się delikatne, krótkie ziewnięcie, które skłoniło cię do położenia się na wąskim łóżku. Sama nie wiesz kiedy odpłynęłaś, gdy nagle twą dość krótką drzemkę przerwał dźwięk otwieranych drzwi, któremu towarzyszyło charakterystyczne mlaskanie i pojękiwanie. Zerwałaś się z łóżka z niesmakiem, jednocześnie przecierając zaspane oczy i przeczesując lekko potargane włosy. 
- Yghym... Czy moglibyście znaleźć sobie inne miejsce do wymiany śliny? Na przykład schowek... Wątpię żebyście kiedykolwiek robili to w schowku... Nowe doświadczenia i tak dalej - mówiłaś, wzdrygając się gdy ktoś gwałtownie zapalił światło, 
Niechętnie podniosłaś wzrok i skrzywiłaś się, gdy rozpoznałaś oplecionego przez upitą w pień dziewczynę chłopaka. 
- Serio? - wybełkotałaś, wstając z łóżka i kierując się w stronę otwartych na oścież drzwi. 
Czemu akurat on, pomyślałaś mijając blondyna, który z zadziwiającą szybkością łapał cię za rękę, nim w ogóle zdążyłaś podejść do linii progu. 
- Puść mnie, bo twoja zdobycz zaraz wydrapie mi oczy, za to że wam przeszkodziłam... Chociaż to wy przeszkodziliście mnie... Ale będę tak miła i ustąpię wam ten pokój, tylko uważajcie, bo możecie się nie zmieścić na łóżku. A teraz żegnam - rzuciłaś znudzonym tonem w stronę Cream'a, próbując wyrwać swoje ramię z jego silnego uścisku. 
- Czy ty zawsze musisz tyle gadać? - zagaił z przekąsem. 

- Nie... Może to wina zmęczenia. Albo ilości wypitego alkoholu. Albo po prostu lubię mówić... Nie wiem... Mniejsza z tym... Skoro tak bardzo cię to razi, puść mnie i zajmij się tym wiszącym na twojej szyi długonogim bluszczem. 
- Jakoś tak, straciłem na to ochotę - wycedził powoli, uśmiechając się figlarnie do ciebie.
- Creamiku... Wywal ją stąd - jęczała kompletnie zamroczona alkoholem blondyna. 
- Słyszysz? - spojrzałaś w stronę Azjaty z niemałym, sztucznawym uśmiechem, prosząc w myślach by mnie puścił. 
- Owszem... Trzy osoby to tłok - zacmokał KiSeok, strzepując z siebie ręce nie do końca dowierzającej dziewczyny, po czym rzucił w jej stronę - Żegnam. 
- Kurwa. Ty tak na serio? Wolisz tą małą szmatę ode mnie? - syknęła, tupiąc długaśną nogą, którą ozdabiały dziesięciocentymetrowe szpilki w kolorze soczystej czerwieni. 
Naturalnie, prychnęłaś w myślach. 
Ty miałaś na sobie wygodne i trochę znoszone, jeansowe trampki, przetarte gdzieniegdzie rurki i białą koszulkę z jakimś dziwnym napisem. Przy wysokiej, spitej blond piękności wypadałaś dość szarawo. 
O czym ty w ogóle myślisz, _______. Zganiłaś się. 
- Wolę, czy nie... Nie zmienia to faktu, że już mi się znudziłaś - rzucił w jej stronę, nie przejmując się tym, czy ją zrani. Jego dłoń przez cały czas, spoczywała na twej ręce, mocno ją ściskając. 
Nie pocieszało cię to. Chciałaś stamtąd wybiec i znaleźć się jak najdalej od tego typa, ale nie mogłaś. 
Drań. Palant. Ponownie spróbowałaś się wyrwać, lecz to skutkowało jeszcze silniejszym uściskiem. 
- Auć - warknęłaś, na co Koreańczyk zwrócił oczy w twą stronę. 
- Nie wyrywaj się, to nie będzie bolało. 
- Wiesz co? Mam inny pomysł - syknęłaś, mierząc go gniewnym wzrokiem - Puść mnie idioto! 
- Idioto? - fuknął gniewnie, przyciągając cię za ramię do siebie. Jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko twoich, a do twych nozdrzy dotarł zapierający dech w piersi zapach jego perfum. 
- Nigdy. Więcej. Mnie. Tak. Nie. Nazywaj. - wycedził wprost do twych ust, co sprawiło, że twym ciałem zawładnął dreszcz. 
Teraz jego ręka spoczywała na twej talii, lecz ani przez chwilę siła z jaką cię trzymał nie zelżała. Gdzieś z oddali usłyszałaś dźwięki muzyki, trzask drzwi i twe uszy ponownie wypełniła cisza. Byliście sami. Długonoga, blondwłosa nieznajoma zniknęła, zostawiając cię sam na sam z Nim. 
- Na reszcie sami - westchnął chłopak, zanurzając twarz w zagłębieniu twej szyi. Wzdrygnęłaś się i nieświadomie zrobiłaś krok do tyłu, co wzmocniło uścisk blondyna.
- I co? Znowu zaczniesz uciekać? - wychrypiał do twego ucha, nawet na sekundę nie podnosząc głowy. 
- A mam inne wyjście? - wydusiłaś z siebie. 
- Możesz zostać... - szepnął... Tak, szepnął. Cicho, błagającym tonem. Oniemiałaś, lecz nie mogłaś zostać. Nie ufałaś sobie, nie ufałaś jemu. Nie mogłaś być tak głupia jak ostatnia, po prostu nie mogłaś, lecz z jego każdym kolejnym oddechem, coraz bardziej chciałaś pozostać. 
- Tylko przy tobie mogę być spokojny... Przynajmniej do czasu, aż nie zaczniesz znowu gadać - wyjawił, nie zapominając o kąśliwej uwadze. 
- Ja... Nie mogę cię zrozumieć - wymamrotałaś, spuszczając z rezygnacją ręce. 
- Więc daj sobie spokój z próbami zrozumienia mnie... Po prostu ze mną bądź - mruknął sennie, powoli kołysząc się i równocześnie ciebie w rytm stłumionej muzyki.
- Na jak długo? - jęknęłaś - Aż się mną znudzisz i mnie wymienisz? 
- Nie kalkuluj tyle... Nikt cię nie nauczył, że powinno się żyć chwilą? Dlaczego musisz mieć wszystko poukładane? 
- Nie wiem - wyznałaś szczerze, po dość długiej ciszy, czując że ręce zaczynają ci coraz bardziej drżeć, a głos razem z nimi. 
- Ciii... - usta Azjaty miękko i leniwie sunęły po twym ramieniu i obojczyku, co doprowadzało cię do drżenia. 
- Nie... Proszę - wychrypiałaś, próbując odepchnąć od siebie Koreańczyka. Chłopak niechętnie podniósł głowę i spojrzał ci prosto w oczy.
- Zostaniesz? - zapytał.
Przez chwilę przyglądałaś mu się podejrzliwie, jednocześnie uspakajając serce, które nadal szaleńczo galopowało ci w piersi. 
- Pod warunkiem, że nie będziesz robił niczego, czego nie będę chciała, żebyś robił. Całowanie w ten sposób... W ogóle, całowanie. Dotykanie. Odpada. 
- A przytulanie? - zagadnął po chwili namysłu.
- Przytulanie? - powtórzyłaś - Nie wiem... Może... 
Chłopak bez słowa złapał cię za dłoń, tym razem delikatnie i pociągnął cię w stronę łóżka, na którym się położył. 
- Co ty robisz? - spytałaś, nie rozumiejąc jego zachowania i zastanawiając się nad jego intencjami. 
- Nie myśl tyle i chodź. 
- Ja postoję - wyrzuciłaś z siebie szybko, podczas gdy chłopak ze zniecierpliwieniem, złapał cię za rękę i pociągnął w twą stronę, tak że opadłaś tuż obok niego. Nie czekał On długo i już po chwili przysunął cię bliżej siebie, oplótł cię ręką w talii i schował twarz w twe włosy. 
- Poleżmy tak - szepnął, a ty mimo początkowej niepewności, przymknęłaś powieki i odpłynęłaś. 

Otworzyłaś oczy i spojrzałaś przed siebie, na czekoladowe płytki, zdobiące ścianę sporej łazienki. Twe dłonie i stopy zdobiły już zmarszczki, co świadczyło o tym, że to już czas na koniec kąpieli. 
Uniosłaś powoli swoje sparaliżowane ciało i okryłaś się ręcznikiem, patrząc jak woda leniwie znika z wanny. 
Przeczesałaś szczotką mokre włosy, włożyłaś dresowe spodnie i luźną koszulkę, i zajrzałaś do pokoju synka, który dalej bawił się na środku pokoju. 
- Głodny? - zagadnęłaś małego chłopczyka. 
KiSeok kiwnął głową na tak i wstał, by po chwili podbiec do ciebie i cię przytulić. Z łatwością podniosłaś drobnego Koreańczyka i zeszłaś wraz z nim na dół, do kuchni, gdzie razem zanurkowaliście w lodówce. 
- Masz może ochotę na tosty? - zapytałaś ciemnowłosego, a gdy ten zawołał "tak", wzięłaś się do roboty. 

****


- Jesteś może głodna? - poczułaś pod policzkiem przyjemne wibracje, co sprawiło, że od razu się obudziłaś. 
- Która jest godzina? - zapytałaś zaspanym głosem, nie do końca świadoma czasu, który upłynął.
- Wydaje mi się, że jest już dawno po dwunastej - zarechotał, w jego klatka piersiowa znowu zaczęła wibrować. 
- Co? Już tak późno? - wstałaś gwałtownie, co nie spodobało się leżącemu obok chłopakowi. 
- Nom... Dlatego się pytam, czy nie jesteś głodna - powtórzył Koreańczyk, nadal troszkę ospałym głosem.
- Powinnam już dawno być w domu.
- Dodatkowa godzinka cię nie zbawi - rzucił KiSeok, wstając leniwie z łóżka i przeciągając się kilkakrotnie. 
- Nie jestem tego taka pewna - powiedziałaś, lecz i tak kilka minut później siedziałaś na motorze, uczepiona pleców kierowcy.
- Kiedyś cię zabiję - pisnęłaś, gdy ten ruszył. 
Jechaliście kilka minut, a gdy znaleźliście się już na miejscu zdziwiła cię prostota tego lokalu. Był to bar dla motocyklistów, którego atmosfera nie była jednak przytłaczająca. Nie było to niebezpieczne miejsce wypełnione rosłymi motocyklistami, rodem z kryminalnych historii. Nie, był to zwyczajny pub, którego większość klientów była nastolatkami, od lat siedemnastu do maksymalnie dwudziestu pięciu. 
- Na co masz ochotę? - zapytał się po chwili Cream, gdy siedzieliście już przy stoliku, pokrytym kraciastym, czerwono białym obrusem. Po ostatniej nocy, jego obecność stała się bardziej znośna, choć i tak twoje serce przyspieszało, gdy wasze ramiona niechcący się stykały. 
- Hmmm... Zastanawiam się nad sałatką wiosenną i szklanką wody, a hamburgerem z frytkami i pepsi... Ale wiesz co? Raczej wybiorę tą drugą opcję - zaśmiałaś się, a partner ci zawtórował. 
- Okej... Kenji... Dwa razy hamburgera z frytkami i pepsi - zawołał on do stojącego za barem młodego chłopaka, który uśmiechnął się na jego widok. 
- Och... Kogo ja widzę - puścił do niego oczko i głośno się zaśmiał - Wielki Cream zaszczycił nas swą obecnością. No witam witam... Jak życie? 
- Nie udawaj - rzucił z rozbawieniem, twój towarzysz, nieświadomie cię do siebie przytulając. Na początku chciałaś się odsunąć, ale po kilku sekundach doszłaś do wniosku, że tak na prawdę już ci to nie przeszkadza - Bywam tu zbyt często... Nadal zastanawiam się, jak to jest, że tak długo ze mną wytrzymujesz. 
- Sam się sobie dziwię - zarechotał chłopak o imieniu Kenji, którego wzrok skierował się w twą stronę - A kogóż to widzą moje ładne oczy? Dziewczyna? U boku samotnika Creama?
Patrzyłaś na obu chłopaków z niedowierzaniem, po prostu nie mogąc przestać się śmiać.
- Samotnika? - powtórzyłaś z zaciekawieniem, zerkając na siedzącego obok ciebie Azjatę. 
- No cóż... Raczej nie pojawiam się w takich miejscach w towarzystwie dziewczyn- zaśmiał się, nerwowo przeczesując włosy ręką.
- Oh...
- Tak... Jesteś pierwsza - zagaił Japończyk - Jestem ciekaw, jak udało ci się go usidlić.
- Usidlić? - ponownie nie mogłaś uwierzyć w słowa chłopaka
- Mnie nikt nie usidlił. - wtrącił chłopak, który momentalnie zabrał od ciebie rękę. Nie wiesz dlaczego, ale nie pasowało ci to.. Nie chciałaś jednak o tym teraz myśleć, więc po prostu pomyślałaś o czym innym. 
- Dobra... Dobra... Ja wiem swoje - zaśmiał się ciemnowłosy Azjata - Fajna... Lepiej się jej trzymaj - rzucił na odchodne. 
Miałaś ochotę zachichotać, ale na szczęście się powstrzymałaś. Szczerze, nie wiedziałaś co myśleć o całym zajściu, postanowiłaś więc nie myśleć o nim w ogóle i gdy tylko pojawiło się przed tobą zamówienie, zaczęłaś jeść. 
- Czemu jesteś taka cicha?
Spojrzałaś na siedzącego obok Koreańczyka, ale nie odezwałaś się. 
- To co mówił było prawdą.
Nie odzywałaś się dalej. 
- Wcześniej... Żadnej z dziewczyn, z którymi byłem... W sumie... Nie można tego nazwać bycia ze sobą, było to raczej...
- Nie chcę słuchać o twoich byłych dziewczynach, czy zabawkach. Jak wolisz. Przyszłam tu z tobą, bo chciałam coś zjeść - wyjaśniłaś, jedząc frytkę - Ale... Miło mi, że jestem jedyną dziewczyną, którą tu przyprowadziłeś. 
Ostatnie słowa, powiedziałaś jakby szeptem, gdyż byłaś zbyt zawstydzona by powiedzieć to na głos. 
Nie patrzyłaś na chłopaka, ale nawet nie musiałaś. Czułaś, że się uśmiecha i schlebiało ci to jeszcze bardziej. Nie mogłaś się nie uśmiechać, a do tego delikatnie się zarumieniłaś. 


To był początek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz