Dla: Ollie
Autor: Hesperiata
- Hej, gołąbeczki! - zawołałaś, spoglądając na obecnych już w kawiarni znajomych, którzy nawet teraz, gdy stałaś nad nimi nie mieli zamiaru odkleić się od siebie - Długo czekaliście?
Sięgnęłaś do jednego z wypełnionych po brzegi lodami i bitą śmietaną pucharków i z lisim uśmieszkiem zebrałaś z jego czubka białą, słodką piankę, którą ze smakiem zlizałaś z palca, w międzyczasie siadając na krześle znajdującym się dokładnie na przeciwko miejsca, na którym siedziała twoja najlepsza przyjaciółka.
- Jak tam po zajęciach? - zagadnęła dziewczyna, z dobrze wam wszystkim znanym specjalnym, słodkim i ciepłym uśmieszkiem, którym bezustannie obdarzała rodziców, ciebie i swojego chłopaka, który wpatrywał się w ciebie z zaciekawieniem, czekając na twą odpowiedź.
- Całkiem nieźle - zaczęłaś, ściągając wierzchni strój i wygodniej się rozsiadając - Pracowaliśmy dzisiaj na skórze i materiałach sztywnych, a na historii zaczęliśmy epokę wiktoriańską. Multum pojęć, ale cudowne kroje i realizacje kreacji. A jak tam u was?
Zakochani popatrzyli po sobie, po czym z uśmiechem zaczęli opowiadać relacje z całego dnia.
- Ostatecznie uznaliśmy, że zapytamy ciebie o zdanie i dopiero wtedy damy mu odpowiedź - zakończył chłopak z szerokim uśmiechem, czym wyrwał cię z zamyślenia.
- Och... Przepraszam, czy moglibyście powtórzyć... Myślami jestem już na zimowym pokazie.
- Mówiliśmy o propozycji mojego znajomego z uczelni... Zaprosił mnie do siebie na przerwę zimową.
- To super - odparłaś słodko, czekając na ciąg dalszy relacji.
- Spytałem się go czy mogę kogoś ze sobą zabrać, bo uznałem. że na pewno ta wycieczka by się wam spodobała - mówiąc to wskazał na ciebie i twoja przyjaciółkę.
- Okkkeeeejjjj... Zaczynam się bać - odparłaś przeciągając słowa i nerwowo bawiąc się swoją bransoletką.
Cisza jaka między wami nastała była nie tyle nieznośna co przerażająca, a twój strach potęgowała dodatkowo aż za promiennie roześmiana twarz brunetki.
- Lecimy do Korei! - zawołała w końcu, przerywając tym samym bez dźwięk.
- Co? - niemal zadławiłaś się swoją własną śliną, patrząc na towarzyszy jakby ci byli bardziej nienormalni niż do tej pory - Jak to?
- Dokładnie do Seulu, znajdującego się w Korei Południowej - dodała po chwili roześmiana dziewczyna, która albo tak bardzo się cieszyła z tego wyjazdu, albo z twojej miny, która przykleiła się do twej twarzy.
*****
- Chwila, chwila, bo nie nadążam. Próbujecie mi wmówić, że nagle na twoim roku pojawił się pewien bardzo miły i przyjacielski Koreańczyk, który dodatkowo, od tak po prostu zaproponował ci wspólny wyjazd do jego domu na ferie? Dobrze zrozumiałam, tak? - mówiłaś, raz po raz pochłaniając kolejne łyżeczki nie twojego deseru. - Hmmm... Dosyć ciekawe, lecz mało śmieszne.
Skwitowałaś, odkładając na stolik, niemal puste naczynie po lodach.
- Ale to nie żart... - obruszyła się brązowowłosa Polka, nie zwracając uwagi na to, iż zjadłaś jej zamówienie.
- Tia, jasne. Więc o co chodzi? - rzuciłaś, nie mogąc jednak się powstrzymać od delikatnego śmieszku.
Powoli wzięłaś do ręki zdjęty wcześniej płaszcz i zaczęłaś wiązać szalik, dość ciasno po szyją, by nie zaziębić gardła.
- Dobrze, to powiedzcie mi co i jak, jak już wszystko uzgodnicie - puściłaś oczko w stronę towarzyszy, po czym zaczęłaś się zapinać po samą szyję - Ja muszę już lecieć.
- ________, gdzie idziesz?
- Mam jeszcze zajęcia - odparłaś łagodnie, podchodząc do przyjaciółki, która patrzyła na ciebie z miną zbitego psiaka.
- Um. A myślałam, że poznasz go razem ze mną. Byłoby mi raźniej - westchnęła cicho, po czym wstała i cię przytuliła.
- Chwila... Kogo miałabym poznać? Ktoś ma tu przyjść? - zagadnęłaś delikatnie zaciekawiona słowami "siostry".
- No... Tego kolegę od wyjazdu.
Popatrzyłaś na nią z niedowierzaniem... Czyżby to jednak była prawda? Pomyślałaś.
- Bardzo bym chciała zostać - zaczęłaś niepewnie - Ale mus to mus, prawda?
- Heh... Masz rację - brunetka spuściła mimowolnie głowę, po chwili jednak wyprostowała się z uśmiechem i wpadła w twe ramiona - To poznasz go następnym razem.
- Miejmy taką nadzieję. Nieźle mnie zaciekawiłaś - puściłaś w jej stronę oczko, oddając uścisk, po czym pożegnałaś się z chłopakiem przyjaciółki i ruszyłaś w stronę drzwi.
Mechanicznie sięgnęłaś w stronę pozłacanej klamki, lecz ktoś postanowił cię uprzedzić i już po chwili drzwi otworzyły się wpuszczając do ciepłego pomieszczenia zimno, wraz z malutkimi, wirującymi płatkami śniegu.
Gwałtownie podniosłaś wzrok na osobę stojącą na przeciwko, którą okazał się całkiem przystojny chłopak o azjatyckich rysach.
- Proszę - odparł uprzejmie, przesuwając się nie co, byś mogła bez problemu obok niego przejść.
- Dziękuję - odpowiedziałaś grzecznie i z delikatnym skinieniem i uśmiechem pożegnałaś nieznajomego.
- To była przyjemność - usłyszałaś jeszcze za sobą, jednak gdy się odwróciłaś chłopak już zniknął we wnętrzu kawiarni.
Mimowolnie sięgnęłaś dłonią czoła i delikatnie przeczesałaś grzywkę, by po chwili iść już w stronę swojej uczelni.
*****
Z rozmarzeniem wyglądałaś przez okno na migoczącą od świątecznych ozdób aleję, którą przechadzały się grupki przyjaciół, zakochane pary, turyści i mieszkańcy miasta. Wszyscy z szerokimi uśmiechami na twarzach i zaczerwienionymi od zimna policzkami. Gdzieś z oddali, przez szybę przebijał się pogłos świątecznych piosenek, i dźwięk złotych dzwonków. Gdy dobrze się przyjrzałaś mogłaś zauważyć wyłaniającą się zza budynków pozłacaną, lśniącą gwiazdę, która stanowiła przepiękne wykończenie i jednocześnie początek ogromnej, zielonej i pachnącej choinki, stojącej w samym środku rynku, otoczonej przez liczne kawiarnie, restauracje, po brzegi wypełnione świętującymi, rozweselonymi ludźmi.
W tym całym gwarze nie dało rady na znalezienie jakiegokolwiek spokojnego miejsca, lecz nikomu nie zdawało się to przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, wszyscy dzielili się swoją radością z innymi, co sprawiało, że nawet tym najbardziej marudnym i przygnębionym udzielał się ciepły duch Bożego Narodzenia.
Nawet tobie, dziewczynie samotnie siedzącej w kawiarni z książką w jednej ręce, gorącą kawą czekoladową w drugiej i z wzrokiem utkwionym w piękny zimowy, świąteczny obrazek.
Już jutro miałaś opuścić to miasto na rzecz twego rodzinnego miasteczka, w którym i ty miałaś obchodzić Wigilię w rodzinnym gronie. Napawało cię to niemałym szczęściem, gdyż zdążyłaś się już nieźle stęsknić za wiecznie poddenerwowaną czymś mamą, tatą jak zwykle ze stoickim spokojem przysłuchującym się twoim sprzeczkom z rodzicielką i bezustannie roztargnioną młodszą siostrą.
Westchnęłaś na samą myśl o kolejnej kłótni, lecz mimowolnie na twej twarzy pojawił się również uśmiech.
- Przepraszam - usłyszałaś tuż obok siebie, na co już wyrwana z zamyślenia, zwróciłaś wzrok w bok, gdzie stał nieznajomy. Jego twarz wydawała ci się dziwnie znajoma, lecz nie miałaś teraz głowy do przypominania sobie o okolicznościach waszego ewentualnego pierwszego "spotkania". Chłopak ubrany był w czarną koszulę, której materiał łatwo się mnie, z podwiniętymi do łokci mankietami i rozpiętym pod szyją guzikiem, proste spodnie od kompletu, oraz czarny, dość długi fartuch, który starannie zawiązał w pasie.
- Tak? - spojrzałaś z zaciekawieniem na chłopaka, którego uśmiechu mógł pozazdrościć nie jeden model, z którym współpracowałaś na swym wydziale.
- Przepraszam, że przerywam - usłyszałaś co wpędziło cię w niezłe osłupienie. Do tej pory nie spotkałaś, aż tak uprzejmego i kulturalnego chłopaka - Książka, którą czytasz... To Stephan King, prawda?
- Tak.
- Czarna bezgwiezdna noc - powiedzieliście w tym samym czasie, co sprawiło, że wasze twarze rozjaśnił uśmiech, a z twego gardła wyrwał się cichy śmiech.
- Ciekawe - mruknęłaś pod nosem, nie przestając się uśmiechać do nieznajomego.
- Co jest ciekawe? - zagadnął po chwili, delikatnie się nad tobą pochylając.
- Nic takiego - odparłaś troszkę za szybko, co uzmysłowiłaś sobie dopiero po dłuższej chwili - Może się przysiądziesz?
Miałaś nadzieję, że powie: "Tak, jasne. Czemu nie". Pierwszy raz od dawna nie chciałaś uciec, choć z całej siły ściskałaś pod stołem niespokojnie trzęsące się ręce.
- Przepraszam, ale nie mogę - odparł po dłuższej chwili, patrząc na ciebie przepraszająco.
- Ach... Okej - rzuciłaś, przygryzając wargę. Zbłaźniłam się... Tak. Zbłaźniłam się. Z zażenowaniem zamknęłaś książkę uprzednio zaznaczając stronę, na której skończyłaś, po czym miałaś zamiar oddalić się z godnością, lecz w manewrze tym przeszkodził ci chłopak, który z uśmiechem dokończył swą wcześniejszą wypowiedź.
- Ale może gdybyś zechciała poczekać, wybralibyśmy się na spacer? - W jego oczach spostrzegłaś coś na kształt nadziei, co wydało ci się dość urocze w zestawieniu z jego piekielnie przystojną twarzą i typowo Męską sylwetką. Po prostu nie mogłaś się nie uśmiechnąć.
- Jasne, czemu nie - zaćwierkałaś, starając się powstrzymać delikatne rumieńce.
- Dobrze... Więc - zerknął na zegarek, który oplatał jego nadgarstek - Za jakieś pół godziny kończy mi się zmiana.
- Okej - uśmiechnęłaś się szczerze ciesząc się przyszłym spacerem.
- Okej, to do za pół godziny - Azjata puścił oczko w twą stronę, po czym pocierając kark odszedł w stronę zaplecza.
Zaśmiałaś się na ten widok, gdyż wyglądało to niesamowicie uroczo. Rozumiałaś jego zachowanie, ponieważ i ty nawet na sekundę nie przestałaś ściskać drżących dłoni pod stołem.
- Przepraszam, że przerywam - usłyszałaś co wpędziło cię w niezłe osłupienie. Do tej pory nie spotkałaś, aż tak uprzejmego i kulturalnego chłopaka - Książka, którą czytasz... To Stephan King, prawda?
- Tak.
- Czarna bezgwiezdna noc - powiedzieliście w tym samym czasie, co sprawiło, że wasze twarze rozjaśnił uśmiech, a z twego gardła wyrwał się cichy śmiech.
- Ciekawe - mruknęłaś pod nosem, nie przestając się uśmiechać do nieznajomego.
- Co jest ciekawe? - zagadnął po chwili, delikatnie się nad tobą pochylając.
- Nic takiego - odparłaś troszkę za szybko, co uzmysłowiłaś sobie dopiero po dłuższej chwili - Może się przysiądziesz?
Miałaś nadzieję, że powie: "Tak, jasne. Czemu nie". Pierwszy raz od dawna nie chciałaś uciec, choć z całej siły ściskałaś pod stołem niespokojnie trzęsące się ręce.
- Przepraszam, ale nie mogę - odparł po dłuższej chwili, patrząc na ciebie przepraszająco.
- Ach... Okej - rzuciłaś, przygryzając wargę. Zbłaźniłam się... Tak. Zbłaźniłam się. Z zażenowaniem zamknęłaś książkę uprzednio zaznaczając stronę, na której skończyłaś, po czym miałaś zamiar oddalić się z godnością, lecz w manewrze tym przeszkodził ci chłopak, który z uśmiechem dokończył swą wcześniejszą wypowiedź.
- Ale może gdybyś zechciała poczekać, wybralibyśmy się na spacer? - W jego oczach spostrzegłaś coś na kształt nadziei, co wydało ci się dość urocze w zestawieniu z jego piekielnie przystojną twarzą i typowo Męską sylwetką. Po prostu nie mogłaś się nie uśmiechnąć.
- Jasne, czemu nie - zaćwierkałaś, starając się powstrzymać delikatne rumieńce.
- Dobrze... Więc - zerknął na zegarek, który oplatał jego nadgarstek - Za jakieś pół godziny kończy mi się zmiana.
- Okej - uśmiechnęłaś się szczerze ciesząc się przyszłym spacerem.
- Okej, to do za pół godziny - Azjata puścił oczko w twą stronę, po czym pocierając kark odszedł w stronę zaplecza.
Zaśmiałaś się na ten widok, gdyż wyglądało to niesamowicie uroczo. Rozumiałaś jego zachowanie, ponieważ i ty nawet na sekundę nie przestałaś ściskać drżących dłoni pod stołem.
*****
- Literatura?
- Ubóstwiam... Książki, wiersze, to jest tak jakby... jakby...
- Jakby możliwym było przeżycie żyć wielu ludzi przed własną śmiercią - dokończył za ciebie, niemal wyciągając tą myśl z twych ust.
- George R. R. Martin - szepnęłaś - Nie przepadam za "Grą o tron", ale nigdy nie wątpiłam w to, że jest mądrym pisarzem.
- A co z muzyką? - zagadnął po krótkiej chwili milczenia, przeszywając cię roziskrzonymi oczami.
- Hmmm... Słucham wszystkiego... Od siedmiu lat słucham koreańskiej muzyki. Rocka, popu - wyznałaś nie od razu, gdyż bałaś się jego reakcji na tą wiadomość.
- Och... Pozytywne zaskoczenie - zaśmiał się przyjaźnie - Kogo lubisz najbardziej?
- LeeSSang... Jego piosenki są niesamowite... Royal Pirates. Jung JoonYoung. Lubię też BTS, za ich energię - mówiłaś, patrząc się na towarzysza kątem oka, starając się wyłapać jakąś negatywną reakcję, ale nic takiego nie zaobserwowałaś. Chłopak bezustannie promieniał i raz po raz zerkał w twoją stronę.
- Teraz moja kolej - zaszczebiotałaś, delikatnie podskakując - Moje pytanie... Ymmm...
- Spokojnie, mamy czas - odparł chłopak starając się nie roześmiać.
- Już wiem... Ulubione filmy...Co lubisz oglądać w wolnym czasie? - zagadnęłaś.
Koreańczyk z zakłopotaniem przetarł kark dłonią, uśmiechając się nerwowo.
- Gdy byłem mały lubiłem czytać komiksy, a teraz lubię również filmy na ich podstawie - jąkał się brunet.
- Komiksy? - powtórzyłaś z uśmiechem - Coś jak Avengers, Spider- Man, czy X-Men?
Młody mężczyzna popatrzył na ciebie z zaciekawieniem, by po chwili przytaknąć.
- Avengers, Superman, Batman... Ogólnie akcja i podobne.
- Chyba się dogadamy w tej kwestii - mimowolnie dotknęłaś dłonią jego ramienia, o czym nie od razu się zorientowałaś, lecz gdy to nastąpiło od razu zabrałaś rękę i mocno ją ścisnęłaś - Przepraszam.
Chłopak nie odezwał się, lecz nie sprawiał wrażenia niezadowolonego, co pomogło ci pokonać narastający stres.
Reszta wieczoru minęła przyjemnie i gdy nadszedł czas na rozstanie, jakoś tak nie mogliście przestać rozmawiać.
- Chyba już powinnam wejść - szepnęłaś, starając się nie czerwienić, co dodatkowo utrudniało ci zimno.
- Ja też powinienem się zbierać - zagaił, nurkując dłońmi w kieszenie.
- Tak... Robi się coraz zimniej. Niemądre byłoby stanie w taką pogodę na dworze - znowu się odezwałaś, co dało wam jeszcze kolejne kilka sekund razem.
- Tak... To byłoby bardzo niemądre - mruknął chłopak, kolejny raz tego wieczoru pocierając kark dłonią.
- Tak... To do zobaczenia, Kim Joon Myun - pożegnałaś się, pierwszy raz od początku tego spotkania, mówiąc mu po imieniu.
- Dobranoc, ______. Do zobaczenia następnym razem - również się pożegnał, po czym odwrócił się, by po chwili ponownie zwrócić twarz w twoją stronę... I tak kilka razy, aż w końcu zniknął za rogiem.
Westchnęłaś cicho i wpisawszy kod, weszłaś na klatkę, kierując się w stronę mieszkania, które dzieliłaś z przyjaciółką.
Gdy stałaś już na środku korytarza, ściągając kurtkę, by po chwili móc zanurkować w lodówce, poczułaś wibracje w okolicy górnej części uda, co okazało się być twym telefonem.
Z zaciekawieniem zerknęłaś na ekran i odczytałaś wiadomość, która sprawiła, że na twej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
On: Jeszcze z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało. Mam nadzieję, że to powtórzymy... Może nawet jutro, jeśli tylko masz na to ochotę.
Miałaś ochotę skakać... Jeszcze nigdy, aż tak bardzo nie cieszyłaś się z powodu SMS'a, ale cóż poradzić. Zauroczyłaś się.
Ty: Byłoby super. Może o 16 pod choinką w rynku?
On: Pasuje... Tooo, do zobaczenia ;)
Ty: Do zobaczenia.
Przepraszam, że tak krótko, ale nie mogłam się doczekać by coś wstawić, więc podzieliłam scenariusz na części... Znowu Hihi <3
Mam nadzieję, że ilość błędów nie jest rażącą ( Jutro i tak przeczytam to na świeżo i ewentualne pomyłki poprawię ;) )
Omoooooooooooooooo ^_^
OdpowiedzUsuńTo było zajebiste.... (Uu... Przeklęłam... oj tam XD )
Czekam na następną część <3
Omo, kocham twoje scenariusze. Czytam je naprawdę długo, ale jakoś nie mam pomysłu jak ując to co chce napisać. Nigdy nie byłam dobra w opisywaniu uczuć, a blogger mi nie pomaga, ponieważ zauważyłam, że w twoim poprzednim poście nie został dodany mój komentarz -_-
OdpowiedzUsuńMniejsza...
Suho może nie należy do moich ulubieńców, ale czytając to, chyba się skuszę o czytanie kolejnych części ^^
Weny <3