Heloł, its mi XDD Sorki, że tak długo to trwało, ale dopiero dzisiaj znalazłam czas i wenę, by to dokończyć i nie powiem, jestem z siebie dumna. Ale bardziej z długości tego czegoś niż z treści, bo wszystkie trzy części łącznie mają jakieś 19 tys. słów (!) Ta część ma niecałe 6 tys., więc i tak nie jest to mało, ale szczerze przyznam, że miałam z nią największy problem. Chodzi głównie o to, że miałam pomysł, ale uciekały mi słowa, w wynku czego przez długi, długi czas nie mogłam tego skończyć. No, ale wreszcie jest ;3
Mam nadzieję, że wam się spodoba~
~Dla Miki <3
*W poprzedniej części*
Pokiwałaś głową w
zamyśleniu. Przeszliście jeszcze kilka kroków, po czym zatrzymaliście się
pośrodku ogrodu, z zachwytem obserwując pierwsze promienie słońca
rozświetlające półmrok.
Byliście kompletnie
nieświadomi faktu, że jesteście obserwowani przez ciemną postać skrytą w cieniu
drzewa, która podążała za wami, bezczelnie przysłuchując się waszej rozmowie.
Kiedy tylko tarcza słoneczna wzniosła się nad horyzontem, nieznajomy wykrzywił
usta w parodii uśmiechu i zniknął.
~*~*~*~
- Hmmm…
Interesujące – mruknął Soohyun, kiedy przyklęknięta, odziana na czarno postać
skończyła mówić. Wampir odwrócił się do niej tyłem i powolnym krokiem zbliżył
się do przyciemnianego okna, obserwując przemykających w cieniu ostatnich
pobratymców, spieszących do swych domów przed nadejściem dnia. Byli to młodzi,
którzy jeszcze nie opanowali teleportacji na tyle dobrze, by ryzykować
pojawienie się w ścianie budynku.
- Ciekawe, w
jaki sposób może mi to pomóc w osiągnięciu celu? – rzucił w przestrzeń, nie
oczekując odpowiedzi i wykonał nieznaczny gest dłonią. Zakapturzony przybysz
skłonił niżej głowę i wyszedł, doskonale odczytując intencje swego
przełożonego. Mimo młodego wieku wampir był głową rodu Shin i od samego
początku wyraźnie było widać, że jest wręcz tworzony to tego stanowiska. Jego
siatka doskonale wyszkolonych szpiegów sięgała daleko poza granice terytorium
klanu, dzięki czemu był dokładnie poinformowany o wszelkich ważniejszych
wydarzeniach tak w ludzkim świecie, jak i na owianych tajemnicą terenach
należących do istot nadprzyrodzonych.
Od
kilkunastu lat Soohyun miał jednak większe ambicje, mianowicie chciał zasiąść
na tronie Lorda. Dzięki zręcznie zawiązywanym sojuszom i różnym, z pozoru
nieistotnym działaniom Shin mozolnie piął się w górę po szczeblach wampirzej
hierarchii. Mimo iż wcale się z tym nie krył, niewielu zdawało sobie sprawę z
prawdziwych zamiarów wampira. Tytuł Lorda miał być dopiero początkiem,
pretekstem do zdobycia jeszcze większej władzy. Azjata, choć młody – liczył
sobie w końcu mniej niż pół wieku – miał bardzo rozbudowane i dalekosiężne
plany. Kiedy już zasiądzie na Lordowskim krześle, pragnął ożenić się z jedną z
córek Lorda najbardziej liczącego się klanu wampirów w tej części świata,
następnie w wyrafinowany i nie rzucający podejrzeń na jego osobę sposób pozbyć
się teścia i tym samym stać się najpotężniejszym władcą wampirów. A to jeszcze
nie koniec.
Wykorzystując
swoje wpływy, chciał połączyć pozostałe klany wampirów w jedno królestwo,
którego oczywiście miał być przywódcą i po kolei wybijać poszczególne watahy
wilkołaków, doprowadzając do zagłady rasy, a potem… Potem wystarczyło tylko
podbić świat ludzi, by zapewnić panowanie sobie i swojemu rodowi do końca
świata.
Oczywiście
Soohyun zdawał sobie sprawę, że ten plan wymaga wielu lat pracy i zręcznej
polityki. Być może nie uda mu się osiągnąć tego wszystkiego za swego życia,
dlatego musiał bardzo dokładnie przygotować swego spadkobiercę. Ale o tym
później, najpierw powinien zająć się swym podstawowym celem, bez którego
wszystko inne nie będzie możliwe, mianowicie zdetronizowaniem obecnego Lorda.
~*~*~*~
Tak jak się
spodziewałaś, propozycja YeonsoHana wywołała burzę protestów. Po chwili ciszy
wilkołaki zaczęły gwałtownie wyrażać swój sprzeciw, choć nie umknęło twej
uwadze kilka osób, kiwających w zamyśleniu głowami. Alfa podniósł dłonie,
uciszając watahę, która, choć z niechęcią, umilkła.
- Długo nad
tym myślałem, mając nadzieję, że są inne opcje, ale… - tu westchnął
zrezygnowany – Każde inne rozwiązanie niesie ze sobą ogromne ryzyko. Gdybyśmy,
na przykład, wszyscy od razu wyruszyli na poszukiwanie nowego terytorium,
bardziej niż prawdopodobne, że inne watahy nie pozwoliłyby tak dużej grupie
przebywać na ich terenach. Jeśli podróżowalibyśmy po terenach zajętych przez
ludzi, momentalnie zaczęły by się polowania i zostalibyśmy jeszcze bardziej
zdziesiątkowani. W takim wypadku opcja pozostania u wampirów, podczas gdy
kilkoro z nas wybierze się na poszukiwania, wydaje się najrozsądniejsza.
Po jego
słowach zapadła długa cisza.
- Skąd mamy
wiedzieć, że krwiopijcy nie skorzystają z naszej trudnej sytuacji i nie wyrżną
nas co do jednego? – odezwał się wreszcie jeden z wilków. Tym razem to ty
zabrałaś głos.
- Nie wiemy
tego. Faktem jest jednak to, iż większości wampirzych rodów byłoby to nie na
rękę, dlatego nie sądzę, by nam coś zrobili. Raczej posłużą się nami, by zdobyć
silniejszą pozycję wśród swoich.
Kevin wiele
ci opowiadał o zawiłościach polityki swej rasy, dzięki czemu byłaś dość dobrze
obeznana w aktualnej sytuacji na wampirzym dworze. Oprócz rodu Woo waszym
sojusznikiem już w tej chwili był ród Lee, którego głową był Kiseop, a parę
innych rozważało tę opcję. Zdecydowanie przeciwny wam był natomiast ród Shin,
znany z odwiecznej, bezwzględnej i nieodwołalnej nienawiści do waszej rasy, a
cała reszta była póki co neutralna. Po cichu liczyłaś na to, że rozgrywki
między poszczególnymi rodzinami przeważą nad niechęcią do wilkołaków i spowodują
pozytywne rozpatrzenie waszej, póki co nieoficjalnej prośby.
- A co z
Lordem? Po której jest stronie? – rzucił ktoś z watahy. Spodziewałaś się tego
pytania i miałaś już na nie przygotowaną odpowiedź.
- Póki co,
jest bezstronny. Wszystko zależy od tego, jak zdecydują pozostałe rody, choć
nieoficjalne wiem, że postara się to rozstrzygnąć na naszą korzyść.
- A co on z
tego będzie miał?
Zagryzłaś
lekko wargę. Tego się również spodziewałaś, ale odnosiłaś wrażenie, że
wilkołakom się twoja odpowiedź nie spodoba.
- W zamian
oczekuje naszej przychylności w sporach z innymi klanami.
Tak jak się
spodziewałaś, wśród wilkołaków rozległy się niezadowolone pomruki. W tym
momencie zabrał głos Alfa.
- Uważam, że
to uczciwa cena. Zdecydowałem już oficjalnie przedstawić naszą prośbę przed
Radą Wampirów. Jeżeli komuś się to nie podoba, może opuścić watahę. Nie będę
nikogo do niczego zmuszał. Liczę, że podejmiecie rozsądną decyzję – z tymi
słowami YeonsoHan odwrócił się i skierował w stronę swojego tymczasowego
legowiska, a ty podążyłaś za nim.
- Nie było
tak źle – szepnęłaś, a twój brat mruknął coś w odpowiedzi.
- Trzeba się
przygotować na to, że część z nich zdecyduje się odejść. Niestety, im mniej nas
zostanie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że nas przyjmą. Zbyt mało liczna
wataha do niczego im się nie przyda – westchnął czarnowłosy. Pokiwałaś głową,
podzielając jego zdanie, jednak przyszła ci do głowy jeszcze inna, gorsza myśl.
- Może się
też tak zdarzyć, że któreś z nich uzna cię za zdrajcę, zabije i przejmie władzę – rzuciłaś po chwili
ciszy, jednak młody Alfa pokręcił głową.
- Mało
prawdopodobne. Bądź co bądź, jestem zielarzem i wielu z nich pomogłem wrócić do
zdrowia. Znają mnie i szanują, wiedzą, że nie podejmuję decyzji pochopnie. Co
innego ty - wilkołak półkrwi zadający się z wampirami. Powinnaś uważać na
siebie – jego lśniące ciemne oczy popatrzyły na ciebie z troską. Odpowiedziałaś
mu pewnym spojrzeniem i uspokajającym uśmiechem.
- Nie martw
się braciszku, potrafię o siebie zadbać. A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko…
- Idź, idź,
przecież wiem, że tylko na to czekasz – YeonsoHan uśmiechnął się wyrozumiale i
puścił ci perskie oko.
- Ja wcale
nie… Ugh, Han, ty frajerze – pchnęłaś go lekko w ramię i pomknęłaś w stronę
lasu, słysząc za sobą jego pełen wesołości chichot. Faceci, westchnęłaś w myślach i zmieniłaś postać, z ogromną
prędkością pędząc w stronę wampirzego zamczyska.
~*~*~*~
Przez kilka
kolejnych dni wśród całej watahy dało się odczuć pewne podenerwowanie
pomieszane z ekscytacją. Wbrew waszym pesymistycznym założeniom, ledwie kilka
osób zdecydowało się opuścić stado. Cała reszta po namyśle doszła do takiego
samego wniosku, co wy i z ufnością oczekiwała na dzień, w którym delegacja z
Alfą na czele uda się do siedziby Lorda, by już oficjalnie przedstawić mu swą
prośbę.
Tobie
również udzieliły się owe emocje, kiedy wraz z bratem i pięcioma towarzyszami
przemierzałaś „przedmieścia” wampirzego zamku. W rzeczywistości nie był to
zamek, ale kompleks mniejszych lub większych dworków należących do
poszczególnych rodów ze strzelistą i monumentalną sylwetką zamku służącego za
miejsce spotkań wampirzego dworu. Krwiopijcy jeszcze nie odważyli się wyjść wam
na spotkanie z powodu ognistego światła zachodzącego słońca, zalewającego
wszystko wokół, ale czułaś ich świdrujące spojrzenia, przeszywające was na
wskroś, kiedy dumnym krokiem pokonywaliście coraz węższe uliczki dzielące was
od wysokiego, kamiennego muru otaczającego Dwór. Z chwilą przekroczenia bramy
ostatnie promienie złotej tarczy mignęły ze zdwojoną siłą, by za moment schować
się za horyzontem, pogrążając świat w coraz gęstszym półmroku.
Niemal
natychmiast pojawiła się przy was para wampirów, którzy mieli was doprowadzić
na miejsce spotkania.
Grupka
posłów, nie wyłączając ciebie, z ciekawością przyglądała się przepięknym
gotyckim wnętrzom. Trochę cię zdziwiło, że krwiopijcy mieszkają w zamku z dużą
ilością wielkich okien, ale ogromne zwoje zasłon leżące na podłodze i zbierane
właśnie przez służbę uświadomiły ci, że w ciągu dnia do środka nie dostaje się
najmniejszy promień światła.
Nie minęło
kilka chwil, a już staliście przed sporej wielkości podwójnymi drzwiami, które
powoli otwarły się, wpuszczając was do wnętrza owalnej sali, zbudowanej
praktycznie z samych okien, poprzedzielanych tylko cienkimi kamiennymi żebrami,
tworzącymi przedziwne wzory na sklepieniu. Po obu stronach stało po sześć
rzeźbionych krzeseł, ustawionych na podwyższeniach w półokręgach, a za nimi
kolejne sześć, przeznaczonych dla następców poszczególnych rodów. Na wprost
wejścia znajdował się znacznie większy tron Lorda. Wyglądał, jakby był
zbudowany z wijących się metalowych pędów wiśni, których środki kwiatów były
wysadzane diamentami. Całość prezentowała się wręcz olśniewająco, sprawiając,
że dopiero po chwili zorientowałaś się, że wszystkie miejsca są zajęte.
Zerknęłaś na brata i niepewnie postąpiłaś krok naprzód, prowadząc całą grupę na
środek sali, po czym skłoniłaś się tak, jak uczył cię Kevin. Wraz z YeonsoHanem
doszliście do wniosku, że najrozsądniej będzie, kiedy to ty będziesz
przewodniczyć posłom jako najlepiej obeznana ze zwyczajami wampirów.
Wśród
zgromadzonych rozszedł się cichy szmer zaskoczenia, natomiast Maneul uśmiechnął
się ledwo dostrzegalnie, bardziej oczami niż twarzą, wyrażając cień sympatii do
ciebie.
- Witaj,
______, witaj i ty, Alfo, witajcie posłowie – odezwał się, na co wszyscy
pochyliliście nieznacznie głowy, wyrażając szacunek do starego wampira.
I tak się to
potoczyło. Najpierw wymieniliście uprzejmości, potem w imieniu brata
przedstawiłaś całą sprawę. Dopiero wtedy pojawiły się schody.
Pierwszy
swój sprzeciw wyraził Soohyun, głowa rodu Shin.
- Zaiste,
potrzebujecie pomocy. Co zatem proponujecie w zamian? – jego jedwabisty głos
rozniósł się po pomieszczeniu, sprawiając, że zadrżałaś, jednak odparłaś
spokojnie.
- Nasza
wataha będzie wam dozgonnie wdzięczna i nie odmówi pomocy, jeśli i wy będziecie
jej potrzebowali.
- Czy to nie
zbyt mało? – młody wampir powstał z miejsca i zszedł na posadzkę, przechadzając
się wokół was. Poczułaś się trochę nieswojo i wyczułaś, że reszta twoich
pobratymców również, natomiast Shin kontynuował swoją wypowiedź.
-
Przyjaciele, muszę wypowiedzieć swe podejrzenia wobec obecnej tu siódemki
posłów. Otóż odniosłem wrażenie, że zależy im na schronieniu nie tylko ze
względów bezpieczeństwa. Pragną przyczaić się wśród nas, grając naszych
sprzymierzeńców, w rzeczywistości wyczekując na moment naszej słabości, by
zniszczyć nasz klan.
Twoi towarzysze
z oburzeniem przypatrywali się krążącemu wampirowi, wymieniając między sobą
myśli różnej i niekoniecznie pochlebnej na jego temat treści. Jedynie ty i
YeonsoHan zachowaliście opanowanie, choć i wasze oczy błyszczały od
wstrzymywanych emocji.
- Czy ty
przypadkiem nie przesadzasz? Nie sądzę, by akurat ta wataha miała takie zamiary
– odezwał się Kiseop, głowa rodu Lee.
- Mylisz
się. Chcą nas bezczelnie wykorzystać! – fuknął Soohyun, wskazując palcem na
waszą siódemkę. Postąpiłaś krok w stronę wampira i spróbowałaś coś powiedzieć,
ale krwiopijca nie dopuścił cię do głosu.
- To jest
Rada Wampirów. Takie psy jak ty nie mają prawa się tu wypowiadać – syknął z
nienawiścią. Ściągnęłaś brwi i zerknęłaś na Kevina, szukając wsparcia, jednak
półwampir wpatrywał się w przestrzeń z obojętnym wyrazem twarzy. Zacisnęłaś
usta i wycofałaś się spowrotem do grupy pobratymców, rozczarowana postawą
przyjaciela. Sądziłaś, że weźmie twoją stronę i byłaś trochę zła, że w żaden
sposób nie zareagował na obelgę rzuconą w twoją stronę. A obiecywał, że nie
pozwoli, by traktowano cię jak zwierzę! Prychnęłaś w myślach, wyobrażając go
sobie na miejscu zwierzyny podczas polowania, co pozwoliło ci zachować jakie
takie opanowanie.
Głowy
wampirzych rodów jeszcze długo dyskutowały, używając mniej lub bardziej
wyrafinowanych argumentów za i przeciw, aż w końcu, kiedy księżyc zaszedł, Lord
klasnął w dłonie, uciszając zebranych.
- Proponuję,
by po dzisiejszej naradzie każdy rozważył tę prośbę we własnym zakresie, a
ostateczna decyzja zapadnie za trzy noce – ogłosił Maneul i wstał ze swego
rzeźbionego, metalowego tronu na znak zakończenia obrad.
~*~*~*~
Z
wściekłością zatrzasnęłaś za sobą drzwi do rezydencji rodziny Woo i niemal
wbiegłaś po schodach, zagłębiając się w labiryncie korytarzy. Kilka sekund
później dogonił cię Kevin, którego na chwilę zatrzymały zatrzaśnięte wrota
posiadłości.
- ______, ja
wiem, że nie wszystko poszło tak, jak powinno…
- Nic nie
poszło tak, jak powinno! – fuknęłaś niezadowolona. Półwampir westchnął.
- Mówiłem,
że kontakty z nimi są trudne, a co dopiero dyskusja – mruknął.
- Mówiłeś,
mówiłeś, ale nie wspomniałeś, że nie zamierzasz się nawet odzywać! – warknęłaś,
z trudem powstrzymując się od zrobienia mu krzywdy. Blondyn prychnął z
niesmakiem, odwracając wzrok.
- Nie mogłem
się odezwać. Lord nie udzielił mi głosu, poza tym nie jestem żadnym znaczącym
członkiem rodu, bo choć teoretycznie jestem spadkobiercą, nikt nie wierzy w to,
by reszta rodziny pozwoliła mi objąć po nim przywództwo. Nie chciałem pogarszać
swojej sytuacji przez stawianie się drugiemu najpotężniejszemu rodowi w klanie.
- Mimo
wszystko mam wielką ochotę cię udusić – syknęłaś, zatrzymując się i po raz
pierwszy od posiedzenia Rady spoglądając mu w oczy.
- Kevin,
jesteś moim przyjacielem. Obiecałeś mi coś i nie dotrzymałeś słowa. Gdybyś był
wilkołakiem, jako samica Alfa miałabym pełne prawo cię zabić.
- Ale nie
jestem i musisz się z tym pogodzić. Poza tym, moja obietnica nie obejmowała
samobójstwa, jakim z pewnością byłoby złamanie zasad i sprzeciwienie się Shinowi
– odpowiedział ze stoickim spokojem, jakby twój gniew w ogóle go nie ruszał.
Choć jego słowa trochę ostudziły twoje emocje, to opanowane półwampira działało
ci trochę na nerwy.
- Może i
nie, ale…
- A co twoim
zdaniem miałem zrobić? – prychnął Kevin, przerywając ci w pół słowa.
- Nie wiem,
ale…
- To o co ci
chodzi? Ja też nie wiedziałem, jak to zrobić bez łamania zasad.
- To trzeba
było je złamać – syknęłaś, wpatrując się w jego ciemne tęczówki, które od czasu
do czasu błyskały czerwienią. I dobrze, zaraz
się pobawimy…
Z cichym
warknięciem uderzyłaś go w ramię, wystarczająco, by go zdenerwować, ale zbyt
słabo, by zrobić mu krzywdę. Półwampir wpadł z impetem na przeciwną ścianę
niezbyt szerokiego korytarza i obrzucił cię wkurzonym spojrzeniem czerwieniejących
oczu. Wyszczerzył zęby i pchnął cię na drugą ścianę, przyciskając cię do niej i
opierając dłonie po obu stronach twojej głowy. Warknęłaś, pokazując kły i
kładąc po sobie wilcze uszy, kłapiąc szczękami tuż przed jego nosem. Wtedy
chłopak wpił się brutalnie w twoje usta, zaskakując cię zupełnie, jednak zanim
zdążyłaś go odepchnąć, ogarnęła cię fala palącej namiętności. Oddałaś pocałunek
z równie wielkim zaangażowaniem i gwałtownością. Kevin podniósł cię i
kopnięciem otworzył drzwi do twej sypialni, prawie je rozbijając i w ten sam
sposób je zamknął. Zaczęliście zrywać z siebie ubrania, aż wreszcie zostałaś
mocno pchnięta na łóżko i przygnieciona chłodnym ciałem azjaty.
<<CENZURA>>
Odsunęliście
się nieznacznie od siebie, spoglądając sobie w oczy, które wróciły już do
naturalnych odcieni. Zlizałaś delikatnie resztki twojej krwi zalegające w
kąciku ust, wywołując u niego lekki uśmiech pełen ciepła i czułości.
- Czyli nie
zabijesz mnie za tamto? – zapytał lekko schrypniętym głosem, a w jego oczach
błysnęły wesołe iskierki.
- Zastanowię
się – odmruknęłaś, przesuwając delikatnie opuszkami palców po dwóch gojących
się już wgłębieniach u podstawy szyi. Według Prawa byliście teraz małżeństwem,
a że rozwód był powodem hańby i utraty szacunku, musiałaś się postarać, żeby
utrzymać to w tajemnicy. Niedobrze by było, gdyby ktoś was razem nakrył. Nie
wiedziałaś jak u wampirów, ale wilkołaki bardzo poważnie podchodziły do sprawy
partnera życiowego i nie wybierały go ot tak. Z całą pewnością też nie
zaakceptowałyby łatwo twojego wyboru, równie dobrze mogłyby wygnać cię ze
stada, a wtedy z pokoju nici. Nie byłaś pewna, czy dobrze zrobiłaś, poddając
się chwili i pozwalając, by połączyła was Natura, ale stało się. Teraz
rozdzielić was mogła tylko śmierć.
~*~*~*~
Dwa dni później przechadzałaś
się beztrosko po ogrodzie, słuchając cudnego śpiewu słowików. Kevina nie było –
uczestniczył właśnie w rodzinnym spotkaniu Woo i nie zapowiadało się, by prędko
wrócił.
Uśmiechnęłaś się delikatnie na
wspomnienie tamtej pamiętnej nocy i zerwałaś maleńki kwiat lilii, rozkoszując
się jej zapachem.
- Lilie to jedne z
najpiękniejszych kwiatów, nie uważasz?
Zaskoczona odwróciłaś się
gwałtownie, spoglądając na ciemną postać skrytą w cieniu drzewa.
- Kim jesteś? – warknęłaś
nieufnie, wyczuwając słodkawy, stęchły zapach właściwy wampirom.
- Nikim szczególnym. Ale mam na
mię Dongho, jeśli o to pytasz –chłopak wyszedł z cienia, ukazując się w pełnej
okazałości. Jako że przywykłaś już do obcowania z wampirami, bez trudu
dostrzegłaś, że jest jednym z najprzystojniejszych przedstawicieli swojej rasy,
choć i tak daleko mu było do Kevina… A może myślałaś tak tylko dlatego, że… no,
nieważne, nie chciałaś o tym myśleć, zwłaszcza że nie wiedziałaś, czy ten
nieznajomy przypadkiem nie grzebie ci w głowie.
- Spokojnie, nie zamierzam nic z
ciebie podstępnie wyciągać – zaśmiał się brunet, jakby odgadując twoje myśli. A
może wcale nie zgadywał?
- Jaką mam gwarancję, że mogę ci
ufać? – rzuciłaś nieufnie, wciąż nie spuszczając z Dongho czujnego wzroku.
- Żadnej, poza moim słowem – odparł
lekko chłopak, ale jego oczy mówiły, że jest śmiertelnie poważny. Skrzywiłaś
się nieznacznie, rozważając, czy postawić na honorowość wampirów, czy na swój
instynkt, który podpowiadał ci, by nie ufać temu osobnikowi.
Po dłuższej chwili postanowiłaś
jednak dać szansę brunetowi, który niby to obojętnie przyglądał się swoim
perfekcyjnie zadbanym paznokciom. Nie zamierzałaś z nim rozmawiać na jakieś
poważniejsze tematy, aż tak głupia nie byłaś, uznałaś jednak, że krótka,
niezobowiązująca pogawędka to w sumie nic złego.
- Więc… co właściwie tu robisz?
– rzuciłaś niby to obojętnie, obracając się bokiem do azjaty, ale w taki
sposób, by ciągle mieć na niego oko.
I tak to się zaczęło. Po
niedługim czasie, sama nie wiedziałaś kiedy, rozmawialiście tak swobodnie,
jakbyście znali się od lat. Na szczęście dla niego, wampir nie schodził na
poważniejsze tematy.
- A tak w ogóle, z jakiego
jesteś rodu? – zapytałaś w którymś momencie. Dongho, który do tej pory
chichotał pod nosem, momentalnie umilkł, a jego twarz przybrała dziwny wyraz.
- Wolałbym o tym nie rozmawiać –
mruknął cicho, lecz stanowczo. Zmarszczyłaś brwi, przyglądając mu się
podejrzliwie.
- Co to, wstydzisz się swojej
rodziny? – z tego, co wiedziałaś, wampiry na ogół szczyciły się swoim
nazwiskiem, traktując przynależność rodową za największą dumę.
- Wiesz… - chłopak urwał,
spoglądając na ciebie z zakłopotaniem, a w jego oczach błysnęła iskierka
złości, choć znikła tak szybko, że nie byłaś pewna, czy ci się nie
przywidziało. Nagle naszła cię pewna myśl, która sprawiła, że cofnęłaś się
kilka kroków.
- Dongho, czy ty przypadkiem nie
należysz do rodu Shin? – spytałaś, jednocześnie zastanawiając się nad możliwymi
konsekwencjami jego przynależności do owego nieprzyjaznego twej rasie rodu.
Wampir przyparty do muru
westchnął i odwrócił głowę. Odezwał się dopiero po długiej chwili głosem, w
którym pobrzmiewał żal i coś, czego nie potrafiłaś zdefiniować, a co sprawiało,
że czułaś się nieswojo.
- Owszem, jestem Shinem, ale
należę do jednej z bocznych, mniej znaczących linii. Szczerze, to nawet nie
lubię Soohyuna, ale muszę mu być posłuszny dla dobra rodu. Jak to mówią,
rodziny się nie wybiera – uśmiechnął się lekko, ale wydało ci się, że nie jest
o do końca szczery uśmiech.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć?
– rzuciłaś, mierząc go nieufnym wzrokiem. Dongho westchnął z lekkim smutkiem.
- Rodzina Shin jest traktowana z
najwyższą ostrożnością i słusznie zresztą. Szkoda tylko, że przez mojego
kochanego kuzyna nie mogę z nikim nawet normalnie porozmawiać…
Słowa wampira wywołały w tobie
lekkie poczucie winy. Pamiętałaś, jak to było, kiedy rówieśnicy wyśmiewali cię
i odtrącali tylko dlatego, że twoja matka nie była wilkołakiem. Zrobiło ci się
trochę przykro, że nawet nie dałaś chłopakowi szansy się wytłumaczyć.
- Niech ci będzie – z cichym
westchnieniem przycupnęłaś na krańcu fontanny, poklepując miejsce obok siebie.
Brunet jednak pokręcił dyskretnie głową i oparł się wygodnie o najbliższe
drzewo.
- Dzięki. Już dawno nie miałem
okazji… - w tym momencie drzwi do rezydencji otwarły się z hukiem, przerywając
wypowiedź azjaty. W nich ukazała się gniewna postać Kevina, który, gdy tylko
dostrzegł pobratymca, zmaterializował się tuż przed nim i z furią rzucił nim o
ziemię.
- Hej! Co ty wyrabiasz? –
zawołał zirytowany Shin.
- Zostaw ją w spokoju – wysyczał
blondyn, wbijając w leżącego wampira wściekły wzrok.
- Odbiło ci? Czemu cię to w
ogóle obchodzi? – tu Dongho urwał, spoglądając na półwampira zszokowany.
- Ty chyba nie… - jednak jego
wypowiedź została przerwana przez kolejne rozgniewane syknięcie.
- Wynoś się, zanim stracę
cierpliwość!
Ciemnowłosy poderwał się na
równe nogi, wycofał na bezpieczną
odległość i zniknął. Kevin patrzył jeszcze chwilę morderczym wzrokiem w
miejsce, w którym się znajdował, po czym powoli wypuścił powietrze z płuc,
uspokajając się.
- Wszystko w porządku? –
mruknął, zerkając na ciebie z troską. Prychnęłaś cicho i pokręciłaś głową z
niedowierzaniem, nie rozumiejąc powodu wybuchu blondyna.
- Mógłbyś mi wyjaśnić, o co
chodzi? Przecież tylko rozmawialiśmy…
Oczy chłopaka znów
poczerwieniały ze złości, jednak opanował się i przeszedł obok ciebie,
podążając wijącymi się alejkami w ogrodzie. Szłaś za nim krok w krok i chociaż
czułaś niemal przymus, by poznać odpowiedź, nie popędzałaś go, wiedząc, że
próbuje zebrać myśli i jak najdokładniej wyjaśnić ci sytuację.
- Dongho to najzręczniejszy
kłamca, jakiego znam i jeden z najbardziej zaufanych członków rodziny Soohyuna.
Niewielu o tym wie, bo stara się sprawiać wrażenie trochę ciamajdowatej czarnej
owcy w rodzinie, przez co wielu moich pobratymców nie traktuje go poważnie.
Dzięki temu może zdobywać różne informacje dla kuzyna, o których w innym
przypadku by się nie dowiedział. Jest jednocześnie jednym z
najinteligentniejszych wampirów w swoim rodzie, ba, w całym klanie. Posiada
jeden z najbystrzejszych umysłów, z jakim się zetknąłem i jest tego w pełni
świadomy. Powinnaś być bardzo ostrożna i uważać na to, co robisz i mówisz w
jego obecności, podobnie jak przy innych Shinach czy ich sojusznikach, bo
Soohyun mógłby nawet najdrobniejszy błąd obrócić na twoją niekorzyść. Jest
bardzo zręcznym mówcą i potrafi przedstawić sprawę w taki sposób, by większość
rodów nieświadomie zrobiła to, czego on oczekuje. Dlatego tak się
zdenerwowałem. Dongho potrafi omamić słowami do tego stopnia, że uwierzysz w
każde jego słowo. Wychowywałem się z nim i doskonale wiem, do czego jest
zdolny.
Przez chwilę spacerowaliście w
milczeniu. Ze zmarszczonymi brwiami przetrawiałaś monolog Kevina, który z
początku wydawał ci się strasznie nieprawdopodobny, jednak im dłużej się nad
nim zastanawiałaś, dochodziłaś do wniosku, że lepiej w tej sprawie zdać się na
półwampira. Teraz, jak o tym myślałaś, młody wampir faktycznie pasował do opisu
przedstawionego przez chłopaka. Przebiegłaś jeszcze raz w pamięci swoją
konwersację z brunetem i choć wydawało ci się, że nie wyjawiłaś mu nic ważnego,
trochę obawiałaś się, jakie wnioski wyciągnie z twoich wypowiedzi. Jeśli był aż
tak bystry… Strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdybyś rozmawiała z nim choć
parę minut dłużej.
Kevin najwyraźniej przysłuchiwał
się twoim myślom, bo zatrzymał się i obrócił cię w swoją stronę, kładąc swoje
chłodne dłonie na twych ramionach.
- Kochanie, jesteś moim
największym skarbem. Nie pozwolę, by którykolwiek z Shinów cię skrzywdził –
powiedział z przekonaniem i pocałował cię delikatnie na znak, że nie jest na
ciebie zły. Uśmiechnęłaś się lekko i oddałaś pocałunek, po czym przytuliłaś się
do niego, czując, jak niespokojne myśli odpływają, zastąpione wszechogarniającym
poczuciem bezpieczeństwa.
~*~*~*~
Kolejna narada
była dla ciebie dość stresująca, bo od samego początku wzrok Soohyuna przewiercał
cię na wylot. Czułaś się bardzo nieswojo i mimo iż to ukrywałaś, wiedziałaś, że
co uważniejsi zgromadzeni dostrzegają oznaki twego zdenerwowania. Mniej więcej
w połowie debaty nieudzielający się do tej pory Shin zdecydował się włączyć do
dyskusji.
- Czemuż to
nasza wilczyca tak się denerwuje? Czyżby coś ukrywała? – rzucił niby to
mimochodem Soohyun, przerywając dotychczasowy tor spotkania. Zerknęłaś na niego
ze złością, a w jego oczach dostrzegłaś błysk triumfu dowodzący, że każde słowo
było starannie wyważone i przemyślane już wcześniej. Ku twej irytacji oczy
wszystkich skupiły się na tobie, teraz już z łatwością wychwytując twój aktualny
nastrój.
- Do czego
zmierzasz? – zapytała Lady Woo, marszcząc delikatnie brwi. Młody wampir
westchnął i zszedł z podwyższenia, na którym znajdowało się jego kunsztowne
krzesło, przechadzając się leniwie wśród zgromadzonych.
- Powiedzmy,
że otrzymałem informacje, z których wynika, jakoby ta młoda dama – to określenie
niemal wypluł – miała coś niecoś na sumieniu, związanego z tobą, panie – tu skłonił
się nieznacznie w stronę Lorda.
Wśród
wampirów przebiegł szmer zaskoczenia i niedowierzania, a wilkołaki tylko
parsknęły z oburzeniem. Każdy doskonale zrozumiał aluzję, z której wynikało ni
mniej, ni więcej niż to, że rzekomo uknułaś spisek przeciw Maneulowi.
- Ponadto, według
doniesień mego informatora, ten oto wampir półkrwi złączył się z tą oto półkrwi
wilkołaczycą.
To
stwierdzenie wywołało jeszcze większe poruszenie, przez które przebił się
donośny głos twojego sojusznika.
- Absurd. Nigdy
w historii nie było takiego przypadku, by któreś z nas poślubiło któregoś z
nich – sprzeciwił się Kiseop, opierając podbródek na dłoni i przeszywając
wampira wzrokiem na wskroś. Soohyun odpowiedział mu podobnym spojrzeniem, a w
pomieszczeniu momentalnie zapadła długa cisza, przerywana tylko cichymi
szmerami oddechów. W końcu młodszy wampir spuścił wzrok, uznając rację
siedzącego i rzucił od niechcenia:
- Jeżeli się
mylę, nie będzie problemu, by stoczyli ze sobą walkę, czyż nie?
Otworzyłaś usta, żeby coś
powiedzieć, ale widząc ostrzegawcze spojrzenie Kevina, zrezygnowałaś.
- Jeżeli
taka będzie wola Lorda – odpowiedział półwampir, skłaniając lekko głowę, jednak
jego oczy nieustannie lustrowały pomieszczenie, wychwytując reakcje pozostałych
wampirów. Martwiłaś się trochę o niego, bo koniec końców to on będzie miał
gorzej, jeśli coś pójdzie nie tak. Ty byłaś chroniona przez traktat pokojowy, a
jego jedyną i dość wątpliwą ochroną było pokrewieństwo z Lordem.
Maneul długo
myślał, obrzucając bystrym wzrokiem po kolei każdego z obecnych. Kiedy jego
badawcze spojrzenie zatrzymało się na tobie, zadrżałaś ledwo dostrzegalnie.
Kąciki ust starego wampira delikatnie zadrgały, a w jego oczach błysnęło
pobłażanie pomieszane z rozbawieniem. Spuściłaś wzrok, nie rozumiejąc, o co
mogło chodzić, jednocześnie obawiając się najgorszego.
Lord
dokończył wędrówkę spojrzeń i oparł się wygodniej na metalowym, rzeźbionym
tronie, a jego donośny głos odbił się echem, stwarzając wrażenie
wszechobecności.
- W istocie.
Walka odbędzie się jedynie za zgodą obu stron, a jej wynik przesądzi o losie
watahy – tu skłonił nieznacznie głowę w stronę YeonsoHana – Jeśli _____
zwycięży, będzie to wyraźny znak, że do czasu znalezienia dogodnych terytoriów
możecie pozostać w naszej gościnie. Jeżeli jednak to mój wnuk zatriumfuje,
odejdziecie stąd i nigdy nie powrócicie. Czy przyjmujecie warunki?
Kevin bez
wahania skłonił głowę, przykładając pięść do piersi. Twój brat zawahał się i
otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ubiegłaś go.
- Tak – twój
pewny głos zadźwięczał w nagle zapadłej ciszy. Byłaś przekonana, że władca
wiedział o waszych potyczkach i ich najczęstszym wyniku, ale nie miałaś
pojęcia, skąd. Powiodłaś wzrokiem po twarzach głów wampirzych rodów, każdej z
osób posyłając dumne spojrzenie. Jedynie Lady Woo odpowiedziała ci nieznacznym
uśmiechem, pozostali bądź spoglądali na ciebie z wyższością, bądź z pogardliwym
uśmiechem, bądź ze zmarszczonymi w zamyśleniu brwiami. Osobiście wolałaś
trzecią wersję, bo oznaczało to, że rozważają zyski w sytuacji twojej wygranej.
- Doskonale.
Zatem, jeśli nikt nie ma nic naprzeciw, spotkamy się za godzinę na arenie –
Maneul klasnął w dłonie i wyszedł, dając tym samym znak do zakończenia obrad.
~*~*~*~
Punktualnie
o czasie stawiłaś się na miejscu, w towarzystwie Alfy i pozostałych pięciorga
wilkołaków. Była to wielka, prostokątna sala, na środku której znajdowała się
wydzielona przestrzeń wysypana piaskiem, około pół metra pod poziomem gruntu i
oddzielona misternym metalowym ogrodzeniem, wtopionym w kamienną podmurówkę.
Całość była przykryta stalowo-kryształowym sklepieniem wykonanym w ten sposób,
by przejrzyste, choć nierównomierne płyty minerału rozpraszały światło tak, by
nie zagrażało wrażliwej na promieniowanie słoneczne skórze wampirów.
Kevin i
większość jego pobratymców już tam była. Ostatni raz uścisnęłaś przedramię brata,
wymieniając z nim krótkie, lecz wiele mówiące spojrzenie, po czym zeskoczyłaś
lekko na miękki piach, powoli zbliżając się do stojącego na środku placu
półwampira. Na znak dany przez Lorda rozległ się donośny dźwięk gongu,
oznaczający rozpoczęcie pojedynku.
Okrążaliście
się, słysząc okrzyki stojących wokół areny waszych klanów. Stąpałaś ostrożnie z
nogi na nogę, narzucając rytm swemu przeciwnikowi. W pewnej chwili wyskoczyłaś
w powietrze, przypuszczając atak na półwampira. Twe oczy zalśniły złotem, gdy z
głuchym łoskotem wasze ciała zderzyły się w powietrzu. Kłapnęłaś zębami
milimetry od jego twarzy, czując jak twe ciało nabiera wilczego kształtu. Już
po chwili tarzaliście się po pokrytej piaskiem nawierzchni, drapiąc się, kopiąc
i gryząc wzajemnie. Po kilkunastu minutach zażartej szamotaniny przygwoździłaś Kevina
do podłoża i zacisnęłaś kły na jego szyi. Chłopak znieruchomiał, a jego
wykrzywiona gniewnie twarz złagodniała. Jego rubinowoczerwone oczy powróciły
powoli do naturalnej barwy, a kły odzyskały zwykłą wielkość.
~ ______… ~ jego głos zadźwięczał w twym
umyśle, sprawiając, że zjeżona sierść na twym karku powoli opadła. Spojrzałaś
na niego miodowozłotym okiem, czując jak gniew powoli cię opuszcza,
pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie. Azjata uniósł powoli dłoń,
przejeżdżając opuszkami chłodnych palców po wrażliwej skórze za twym uchem i
dalej, wzdłuż wilczej szczęki. Wśród widowni przemknął szmer zaskoczenia i
niedowierzania. Zastrzygłaś uszami i powoli zwolniłaś uścisk, cofając się
nieznacznie. Półwampir spróbował się podnieść, ale przycisnęłaś go gwałtownie
łapą do piasku, odsłaniając ostrzegawczo zęby. Uniosłaś głowę, wodząc wzrokiem
wzdłuż wrogów i przyjaciół, znajomych i obcych, wampirów i wilkołaków,
zatrzymując go na twarzach przywódców.
Maneul
przyglądał się wam z namysłem, a zza jego ramienia wyglądała twarz Soohyuna
wykrzywiona w triumfalnym uśmiechu. Natomiast twarz twojego brata wyrażała jedynie
wielkie zaskoczenie.
- Cóż… Nie
ulega wątpliwości, że Soohuyn mówił prawdę w tej kwestii. Pytanie tylko, czy w
pozostałych również się nie mylił? – Lord przerwał gęstniejącą ciszę.
~Zapewniam, że nigdy nie planowałam zdrady
ani żadnego innego spisku przeciwko twej władzy. Niepotrzebna była ta cała
szopka, wystarczyło tylko pozwolić mi się wypowiedzieć, a o ile mi wiadomo, na
tym właśnie dyskusja polega~ powiedziałaś
w taki sposób, by wszyscy cię usłyszeli. Zapadła nieprzyjemna cisza, w której
ty i stary wampir mierzyliście się wzrokiem.
- Mówi
prawdę – orzekł w końcu Maneul, skłaniając nieznacznie głowę w twoją stronę.
Wilkołaki i część wampirów odetchnęła z ulgą, natomiast głowa rodu Shin syknął
z niezadowoleniem i niepostrzeżenie wycofał się z areny.
- Zatem nic
nie stoi na przeszkodzie, byśmy tu pozostali, czy tak? – wtrącił dla pewności
YeonsoHan, a Lord potwierdził skinieniem głowy. Odpowiedziały mu wiwaty twych
pobratymców. Odchyliłaś łeb do tyłu i zawyłaś z radości, dołączając się do
kipiącego energią gwaru głosów. Delikatne szturchnięcie w żebra przypomniało ci
o Kevinie. Odsunęłaś się nieznacznie, pozwalając blondynowi wstać tylko po to, by
w następnej chwili zatonąć w jego ramionach.
Nagle
podwójne drzwi do areny otwarły się z hukiem, a do środka wlała się masa
odzianych na czarno, uzbrojonych, zakapturzonych postaci. Zaatakowały one
zaskoczonych wampirów, wyrąbując sobie drogę do Maneula.
Gdy tylko
uświadomiłaś sobie, kto jest celem, z głuchym warknięciem skoczyłaś przed
siebie, stając na drodze napastników. Pozostałe wilkołaki podążyły twoim
śladem, zmieniając postać i otaczając ciasnym kołem wampirzego władcę, jednocześnie
stając do walki z tajemniczymi osobnikami. Stary Lord był waszym jedynym
gwarantem bezpieczeństwa i dopóki żył, nic wam nie groziło, natomiast po jego
śmierci mogło wydarzyć się dosłownie wszystko.
W pewnym
momencie zakapturzony, z którym walczyłaś, odrzucił kaptur do tyłu, kompletnie
cię zaskakując. Dongho?! Zamarłaś na
ułamek sekundy, ale to wystarczyło, by wampir z cieniem kpiącego uśmieszku na
ustach przeskoczył nad tobą i wbił sztylet w plecy władcy, walczącego w tym
czasie z kimś innym. Chwilę później i tak zakończył swój żywot z odgryzioną
głową, ale cel został osiągnięty. Wszyscy pozostali przy życiu napastnicy jak
jeden mąż przestali walczyć i wycofali się, znikając bez śladu w ciągu zaledwie
kilku sekund.
Podeszłaś do
leżącego ciała starego wampira, licząc, że może jeszcze uda się coś zrobić, ale
niestety, najgorsze już się stało. Lord Maneul , na swój sposób szlachetny
starzec i bardzo mądry wampir był martwy.
~*~*~*~
Kilka
kolejnych tygodni w twojej głowie zlewało się ze sobą w jedną całość tak, iż
nie potrafiłaś rozróżnić poszczególnych dni. Mimo twoich obaw związanych ze
śmiercią wampirzego władcy, wataha została przyjęta gościnnie, nawet jak na
wampiry, zgodnie z ostatnim życzeniem zmarłego Lorda. W wyrazie wdzięczności Alfa
czynnie włączył się w poszukiwanie sprawcy bądź sprawców tego tragicznego w
skutkach zamieszania. Dla większości oczywiste było, że to sprawka rodu Shin,
ale Soohyun wszystkiego się wypierał, a fakt, że zabójcą Maneula był jego
krewny nie stanowił żadnego dowodu. W świetle prawa miał czyste ręce i niewiele
dało się na to poradzić.
Cała ta
sytuacja mocno cię irytowała, zwłaszcza że ty i Kevin byliście drugim głównym
tematem rozmów wśród mieszkańców zamku. W głębi duszy cieszyłaś się jednak z
tego, że prawda wyszła na jaw właśnie w tak burzliwym okresie. W innej sytuacji
prawdopodobnie zostalibyście zlinczowani i wygnani lub nawet skazani na śmierć,
natomiast w wyniku takiego obrotu spraw wszyscy mieli na głowie ważniejsze
sprawy, zwłaszcza że wkrótce potem klan stanął w obliczu kolejnego ataku, tym
razem ze strony sąsiedniego siedliska krwiopijców.
Jak się
okazało, również i w tym Soohyun maczał palce, a niezbite dowody nie pozwoliły
mu wykpić się od kary. Ku uldze większości został skazany na śmierć, a wyrok
wykonano niemal natychmiast, dzięki czemu nie musieliście się już obawiać
zdrajcy w swych szeregach.
Wspólna
walka korzystnie wpłynęła na relacje między dwiema nienawidzącymi się dotąd
rasami, tak iż po niedługim czasie przywódcy obydwu klanów zadecydowali, że nie
ma sensu, by wilkołaki odchodziły, tym bardziej, że wysłani na poszukiwania
nowego terytorium powrócili z niczym. Obie strony czerpały korzyści z
mieszkania na jednym terenie, a wojownicy watahy okazali się niezastąpieni w
potyczkach z wrogim klanem, który po ledwie kilku miesiącach powrócił z podkulonym
ogonem na swoje tereny.
Trzy lata po
tym wydarzeniu wokół zamku wyrosła niewielka wilkołacza wioska, a wkrótce potem
zaczęli się tam sprowadzać przedstawiciele innych ras, takich jak nimfy,
magowie czy ludzie. W ten sposób wspólnie stworzyliście miejsce przyjazne dla
wszystkich nadprzyrodzonych stworzeń. Z czasem ta niewielka osada rozrosła się
w całkiem spore miasto, którego nie dało się już ukrywać przed ludzkim światem.
Z trudem bo z trudem, ale znaleźliście sposób na utrzymanie w sekrecie
prawdziwej natury miejscowości i jej niezwykłych mieszkańców. Osiedlający się
tam ludzie po pewnym czasie przyzwyczaili się do różnych dziwactw sąsiadów i
całkowicie zasymilowali z nadnaturalną społecznością.
A co się
stało z tobą i Kevinem? Wybudowaliście sobie dom kilkanaście kilometrów na
wschód, nieopodal miejsca, w którym się poznaliście. Byliście razem bardzo
szczęśliwi i mimo iż dochodziło między wami czasem do naprawdę ostrych bójek,
bardzo szybko się godziliście. Nie minęło dziesięć wiosen od śmierci Lorda, a
już na waszym podwórku rozbrzmiewały wesołe śmiechy trojga szczeniąt. Dwie
siedmioletnie dziewczynki z radosnym chichotem umykały przed pięcioletnim
chłopcem, desperacko próbującym je dogonić. Blondwłose bliźniaczki były niemal
identyczne, różnił je tylko kolor oczu – jedna miała twoje zielone tęczówki, a
druga ich ciemny odcień odziedziczyła po tacie. Natomiast chłopczyk wyglądał
jak męskie odbicie ciebie, z jednym wyjątkiem – jego cera była równie blada, co
cera półwampira, otrzymał też od ojca tę właśnie nadprzyrodzoną cząstkę, przez
co w pełnym słońcu nie mógł równać się z siostrami.
Dziewczynki
za to były dość ciemnej karnacji i czuły się za dnia jak ryba w wodzie. Z
przyjemnością obserwowałaś ich szczenięce figle, oparta wygodnie w bujanym
fotelu na werandzie. Kilka chwil później obok ciebie pojawił się Kevin, podając
ci kubek twojej ulubionej herbaty i z czułością gładząc cię po wydętym już
nieco brzuchu. Uśmiechnęłaś się do niego promiennie, dotykając opuszkami palców
jego szczęki. Odkąd dowiedziałaś się, że już po raz trzeci jesteś w ciąży,
małżonek nie odstępował cię niemal na krok, robiąc to tylko wtedy, kiedy było
to absolutnie konieczne. Bawiła cię ta jego nadopiekuńczość, ale byłaś mu też
niesamowicie wdzięczna za znoszenie twoich humorków.
- Co ja bym
bez ciebie zrobiła? – powiedziałaś, tonąc w jego przepięknych oczach.
- Och,
jestem pewien, że całkiem nieźle byś sobie poradziła, zwłaszcza że nie miałabyś
trzech małych uroczych balastów i czwartego w drodze – uśmiechnął się
półwampir, zasługując tym samym na solidne szturchnięcie w żebra.
- Żartów ci
się zachciało, co? – mruknęłaś figlarnie, podciągając wyżej nogi i przysiadając
na krześle. Blondyn wyczuł, co się święci i wybiegł spod daszku na podwórko, co
jednak nie przeszkodziło ci w dogonieniu go w paru susach i przygnieceniu do
świeżej, zielonej trawy.
- Ze mną nie
wygrasz, kotku – wymruczałaś do jego ucha i jęknęłaś, kiedy moment później trzy
małe ciałka niemal jednocześnie wpadły na ciebie, przyciskając jeszcze mocniej
do ciała męża.
- Kanapka! –
wykrzyknęły dzieci i pomknęły ile sił w młodych nóżkach, śmiejąc się do rozpuku,
a wy po chwili dołączyliście do ich zabawy. Długo potem, kiedy wszyscy zmęczeni
leżeliście obok siebie na trawie, pomyślałaś, jakie to szczęście, że masz
rodzinę. Kevin jakby wyczuł twoje myśli (a może po prostu w nich czytał jak
zawsze, nie przejmując się twoją prywatnością?), bo przyciągnął cię do siebie i
ucałował w skroń, szepcząc ci do ucha słowa, które wypowiedział kiedyś przed
laty.
- Kochanie,
jesteś moim największym skarbem.
No i jak ja mam to skomentować?...ciągniesz mnie na głęboką wodę :P
OdpowiedzUsuńPiękne...no pinke! Mówię panu bierz pan póki świeże :P
Czekam na dalsze twoje prace :)
Czyli jednak nie obraziłaś się za spam? Kamień z serca... XD
UsuńDzięki za komentarz, na pewno teraz się za coś zabiorę x3
Btw, zapomniałam napisać, że ten kot, co go masz na zdjęcie jest genialny xd
UsuńPozdr~
O JEJJJJ *~*
OdpowiedzUsuńTa końcówka, o boziu.
Kanapka *~* XD
To było tak niesamowicie świetne, Unnie! Serio, to mi się TAK spodobało, kocham takie klimaty, nooo! Nie potrafię się wysłowić XD <3
Po prostu kocham~
Omo, twój komentarz to miód na moje serce x3 <333 Teraz to mam tyle pozytywnej energii, że po prostu MUSZĘ się zabrać za pisanie XDD
Usuń*qtfa, właśnie się kapnęłam, że zapomniałam o pozdrowieniach w poprzednich komach... O.o*
Także ten...
Pozdrawiam~ ^^
Tak, musisz XD I ten no... Mam nawet zamówienie, jeśli mogę o coś poprosić XD A mogę, prawda? :3 Nie, to nie pytanie...
UsuńNo więc chciałabym nadnaturalnego Kooka, i się zdaję na Ciebie <3
Pozdrawiam serdecznie~ ^^
Spoko, da się zrobić, tylko nie wiem, kiedy, bo jak już wspominałam, laptop mi się sfajczył i nie mam na czym pisać XD Na razie muszę zadowolić się przypadkowymi kartkami papieru ;3
UsuńPozdr