Dla: Any Chan
Autor: Hesperiata
Przez długi czas patrzyłaś na ruchliwą ulicę za oknem niewielkiej kawiarni. Było to twoje miejsce wytchnienia odkąd zaczęłaś swą przygodę ze studiami. Przesunęłaś dłonią po zeszycie w grubej, brązowej oprawie, po czym tą samą ręką sięgnęłaś po drobną filiżankę z ciepłą kawą. Wzięłaś łyk i ponownie zerknęłaś za szybę, leniwie wzdychając.Dzień jak co dzień, ale nie... Nie dlatego, że znowu tu byłaś i tak jak zwykle zamawiałaś tą samą kawę, pisałaś o swych przemyśleniach w tym samym dzienniku, pijąc ją małymi łyczkami, aż w końcu stawała się zimna i jak zwykle nie dawałaś rady jej dopić. O nie nie... To nie dlatego.
Raczej chodziło o to co pojawiało się na delikatnych kartkach w kolorze ecru. Cały czas ten sam temat, ta sama osoba, której twarzy za nic nie mogłaś wymazać z pamięci. Ostatniego dnia szkoły wszystko było jasne. Odpowiedź na każde twe pytanie spłynęła na ciebie, ale nie dając ci przy tym ukojenia.
****
Ubrana w nieskazitelny mundurek szłaś korytarzem, z uśmiechem kierując się na salę gimnastyczną, gdzie miała się odbyć uroczystość. Już za kilka minut miałaś spotkać się z Lay'em i ostatni raz spojrzeć w twarze profesorów. Z jednymi szkoda było się żegnać, lecz byli też tacy którzy zrobili z twego licealnego życia koszmar i z którymi aż miło było zobaczyć się po raz ostatni.
Wchodząc do sporej wielkości pomieszczenia, pierwszą rzeczą, którą zrobiłaś, było odszukanie blondwłosego chłopaka. Twojego chłopaka, z którym czułaś się niesamowicie - bezpieczna i na reszcie szanowana.
Przez długi czas wodziłaś wzrokiem po sali, aż nagle czyjaś dłoń czule musnęła twe ramię, które mimowolnie zadrżało. Nie byłaś pewna tego, czy się odwrócić, więc przez dłuższy czas stałaś tyłem do sprawcy tych przyjemnych dreszczy.
- Ja ciągle o tobie myślę - usłyszałaś wyznanie wypowiedziane zduszonym głosem, jakby te słowa przychodziły obecnemu z ogromnym trudem.
Nie mogłaś się odwrócić i nie mogłaś wierzyć tym słowom. Byłaś jego zabawką całe liceum. To przez niego straciłaś ponoć najpiękniejsze lata w życiu nastolatki. Przez niego i przez samą siebie, ponieważ ja głupia wierzyłaś w każde jego łgarstwo, dawałaś sobą manipulować i przestawiać z miejsca na miejsce, jak szmacianą lalkę, którą na prawdę wtedy byłaś... Ponieważ tak było łatwiej.
A jednak mimo tego wszystkiego, chciałaś wierzyć jego słowom, które najpewniej by cię zgubiły, gdybyś im uległa.
- Wiem, że sprawiłem ci wiele przy...
- Ja już o tobie zapomniałam - przerwałaś mu, nie chcąc już słuchać tych bajek - Wymazałam cię z pamięci i znalazłam swoje szczęście. Tobie też to radzę.
Nie odwróciłaś się do niego, nawet na niego nie zerknęłaś przez ramię. Musiałaś odłączyć się od przeszłości, nie mogłaś wymięknąć.
Szykowałaś się właśnie do odejścia, gdy nagle chłopak szarpnął cię za rękę i odwrócił w swoją stronę i teraz nie miałaś wyjścia, musiałaś spojrzeć mu prosto w twarz, by nie pomyślał sobie Bóg wie czego.
- Chyba nie myślałaś, że tak łatwo dam ci odejść?
Patrzyłaś na chłopaka, doszukując się jakiegokolwiek uczucia, ale nie widziałaś niczego. Nic co świadczyłoby o żarliwości jego uczuć, dzięki czemu jego wcześniejsza wypowiedź nabrałaby znaczenia i szczerości.
Ale nie zobaczyłaś nic prócz pustki w jego pięknych, skośnych oczach i tego samego aroganckiego uśmiechu, za którym się ukrywał. Ten chłopak nigdy się nie zmieni. Jak mogłaś mu zaufać? Jemu i jego słowom, gdy on tak szczelnie zamykał się w sobie, chowając się za tą okropną maską obojętności i aroganci.
Gdzie się podział ten chłopak z pierwszych dni waszej znajomości, zastanawiałaś się mimo iż znałaś odpowiedź.
Nigdy go nie było.
- Mam dość ciebie. Twojej twarzy i głosu - syknęłaś z odrazą - Po prostu odejdź z mojego życia. Na zawsze.
Wyrzuciłaś z siebie i w jednej sekundzie, z jednym zdaniem pozbyłaś się ciężaru, który tak długo na tobie ciążył. Wreszcie mogłaś w pełni zacząć od nowa.
Odeszłaś od niego z uśmiechem na ustach i już więcej w jego stronę się nie odwróciłaś.
Nie mogłaś więc zobaczyć bólu, który wkradł się w spojrzenie Chińczyka i jego zmęczonej twarzy, gdy ten uświadomił sobie jak wiele, ogromnych błędów popełnił.
****
Minął rok, a ty nadal mimo pierwotnych założeń nadal nie mogłaś zapomnieć swojej pierwszej miłości. Niestety, jej nigdy się nie zapomina, nie ważne jak bolesna ona by była i ile szkód w twym życiu wyrządziła.
Siedziałaś właśnie w ulubionej kawiarni i ślęczałaś już dwudziestą minutę, nad nowo kupionym dziennikiem w skórzanej oprawie. Miałaś zacząć pisać o swych przeżyciach, postarać się znajdować codziennie coś pozytywnego w swym życiu, ale nie udawało ci się. Cały czas twe myśli krążyły wokół LuHana. Nic na to nie mogłaś poradzić, lecz mimo tego całego mętliku zaczęłaś pisać. Przelewałaś a papier wszystkie swe myśli, a gdy zakończyłaś pierwszą notkę westchnęłaś z bólem. Nagle zrozumiałaś jeden ze swych błędów, a to sprawiło że mimowolnie sposępniałaś.
Po pierwsze - Lay był dla ciebie za dobry i nie zasługiwał on na kogoś, kto nie mógł go w pełni pokochać.
Po drugie - twoje uczucia do znienawidzonego Chińczyka mocno zakorzeniły się w twym sercu i w najbliższej przyszłości nie zdołasz ich z niego wyrwać, jak to zazwyczaj robi się z chwastami, ponieważ dla ciebie był to właśnie taki chwast.
O tyle o i ile z pierwszym punktem mogłaś sobie poradzić, i znaleźć na niego jakiś sposób, tak co do drugiego, nic nie przychodziło ci do głowy. Postanowiłaś, więc odczekać trochę i poczekać, aż twe serce dojrzeje i samo powie ci co robić i na co jest gotowe.
Ponownie westchnęłaś, tym razem odkładając długopis i zamykając zeszyt. Sięgnęłaś po kawę i wypiłaś ją, całą. Ostatni raz.
Odkąd tylko to zrozumiałaś, próbowałaś za wszelką cenę mu to wynagrodzić, czasem z lepszymi, a czasem z gorszymi skutkami.
Pomimo tej chorej sytuacji cieszyłaś się, że go miałaś. Że pozwoliłaś mu się do ciebie zbliżyć, ponieważ dzięki temu zyskałaś wspaniałą osobę u swego boku, która rozumiała cię jak nikt inny i wybaczała ci z równą czułością i żarliwością - nawet jeżeli robiła to wbrew swym własnym uczuciom.
Mimowolnie uniosłaś wzrok znad kremowej kartki i ponownie zerknęłaś na ruchliwą ulicę za oknem.
Czekałaś na kogoś. Kogoś kto się spóźniał, ale nie miałaś mu tego za złe. Był zapracowany, zmęczony, lecz nawet wtedy, gdy nie miał siły iść, nie zapominał o waszym comiesięcznym spotkaniu. Pozostawało czekać na niego i w jakiś racjonalny sposób wykorzystać dodatkowy czas, za co od razu się zabrałaś, ponownie nurkując wzrokiem na stronice dziennika.
- Jak zwykle w swoim świecie.
- Jak zwykle? Mówisz to tak, jakby było to coś złego... - zaśmiałaś się, unosząc wzrok na roześmianą twarz Azjaty.
- Ale oczywiście, nie to miałem na myśli... - wyszczerzył się chłopak i usiadł na krześle znajdującym się naprzeciwko ciebie.
- Jutro mamy koncert w centrum. Po koncercie spotkanie z fanami i na koniec lekką imprezę - zagaił zaciekawiony mą reakcją blondyn.
- Hmmm.... Iiiii? - dopytywałaś się, mimo iż wiedziałaś, że chłopak po prostu chce, abyś się tam pojawiła.
- Iiii miło by było, gdybyś wpadła - dokończył po kilku minutach, tonem opiekuna znudzonego głupotą podopiecznego.
- Wiesz, że nie mam ochoty oglądać pewnego twego kolegi z zespołu - ciągnęłaś, mówiąc dosłownie to samo co zazwyczaj - Z resztą nadal nie rozumiem, jak wy... Faceci, możecie tak szybko zapominać o przeszłości i się godzić. Nawet najlepsze przyjaciółki po takich sprzeczkach, potrzebują dużo więcej czasu.
Oczywiście wiem, że to wszystko było moja wina, ale...
- Czekaj, czekaj - przerwał ci chłopak, patrząc na ciebie z pobłażaniem - To nie była twoja wina... I tak prędzej czy później byśmy się ponownie pokłócili. O ciebie, czy o cokolwiek innego. Faceci tak mają. Najpierw wyskakują na siebie z pięściami, a gdy ochłoną wszystko wraca do normy. Z tą różnicą, że tym razem zajęło nam to trochę więcej czasu - wyznał Chińczyk, bezustannie się uśmiechając.
- A tak poza tym... Zastanawiam się, czy nie mogłabyś mu już wybaczyć - zaczął powoli, bojąc się że zaczniesz na niego krzyczeć, czego po prostu nie chciał. Nie chciał się z tobą kłócić.
- Ja chciałabym - wyznałaś, po dość długiej chwili, czym mile zaskoczyłaś swego rozmówcę.
- Ale?
- Ale nie chcę... Boję się... Że zrani mnie tak samo, jak zrobił to kilka lat temu. Nie wiem, czy mogę mu ufać. Czy mogę ufać jego zmianie.
- Możliwe, że to co się stało sprawiło, że zaczął się nad sobą zastanawiać... Nie wiem, ale w stu procentach jestem pewny tego, że nie jest już tym samym LuHanem, którego znaliśmy w liceum. Weź sobie moją prośbę do serca i zajrzyj jutro - przyjaciel złapał cię za rękę i delikatnie ją ścisnąwszy, przeprosił cię za to, iż nie może z tobą dłużej posiedzieć, gdyż już za pół godziny miał mieć kolejną próbę, w związku z jutrzejszym koncertem.
Ze smutkiem i delikatnym rozczarowaniem pożegnałaś się z nim, życząc mu na koniec powodzenia i wkrótce po odejściu chłopaka i ty postanowiłaś się zebrać i wrócić do mieszkania.
Chodziłaś po całym mieszkaniu, odwiedzając każdy kąt po kolei, jednocześnie zastanawiając się nad właściwą decyzją. Jednak w jednej chwili pragnęłaś wyjść, a w drugiej siadałaś na kanapie, lub czymkolwiek innym i zapierałaś się rękami i nogami, aby tylko tego nie zrobić. W końcu po dosyć długim... No okej, bardzo długim namyśle... Wyszłaś.
Przeszłaś przez parking, wsiadłaś do uta, przekręciłaś kluczyki w stacyjce i ruszyłaś na koncert EXO.
Będąc już przed budynkiem, w którym miał się on odbyć, mimo iż miałaś wątpliwości, dumnie wkroczyłaś do środka, od razu kierując się do miejsca, w którym miałaś się spotkać z Lay'em. Mając wszystkie potrzebne do tego przepustki, weszłaś na zaplecze sceny, a później przeszłaś odcinek dzielący cię od garderoby chłopaków, w której na twoje nieszczęście nie było nikogo, oprócz blondyna, który wywrócił twe życie do góry nogami.
Chłopak siedział na fotelu, patrząc ze smutkiem w lustro, a gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, odwrócił się i momentalnie znieruchomiał, zastanawiając się, czy nie jest to przypadkiem tylko sen, jednak po chwili uświadomił sobie, że to nie może być sen, ponieważ nie był on koszmarem, w którym patrzyłaś na niego tak samo, jak wtedy gdy widzieliście się ostatni raz. Z odrazą i niesmakiem. To musiała być rzeczywistość, ponieważ na ułamek sekundy na twej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Cześć - wychrypiał, patrząc na ciebie nieprzerwanie, jakby bał się, że znikniesz; rozpłyniesz się jak marzenie senne.
- Hej - odpowiedziałaś niepewnie na jego powitanie z równą niepewnością, spuszczając wzrok na podłogę.
Czekaliście dłuższą chwilę, nie wiedząc co dokładnie powiedzieć. Oboje baliście się tego spotkania, jednocześnie go pragnąc, lecz teraz. Teraz, gdy mieliście siebie tak blisko, nie wiedzieliście jak się zachować.
- Minęło bardzo dużo czasu - usłyszałaś nagle wypełniony emocjami szept chłopaka, który przybliżył się do ciebie o jeden krok. Podniosłaś gwałtownie wzrok, biorąc głęboki wdech. Nic więcej nie było potrzebne. Przeprosiny były zbędne, ponieważ były to tylko słowa. Ważne było to, co czułaś, co czuliście oboje w tej chwili.
- Umm... Minęło bardzo dużo czasu - przyznałaś cichutko, zalewając się delikatnym rumieńcem.
I nagle, jak gdyby nigdy nic zaśmiałaś się, a wraz z tobą zaśmiał się i on. To był nowy początek. I tylko wy wiedzieliście jak to wszystko skończy się tym razem.
- Nooooo... Nareszcie! - do pokoju wparował roześmiany Lay, który niespodziewanie przytulił i ciebie i LuHana, zakleszczając was w swym silnym uścisku - Wiedziałem, że to w końcu nastąpi, mordki.
Cała wasza trójka roześmiała się szczerze, a ty i stojący obok waszego wspólnego przyjaciela blondyn popatrzeliście się na siebie znacząco, wiedząc że jest to właściwy czas na zapomnienie o przeszłości i ruszenie dalej. A to, czy razem, czy może osobno, było waszą słodką tajemnicą.
Przepraszam, za wszelkie błędy ( zwłaszcza interpunkcję ;) ) Nie będę pisała, że za niedługo pojawi się nowy scenariusz, bo nie mogę być pewna tego, kiedy to nastąpi. Jednak mam nadzieję, że nadal ze mną jesteście i że nadal chcecie czytać moje... hmmm... "dzieła"? Haha
Dziękuję za Waszą obecność <3
Po pierwsze - Lay był dla ciebie za dobry i nie zasługiwał on na kogoś, kto nie mógł go w pełni pokochać.
Po drugie - twoje uczucia do znienawidzonego Chińczyka mocno zakorzeniły się w twym sercu i w najbliższej przyszłości nie zdołasz ich z niego wyrwać, jak to zazwyczaj robi się z chwastami, ponieważ dla ciebie był to właśnie taki chwast.
O tyle o i ile z pierwszym punktem mogłaś sobie poradzić, i znaleźć na niego jakiś sposób, tak co do drugiego, nic nie przychodziło ci do głowy. Postanowiłaś, więc odczekać trochę i poczekać, aż twe serce dojrzeje i samo powie ci co robić i na co jest gotowe.
Ponownie westchnęłaś, tym razem odkładając długopis i zamykając zeszyt. Sięgnęłaś po kawę i wypiłaś ją, całą. Ostatni raz.
****
Twoje serce wybrało. Postanowiło dalej darzyć uczuciem, jedyną osobę, której serca za nic w świecie nie chciałaś oddać. Zamiast tego postanowiłaś zagmatwać swoje życie i przy okazji życie swego, teraz najlepszego przyjaciela - Lay'a, którego - mimo iż na początku nie chciałaś się do tego przyznać, wykorzystałaś by móc zapomnieć o innym blondwłosym Chińczyku.Odkąd tylko to zrozumiałaś, próbowałaś za wszelką cenę mu to wynagrodzić, czasem z lepszymi, a czasem z gorszymi skutkami.
Pomimo tej chorej sytuacji cieszyłaś się, że go miałaś. Że pozwoliłaś mu się do ciebie zbliżyć, ponieważ dzięki temu zyskałaś wspaniałą osobę u swego boku, która rozumiała cię jak nikt inny i wybaczała ci z równą czułością i żarliwością - nawet jeżeli robiła to wbrew swym własnym uczuciom.
Mimowolnie uniosłaś wzrok znad kremowej kartki i ponownie zerknęłaś na ruchliwą ulicę za oknem.
Czekałaś na kogoś. Kogoś kto się spóźniał, ale nie miałaś mu tego za złe. Był zapracowany, zmęczony, lecz nawet wtedy, gdy nie miał siły iść, nie zapominał o waszym comiesięcznym spotkaniu. Pozostawało czekać na niego i w jakiś racjonalny sposób wykorzystać dodatkowy czas, za co od razu się zabrałaś, ponownie nurkując wzrokiem na stronice dziennika.
- Jak zwykle w swoim świecie.
- Jak zwykle? Mówisz to tak, jakby było to coś złego... - zaśmiałaś się, unosząc wzrok na roześmianą twarz Azjaty.
- Ale oczywiście, nie to miałem na myśli... - wyszczerzył się chłopak i usiadł na krześle znajdującym się naprzeciwko ciebie.
- Jutro mamy koncert w centrum. Po koncercie spotkanie z fanami i na koniec lekką imprezę - zagaił zaciekawiony mą reakcją blondyn.
- Hmmm.... Iiiii? - dopytywałaś się, mimo iż wiedziałaś, że chłopak po prostu chce, abyś się tam pojawiła.
- Iiii miło by było, gdybyś wpadła - dokończył po kilku minutach, tonem opiekuna znudzonego głupotą podopiecznego.
- Wiesz, że nie mam ochoty oglądać pewnego twego kolegi z zespołu - ciągnęłaś, mówiąc dosłownie to samo co zazwyczaj - Z resztą nadal nie rozumiem, jak wy... Faceci, możecie tak szybko zapominać o przeszłości i się godzić. Nawet najlepsze przyjaciółki po takich sprzeczkach, potrzebują dużo więcej czasu.
Oczywiście wiem, że to wszystko było moja wina, ale...
- Czekaj, czekaj - przerwał ci chłopak, patrząc na ciebie z pobłażaniem - To nie była twoja wina... I tak prędzej czy później byśmy się ponownie pokłócili. O ciebie, czy o cokolwiek innego. Faceci tak mają. Najpierw wyskakują na siebie z pięściami, a gdy ochłoną wszystko wraca do normy. Z tą różnicą, że tym razem zajęło nam to trochę więcej czasu - wyznał Chińczyk, bezustannie się uśmiechając.
- A tak poza tym... Zastanawiam się, czy nie mogłabyś mu już wybaczyć - zaczął powoli, bojąc się że zaczniesz na niego krzyczeć, czego po prostu nie chciał. Nie chciał się z tobą kłócić.
- Ja chciałabym - wyznałaś, po dość długiej chwili, czym mile zaskoczyłaś swego rozmówcę.
- Ale?
- Ale nie chcę... Boję się... Że zrani mnie tak samo, jak zrobił to kilka lat temu. Nie wiem, czy mogę mu ufać. Czy mogę ufać jego zmianie.
- Możliwe, że to co się stało sprawiło, że zaczął się nad sobą zastanawiać... Nie wiem, ale w stu procentach jestem pewny tego, że nie jest już tym samym LuHanem, którego znaliśmy w liceum. Weź sobie moją prośbę do serca i zajrzyj jutro - przyjaciel złapał cię za rękę i delikatnie ją ścisnąwszy, przeprosił cię za to, iż nie może z tobą dłużej posiedzieć, gdyż już za pół godziny miał mieć kolejną próbę, w związku z jutrzejszym koncertem.
Ze smutkiem i delikatnym rozczarowaniem pożegnałaś się z nim, życząc mu na koniec powodzenia i wkrótce po odejściu chłopaka i ty postanowiłaś się zebrać i wrócić do mieszkania.
Chodziłaś po całym mieszkaniu, odwiedzając każdy kąt po kolei, jednocześnie zastanawiając się nad właściwą decyzją. Jednak w jednej chwili pragnęłaś wyjść, a w drugiej siadałaś na kanapie, lub czymkolwiek innym i zapierałaś się rękami i nogami, aby tylko tego nie zrobić. W końcu po dosyć długim... No okej, bardzo długim namyśle... Wyszłaś.
Przeszłaś przez parking, wsiadłaś do uta, przekręciłaś kluczyki w stacyjce i ruszyłaś na koncert EXO.
Będąc już przed budynkiem, w którym miał się on odbyć, mimo iż miałaś wątpliwości, dumnie wkroczyłaś do środka, od razu kierując się do miejsca, w którym miałaś się spotkać z Lay'em. Mając wszystkie potrzebne do tego przepustki, weszłaś na zaplecze sceny, a później przeszłaś odcinek dzielący cię od garderoby chłopaków, w której na twoje nieszczęście nie było nikogo, oprócz blondyna, który wywrócił twe życie do góry nogami.
Chłopak siedział na fotelu, patrząc ze smutkiem w lustro, a gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, odwrócił się i momentalnie znieruchomiał, zastanawiając się, czy nie jest to przypadkiem tylko sen, jednak po chwili uświadomił sobie, że to nie może być sen, ponieważ nie był on koszmarem, w którym patrzyłaś na niego tak samo, jak wtedy gdy widzieliście się ostatni raz. Z odrazą i niesmakiem. To musiała być rzeczywistość, ponieważ na ułamek sekundy na twej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Cześć - wychrypiał, patrząc na ciebie nieprzerwanie, jakby bał się, że znikniesz; rozpłyniesz się jak marzenie senne.
- Hej - odpowiedziałaś niepewnie na jego powitanie z równą niepewnością, spuszczając wzrok na podłogę.
Czekaliście dłuższą chwilę, nie wiedząc co dokładnie powiedzieć. Oboje baliście się tego spotkania, jednocześnie go pragnąc, lecz teraz. Teraz, gdy mieliście siebie tak blisko, nie wiedzieliście jak się zachować.
- Minęło bardzo dużo czasu - usłyszałaś nagle wypełniony emocjami szept chłopaka, który przybliżył się do ciebie o jeden krok. Podniosłaś gwałtownie wzrok, biorąc głęboki wdech. Nic więcej nie było potrzebne. Przeprosiny były zbędne, ponieważ były to tylko słowa. Ważne było to, co czułaś, co czuliście oboje w tej chwili.
- Umm... Minęło bardzo dużo czasu - przyznałaś cichutko, zalewając się delikatnym rumieńcem.
I nagle, jak gdyby nigdy nic zaśmiałaś się, a wraz z tobą zaśmiał się i on. To był nowy początek. I tylko wy wiedzieliście jak to wszystko skończy się tym razem.
- Nooooo... Nareszcie! - do pokoju wparował roześmiany Lay, który niespodziewanie przytulił i ciebie i LuHana, zakleszczając was w swym silnym uścisku - Wiedziałem, że to w końcu nastąpi, mordki.
Cała wasza trójka roześmiała się szczerze, a ty i stojący obok waszego wspólnego przyjaciela blondyn popatrzeliście się na siebie znacząco, wiedząc że jest to właściwy czas na zapomnienie o przeszłości i ruszenie dalej. A to, czy razem, czy może osobno, było waszą słodką tajemnicą.
Przepraszam, za wszelkie błędy ( zwłaszcza interpunkcję ;) ) Nie będę pisała, że za niedługo pojawi się nowy scenariusz, bo nie mogę być pewna tego, kiedy to nastąpi. Jednak mam nadzieję, że nadal ze mną jesteście i że nadal chcecie czytać moje... hmmm... "dzieła"? Haha
Dziękuję za Waszą obecność <3
Jak to słodką tajemnicą? Hej, ja protestuję XD Ja chcę wiedzieć, czy byli razem, czy nie :") To nie może być koniec...
OdpowiedzUsuńPrzy okazji informuję, że nominowałam Ciebie i Neko do napisania o sobie faktów
http://magic-hell-and-me.blogspot.com/2016/08/60-facts-about-our-team.html
Pozdrawiam ^^
56 yr old Community Outreach Specialist Shane Bottinelli, hailing from Haliburton enjoys watching movies like Funny Bones and Archery. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Duesenberg SJ Speedster "Mormon Meteor". wazne strony
OdpowiedzUsuń