Uwaga

Proszę o pisanie w komentarzach, przy zamówieniach imię autorki, która ma dane zamówienie zrealizować :3
Hesperiata, czy Neko ^^

niedziela, 29 listopada 2015

Taeil (Block B) Prima Aprilis!


Witajcie! Jest to mój pierwszy scenariusz i mam nadzieję, że wybaczycie mi błędy i swego rodzaju dziecinność XP. Napisałam go jeszcze w wakacje, kiedy miałam ogromną fazę na ten zespół i mnóstwo pomysłów na niestworzone historie. Miłego czytania życzę <3      


Autorka: Neko


Stałaś w drzwiach kuchni, spoglądając to na jednego, to na drugiego. Taeil, twój słodki, kochany Taeil patrzył na ciebie ze smutkiem.
- Ty… Ty… Co?! – twój chłopak spuścił wzrok, potwierdzając tym samym twe najgorsze obawy.
- Nie… - wyszeptałaś. Wokalista sprawiał wrażenie, jakby chciał podejść, ale cofnęłaś się z przestrachem wymalowanym na twarzy.
- Nie podchodź! – wyrwało ci się i natychmiast zakryłaś usta dłońmi. Słone łzy zaczęły spływać po twoich policzkach.
-  ______ , ja… - zaczął, ale nie chciałaś tego słuchać. Wybiegłaś z dormu Block B najszybciej jak umiałaś, nie oglądając się za siebie. Czułaś się zdradzona. Nie potrafiłaś pojąć, jak mógł to przed tobą zataić. Gdyby ci o tym powiedział, może wszystko byłoby dobrze, może byś się z tym pogodziła, ale że dowiedziałaś się tego w taki sposób…
 Nie wiedzieć kiedy, znalazłaś się w parku. Wyczerpana usiadłaś na wolnej ławce, a w głowie cały czas dźwięczały ci słowa maknae. Taeil, do cholery weź się w garść! Jesteś człowiekiem i do najbliższej pełni raczej się to nie zmieni, więc przestań się zachowywać jakby świat się walił! P.O cię wtedy nie zauważył, był zbyt zajęty kłótnią z hyungiem, który znowu dostał ataku depresji. Teraz gdy o tym myślałaś, to działo się tak zawsze po comiesięcznym wyjeździe chłopaków w plener. Byłaś na nich o to zła, bo nigdy cię nie zabierali ze sobą, ale teraz już wiedziałaś czemu. Ukryłaś twarz w dłoniach. Musiałaś to wszystko przemyśleć. To nie tak, że nie wierzyłaś w istnienie takich stworzeń. Wierzyłaś, a nawet byłaś pewna, że istnieją, bo twój ojciec zajmował się polowaniem na wilkołaki, wampiry i inne istoty, które zwykli ludzie uważali za mit. Sama też byłaś szkolona na Łowcę, wiedziałaś jak je zabijać, obezwładniać, unieszkodliwiać, ale rzuciłaś to dwa lata temu.
Teraz jak o tym myślałaś, to wiele różnych drobiazgów wskazywało na to, że nie są zwykłymi ludźmi. Coraz więcej zachowań, na które do tej pory nie zwracałaś uwagi, pasowało do tego, co wiedziałaś o wilkołakach. Wilkołaki… Mimo iż byłaś Łowczynią, bałaś się ich. W twoje myśli wdarły się niechciane wspomnienia, ale nie miałaś już sił, by je odepchnąć.

Siedziałaś w swoim pokoju, czytając książkę. Nagle usłyszałaś, że przed twym domem parkuje samochód. Zerknęłaś przez okno i natychmiast na twojej twarzy wykwitł ogromny uśmiech. 
-Tata! – krzyknęłaś i zbiegłaś szybko po schodach. Twój ojciec właśnie wieszał kurtkę na wieszaku, kiedy rzuciłaś mu się na szyję. Mężczyzna zamknął cię w niedźwiedzim uścisku. 
- Tęskniłam – powiedziałaś, odsuwając się od niego, by twoja mama również mogła się przywitać. 
- Ja też za wami tęskniłem – wyznał ojciec, patrząc na was ciepło. 
- A co to? – spytała twoja rodzicielka, wskazując na przybrudzony bandaż na jego lewej ręce. 
- Nic takiego, przeżyję – odparł tata. Mama nie była zadowolona. 
- No i po co znowu było się w to pakować? Co, to inni Łowcy już nie istnieją i sam się tym musisz zajmować? A potem wracasz do domu poharatany, ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio przyjechałeś nietknięty. 
- Oj, daj już spokój, przerabiamy to za każdym razem – jęknął mężczyzna, puszczając do ciebie oczko. Uśmiechnęłaś się w odpowiedzi i poszłaś do kuchni przygotować kolację. Twoi rodzice przeszli do salonu, ciesząc się, że znów jesteście w komplecie. Z uśmiechem na ustach nuciłaś sobie twoją ulubioną piosenkę - Mental Breaker (nie wiem, czemu akurat ta xd), szykując wielki stos kanapek. Po niedługim czasie wszyscy zajadaliście się tym prostym posiłkiem. 
- To kiedy mnie wreszcie zabierzesz ze sobą? – spytałaś. Ojciec przeczesał dłonią włosy.
- Nie wiem. To zależy od tego, czy uda mi się przekonać twoją mamę, żeby puściła cię następnym razem. 
Mruknęłaś niezadowolona. Z każdym kolejnym tygodniem byłaś coraz bardziej zniecierpliwiona, bo koniecznie chciałaś przetestować swe umiejętności w praktyce. Po tylu latach treningów byłaś przekonana, że sobie poradzisz i wkurzało cię to, że mama tak się o ciebie martwi. W końcu nie byłaś już dzieckiem, kilka tygodni temu skończyłaś 17 lat i zostałaś oficjalnie przyjęta do grona Łowców. Nic dziwnego, że nie mogłaś się doczekać swego pierwszego zadania. Twoja matka udała oburzoną i zaczęła się przekomarzać z tatą. Po kilku minutach wybuchnęliście śmiechem. Rozmawialiście ze sobą o wszystkim, w końcu twojego ojca nie było ponad miesiąc.  Wielki stary zegar stojący w korytarzu wybił północ. Księżyc w pełni ukazał się za oknem, zalewając pokój srebrzystym światłem. Ziewnęłaś, nie mogąc uwierzyć, że przegadaliście tyle czasu. Wstałaś, zamierzając wrócić do swego pokoju, gdy nagle twój ojciec upadł na podłogę, zwijając się w konwulsjach. Twoja mama krzyknęła przerażona, a ty przypadłaś do ojca, przytrzymując go za ramię. 
- Tato! Tato, co się dzieje?! – mężczyzna wydał z siebie nieludzki jęk i spojrzał na ciebie z bólem w oczach. Z trudem wskazał na swoje obandażowane przedramię. Szybko zerwałaś opatrunek i z sykiem wciągnęłaś powietrze do płuc. Wstałaś powoli i ostrożnie wycofałaś się na korytarz. 
- Mamo, uciekaj – powiedziałaś najspokojniejszym głosem, na jaki było cię stać. 
- Ale co mu jest? – spytała spanikowana kobieta. Spojrzałaś na nią przelotnie i powiedziałaś tylko jedno słowo. Wilkołak.  
Przemiana taty dobiegła końca. Stał przed wami, warcząc groźnie, a wokół niego leżały rozszarpane ubrania. Oczy mamy rozszerzyły się z przerażenia. Rzuciła się do drzwi, ale na korytarzu potknęła się i upadła. Ogromny wilk skoczył na nią, a ty stałaś jak sparaliżowana. Z transu wyrwał cię przeraźliwy wrzask mamy. Przyskoczyłaś do zwierzęcia, które jeszcze chwilę wcześniej było twoim ojcem i starałaś się odciągnąć od twojej rodzicielki, podduszając go ramieniem, ale bez skutku. Wilk rzucił tobą o ścianę, jakbyś ważyła tyle co piórko i zatopił kły w swojej ofierze. Podczołgałaś się w stronę wielkiego, staromodnego zegara i roztrzęsiona otworzyłaś szufladę, wyciągając pistolet ojca, schowany tam „na wszelki wypadek”. Ręce ci drżały, gdy celowałaś w wilkołaka rozszarpującego nieruchome ciało twojej matki. 
- Przepraszam tato – wyszeptałaś i strzeliłaś. Noną ciszę rozdarł głośny skowyt, a potem twój rozpaczliwy krzyk. Zaniepokojeni sąsiedzi wezwali policję, jednak gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce, zastali w holu rozwleczone zwłoki twej matki i leżącego na nich martwego wilka. Ty siedziałaś skulona w kącie obok zegara, a obok ciebie leżał porzucony pistolet. 

Oficjalna wersja wydarzeń brzmiała, że wściekłe zwierzę zabiło kobietę, a ty zastrzeliłaś je w obronie własnej. Nikt nawet nie wspomniał o twym ojcu, uznano go za zaginionego i rozpoczęto poszukiwania. Najgorzej było na pogrzebie twojej mamy, gdy wszyscy cię pocieszali, że niedługo znajdą twego ojca. Miałaś wtedy ochotę wykrzyczeć im prosto w twarz, że to nieprawda, bo on nie żyje. Wtedy też postanowiłaś zerwać ze swoim życiem, przeprowadzić się gdzieś, gdzie cię nie znają i nie będą patrzyć na ciebie ze współczuciem. Nie chciałaś ich litości, i tak czułaś się jak ostatni śmieć. A tym bardziej nie miałaś zamiaru pakować się w to całe Łowiectwo, przez które twoi rodzice ponieśli śmierć.
- O, ______ . Czemu płaczesz? – z zamyślenia wyrwał cię dobrze ci znany głos lidera Block B. Gwałtownie uniosłaś głowę, podrywając się na równe nogi. Zico zmarszczył brwi.
- ______ , co się stało? – zapytał z troską, robiąc krok w twoją stronę, ale ty natychmiast się cofnęłaś.
- Nie zbliżaj się do mnie…  - powiedziałaś drżącym głosem.
- Ja wiem… Wiem, czemu wyjeżdżacie co miesiąc na te swoje ‘‘wypady’’ – z całych sił starałaś się powstrzymać łzy cisnące ci się do oczu. Chłopak zaklął pod nosem.
- Nie rozumiem tylko jednego… Czemu mi nie powiedzieliście? – raper parsknął pogardliwie.
- A uwierzyłabyś nam? – pociągnęłaś nosem i otarłaś mokre policzki.
- Oczywiście! Gdybym nadal siedziała w tym całym gównie, sama bym się domyśliła – warknęłaś ze złością. Zico przekrzywił głowę. Wzięłaś głęboki oddech i wyprostowałaś się powoli, nie spuszczając czujnego wzroku ze stojącego przed tobą zdezorientowanego chłopaka.
- Byłam… Jestem pełnoprawną Łowczynią. (Omo, jak to głupio brzmi)
- I co teraz? Zabijesz nas? - w oczach lidera błysnęły wyzywające iskierki. Pokręciłaś przecząco głową.
- Raczej nie, bo rzuciłam to dwa lata temu, a z tego co wiem, nie stanowicie zagrożenia. Poza tym jesteście moimi przyjaciółmi – odpowiedziałaś ze spokojem, którego nie czułaś.
- No to czemu…
- A to już wasza wina – przerwałaś mu – Powiedziałam, że z tego co wiem, nie stanowicie zagrożenia, ale skoro ukrywaliście to przede mną tyle czasu, to kto wie, co jeszcze zatailiście.
- A ty co byś na naszym miejscu zrobiła? – zapytał gniewnie. Zawahałaś się.
- Ja… nie wiem – powiedziałaś w końcu, wbijając wzrok w ziemię. Zmusiłaś się, by spojrzeć mu w oczy.
- Muszę to wszystko przemyśleć. Dajcie mi kilka dni spokoju. Taeil też. Chłopak pokiwał głową.
- Tylko nie każ mu zbyt długo czekać – z tymi słowami odwrócił się i odszedł.

~*~*~*~

Siedziałaś w swoim mieszkaniu, gapiąc się w telewizor, jednak myślami byłaś daleko stąd. Wspominałaś wszystkie wspólne chwile spędzone z ukochanym. Przypomniałaś sobie wasze pierwsze spotkanie.

Chodziłaś bez celu po centrum handlowym. Było to pół roku po śmierci twoich rodziców i wreszcie udało ci się jakoś pozbierać. Zaraz po pogrzebie mamy rzuciłaś szkołę i kupiłaś mieszkanie bliżej centrum Seulu. Nie chciałaś mieszkać w miejscu, gdzie wszystko ci przypominało o tamtym zdarzeniu. Chciałaś zerwać z przeszłością i nigdy do niej nie wracać. Właśnie chciałaś wejść do sklepu, ale w tym momencie wyszli z niego jacyś mężczyźni. Wpadliście na siebie, a ty wylądowałaś na ziemi.  
- Nic ci nie jest? Przepraszam, powinienem był bardziej uważać – usłyszałaś znajomy głos. Spojrzałaś na chłopaka i zamarłaś. 
-Ta…Taeil – wyszeptałaś. Mimowolnie na twojej twarzy pojawił się uśmiech. Block B było twoim ulubionym zespołem odkąd zadebiutowali.  Wokalista odwzajemnił uśmiech i pomógł mi wstać. Powiodłaś wzrokiem po twarzach pozostałych. Byli prawie wszyscy, brakowało tylko twojego biasa, U-kwona. 
- Kurczę… rodzice mi nie uwierzą, jak im powiem, że was spotkałam – powiedziałaś bez zastanowienia, ale po chwili przez twoją twarz przemknął skurcz, gdy uświadomiłaś sobie, że nikomu już o tym nie powiesz… Samotna łza spłynęła po moim policzku. 
- Coś się stało? – spytał z troską P.O. 
- Wybaczcie… - wyszeptałaś i pobiegłaś do łazienki. Stanęłaś przed lustrem i ochlapałaś twarz zimną wodą. Pomogło. Oparłaś się o umywalkę, starając się nie wybuchnąć płaczem.  Kiedy po dłuższym czasie wyszłaś z toalety, znowu omal nie wpadłaś na Taeila. Zachwiałaś się, ale wokalista w porę cię złapał.  
- Wybacz. Przeze mnie już drugi raz znalazłabyś się na podłodze – powiedział zawstydzony. Posłałaś mu słaby półuśmiech.  
- To nic – powiedziałaś. Z bliska chłopak wyglądał jeszcze bardziej uroczo. Nagle zorientowałaś się, że coś do ciebie mówi.
-… i poszedłem za tobą, spytać, czy to przez nas płakałaś. 
- Co? Nie, to nie przez was, tak jakoś… - zaczęłaś, ale widząc ciepły wzrok Taeila zamilkłaś, a twoja twarz pokryła się szkarłatem. Uświadomiłaś sobie, że nadal trzyma cię za rękę. Czułaś się niezręcznie, przebywając tak blisko niego, ale nie miałaś ochoty się odsuwać. 
- Jesteś taka słodka, gdy się rumienisz – na te słowa zaczerwieniłaś się jeszcze bardziej. 
- Jak masz na imię? – spytał wokalista. 
- ______ - powiedziałaś cicho, nie patrząc mu w oczy. 
- Więc ______, masz ochotę się ze mną jutro spotkać?  

Uśmiechnęłaś się lekko, wspominając to wydarzenie. Oczywiście zgodziłaś się - jak mogłabyś mu odmówić, gdy patrzył na ciebie z nadzieją tymi swoimi słodkimi oczkami? Tego dnia dużo rozmawialiście. Z każdą godziną spędzoną w jego towarzystwie zakochiwałaś się w nim coraz mocniej. Przez kolejne kilka tygodni spotykaliście się niemal codziennie, aż wreszcie Taeil zapytał, czy zostaniesz jego dziewczyną. Byłaś wtedy przeszczęśliwa. Wytwórnia wyraziła zgodę, a fanki w większości cię zaakceptowały. Dzięki twojemu chłopakowi przykre wspomnienia blakły, aż wreszcie myślałaś, że się ich pozbyłaś. Nie pracowałaś, rodzice zostawili ci niezłą sumkę, którą teraz zarządzał twój wujek. Był bratem twej mamy i na szczęście nie miał pojęcia o Łowcach, wilkołakach i tym podobnych rzeczach, dlatego lubiłaś z nim przebywać, co niestety nie zdarzało się zbyt często. Gdy chłopaki trenowali, ty całe dnie spędzałaś na czytaniu książek i słuchaniu muzyki. Codziennie rano wychodziłaś też na dwie godziny biegać, by nie stracić kondycji. Mimo że nie chciałaś być dalej Łowczynią, nie zamierzałaś rezygnować z przyjemności, jaką dawał ci wysiłek fizyczny. Czasem odwiedzałaś Block B w wytwórni i przyglądałaś się, jak tańczą. Kochałaś ich wszystkich, podziwiałaś ich za to, co osiągnęli. Byłaś też częstym gościem w ich dormie. Gdy pierwszy raz Taeil cię tam zaprosił, byłaś w siódmym niebie… dopóki nie znalazłaś się za progiem.

- Hej, Taeil, nie przedstawisz nas? 
- Ale przecież… Och, no dobra… Chłopaki, to jest ______. ______, to chłopaki – powiedział wokalista. Zachichotałaś, gdy Zico parsknął z rozbawieniem, robiąc przy tym głupią minę. U-kwon i B-bomb natychmiast się do ciebie przykleili. Zaprowadzili cię do salonu, wypytując o różne dziwne rzeczy. 
- ______, umiesz robić masaż? Ale taki wiesz...
- ______, całowaliście się już? 
- Hej, ______, nie masz może przy sobie kondoma? Bo mi się właśnie skończyły… 
Złapałaś się za głowę i cała czerwona poszłaś do kuchni. Na twoje nieszczęście, dwaj kretyni nie opuszczali cię na krok. 
- Yah! Przestańcie! – krzyknęłaś, ale niestety cie nie posłuchali. U-kwon uwiesił ci się na ramieniu. 
- ______, jesteś dziewicą? – wyszeptał ci do ucha. Odepchnęłaś go i pobiegłaś do Taeila. 
- Oppa, gdzie ty mnie przyprowadziłeś?! – wrzasnęłaś. Rzuciłaś miażdżące spojrzenie P.O i Kyungowi śmiejącym się do rozpuku. Wokalista spojrzał na ciebie przepraszająco. 
- Wybacz ______, to był głupi pomysł…  
- Hej, a gdzie Zico? – wtrącił się Jaehyo. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem charakterystycznej sylwetki lidera i rejestrując przy okazji brak twojego biasa. Nagle dobiegł was stłumiony jęk. Spojrzeliście po sobie i rzuciliście się na górę. W jednym z pokoi zastaliście interesującą scenę. Otóż U-kwon leżał na łóżku, a lider pochylał się nad nim w dziwnej pozycji. 
- Nie no, Zico, możesz tego nie robić, kiedy mamy gości? – jęknął Taeil. Raper podniósł wzrok. 
- Ale czego? – zapytał inteligentnie. W tym momencie nie wytrzymałaś. Osunęłaś się na podłogę, uderzając w nią pięścią i śmiejąc się do rozpuku. Członkowie zespołu patrzyli się na ciebie jak na wariatkę, co sprawiło, że zaczęłaś się jeszcze głośniej śmiać. 
- Zico… Zico… Zico jest… - urwałaś, bo znowu dopadła cię głupawka. Reszta również nie mogła się powstrzymać od śmiechu, gdy dotarło do nich, co chciałaś powiedzieć. Lider popatrzył na ciebie, potem na U-kwona i zerwał się z łóżka jak oparzony, otrzepując się ostentacyjnie. 
- Nie jestem gejem – powiedział z godnością. 
- Ale to tak wyglądało – powiedział rozbawiony maknae, wywołując kolejną salwę śmiechu.  

Nawet teraz nie mogłaś się nie uśmiechnąć. Oczywiście już skojarzyłaś, że to było po prostu wilkołacze pokazanie dominacji, niemniej jednak zabawnie to wyglądało, gdy robili to w ludzkiej postaci. Pamiętasz, że przez kilka następnych dni dostawałaś ataku śmiechu, gdy tylko Zico pojawił się na horyzoncie, a lider tylko rzucał U-kwonowi wściekłe spojrzenia.
Mimo tych wszystkich dziwactw, lubiłaś przychodzić do tego domu wariatów, bo to pomagało ci zdystansować się do życia i spojrzeć na problemy z innej perspektywy. I nawet jeśli byli wilkołakami, tęskniłaś za nimi. Przypomniałaś sobie, że po każdym wypadzie na „biwak” Taeil był przygnębiony. W ogóle cały zespół chodził jak skacowany. Gdy pytałaś o co chodzi, zbywali cię. Nie rozumiałaś tego, ale byłaś przekonana, że to nic ważnego, w końcu każdy może mieć gorszy dzień. Teraz dotarło do ciebie, że oni wszyscy byli po prostu zmęczeni po pełni.
Ale mimo to… Wilkołak nie jest świadomy tego, co robi w wilczej postaci. Nawet jeśli jako człowiek nie chce cię skrzywdzić, może to zrobić jako wilk. I tego właśnie się obawiałaś. Najlepszym dowodem na to był przykład twego ojca.
Ukryłaś twarz w dłoniach. Kochałaś Taeila, chciałaś być z nim i wspierać go we wszystkim, ale bałaś się, co się stanie, gdy się przemieni. O pełnię się nie martwiłaś, bo chłopaki i tak zawsze wyjeżdżali, ale wilk mógł się pojawić w każdej chwili. Wystarczy, że straciłby nad sobą panowanie.
Z tego wszystkiego rozbolała cię głowa. Dźwięki wydobywające się z telewizora wbijały się w twój mózg jak sztylety. Zirytowana rzuciłaś pilotem, celując w wyłącznik. Odetchnęłaś z ulgą, gdy otoczyła cię błoga cisza. Potrzebowałaś chwili spokoju. Podeszłaś do szafki z lekami wzięłaś proszek nasenny. Rzuciłaś się na łóżko, oddając się w objęcia Morfeusza.

~*~*~*~

Usłyszałaś czyjeś ciche kroki. Nie otwierałaś oczu, starając się, by twój oddech pozostał powolny i miarowy, jak podczas snu. Do twych uszu dobiegł szelest ubrań, a po chwili poczułaś czyjąś dłoń odgarniającą niesforny kosmyk z twojej twarzy. Do twego nosa wdarł się zapach, który tak kochałaś. Taeil.
- Wybacz, że ci nie powiedziałem. Bałem się, że uznasz mnie za wariata – wyszeptał. Nadal udawałaś, że śpisz, wsłuchując się w każde słowo.
- Tak bardzo chciałbym się zmienić dla ciebie… Nie być już potworem, za którego pewnie mnie uważasz, ale nie umiem. Zrobiłbym wszystko, o co byś poprosiła, ale ta jedna rzecz jest poza mym zasięgiem… - na twój policzek skapnęła gorąca łza. Z trudem powstrzymałaś się, by nie wstać i go nie przytulić. Nie lubiłaś, gdy płakał, bo jego śliczna twarz stawała się wtedy zaczerwieniona i napuchnięta. Byłaś pewna, że jego piękne oczy spoglądają na ciebie ze smutkiem, ale nie ruszyłaś się z miejsca.
- Saranghae ______, błagam, nie zostawiaj mnie – w tym momencie głos mu się załamał i poczułaś, jak wtula twarz w kołdrę zwisającą z łóżka. Nienawidziłaś się za to, ale nie poruszyłaś się nawet o milimetr. Nie miałaś pojęcia, ile czasu minęło, ale w końcu chłopak uspokoił się.
- Wyglądasz tak słodko, kiedy śpisz… – szepnął wokalista, całując cię na pożegnanie w policzek i wyszedł. Gdy tylko drzwi do twego mieszkania się zamknęły, usiadłaś i zaczęłaś płakać.

Następnego dnia chodziłaś jak zombie. Wykonywałaś mechanicznie podstawowe czynności, a w głowie miałaś kompletną pustkę. Tak bardzo chciałaś pobiec do ich dormu, powiedzieć, że to nic, że wszystko w porządku, ale nie mogłaś. Przeprowadziłaś się do centrum Seulu, by uciec od przeszłości, ale ona i tak cię dopadła w sposób najmniej oczekiwany.  Gdyby któryś z nich stracił nad sobą panowanie… Nawet nie chciałaś o tym myśleć. Nie miałaś najmniejszej ochoty być powodem  śmierci kolejnej bliskiej ci osoby. Z otępienia wyrwał cię dzwonek telefonu. Zerknęłaś na wyświetlacz. Wujek. Na twą twarz wypłynął słaby uśmiech.
- Yoboseyo?
- Witaj ______, co słychać? – zawahałaś się.
- U mnie… wszystko w porządku – skłamałaś.
Wujek zacmokał z dezaprobatą.
- ______, dobrze wiem, kiedy kłamiesz. Co się stało?
- No bo… - zająknęłaś się – dowiedziałam się, że moi przyjaciele nie są… tacy jak myślałam. Nie mam pojęcia co robić.
Wujek milczał przez chwilę.
- Czy to coś poważnego? Są przestępcami, należą do gangu, rozprowadzają narkotyki? – zaczęłaś się śmiać. Podejrzenia wujka były tak niedorzeczne… a jednak jeszcze dziwniejszy był sekret chłopaków.
- Nie, wujku, nic z tych rzeczy – odpowiedziałaś z uśmiechem.
- No więc widzisz, nic się takiego nie stało. Nawet jeśli są gejami, to nic z tym nie zrobisz – wybuchnęłaś niepohamowanym śmiechem. Dlatego kochałaś wujka – zawsze potrafił cię rozbawić.
- Wujku… Oni nie są… Gejami… - powiedziałaś między atakami śmiechu.
- Nie? To o co może ci chodzić?
- Aaa, już nieważne.
- Skoro nieważne, to się na nich nie gniewaj.
- Ale mnie nie chodzi o to, jacy są… No dobra, może i chodzi, ale jestem zła, że mi nie powiedzieli i musiałam dowiadywać się w taki sposób.
- A postaw się na ich miejscu i zastanów się, czy w ich sytuacji powiedziałabyś im o tym, cokolwiek to jest? Zastanowiłaś się chwilę. Gdybyś była wilkołakiem, raczej na pewno nie powiedziałabyś o tym byle komu. Pewnie starałabyś się ich podpytać, jaki mają stosunek do tego typu spraw i zależnie od niego powiedziałabyś lub nie. Nagle w twojej głowie zawirowało pewne wspomnienie.

Chłopaki z Block B zaprosili się na noc filmową. Siedzieliście wszyscy w salonie i zastanawialiście się, co obejrzeć.  
- Dajcie jakiś horror… - marudził Kyung. 
- Nie, ja chcę komedię romantyczną – odezwał się U-kwon. 
- Taa, żebyś komentował każdą scenę i chwalił się że ty zrobiłbyś to lepiej – parsknął B-bomb – Jak dla mnie może być jakikolwiek film „dla dorosłych” – poruszył znacząco brwiami. 
- Ty zboczeńcu – oburzył się P.O 
- No co? Przecież nie będziemy oglądać bajki dla dzieci – obruszył się tancerz, a maknae zaczął go łaskotać. 
- Ej, mordy w kubeł! Ja chcę jakieś sci-fi, najlepiej z dużą ilością efektów specjalnych – rozmarzył się Jaehyo. Zico pacnął go w głowę otwartą dłonią. 
- Nie, bo potem nie zaśniesz z nadmiaru wrażeń. Ja też jestem za horrorem. Najlepiej o zombie. Albo nie, o wilkołakach. 
- Nie! – powiedziałaś trochę za głośno. Siedem par oczu zwróciło się na ciebie. 
- Ale czemu? – zapytał łagodnie Taeil. Wtuliłaś się w niego. 
- Bo… ja się boję wilkołaków – wyszeptałaś. Wokalista przycisnął cię mocniej do siebie. 
- Daj spokój ______, przecież one nie istnieją – powiedział dziwnym tonem. Parsknęłaś w myślach. Gdybyś tylko wiedział…  

No i okazało się, że wiedział.  
- Halo, ziemia do ______! – głos wujka przywrócił cię do rzeczywistości. 
- Jestem, jestem. Przepraszam wujku, zamyśliłam się. 
- No i? 
- Chyba… Chyba masz rację, chyba zrobiłabym tak jak oni. 
- No to chyba powinnaś im wybaczyć. 
- No. Chyba tak – powiedziałaś. 
- To trzymaj się, ja już muszę kończyć, służba nie drużba, a robota sama się nie zrobi – uśmiechnęłaś się do telefonu. 
- To do zobaczenia. Postaram się niedługo do ciebie wpaść – pożegnałaś się i nacisnęłaś czerwoną słuchawkę. Już wiedziałaś, co musisz zrobić, ale nie miałaś pojęcia jak. Nie mogłaś przecież tak po prostu do nich pójść, jakby nic się nie stało, bo przypomniała ci się pewna rzecz. W końcu jutro jest prima aprilis! 

Reszta dnia minęła ci na obmyślaniu planu na następny dzień. Zadzwoniłaś w kilka miejsc, odświeżyłaś stare znajomości, przygotowałaś kilka rzeczy i wieczorem zadowolona położyłaś się spać, widząc w wyobraźni zaskoczone mordki przyjaciół.  O czwartej budzik zaczął dzwonić. Już miałaś go wyłączyć i iść spać dalej, ale zamarłaś w połowie ruchu. Otworzyłaś oczy i wyskoczyłaś z łóżka. Ubrałaś się w strój do biegania, zaparzyłaś mocną kawę i po półgodzinie byłaś na zewnątrz. Biegłaś do dormu Block B, który na szczęście nie był zbyt daleko, bo szansa na złapanie autobusu o tej porze była równa zeru. Otworzyłaś cicho drzwi i wyłączyłaś alarm. Weszłaś do kuchni i przykleiłaś na lodówce kartkę z napisem:

Najbliższy park, godzina 11

Następnie postawiłaś na stole sporej wielkości bursztynową figurkę wyjącego wilka, którą dostałaś parę tygodni wcześniej od Taeila na waszą rocznicę. Uśmiechnęłaś się do wspomnień i wyszłaś, włączając powrotem alarm. Wróciłaś do domu, by się przygotować. Gdy się przebierałaś, usłyszałaś dzwonek do drzwi. Otworzyłaś je i wpuściłaś do środka dwóch mężczyzn i dziewczynę mniej więcej w twoim wieku. Był to brat twego ojca z dziećmi. Uściskałaś ich serdecznie, w końcu nie widziałaś ich od pogrzebu. 
- Dziękuję, że przyszliście. Przynieśliście wszystko? – kuzynka podała ci spory pakunek. Przeszłaś do salonu i rozpakowałaś go na stole. Na twojej twarzy wykwitł złośliwy uśmieszek. Był tam standardowy strój Łowcy, dwa duże sztylety, jeden mały i jeden pistolet.  
- A to będą mieli niespodziankę… - wymruczałaś. 
- ______… - spojrzałaś na kuzyna. 
- Czy to… czy ty wiesz, co robisz?  
- Oczywiście – spojrzałaś mu pewnie w oczy. 
- Ale wiesz… to wilkołaki… 
- To są moi przyjaciele. Nie skrzywdzą mnie – przerwałaś mu, zbierając rzeczy i wyszłaś do pokoju, by się przebrać. Naciągnęłaś czarne skórzane spodnie, obcisłą czarną bokserkę i czarną skórzaną kurtkę, założyłaś wygodne buty za kostkę, również czarne i pochowałaś broń – większe sztylety do butów, pistolet w wewnętrznej kieszeni kurtki, a mały sztylet w rękawie. Usłyszałaś ciche pukanie do drzwi. Za nimi ukazała się twoja kuzynka. 
- Mogę wejść? – skinęłaś głową. Dziewczyna podeszła do ciebie. 
- ______, jesteś pewna? Wiesz, że to będzie trudne. Na pewno chcesz tyle ryzykować dla chłopaka? I w dodatku wilkołaka?
Rzuciłaś jej pewne spojrzenie. 
- On pomógł mi się pozbierać po… po śmierci rodziców. Tylko tak mogę mu się odwdzięczyć – powiedziałaś łagodnie. 
- To nie możesz mu po prostu powiedzieć? – słysząc to, uśmiechnęłaś się figlarnie. 
- Wtedy nie byłoby zabawnie. Dziewczyna parsknęła cicho, ale nie protestowała. Powiedziała tylko: 
- Masz bardzo dziwne poczucie humoru…  

Całą czwórką ukryliście się w krzakach po obu stronach ścieżki, ty i kuzyn po jednej, kuzynka i wujek po drugiej. W pewnym momencie kuzyn dał ci znak. Są. Uśmiechnęłaś się do siebie. Wiedziałaś, że przyjdą. Siódemka chłopaków szła powoli alejką, rozglądając się dookoła. Zachichotałaś bezgłośnie. Pewnie zastanawiali się, o co chodzi. Twój wzrok mimowolnie zatrzymał się na Taeilu. Wokalista szukał cię wzrokiem z nadzieją.  Gdy tylko minęli pozycje twego kuzyna i wujka, ci opuścili kryjówki i stanęli za nimi na ścieżce. Artyści odwrócili się zaskoczeni. Na przód wysunął się twój ukochany. 
- Gdzie jest ______?
Dałaś znak kuzynce i jednocześnie wyszłyście zza krzaków, stając za plecami wilkołaków.  
- Tutaj – powiedziałaś i z trudem udało ci się zachować powagę, gdy chłopaki okręcili się spowrotem. Tak jak przewidywałaś, ich miny były niezapomniane. A dwóch fotografów robiło zdjęcia z ukrycia, by uwiecznić tę chwilę. 
Taeil oblizał niepewnie wargi, mierząc cię wzrokiem. Dałaś znak reszcie i jednocześnie wyciągnęliście z butów noże. Twoi przyjaciele z zespołu zbili się w ciasną gromadę, stając plecami do siebie. Wszyscy czworo ruszyliście do przodu, powoli zbliżając się do chłopaków. Powiodłaś wzrokiem po ich twarzach i gdy zobaczyłaś, że U-kwon niemal rozbiera wzrokiem twoją kuzynkę, nie wytrzymałaś. Wybuchnęłaś głośnym śmiechem, upuszczając broń, a na twarzach twoich krewnych pojawiły się szerokie uśmiechy. 
- Prima aprilis! – wykrzyknęliście, śmiejąc się z głupich min wilkołaków. Po chwili oni także zaczęli się śmiać, a Taeil podbiegł do ciebie i przytulił z ulgą wymalowaną na twarzy. 
- To ci się udało. Już się bałem, że naprawdę chcecie nas „unieszkodliwić” – powiedział z ulgą, a ty zachichotałaś. 
- Nigdy bym tego nie zrobiła. Za bardzo cię kocham – odparłaś, a ze strony widzów dobiegło cię zbiorowe ‘‘awww’’. Twój chłopak odsunął cię lekko, patrząc na ciebie swoimi pięknymi oczami, w których natychmiast zatonęłaś, po czym pocałował cię namiętnie. Z żarem oddałaś pocałunek, ale nagle sobie o czymś przypomniałaś. Oderwałaś się od wokalisty. 
- Hej, ale tego nie fotografujcie! – krzyknęłaś. Zza drzew wyszło dwóch mężczyzn z firmy twego wujka. 
- Za późno! – powiedział jeden z nich, a drugi zaraz dodał:
- Prima aprilis!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz