Ostre dźwięki i
dudniące w uszach piski opon, które przy każdym hamowaniu naznaczają ulicę,
ciemnymi smugami. Roznegliżowane dziewczyny, idące wyzywającym krokiem między
kierowcami. Jeden strzał, cztery samochody, jeden zwycięzca. Świat, który ożywa
nocą, na pustych ulicach Tokio. To coś więcej niż głupie konkursy dla
małolatów, to styl życia ludzi takich jak On. Hazard, street racing, walki, dziewczyny,
narkotyki i alkohol.
***
Obudziłaś
się, próbując odpędzić sprzed twych oczu obraz ciała, bezwładnie leżącego na
ulicy. Cała trzęsłaś się od nadmiaru emocji, a to nie był jeszcze koniec,
ponieważ kilka sekund później doszły do tego wszystkiego ciepłe, słone łzy,
które sprawiły, że twoje policzki zaczęły się delikatnie skrzyć w słabym
świetle nocnej lampki. Z trudem przychodziło ci nabranie chociaż odrobiny tlenu
do płuc. Patrzyłaś nieobecnym wzrokiem, na przeciwległą ścianę, ciągle mając
przed oczami swoją martwą przyjaciółkę, która przygnieciona ciężkim i gorącym
od pracy motorem, wyzionęła ducha na twych oczach. Przymknęłaś z bólem powieki,
już kolejny raz próbując odpędzić od siebie to straszne wspomnienie, ale nadal
nie chciało ono cię opuścić.
Tej nocy nie zmrużyłaś już więcej oka. Bałaś się, że te okropne obrazy wrócą do ciebie z jeszcze większą siłą i bardziej realne od poprzednich. Ile to już? Rok, dwa? A czułaś się nadal tak samo. Przed innymi mogłaś udawać, że już wszystko jest dobrze. Na początku sama wierzyłaś w to, że dasz radę, ale po kolejnej nieprzespanej nocy zwątpiłaś. Lękiem napawał cię nawet najcichszy odgłos silnika. Strachem napełniało cię samo wsiadanie do samochodu, dlatego od tego nieszczęsnego wypadku zaczęłaś chodzić pieszo.Tydzień po pogrzebie przyjaciółki wróciłaś do szkoły, ale już nigdy nie było tak jak dawniej. Bardzo szybko odcięłaś się od dawnych znajomych, zbliżając się do tych których preferowali twoi rodzice – tych „bezpiecznych”. Tak zaczął się kolejny rozdział w twoim życiu. Życiu, które straciło swój sens, wraz ze śmiercią najbliższej osoby.Gdy tylko pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać do pokoju poczułaś ulgę. Świt oznaczał koniec koszmarów, koniec ciemności, która pochłaniała twoje myśli, wysyłając do nich najstraszliwsze obrazy. Przeciągnęłaś się delikatnie, po czym zsunęłaś się z łóżka. Twoje stopy dotknęły zimnych paneli w kolorze kawy. Westchnęłaś i podparłszy się rękoma, wstałaś. Podeszłaś do szafy, która zlewała się kolorem z podłogą i otworzywszy ją, wyciągnęłaś jeden z dokładnie wyprasowanych mundurków z herbem prywatnej szkoły, do której uczęszczałaś. Zapięłaś ostatni guzik koszuli, zrobiłaś na powiekach kreski czarnym eylinerem i musnęłaś wargi brzoskwiniowym błyszczykiem. Tak właśnie stanęłaś przed swoimi idealnymi rodzicami, którzy uśmiechnęli się na twój widok.
- Gotowa do szkoły, ________? – zapytała matka używając twojego pełnego imienia. Zawsze tak mówiła, nigdy nie używając zdrobnień.
- Tak, matko – przytaknęłaś, po czym wyszłaś z domu wraz z tatą, który odprowadził cię prosto pod bramę szkoły.Weszłaś do budynku szukając wzrokiem znajome ci twarze, co zajęło ci niecałe pięć sekund. Chwilę później stałaś już obok Jessi, Logana, Marka i Luny.
- ______ - właśnie o tobie mówiliśmy – zaćwierkała jedna z koleżanek, szczerząc się przy tym podejrzliwie.- Co wymyśliliście tym razem? – zapytałaś błagając o to, aby intuicja mnie myliła.
- Jest impreza – zaczął Mark.- Raczej spotkanie kameralne. Tylko najbliżsi znajomi – dodała Luna z nadzieją na to, że się zgodzisz słysząc te dwa argumenty.Popatrzyłaś na nich błagalnie. Nie chciałaś tam iść. Wolałaś leżeć w swoi łóżku.
- Oczywiście… Alkoholu nie będzie – wtrąciła Jessi.
- Jeżeli już to tylko szampan – odezwał się Logan, który uśmiechnął się widząc moje lekkie zawahanie.
- To jak? – spytali wszyscy jednym głosem.
- No okej – zgodziłaś się w końcu – Ale i tak nie będę mogła być długo.
- Tak tak…. O dwudziestej drugiej musisz być w domu. Wiemy.
- Super, że idziesz – zawołała Luna, ze szczęściem wypisanym na chudziutkiej, drobnej twarzy.
- Impreza jest u Dana. Będziemy my, kilka osób ze szkoły i mówił coś jeszcze o kilku innych znajomych… Ooo…. I impreza zaczyna się około 19 – wyjaśnił Mark, który był najbliżej z chłopakiem, o którym wcześniej wspomniał.
- Okej… Do zobaczenia – powiedziałam, po czym pobiegłam do klasy, do której weszłam wraz z dźwiękiem dzwonka na lekcje
.Zajęcia minęły ci dość szybko, dzięki czemu szybko wróciłaś do domu, gdzie zaczęłaś się szykować na „spotkanie kameralne” u Dana.Na tą okazję włożyłaś luźną, koszulową bluzkę na ramiączkach sięgającą do ¼ uda, w kolorze kości słoniowej i jasne dżinsowe spodnie z podwiniętymi nogawkami. Na koniec dobrałaś do stroju pasujące buty i makijaż, po czym wyszłaś z domu. Szłaś około pół godziny zanim dotarłaś do domu kolegi Marka. Idąc tam omijałaś szerokim łukiem najbardziej ruchliwe ulice i trzymałaś się jak najdalej od jezdni.Gdy tylko stanęłaś na trawniku domu Dana, odetchnęłaś z ulgą. Pewnym krokiem weszłaś do środka w poszukiwaniu przyjaciół.
- Oo… _____, jesteś – usłyszałaś nagle głos Jessi, która wołała do ciebie z drugiego kąta pokoju, próbując przecisnąć się między obecnymi imprezowiczami.
- Ta… Kilku znajomych – syknęłaś do jej ucha, gdy tylko znalazła się koło twojego boku.
- Nie przyszłabyś, gdybyśmy powiedzieli ci prawdę – odparła z szerokim uśmiechem, zadowolona z siebie.- Masz racje. Gdybym wiedziała, nigdy bym tu nie przyszła – powiedziałaś, po czym skierowałam się do drzwi.
- ______... Idziesz? Przecież dopiero przyszłaś – słyszałaś za sobą Jessi, która cały czas stąpała ci po piętach.
- W ogóle nie chciałam tu przychodzić. Namówiliście mnie, ale zmieniłam zdanie – rzuciłaś otwierając drzwi i przechodząc przez próg, co nie było dobrym pomysłem, ponieważ skutkowało to wpadnięciem na kogoś stojącego po drugiej stronie.
Uniosłaś głowę do góry, aby zidentyfikować nieznajomego i wtedy zamarłaś. Wiedziałaś kto to, bo przecież każdy ich znał. Każdy kto znał świat nocnych ulic, znał jego i tych, którzy byli tacy jak on. Niebezpieczeństwo – było to jedyne słowo, które teraz sunęło ci się na język. Nie było ono dobre w smaku. Zwłaszcza, że strzegłaś się go jak ogień wody przez ostatnie półtorej roku.
- Nie masz zamiaru się odsunąć? – arogancki ton głosu chłopaka wyrwał cię boleśnie z zamyślenia.
Rzuciłaś na niego jedno twarde i pełne gniewu zmęczenie, po czym odwróciłaś się do niego plecami i łapiąc wpatrzoną w chłopaka jak obrazek koleżankę, zaciągnęłaś ją na taras, znajdujący się za domem. Tam odnaleźliście pozostałą trójkę paczki i zaczęliście się „bawić”. O ile można to było nazwać zabawą. Tam gdzie są streetraiderzy, tam są tony alkoholu, narkotyki i w końcu policja. Przez cały wieczór przyglądałaś się jak impreza rozwija się w kierunku, który przewidziałaś już wcześniej.Jakiś czas po dziewiątej przybyło jeszcze więcej gości, a z każdą kolejną minutą pod drzwiami zjawiało się ich jeszcze więcej. Wśród nich znaleźli się tacy, którzy mieli ze sobą coś „specjalnego”. Chodziłaś i bawiłaś się wszędzie, tylko nie w miejscach, w których mogłaś trafić na Niego, aż w końcu skończyłam się zabawa. Wszystko działo się bardzo szybko.Ktoś krzyknął na cały głos: Street, a to wystarczyło, aby wszyscy zebrani zaczęli powtarzać to słowo jednym głosem. Jedni gwizdali, drudzy wiwatowali, dziewczyny piszczały, a ty stałaś na środku tarasu obserwując jak wszyscy wybiegają z domu i wsiadając do aut odjeżdżają z piskiem, który boleśnie kaleczył twoje uszy.
- Chodź.. Bo nas ominie – usłyszałaś Marka, który pociągnął cię za sobą, wprost do swojego czerwonego Ferrari. Zaczęło ci szumieć w uszach, gdy tylko usłyszałaś jak silnik samochodu ożywa.
Nerwowo zaczęłaś ciągnąć za klamkę, próbując wydostać się z metalowej puszki, w której zostałaś zamknięta, a która ruszyła w stronę miejsca, o którym d tak dawna chciałaś zapomnieć.
- A gdzie Luna i Jessi? – zapytałam wbijając się mocno w siedzenie z zamkniętymi oczami.
- Pojechały z Loganem. My jesteśmy ostatni – odparł chłopak i wcisnął gaz. Znowu tu stałaś.
W uszach dudniło ci od krzyków i wiwatów imprezowiczów. Czułaś ostry zapach spalonej gumy i słyszałaś silniki drogich aut. Nagle przed twoimi oczami, z naprzeciwka, z mroku zaczęło wyłaniać się pojedyncze światło motoru, które chwilę później mignęło i zgasło. Zobaczyłaś jasne, falowane włosy przyjaciółki, które zmoczone w kałuży krwi przybrały kolor szkarłatu i Leona, który leżał kilka centymetrów dalej. Oboje zimni, oboje bladzi, oboje martwi.Z oczu zaczęły ci ciec słone łzy, którymi kolejny raz dawałaś upust swojemu smutkowi i tęsknocie.Minęło tak dużo czasu, ale ty nadal czułaś pustkę. Nadal widziałaś ich śmierć, gdy tylko odważyłaś się zamknąć oczy.
- Street! Street! Street! – słyszałaś, jakby z oddali, powoli wracając do rzeczywistości. Nerwowo zacisnęłaś powieki, a gdy ponownie spojrzałaś przed siebie zobaczyłaś pustą ulicę i ludzi stojących tłumnie po jej bokach. Na drżących nogach podeszłaś do krawędzi jedni i zaczęłaś przepychać się między rozjuszonymi nastolatkami.
- Street! Street! Street!
Pięć samochodów. Tłum widzów Jedna dziewczyna. Jedna chusta. Cisza. Start. Ruszyli. Pisk opon wwiercał się w twoje uszy, a na widok szybkości z jaką wystartowali zamarłaś.Na początku wszystko działo się tak szybko. Pierwszy kilometr. Drugi. Kolejne trzy. Zakręt. Szósty. Siódmy. Ósmy, a przy dziesiątym hałas ucichł. Słychać było tylko oddechy obecnych, wyczekujących na finisz. Pięćdziesiąt metrów. Dziesięć. Jeden. Nagle rozległy się krzyki, wołania i oklaski. Skończyli. Zwycięzca wysiada z samochodu. Ludzie szaleją.
- Cream! Cream! Cream! – wołają, a ty patrzysz na niego sparaliżowana. Serce bije ci jak szalone. Bije z przerażenia, które wzrasta gdy słyszysz jedno słowo.
- Policja!!!!Wszyscy zaczynają biec, wsiadają do aut i uciekają, a ty nadal stoisz, tam gdzie stałaś, patrząc przed siebie. Słyszałaś z oddali policyjne koguty, ale nadal się nie ruszyłaś, aż nagle ktoś złapał cię za rękę.Potrząsnęłaś głową i mrugnąwszy kilkakrotnie spojrzałaś na nieznajomego.
- Wsiadaj – odparł beznamiętnie blondyn, wpychając cię do samochodu.
- Czekaj. Zostaw mnie. Chcę wysiąść! – krzyczałaś, z przerażeniem drapiąc paznokciami tapicerkę.
- Co ty robisz? – usłyszałaś głos chłopaka, ale nie przestawałaś.
- Wypuść mnie. Wypuść… Proszę… Wypuść – błagałaś, ale ten cię nie posłuchał. Z piskiem ruszył przed siebie. Mijaliście budynki z prędkością, o której nawet ci się nie śniło. Budynki, drzewa, bilbordy zamieniały się w podłużne kolorowe pasy. Z przerażenia, aż zamknęłaś oczy, prosząc w duchu, modląc się, aby zatrzymał auto. Aż w końcu zrobił to. Zatrzymał się.
- Zgubiliśmy ich – odparł streetraider, po czym odwrócił głowę w twoją stronę i przyjrzał ci się dokładnie
- Czemu stałaś jak słup i nie uciekałaś? Chciałaś, żeby cię złapali? Głupia jesteś, czy co?Jego słowa docierały do ciebie, ale ich sens pozostawał ci nieznany. Wszystko za sprawą przerażenia jakie cię ogarniało.
- Wypuść mnie… - zdołałaś wydusić i gdy tylko usłyszałaś dźwięk odblokowanych drzwi, wysiadłaś. Szybkim krokiem odeszłaś od samochodu i siadając na krawężniku, zaczęłaś głęboko oddychać. Pomogło ci to i wkrótce ponownie stanęłaś na nogi.
- Co jest? – spytał blondyn, podchodząc do ciebie.
- Nic. Zostaw mnie – powiedziałaś stanowczo, czując do niego tylko i wyłącznie gniew – Nie prosiłam cię o to.
- Ale potrzebowałaś pomocy.
- Nie. Poradziłabym sobie – wbiłaś w niego twarde spojrzenie.
- Ta… Właśnie widziałem – warknął – Pomogłem ci. Pogódź się z tym. A teraz wsiadaj z powrotem. Odwiozę cię do domu.
- Nigdy w życiu. Nigdzie z tobą nie jadę – syknęłaś, obrzucając go morderczym wzrokiem.
- Oj… Myślę, że i tak nie masz wyboru – ponownie warknął, po czym złapał cię w pasie i uniósłszy cię, ruszył w kierunku „potwora”.
- Nie… Postaw mnie… Puść… - krzyczałaś bijąc go pięściami – Puść. Nie… nie… Tylko nie tam. Proszę. Nie chcę wsiadać.
Z każdą kolejną sekundą krzyk zamieniał się w rozpaczliwe błaganie i ostatecznie w płacz.Chłopak z niemałym zdziwieniem stanął niecały metr od samochodu i postawiwszy cię na ziemi, wlepił w ciebie wzrok.
- O co cię chodzi? Rozumiem, że możesz za mną nie przepadać, ale żeby od razu z tego powodu płakać?!
Uniosłaś do góry głowę i spojrzałaś się na niego przez łzy.
- Ty nie rozumiesz – wysyczałaś resztkami sił.
- Czego? Skoro tak uważasz to mnie oświeć – warknął już trzeci raz tego feralnego wieczoru.
- Kim ty niby dla mnie jesteś, żebym miała obowiązek ci się spowiadać? – zapytałaś, mrużąc przy tym oczy. Byłaś wściekła, bo kim on niby był.Nagle poczułaś jego ręce na swej talii i jego wargi na swych ustach. Próbowałaś się wyrwać, ale każda próba skutkowała, jeszcze mocniejszym uściskiem. W końcu blondyn odsunął się od ciebie, a ty gdy tylko dostałaś na to okazję, walnęłaś go z całej siły w policzek.
- Co ty… - zaczęłaś, ale chłopak przerwał ci, ponownie przyciągając cię do siebie, tym samym skutecznie cię uciszając.
- Przestań tyle gadać – syknął, gdy tylko przerwał pocałunek.
- Jak… - kolejny pocałunek.
- Mówiłem, żebyś przestała gadać, bo inaczej nie przestanę – zagroził blondwłosy steetraider, przyciskając cię do maski samochodu, tym samym przywierając do ciebie swoim ciałem.
- Dobrze… Grzeczna dziewczynka – powiedział widząc twoje posłuszeństwo. Odsunął się od ciebie i złapał cię za rękę.
- A teraz. Bądź dalej grzeczna i wsiadaj – zażądał otwierając drzwi od strony pasażera. Bez słowa zrobiłaś co ci kazał, mimo przerażenia jakie poczułaś, gdy tylko dotknęłaś tapicerki.Gdy tylko zapięłaś pasy, obszedł on auto i wsiadł do środka. Odpalił auto i ruszył.Kilka minut później staliście już pod twoim domem. Byłaś niewyobrażalnie szczęśliwa, gdy uświadomiłaś sobie, że to już koniec. Odpięłaś szybko pasy i już miałaś wysiąść, gdy niespodziewanie nieznajomy złapał cię za dłoń.Odwróciłaś się do niego, wbijając w jego oczy twarde spojrzenie, które towarzyszyło ci przez prawie cały wieczór.
- Tak? – spytałaś, pamiętając o tym co się stało, gdy tylko podniosłaś na niego głos.
- Nie podziękujesz? – uśmiechnął się zawadiacko.
- Nie mam za co ci dziękować – odparłaś, po czym wyrwałaś dłoń z jego uścisku.
- To przynajmniej powiedz jak masz na imię.
- Po co ci to wiedzieć?
- Po prostu…
- Ja nie znam twojego – odważyłaś się syknąć.
- Kim Ki Seok
- Co? – zdziwiłaś się.
- Tak się nazywam. Kim. Ki. Seok.
- Ah…
- Teraz ty – przypomniał.
- Hmmm…. Nadal uważam, że ci to nie potrzebne, więc do NIE zobaczenia – odparłaś i szybkim krokiem podeszłaś do drzwi.
- I tak się dowiem – usłyszałaś jeszcze , przed przekroczeniem progu.
Następnego dnia starałaś się zachowywać tak, jakby nic się nie wydarzyło. Wstałaś wcześnie rano, ubrałaś się i przyszłaś do szkoły, gdzie spotkałaś się z kolegami i koleżankami. Wszystko mogło być jak dawniej. Mogło, ale było ci to dane. Właśnie chciałaś wejść do budynku szkoły, gdy nagle zatrzymały cię dziewczęce westchnienia.
- _______ - słysząc ten głos, odwróciłaś się ze strachem. Był tam. Opierał się o czarny samochód i patrzył prosto na ciebie, niemal rozbierając cię wzrokiem.
- To Cream.. Oh… Tak to on… – usłyszałaś piski uczennic, co uważałaś za irytujące. Jak można się tak podniecać widokiem jednego, nadętego i do tego agresywnego chłopaka.
- Nie ruszę się stąd dopóki nie pojedziesz ze mną, ________ - zawołał, uśmiechając się przy tym.
Załamałaś ręce w geście bezradności i podeszłaś do chłopaka, który widząc jak się zbliżasz uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- I tak ma być, Mała – szepnął ci do ucha, otwierając ci przy tym drzwi.Ty niestety nie podzielałaś jego entuzjazmu i z grymasem na twarzy, kurczowo trzymając się siedzenia, czekałaś, aż ruszy. Jechaliście dobrych dwadzieścia minut, zanim dotarliście na miejsce, którym był wysoki budynek stojący na obrzeżach miasta.Kierowana przez KiSeok’a przeszłaś przez hol, wprost do windy. Z zapartym tchem czekałaś na koniec wycieczki, który nastąpił wraz z dotarciem na ostatnie piętro. Minutę później stanęłaś na środku dużego, wręcz ogromnego salonu, połączonego z kuchnią i jadalnią.
- To twoje mieszkanie? – spytałaś rozglądając się dookoła i zapominając o tym kto z tobą, w tym mieszkaniu był.
- Tak. Nikogo tu nie ma. Dzięki temu czuję się wolny. Z dala od rodziców i durnych reguł – powiedział to tak beznamiętnym tonem, że aż zadrżałaś.
- Nie tęsknisz? – odwróciłaś się do niego, ale widząc jego minę zrezygnowałaś z reszty pytań.
- Nie spytasz się, po co cię tu sprowadziłem? Nie zaczniesz na mnie wrzeszczeć? – zdziwił się fałszywie, unosząc jedną brew.
- Jaki jest tego sens, skoro i tak cię to nie rusza? – odpowiedziałaś mu pytaniem.
- No. Wreszcie zrozumiałaś. Jestem pod wrażeniem.
- Dlaczego ja? – spytałaś nagle, wlepiając w niego oczy.
- Co „ty”?
- Dlaczego to na mnie się uwziąłeś? Po prostu: dlaczego ja? – wyjaśniłaś ponawiając pytanie.
- Sam nie wiem. Może to dlatego, że mi się nudzi, a ty akurat byłaś wtedy na widoku. A może po prostu się tobą zainteresowałem – ostatnie słowa wypowiedział prawie szeptem, ponieważ podszedł tak blisko, że więcej nie trzeba było, abyś usłyszała. Stal kilka centymetrów od ciebie. Tylko tyle was dzieliło, a i tak czułaś ciepło jego ciała. Mimowolnie przypomniałaś sobie, wczorajsze zdarzenia i karcąc się za to w myślach, odsunęłaś się od niego. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił, gdyż ponownie zbliżył się do ciebie. Ponawialiście te ruchy dopóki nie dotknęłaś plecami zimnej ściany. Byłaś w potrzasku i to on miał tu władzę. On był tym wyższym, silniejszym. On był tym, który rozdawał i jednocześnie odkrywał karty.
- Na co masz ochotę? – zapytał zmysłowym głosem, przechylając głowę w prawo i przybliżając ją delikatnie do twojego ucha.
- Ja chcę wracać – twój głos łamał się z każdym kolejnym słowem.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić – przybliżył swoje wargi bliżej do twojego ucha i złożywszy delikatny pocałunek na jego końcówce, zaśmiał się gardłowo.
- Wiem, ale i tak mam nadzieję.
KiSeok zjechał ustami na twoją szczękę.
- Dlaczego?
Kolejny pocałunek.
- Bo wiem, że mimo wszystko jesteś dobrym chłopakiem.
Śmiech. Kolejny pocałunek.
- Tak uważasz?
- Tak.
Kolejny pocałunek. Wasze usta dzieliły może dwa centymetry, a ty cała drżałaś, nie rozumiejąc swojej reakcji na jego dotyk.
- Mam cię tu pocałować? – zapytał wskazując ustami kącik twoich. Mimowolnie kiwnęłaś głową, oddając się tej delikatnej pieszczocie. Nie wiedziałaś co się z tobą dzieje. Przerażało cię to, ale i tak pragnęłaś więcej.
- A tutaj? – wskazał miejsce między kością policzkową, a twoim okiem.
Kiwnęłaś głową i wtedy znowu to poczułaś, ciepło jego warg na swojej skórze.
- Gdzie jeszcze? Powiedz mi – wychrypiał, a ty już nie wytrzymałaś. Nie obchodziło cię to, że może on chcieć cię tylko wykorzystać. Nie obchodziło cię to co zrobił ci wczoraj. Nie obchodziło cię to kim był. Chciałaś tego. Ponownie poczuć jego usta na swoich. Zarzuciłaś ręce na jego szyję i przywarłaś do niego z całej siły, odnajdując jego wargi i składając na nich pełen gniewu, żalu i pożądania pocałunek.Całowaliście się, aż do utraty tchu, aż w końcu przyszedł czas na zatrzymanie się. Nie mogło to zajść dalej. Przynajmniej nie teraz. Nie z tą niepewnością, którą mimo wszystko dalej czułaś.Odsunęłaś się, więc od niego i wtuliłaś twarz w jego klatkę piersiową. Z zaskoczeniem poczułaś jak jego ramiona oplatają twoją talię i przyciskają cię mocniej do jego torsu.
- Co ty ze mną robisz? – zapytał zduszonym głosem.
- To samo co ty ze mną – szepnęłaś, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
- _______ - słysząc ten głos, odwróciłaś się ze strachem. Był tam. Opierał się o czarny samochód i patrzył prosto na ciebie, niemal rozbierając cię wzrokiem.
- To Cream.. Oh… Tak to on… – usłyszałaś piski uczennic, co uważałaś za irytujące. Jak można się tak podniecać widokiem jednego, nadętego i do tego agresywnego chłopaka.
- Nie ruszę się stąd dopóki nie pojedziesz ze mną, ________ - zawołał, uśmiechając się przy tym.
Załamałaś ręce w geście bezradności i podeszłaś do chłopaka, który widząc jak się zbliżasz uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- I tak ma być, Mała – szepnął ci do ucha, otwierając ci przy tym drzwi.Ty niestety nie podzielałaś jego entuzjazmu i z grymasem na twarzy, kurczowo trzymając się siedzenia, czekałaś, aż ruszy. Jechaliście dobrych dwadzieścia minut, zanim dotarliście na miejsce, którym był wysoki budynek stojący na obrzeżach miasta.Kierowana przez KiSeok’a przeszłaś przez hol, wprost do windy. Z zapartym tchem czekałaś na koniec wycieczki, który nastąpił wraz z dotarciem na ostatnie piętro. Minutę później stanęłaś na środku dużego, wręcz ogromnego salonu, połączonego z kuchnią i jadalnią.
- To twoje mieszkanie? – spytałaś rozglądając się dookoła i zapominając o tym kto z tobą, w tym mieszkaniu był.
- Tak. Nikogo tu nie ma. Dzięki temu czuję się wolny. Z dala od rodziców i durnych reguł – powiedział to tak beznamiętnym tonem, że aż zadrżałaś.
- Nie tęsknisz? – odwróciłaś się do niego, ale widząc jego minę zrezygnowałaś z reszty pytań.
- Nie spytasz się, po co cię tu sprowadziłem? Nie zaczniesz na mnie wrzeszczeć? – zdziwił się fałszywie, unosząc jedną brew.
- Jaki jest tego sens, skoro i tak cię to nie rusza? – odpowiedziałaś mu pytaniem.
- No. Wreszcie zrozumiałaś. Jestem pod wrażeniem.
- Dlaczego ja? – spytałaś nagle, wlepiając w niego oczy.
- Co „ty”?
- Dlaczego to na mnie się uwziąłeś? Po prostu: dlaczego ja? – wyjaśniłaś ponawiając pytanie.
- Sam nie wiem. Może to dlatego, że mi się nudzi, a ty akurat byłaś wtedy na widoku. A może po prostu się tobą zainteresowałem – ostatnie słowa wypowiedział prawie szeptem, ponieważ podszedł tak blisko, że więcej nie trzeba było, abyś usłyszała. Stal kilka centymetrów od ciebie. Tylko tyle was dzieliło, a i tak czułaś ciepło jego ciała. Mimowolnie przypomniałaś sobie, wczorajsze zdarzenia i karcąc się za to w myślach, odsunęłaś się od niego. Ten jednak nic sobie z tego nie zrobił, gdyż ponownie zbliżył się do ciebie. Ponawialiście te ruchy dopóki nie dotknęłaś plecami zimnej ściany. Byłaś w potrzasku i to on miał tu władzę. On był tym wyższym, silniejszym. On był tym, który rozdawał i jednocześnie odkrywał karty.
- Na co masz ochotę? – zapytał zmysłowym głosem, przechylając głowę w prawo i przybliżając ją delikatnie do twojego ucha.
- Ja chcę wracać – twój głos łamał się z każdym kolejnym słowem.
- Wiesz, że nie mogę tego zrobić – przybliżył swoje wargi bliżej do twojego ucha i złożywszy delikatny pocałunek na jego końcówce, zaśmiał się gardłowo.
- Wiem, ale i tak mam nadzieję.
KiSeok zjechał ustami na twoją szczękę.
- Dlaczego?
Kolejny pocałunek.
- Bo wiem, że mimo wszystko jesteś dobrym chłopakiem.
Śmiech. Kolejny pocałunek.
- Tak uważasz?
- Tak.
Kolejny pocałunek. Wasze usta dzieliły może dwa centymetry, a ty cała drżałaś, nie rozumiejąc swojej reakcji na jego dotyk.
- Mam cię tu pocałować? – zapytał wskazując ustami kącik twoich. Mimowolnie kiwnęłaś głową, oddając się tej delikatnej pieszczocie. Nie wiedziałaś co się z tobą dzieje. Przerażało cię to, ale i tak pragnęłaś więcej.
- A tutaj? – wskazał miejsce między kością policzkową, a twoim okiem.
Kiwnęłaś głową i wtedy znowu to poczułaś, ciepło jego warg na swojej skórze.
- Gdzie jeszcze? Powiedz mi – wychrypiał, a ty już nie wytrzymałaś. Nie obchodziło cię to, że może on chcieć cię tylko wykorzystać. Nie obchodziło cię to co zrobił ci wczoraj. Nie obchodziło cię to kim był. Chciałaś tego. Ponownie poczuć jego usta na swoich. Zarzuciłaś ręce na jego szyję i przywarłaś do niego z całej siły, odnajdując jego wargi i składając na nich pełen gniewu, żalu i pożądania pocałunek.Całowaliście się, aż do utraty tchu, aż w końcu przyszedł czas na zatrzymanie się. Nie mogło to zajść dalej. Przynajmniej nie teraz. Nie z tą niepewnością, którą mimo wszystko dalej czułaś.Odsunęłaś się, więc od niego i wtuliłaś twarz w jego klatkę piersiową. Z zaskoczeniem poczułaś jak jego ramiona oplatają twoją talię i przyciskają cię mocniej do jego torsu.
- Co ty ze mną robisz? – zapytał zduszonym głosem.
- To samo co ty ze mną – szepnęłaś, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
^^ dla Khey Choi'a ^^
Jeżeli się podobało i chcecie więcej, to piszcie w komentarzach. <3 <3 <3
Przepraszam również za to, że tyle czekaliście :(
Ja chcę więcej ^.^ oooo, zdecydowanie chcę więcej :D
OdpowiedzUsuńHwaiting :)
Wowowowow, warto było czekać ;;
OdpowiedzUsuńTo było cudowne *-* i tak chcemy więcej !! ♡
OdpowiedzUsuńDajcie więcej części, proooszę...
OdpowiedzUsuńCo tak mało komentarzy? Myślę, że autorce byłoby miło, gdyby każdy pozostawił po sobie jakiś ślad, chociaż jedno słowo, czy się wam podobało, czy nie. Mnie się oczywiście podobało, nawet nie ma co gadać, chociaż nie znam tego zespołu xd
OdpowiedzUsuńAwww *.* Więcej, proszę. Ja chcę więcej! ^^ Świetnie piszesz!! <33 Weny ;*
OdpowiedzUsuńTo było super !! Chcę więcej !!!! ♥♡♥♡ życzę dużoooo weny :3
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten scenariusz. Dzięki niemu mam ochotę nawet zapoznać się z zespołem M.I.B do czego wcześniej jakoś mi się za bardzo nie śpieszyło. W dodatku, wcześniej nie widziałam scenariusza o podobnej fabule, za co duży plus, bo niecodziennie można poczytać coś odmiennego.
OdpowiedzUsuńObserwuję ten blog już od jakiegoś czasu, chociaż nieoficjalnie i stwierdzam, że masz naprawdę duży talent. Obyś dalej pisała tak wspaniale! ^^
Mam również do ciebie prośbę. Czy mogłabyś wpaść do mnie i ocenić chociaż jeden scenariusz? Byłabym bardzo wdzięczna :3
Pozdrawiam i życzę weny!
http://shakeupmyheart.blogspot.com/